Autor: Św. Maksym z Turynu (? – ok. 420), biskup
Z góry Bóg przeznaczył Jana Chrzciciela, aby przybył głosić radość ludzi i wesele niebios. Z jego ust świat usłyszał piękne słowa, które głosiły obecność naszego Odkupiciela, Baranka Bożego (J 1,29). Podczas gdy jego rodzice stracili wszelką nadzieję na potomstwo, anioł, zwiastun tak wielkiej tajemnicy, posłał go, by służył za świadka Panu, zanim się urodził (Łk 1,41).
Napełnił wieczną radością łono jego matki, kiedy go w nim nosiła… Czytamy bowiem w Ewangelii słowa, które wypowiedziała Elżbieta do Maryi: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie” (Łk 1,43-44)… Podczas gdy w swojej starości smuciła się, że nie dała dziecka swojemu mężowi, nagle wydała na świat syna, który był także zwiastunem zbawienia wiecznego dla całego świata. I to takim zwiastunem, że przed narodzinami, wykonał przywilej swojej przyszłej służby, kiedy wylał ducha proroczego przez słowa swej matki.
Następnie, poprzez moc imienia, które anioł mu dał naprzód, otworzył usta swego ojca, zamknięte przez niedowiarstwo (Łk 1,13.20). Ponieważ kiedy Zachariasz został niemy, to nie po to, by takim pozostać, ale aby odzyskać z Bożej łaski użytek słowa i potwierdzić znakiem z nieba, że jego syn był prorokiem. Jednakże Ewangelia mówi o Janie: „Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz [posłanym], aby zaświadczyć o światłości ” (J 1,7-8). To pewne, że nie był światłością, ale był cały w światłości ten, który zasłużył dać świadectwo prawdziwej światłości.
Źródło: Kazanie 57, O narodzinach Jana Chrzciciela, 1 ; PL 57, 647 (© Evangelizo.org)