Autor: Sobór Watykański II

Człowiek, stworzony przez Boga w stanie sprawiedliwości, za poduszczeniem Złego już na początku historii nadużył swej wolności, przeciwstawiając się Bogu i pragnąc osiągnąć cel swój poza Nim. Poznawszy Boga, nie oddali Mu czci jako Bogu, lecz zaćmione zostało ich bezrozumne serce i służyli raczej stworzeniu niż Stworzycielowi. To, co wiemy dzięki Bożemu Objawieniu, zgodne jest z doświadczeniem. Człowiek bowiem, wglądając w swoje serce, dostrzega, że jest skłonny także do złego i pogrążony w wielorakim złu, które nie może pochodzić od dobrego Stwórcy. Wzbraniając się często uznać Boga za swój początek, burzy należy stosunek do swego celu ostatecznego, a także całe swoje uporządkowane nastawienie czy to w stosunku do siebie samego, czy do innych ludzi i wszystkich rzeczy stworzonych.

Dlatego człowiek jest wewnętrznie rozdarty. Z tego też powodu całe życie ludzi, czy to jednostkowe, czy zbiorowe, przedstawia się jako walka, i to walka dramatyczna między dobrem i złem, między światłem i ciemnością. Co więcej, człowiek odkrywa, że jest niezdolny zwalczać skutecznie o własnych siłach napaści zła, tak że każdy czuje się jakby skrępowany łańcuchami. Ale sam Pan przyszedł, aby człowieka uwolnić i umocnić, odnawiając go wewnętrznie i wyrzucając precz „księcia tego świata” (J 12,31), który trzymał człowieka w niewoli grzechu. Grzech pomniejsza człowieka, odwodząc go od osiągnięcia jego własnej pełni.

W świetle tego Objawienia znajduje swoje ostateczne wyjaśnienie zarazem wzniosłe powołanie, jak i głęboka nędza, których człowiek doświadcza.

Źródło: Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes”, § 13

Autor: Św. Ignacy Loyola (1491-1556), założyciel jezuitów

Jest właściwością Boga i Jego aniołów, że w ich zachętach dają prawdziwą radość i wesele duchowe, a usuwają wszelki smutek i zamieszanie, które wprowadza nieprzyjaciel. Jego właściwością natomiast jest walka przeciw takiej radości i pociesze duchowej przez podsuwanie pozornych racji, zawiłości i nieustannych iluzji. Tylko Bóg, nasz Pan, daje pociechę bez uprzedniej przyczyny. Właściwością Stwórcy bowiem jest to, że wchodzi w duszę, wychodzi z niej i powoduje w niej poruszenia, pociągając ją całą do miłości swego Boskiego Majestatu. Mówię, że bez żadnej przyczyny, czyli bez żadnego uprzedniego odczucia lub poznania jakiegokolwiek przedmiotu, dzięki któremu taka pociecha mogłaby nadejść […]

Właściwością anioła złego jest to, że się przemienia w „anioła światłości” (2 Kor 11,14), towarzyszy pobożnej duszy, a potem nakłania ją, aby szła w jego kierunku. To znaczy, podsuwa myśli dobre i święte dla takiej duszy sprawiedliwej, a potem powoli stara się dojść do swego celu i wciąga duszę w swoje zakryte sidła i przewrotne zamysły.

Musimy zwracać baczną uwagę na przebieg myśli. Jeżeli ich początek, środek i zakończenie jest dobre i jeżeli się ku dobru skłaniają, jest to znak dobrego anioła. Jeżeli jednak z przebiegu myśli, które się nasuwają, wynika ostatecznie jakieś zło, rozproszenie lub mniejsze dobro niż to, którego dusza przedtem zamierzała dokonać, albo jeśli to osłabia lub niepokoi duszę albo wprowadza w nią zamieszanie, a pozbawia jej pokoju, ciszy i odpoczynku, które wcześniej posiadała – jest to wyraźny znak, że pochodzi ona od anioła złego, nieprzyjaciela naszego postępu i zbawienia wiecznego… W tych, którzy postępują od dobrego ku lepszemu, dobry anioł działa słodko, lekko i łagodnie jak kropla wody, która spływa na gąbkę. Zły działa gwałtownie, z hałasem i niepokojem.

Źródło: Ćwiczenia duchowe: Reguły dla większego rozeznawania duchów (© Evangelizo.org)

O co proszę? O dogłębne doświadczenie mocy Jezusa w moich słabościach i zniewoleniach.

Usiądę z Jezusem w łodzi. Przeprawię się z Nim na drugi brzeg, do kraju Gadareńczyków. Zobaczę nadbiegających opętanych. Wyszli z grobów, są bardzo dzicy. Krzyczą. Przerażają swoim widokiem (w. 28). Stanę blisko Jezusa, aby poczuć Jego wewnętrzną moc i pokój.

Jakie doświadczenie budzi we mnie obecność zła w dzisiejszym świecie? Co przeważa: wewnętrzny pokój czy przerażenie, ufność czy zwątpienie, pewność czy zagubienie?

Złe duchy boją się obecności Jezusa. Tracą swoją moc. Wiedzą, że podlegają Jego władzy (ww. 29-31). Uświadomię sobie, że ilekroć żyję w obecności Jezusa, tylekroć demony nie mogą mi nic uczynić. Jezus jest większy od największego zła. Czy w to wierzę?

Jezus uwalnia opętanych (w. 32). Złe duchy wchodzą w świnie – symbole nieczystości. Będę kontemplował Jezusa, który pełen mocy uwalnia biednych ludzi od demonów. Oddziela czystość od nieczystości.

Przylgnę do Jezusa z każdą swoją niemocą, ze swoimi zniewoleniami, ze swoją bezsilnością. Będę prosił z wiarą, aby uwolnił mnie ze złych skłonności, oddalił od tego, co nieczyste. W czym najbardziej jestem nękany przez demony? Powierzę to Jezusowi.

Zwrócę uwagę na zachowanie pasterzy. Uciekli. Inni, przestraszeni, proszą Jezusa, aby odszedł „z ich granic” (ww. 33-34). Nie mogą ogarnąć tajemnicy Jezusa i dlatego nie chcą Go przyjąć.

Jak przeżywam Osobę Jezusa w moim życiu. Czy Mu ufam? Czy potrafię całkowicie powierzyć się tajemnicy Jego działania i mocy. Czy nie wyznaczam Jezusowi „granic” w moim życiu? Wzbudzę akt strzelisty: „Jezu, Ty jesteś nieogarniętą mocą. Ufam Tobie”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator

 A oto zerwała się wielka burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: «Panie, ratuj, giniemy!» Mt 8, 24-25

Dla chrześcijanina sytuacja nigdy nie jest beznadziejna. św. Jan Paweł II

Ileż to razy słyszę – Bóg mnie nie kocha, Bóg mnie opuścił, Bóg jest głuchy, nieczuły…

Tymczasem jednak każdy upadek, każde oddalenie się od Bożej miłości, każde zaniedbanie, przysłania mi Oblicze Pana, powodując często irracjonalne ataki paniki i paraliżującego lęku… I zdawać by się mogło, że Jezus rzeczywiście jest obojętny na mój los i moje błaganie…

Nic bardziej mylnego! On czeka na choćby najdrobniejszy gest z mojej strony, by w swym wielkim Miłosierdziu uciszyć wichry, ukoić ból i strach, by przytulić do swego Miłującego Serca i przynieść ulgę w cierpieniu i bezradności.

Gdy wydaje Ci się, że Pan Jezus śpi, że nie jest obecny w Twoim życiu, że może o Tobie zapomniał – wezwij Go po imieniu. Wezwij i opowiedz o swoim niepokoju, o tym wszystkim z czym sobie nie radzisz, co Cię przytłacza, przerasta, otępia, załamuje. Tylko On może to przemienić!

Masz odwagę poprosić?

Panie, przymnóż nam wiary!

Dobrego, bezpiecznego dnia ❤️+

Autor: Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła

Mam zamiar, z pomocą łaski Pana, opowiedzieć wam o dzisiejszej Ewangelii. Chcę także, z pomocą Bożą, zachęcić was, byście nie pozwolili wierze zasypiać w waszych sercach pośród wichur i wysokich fal tego świata. Pan Jezus Chrystus posiadał bez wątpienia moc nad śmiercią i nie mniejszą nad snem, a kiedy pływał po jeziorze, Wszechmocny nie mógł zapaść w sen, jeśli tego nie chciał. Jeśli sądzicie, że nad tym nie panował, to oznacza, że Chrystus śpi w was. Przeciwnie, jeśli Chrystus jest w was obudzony, taka jest też i wasza wiara. Apostoł Paweł mówi: „Niech Chrystus zamieszka przez wiarę w waszych sercach” (Ef 3,17).

Sen Chrystusa zatem jest znakiem tajemnicy. Osoby w łodzi przedstawiają dusze, które przechodzą przez ten świat na drzewie krzyża. Poza tym łódź jest symbolem Kościoła. Tak, naprawdę, wszyscy wierni są świątynią, w której mieszka Bóg, a serce każdego jest łodzią, pływającą po morzu. Nie może ona zatonąć, jeśli duch zachowuje dobre myśli. Obrażono cię: to wiatr cię smaga. Rozgniewałeś się: rosną fale, W ten sposób, kiedy wieje wiatr i rosną fale, łódź jest w niebezpieczeństwie. Twoje serce jest w niebezpieczeństwie, twoje serce jest potrząsane falami. Obraza wywołała u ciebie pragnienie zemsty. Proszę, zemściłeś się, ustępując pod naporem winy bliźniego i łódź się rozbiła. Dlaczego? Ponieważ Chrystus zasnął w tobie, to znaczy, zapomniałeś o Chrystusie. Obudź zatem Chrystusa, wspomnij na Chrystusa, niech Chrystus obudzi się w tobie — myśl o Nim.

Źródło: Kazanie 63, 1-3 (© Evangelizo.org)


Autor: Św. Faustyna Kowalska (1905–1938), zakonnica

Wśród strasznej puszczy życia,
O najsłodszy Jezu mój,
Broń dusze od rozbicia,
Boś jest Miłosierdzia zdrój.

Niech jasność Twych promieni,
O słodki Wodzu naszych dusz,
Niech miłosierdzie świat odmieni,
A doznawszy tej łaski, Jezusowi służ.

Wielki mam przebyć gościniec skalisty,
Ale nie lękam się niczego,
Bo tryska mi zdrój miłosierdzia czysty,
A z nim spływa moc dla pokornego.

Jestem umęczona i opracowana,
Ale sumienie daje mi świadectwo,
Że wszystko czynię, ku większej chwale Pana,
Pan moje odpocznienie i moje dziedzictwo.

Źródło: Dzienniczek, § 1000

O co proszę? O dogłębne doświadczenie bliskości Jezusa w moich lękach.

Przyłączę się do Jezusa i uczniów, którzy odpływają łodzią (w. 23). Zobaczę z bliska twarze uczniów. Są pełne wrażeń. Niedawno, przed domem Piotra, Jezus uzdrowił cudownie chorych (ww. 14-17). Będę kontemplował oblicze Jezusa, który zmęczony, zasypia w łodzi.

„Nagle zerwała się gwałtowna burza…” (w. 24). Wejdę w dramat tej sceny: huk piorunów, silny wiatr, fale rzucają łodzią, do środka wlewa się woda, uczniowie tracą nad nią panowanie. Usłyszę ich krzyk, zobaczę przerażenie w ich oczach.

Czy potrafię wyobrazić sobie siebie w takiej sytuacji? Jak najczęściej reaguję w trudnych momentach, które mnie zaskakują?

Wczuję się w przerażenie uczniów, którzy budzą Jezusa i wołają: „Panie, ratuj, giniemy” (w. 25). Zwrócę uwagę na kontrast, jaki istnieje między zachowaniem uczniów i zachowaniem Jezusa.

Przypomnę sobie „burzowe” chwile mojego życia, w których przeżyłem całkowitą bezradność. Jakie przeżycia towarzyszyły mi wtedy? Czy pamiętam moją modlitwę, słowa, którymi wtedy wołałem do Jezusa?

Jezus zwraca uczniom uwagę na ich lęk (w. 26). Chce, aby odpowiedzieli sobie na pytanie: Dlaczego się boją? Jezus pyta także o moje lęki. Chce, abym modlił się moimi lękami. Z jakich lęków chciałbym zwierzyć się Jezusowi?

Będę podziwiał Jezusa, który w jednej chwili ucisza nawałnicę (w. 26). Siedząc z uczniami w łodzi, wczuję się w głęboką ciszę, która nagle zapanowała na jeziorze. Będę trwał w ciszy przez dłuższy czas i powtarzał z miłością: „Jezu, wycisz moje wnętrze i przywróć pokój mojej duszy”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

Uwierzyłeś Tomaszu, bo Mnie ujrzałeś. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. J 20, 29

Człowiek jest powołany do odnoszenia zwycięstwa w Jezusie Chrystusie. św. Jan Paweł II

Trudno nam wierzyć w Boże działanie kiedy nie widzimy efektów swojej modlitwy. A może koncentrujemy się nie na tym co trzeba, może te nasze pragnienia i dążenia nie są Bożym zamysłem na nasze życie… Może trzeba spojrzeć z innej perspektywy, pod innym kątem, może założyć okulary z filtrem Bożej miłości 🙂 aby nie tylko oczekiwać i wymagać, lecz starać się coś dawać od siebie.

Tomasz skupił się na ranach Chrystusa. Jak ślepiec, nie widząc niczego innego, chciał tylko dotknąć widocznych znaków męki i śmierci Chrystusa. I Pan Jezus pozwolił się dotknąć, choć Tomasz przecież mógł poznać Go po głosie, po innych charakterystycznych cechach, które chodząc za Jezusem na pewno widział i znał. A On uparł się – bo tak!

Nie zatrzymujmy się tylko na znakach, na emocjach, choć one są bardzo potrzebne. Nie trwajmy z uporem maniaka przy swoich może i najlepszych planach, wyobrażeniach, dążeniach. Boży plan na 1000 procent jest lepszy, choć zwykle nie jesteśmy w stanie teraz go zrozumieć, odczytać, dotknąć…

Jesteśmy tylko słabymi, ograniczonymi ludźmi, ale dla Pana Jezusa to nie ma najmniejszego znaczenia, bo On kocha nas mimo wszystko! Mimo tych naszych ciągłych wątpliwości, upadków, czy niewłaściwie ustawionych priorytetów. Pan Jezus już to wszystko widział w Ogrojcu … Teraz chce, abyśmy to my zobaczyli, abyśmy przejrzeli, abyśmy byli błogosławieni! I abyśmy oczami serca rozpoznali nieprzeniknioną głębie Jego darmowej, niegasnącej miłości!

Przylgnij dzisiaj do Serca Pana Jezusa i nie bądź niedowiarkiem lecz wierzącym! Przylgnij do Serca Jego Niepokalanej Mamy i ucz się słuchać cokolwiek powie Jej Syn, abyś mógł prawdziwie przejrzeć i dostąpić chwały Nieba!

Serce Jezusa, hojne dla wszystkich, którzy Cię wzywają, zmiłuj się nad nami!

Autor: Św. Antoni z Padwy (ok. 1195-1231), franciszkanin, doktor Kościoła

Tomasz powiedział do dwunastu: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę” (J 20,25). Tomasz oznacza „głębię”, ponieważ przez swoje wątpienia nabył głębokie poznanie i umocnił się w wierze… To nie przez przypadek, ale z zarządzenia Bożego Tomasz był nieobecny i nie chciał uwierzyć w to, co słyszał. Cudowny zamiar! Święta wątpliwość ucznia!

„Jeśli na rękach Jego nie zobaczę” — mówi (J 20,25). Chciał odbudować szałas Dawida, który upadł i o którym Amos powiedział: „W tym dniu podniosę szałas Dawidowy, który upada, zamuruję jego szczeliny” (Am 9,11). Dawid wskazuje na bóstwo; szałas — ciało Chrystusa, w którym bóstwo upadło jak szałas, unicestwione w śmierci i Męce. Szczeliny oznaczają rany rąk, stóp i boku. To są te rany, które Pan odbudował w swoim Zmartwychwstaniu. To o nich powiedział Tomasz: „Jeśli nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę”.

Wyrozumiały Pan nie chciał pozostawić w niepewności swego szczerego ucznia, który miał stać się wybranym narzędziem. Gestem dobroci usunął zatem z jego umysłu zasłonę wątpliwości, jak u Pawła usunął zaślepienie niewierności. „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym”. Wtedy Tomasz odpowiedział: „Pan mój i Bóg mój”! (J 20, 27-28)

Źródło: Niedziela oktawy Wielkanocnej (© Evangelizo.org)

Autor: Benedykt XVI, papież od 2005 do 2013

Bardzo znany i przysłowiowy wręcz jest epizod z niewiernym Tomaszem, który miał miejsce osiem dni po zmartwychwstaniu. Tomasz w pierwszej chwili nie wierzy, że Jezus ukazał się pod jego nieobecność, i mówi: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i ręki mojej nie włożę w bok Jego, nie uwierzę” (J 20,25). W gruncie rzeczy z tych słów przebija przekonanie, że odtąd Jezus jest rozpoznawalny nie tyle z twarzy, lecz po ranach. Tomasz uważa, że oznakami określającymi tożsamość Jezusa są teraz przede wszystkim rany, które ukazują, do jakiego stopnia nas umiłował. Co do tego apostoł się nie myli. Jak wiemy, po ośmiu dniach Jezus znów pojawia się wśród uczniów, i tym razem Tomasz jest obecny. Jezus mówi mu: «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż w mój bok, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym» (J 20, 27). Tomasz reaguje najwspanialszym wyznaniem wiary, jakie znajdujemy w całym Nowym Testamencie: „Pan mój i Bóg mój!” (J 20,28). Św. Augustyn tak komentuje to zdarzenie: Tomasz „widział i dotykał człowieka, ale wyznawał swoją wiarę w Boga, którego nie widział ani nie dotykał. A to, co widział i czego dotykał, prowadziło go do wiary w to, w co do tej pory wątpił” (In Iohann., 121, 5). Ewangelista przytacza dalej ostatnie słowa Jezusa skierowane do Tomasza: „Uwierzyłeś dlatego, że Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20,29). […]

Epizod z apostołem Tomaszem jest dla nas ważny przynajmniej z trzech racji: po pierwsze, ponieważ nas umacnia, gdy doznajemy niepewności; po drugie, ponieważ pokazuje nam, że każda wątpliwość może prowadzić do jasnej odpowiedzi, wykraczającej ponad wszelkie niepewności; i wreszcie, ponieważ słowa skierowane do niego przez Jezusa przypominają nam o prawdziwym sensie dojrzałej wiary i zachęcają nas, byśmy pomimo trudności trwali na naszej drodze w bliskości z Nim.

Źródło: Audiencja generalna z 27.09.2006 r. (©Libreria Editrice Vaticana)