Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Mt 10, 38

Umiłowani bracia i siostry, nie wstydźcie się krzyża. Starajcie się na co dzień podejmować krzyż i odpowiadać na miłość Chrystusa. Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby Imię Boże było obrażane w waszych sercach, w życiu społecznym czy rodzinnym. Dziękujmy Bożej Opatrzności za to, że krzyż powrócił do szkół, urzędów publicznych, szpitali. Niech on tam pozostanie! Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie. Niech przypomina nam o miłości Boga do człowieka, która w krzyżu znalazła swój najgłębszy wyraz”. św. Jan Paweł II (Zakopane, 6 czerwca 1997)

Nie można pójść za Chrystusem tak na “pół gwizdka” – trochę pójdę, trochę odpuszczę, może przeczekam, bo w sumie to przecież co to za różnica… Trochę się pomodlę kiedy trzeba (a kiedy trzeba???), a jak jest ok, czyli względny spokój, to nie będziemy sobie wzajemnie przeszkadzać, bo po co się wychylać, po co Panu Bogu głowę drobnostkami zawracać…

Iluż ludzi tak myśli. Iluż tzw. wierzących, ale nie praktykujących (!) nie chce przeszkadzać Panu Bogu, ciesząc się tym względnym doczesnym spokojem… Do czasu… A jak przychodzi znienacka krzyż i cierpienie, to całą winę zwalają na Boga, bo przecież kochający Bóg tak nie postępuje!

Ech… Czasem to ręce opadają… Chcemy tylko brać! Bo się nam należy, bo nasz Bóg obiecał, bo się nam należy… i tak w koło Macieju…

A co Ty dajesz swojemu Bogu? Żal Ci kilu chwil na codzienną modlitw… Żal Ci godzinki na niedzielną Eucharystię, a co tam mówić o jakiejś ekstra Mszy w tygodniu, czy “posiedzeniu” przed Najświętszym Sakramentem, że już nie wspomnę o czytaniu Słowa Bożego…

CZAS… Czas działa na naszą niekorzyść… Trzeba go dobrze wykorzystać, bo drugiej szansy już nie będzie, bo wieczność czeka, bo świętość jest na wyciągnięcie ręki, ale bez akceptacji krzyża codzienności to próżno tą rękę wyciągać…

Trudne te dzisiejsze refleksje, ale i Słowo bardzo wymagające. Zatrzymaj się dzisiaj dłużej nad całą Ewangelią i zastanów się co należałoby zmienić, by otrzymać nagrodę sprawiedliwego 😇

Błogosławionej niedzieli ❤️+

Autor: Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła

Pan kieruje to słowo do tych, którzy są ogarnięci miłością, lub raczej do tych, których chce tą miłością ogarnąć. Nasz Pan nie zniszczył, lecz „uporządkował” miłość, którą odczuwamy do naszych rodziców, małżonków czy dzieci. Nie powiedział: „Kto kocha” lecz „Kto kocha bardziej niż mnie”… Kochaj twego ojca, ale jeszcze mocniej Pana; kochaj tego, który cię powołał na świat, ale mocniej twego Stworzyciela. Twój ojciec cię powołał na świat, ale cię nie stworzył, bo nie wiedział, płodząc cię, kim będziesz lub kim się staniesz. Twój ojciec karmił cię, ale nie jest sprawcą chleba, który zaspokajał twój głód. Wreszcie twój ojciec umiera, abyś ty dziedziczył jego dobra, ale będziesz miał udział w dziedzictwie, które Bóg ci przeznaczył, jeśli przebywasz z nim na wieki.

Kochaj więc twego ojca, ale nie więcej niż twego Boga, kochaj twoją matkę, ale mocniej Kościół, który cię zrodził do życia wiecznego… Jeśli jesteś wdzięczny tym, którzy ci dali życie śmiertelne, jaka miłość należy się dającym ci życie wieczne? Kochaj twą małżonkę i dzieci w Bogu, aby je doprowadzić do służby Bogu. A kiedy będziecie w Nim zjednoczeni, nie będziecie się więcej obawiać rozłąki. Twoja miłość do rodziny byłaby niedoskonała, gdybyś jej nie prowadził do Boga…

Weź krzyż i idź za Panem. Sam Zbawiciel, nawet jeśli był Bogiem w ciele, przybrany w twoje ciało, okazał ludzkie uczucia, mówiąc: „Ojcze, jeśli możliwe, oddal ode mnie ten kielich” (Mt 26, 39)… Natura sługi, którą przybrał dla ciebie, kazała mu wypowiedzieć te słowa, słowa człowieka, słowa ciała. Przyjął twój głos, aby wyrazić twoją słabość, dać ci siłę… i pokazać jaką wolę wybierać.

Źródło: Kazanie 344, §2-3 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Teresa Benedykta od Krzyża (Edyta Stein) (1891–1942), karmelitanka bosa, męczennica, współpatronka Europy

Na drodze krzyża Zbawiciel nie jest sam, nie jest otoczony jedynie wrogami, którzy Go dręczą. Są obecne też bliskie osoby, które Go wspierają: Matka Boża – wzór tych, którzy w każdym czasie idą za przykładem krzyża; Szymon Cyrenejczyk – symbol tych, którzy przyjmują narzucone cierpienie i którzy, w tym poddaniu, są błogosławieni; Weronika – obraz tych, których miłość skłania do służenia Panu. Każdy człowiek, który w następstwie wieków niósł ciężki los, wspominając na cierpienia Zbawiciela, lub który dobrowolnie dokonał aktu pokuty, zmniejszył nieco ogromny dług ludzkości i pomógł Panu nieść Jego ciężar. Więcej, to Chrystus, Głowa Ciała mistycznego, dokonuje dzieła przebłagalnego w swoich członkach, które oddają się w całości, duszą i ciałem, Jego dziełu odkupienia.

Można przypuszczać, że wizja wiernych, którzy mieli iść za Nim na drodze cierpienia, podtrzymywała Zbawiciela w Ogrodzie Oliwnym. A wsparcie tych nosicieli krzyża jest mu pomocne w każdym upadku. To sprawiedliwi Starego Przymierza towarzyszyli Mu między pierwszym a drugim upadkiem. Uczniowie, mężczyźni i kobiety, którzy dołączyli do Niego za ziemskiego życia, to ci, którzy pomagają Mu od drugiej do trzeciej stacji. Miłośnicy Krzyża, których obudził i obudzi wciąż poprzez nieszczęścia walczącego Kościoła, są Jego sprzymierzeńcami aż do końca czasów. Do tego także i my jesteśmy powołani.

Źródło: Am Fuss des Kreuzes, 24/11/1934