O co proszę? O głęboką wrażliwość na Boże natchnienia adwentowe.
„Coście wyszli oglądać na pustyni?” (w. 24). Zatrzymam się na pytaniu Jezusa. Już na początku medytacji pyta mnie o moje oczekiwania związane z czasem pustyni – Adwentem. Jaki jest mój tegoroczny Adwent? Czym żyję w tym czasie?
Jezus pokazuje mi Jana Chrzciciela. To człowiek Adwentu, od którego mogę się uczyć stałości i wymagania od siebie. Spojrzę na moje powołanie: w czym najbardziej przypominam „trzcinę kołyszącą się na wietrze”, „człowieka w miękkie szaty ubranego”?
Zaproszę Jana Chrzciciela do mojego życia duchowego. Poproszę go, aby pomagał mi wyzwalać się z kompromisów, wygodnictwa i prowadził do ewangelicznego radykalizmu.
Wsłucham się w Jezusa, który daje świadectwo o Janie. Co powiedziałby, gdyby dzisiaj miał dać świadectwo o mnie? Zapytam, co najbardziej Go raduje, a co smuci w moim życiu. Wejdę w serdeczny dialog z moim Mistrzem.
Jezus daje mi do zrozumienia, że za największych w królestwie Ojca uznawani są maluczcy. Przypatrzę się moim zachowaniom w relacjach z innymi. Czego jest we mnie więcej: skromności, cichości, pokory czy pychy, zarozumiałości i wyniosłości?
Adwent jest dla mnie jak Janowy chrzest pokuty. Przygotowuje mnie na spotkanie ze Zbawicielem. Będę gorąco prosił Boga, aby posyłał mi Jana Chrzciciela i upominał, gdy zaczynam oddalać się od ewangelicznej drogi.
Ostatnie słowa dzisiejszej Ewangelii są dla mnie przestrogą, abym, jak faryzeusze i uczeni w Piśmie, nie udaremnił zamiaru Bożego względem siebie (w. 30). Zachowam w sercu modlitwę „Chroń mnie przed marnowaniem łaski Adwentu”.
ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator