Dzień siódmy

5 GRUDNIA

Maryja, pierwsza która słucha i zachowuje słowo Boże

Czytanie biblijne (Łk 11,27−28)

Gdy On to mówił, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: „Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś”. Lecz On rzekł: „Tak, błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają słowa Bożego i go przestrzegają”.

Rozważanie (RM, 20)

Jest w Ewangelii św. Łukasza taki moment, gdy „jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała”, zwracając się do Jezusa: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś (Łk 11,27). Słowa te stanowią pochwałę Maryi jako rodzonej Matki Jezusa.

Na to błogosławieństwo, jakie nieznana kobieta wypowiedziała pod adresem jego Matki i Rodzicielki, Jezus odpowiada w sposób znamienny: „Tak, błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają słowa Bożego i go przestrzegają” (Łk 11,28). Jezus chce odwrócić uwagę od macierzyństwa, o ile oznacza ono tylko więź ciała, aby skierować ją w stronę tych tajemniczych więzi ducha, jakie powstają przez słuchanie słowa Bożego i zachowywanie go.

Niewątpliwie Maryja jest godna błogosławieństwa dlatego, że stała się dla swego Syna Matką wedle ciała („Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś”) – ale również i nade wszystko dlatego, że już przy zwiastowaniu przyjęła słowo Boże, że słowu temu uwierzyła, że była Bogu posłuszna, ponieważ słowo to zachowywała i rozważała w sercu (por. Łk 1,38.45; 2,19.51) i całym swoim życiem wypełniała. Tak więc błogosławieństwo wypowiedziane przez Jezusa nie przeciwstawia się – wbrew pozorom – błogosławieństwu wypowiedzianemu przez nieznaną kobietę, ale z nim się spotyka w osobie tej Matki-Dziewicy, która sama siebie nazwała „służebnicą Pańską” (Łk 1,38).

Można powiedzieć, że wymiar ten był udziałem Matki Chrystusa od początku, od chwili poczęcia i narodzin Syna. Od tego momentu była Tą, która uwierzyła. Maryja Matka, stawała się w ten sposób pierwszą poniekąd „uczennicą” swego Syna, pierwszą, do której On zdawał się mówić „pójdź za Mną”, wcześniej niż wypowiedział to wezwanie do Apostołów czy do kogokolwiek innego (por. J 1,43).

Na zakończenie można odmówić Różaniec i Litanię Loretańską lub następującą modlitwę:

Modlitwa

Boże, Ty przez Niepokalane Poczęcie Najświętszej Dziewicy przygotowałeś swojemu Synowi godne mieszkanie i na mocy zasług przewidzianej śmierci Chrystusa zachowałeś Ją od wszelkiej zmazy, daj nam za Jej przyczyną dojść do Ciebie bez grzechu.

Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

DZIEŃ 31

https://oddanie33.pl/dzien-31/video

„CHCĘ ODTĄD WSZYSTKO CZYNIĆ Z TOBĄ, PRZEZ CIEBIE I DLA CIEBIE”

Przed rozpoczęciem rozważania:

Wycisz swój umysł i swoje serce. Duchowe wyciszenie jest naszą otwartością na łaskę. Modlitwę do Ducha Świętego postaraj się odmówić spokojnie i powoli, wczuwając się sercem w każde ze zdań.

Modlitwa do Ducha Świętego

Duchu Święty, przyjdź,

oświeć mrok umysłu,

porusz moje serce,

pokaż drogę do Jezusa,

pomóż pełnić wolę Ojca,

Duchu Święty, przyjdź.

Maryjo, któraś najpełniej

przyjęła słowo Boże,

prowadź mnie.

Duchu Święty, przyjdź!

Akt zawierzenia rekolekcji świętemu Józefowi    

Święty Józefie, któremu Dobry Bóg zawierzył opiekę nad Jezusem i Maryją,        

zawierzam dziś tobie te rekolekcje i proszę cię

w imię twojej miłości do Jezusa i Maryi:

opiekuj się mną i wszystkimi, którzy te rekolekcje przeżywają,

strzeż nas na drodze do Niepokalanego Serca Maryi,         

wyproś nam u Dobrego Boga łaskę świadomego i głębokiego poświęcenia się Sercu Twojej Umiłowanej Oblubienicy, Maryi,

abyśmy oddając się Jej całkowicie, znaleźli się w bezpiecznym schronieniu Jej Niepokalanego Serca, które jest dla nas wielkim darem

Ojca, Syna i Ducha Świętego. Amen.

ROZWAŻANIE DNIA: „CHCĘ ODTĄD WSZYSTKO CZYNIĆ Z TOBĄ, PRZEZ CIEBIE I DLA CIEBIE”

W postawie całkowitej zależności od Maryi kryje się pełnia łaski.

Jedno z najbardziej znanych i najczęściej cytowanych zdań św. Ludwika de Montfort brzmi: Szybciej postępujemy w krótkim czasie poddania i zależności od Maryi niż przez długie lata własnej woli i polegania na sobie samym(Traktat…, nr 155).

Do tego zdania odniósł się św. Jan Paweł II w homilii wygłoszonej 13 maja 2000 roku, z okazji beatyfikacji pastuszków z Fatimy – Franciszka i Hiacynty. Na końcu swojej przemowy papież zwrócił się do dzieci, mówiąc:

Poproście swoich rodziców i wychowawców, aby oddali was do „szkoły” Matki Bożej, aby nauczyła was być takimi, jak pastuszkowie, którzy starali się czynić wszystko, czego Ona od nich żądała. Zapewniam was, że „większy czyni się postęp przez krótki czas posłuszeństwa i uległości wobec Maryi, niż przez całe lata osobistych wysiłków, podejmowanych wyłącznie własnymi siłami”.

Właśnie w taki sposób pastuszkowie rychło stali się świętymi. Pewna kobieta, która gościła Hiacyntę w Lizbonie, słysząc dobre i roztropne rady, jakich udzielała jej dziewczynka, zapytała, kto ją tego nauczył. „Matka Boża” — odparła Hiacynta. Poddając się wielkodusznie kierownictwu tak dobrej Nauczycielki, Hiacynta i Franciszek rychło osiągnęli szczyty doskonałości[1].

Św. Jan Paweł II nie tylko często cytował to zdanie, ale przede wszystkim w konkretny sposób wprowadzał je w czyn. Wszyscy wiemy, jak wiele papież Polak pisał. Jednak niewielu z nas wie, że Jan Paweł II – NA KAŻDEJ stronie swoich zapisków, zanim zaczął cokolwiek tworzyć, pisał w prawym, górnym rogu: „TOTUS TUUS MARIA”. Wszystko Jej zawierzał.

Tak postępował też w innych dziedzinach. Najpierw oddawał i zawierzał Maryi to, co miał uczynić, i dopiero potem brał się do czynu. Wszystko czynił z Nią i przez Nią.

To był sekret owocności życia i całej działalności Jana Pawła II.

LEKTURA DUCHOWA:

1. Z TRAKTATU ŚW. LUDWIKA GRIGNION DE MONTFORT

Spełniać wszystkie uczynki z Maryją.

[…] Trzeba wszystko czynić razem z Maryją, to znaczy we wszystkich pracach należy spoglądać na Maryję jako na idealny wzór wszelkiej cnoty i doskonałości, ukształtowany przez Ducha Świętego w czystym stworzeniu, by naśladować go na miarę naszych ograniczonych możliwości. Musimy zatem przed każdym naszym czynem zastanowić się, jak postępowała Maryja lub jakby postąpiła, gdyby była na naszym miejscu. Dla-tego powinniśmy rozważać owe wielkie cnoty, w jakich Maryja ćwiczyła się za swego ziemskiego życia, zwłaszcza: 1. Jej żywą wiarę, dzięki której bez wahania uwierzyła słowom archanioła; wierzyła wiernie i stale aż do stóp krzyża na Kalwarii. 2. Jej głęboką pokorę, która sprawiała, że Maryja ukrywała się, milczała, poddawała się wszystkiemu i we wszystkim zajmowała ostatnie miejsce. 3. Jej prawdziwie Boską czystość, która nigdy nie miała i mieć nie będzie równej sobie na ziemi. Należy także rozważać wszystkie inne Jej cnoty.

Proszę pamiętać, powtarzam to raz wtóry, że Maryja jest jedyną i doskonałą „formą Boga”, zdolną utworzyć z małym trudem i w krótkim czasie żywe odbicie Boga. Dusza, co tę formę znalazła i się w Niej zatraciła, szybko przemieni się w Jezusa Chrystusa, którego owa forma wiernie przedstawia.

Spełniać wszystkie uczynki przez Maryję.

Należy spełniać swe uczynki przez Maryję, to znaczy: trzeba we wszystkim i we wszelkich okolicznościach życia być posłusznym Najświętszej Dziewicy i pozwolić kierować się Jej duchowi, którym jest Duch Święty. Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Ci, których prowadzi duch Maryi, są dziećmi Maryi, a więc i dziećmi Boga, jak pokazałem. Spośród wszystkich czcicieli Najświętszej Dziewicy prawdziwymi i wiernymi Jej poddanymi są ci tylko, co kierują się Jej duchem. Rzekłem, iż duch Maryi jest Duchem Bożym, gdyż Maryja nigdy nie kierowała się swoim duchem, lecz jedynie Duchem Bożym, który tak Ją opanował, że stał się Jej własnym. Dlatego mówi św. Ambroży: „Niech dusza Maryi będzie w każ-dym z nas, by wielbić Pana; duch Maryi niech będzie w każdym z nas, by radować się w Bogu”. Jakże szczęśliwa jest dusza, która na wzór zmarłego w opinii świętości brata Rodrigueza zupełnie opanowana jest i owładnięta duchem Maryi, tym duchem, co jest łagodny a silny, gorliwy a roztropny, pokorny a mężny, czysty a płodny!

259. Aby duch Maryi kierował duszą, powinna ona: 1. Zanim cokolwiek postanowi, wyrzec się własnego ducha, swojego światła, własnej woli, np. przed odmówieniem modlitwy, przed rozmyślaniem, przed Mszą Św., przed Komunią św., gdyż słabość naszego rozumu, złośliwość naszej woli i naszego postępowania, gdybyśmy się nimi kierowali, stawiłyby zapory duchowi Maryi, choćbyśmy je nawet uważali za dobre. 2. Poddać się duchowi Maryi, by on nas prowadził i nami kierował według Jej woli. Trzeba więc pozostawać w Jej dziewiczych rękach jak narzędzie w rękach rzemieślnika, jak lutnia w rękach artysty. Niczym ka-mień wrzucony do morza, tak dusza musi zanurzyć się w Maryi i w Niej zniknąć. Dzieje się to w prosty sposób, w mgnieniu oka, jednym wejrzeniem ducha, przez krótki akt woli, myśl jedną albo przez słowa, np.: „Wyrzekam się siebie i oddaję się Tobie, Matko moja najdroższa!”. A choć przy tym akcie nie odczuwasz żadnego wyczuwalnego ukojenia, to jednak jest on bardzo rzeczywisty. […]

3) Od czasu do czasu, zarówno w trakcie, jak i po dokończeniu czynności, ponawiać ten sam akt oddania się i zjednoczenia; a im częściej będziemy go powtarzać, tym prędzej uświęcimy naszą duszę; tym szybciej osiągniemy jedno z Jezusem, gdyż zjednoczenie z Jezusem jest koniecznym następstwem zjednoczenia z Maryją, albowiem duchem Maryi jest Duch Jezusa (Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, nr 258–265).

2. Z książki Mój ideał – Jezus, Syn Maryi:

Żyj jak ja w zjednoczeniu z Matką moją!

Jezus:

 1. Bracie mój, chcę ci wyjawić jeszcze jeden rys bardzo ważny synowskiej mojej miłości dla Matki: moje zjednoczenie z Nią.

 Wiemy, że dla każdego dziecka najmilszą rzeczą jest jego serdeczne obcowanie z matką; ileż więc radości przyniosło moje zjednoczenie z Maryją?

 Naprzód radość dziewięciomiesięcznego niewysłowionego zjednoczenia, kiedy stanowiłem z Nią jedno i kiedy Ona, żywe tabernakulum, zawsze nosiła Mnie w sobie; w zupełnym bowiem przeciwieństwie do innych dzieci znałem Matkę moją od pierwszej chwili swego ziemskiego istnienia, stąd między Nią a Mną była ciągła wymiana myśli i miłości.

 Potem nastąpiła radość tych trzydziestu lat niezrównanego obcowania w Betlejem, w Egipcie, w Nazarecie, kiedy Mnie nosiła na rękach, widziała Mnie przy sobie, rozmawiała ze Mną słowami lub spojrzeniem. Trzydzieści długich lat z Nią tylko i z Józefem!

 A w końcu była radość nie mniej głęboka ostatnich trzech lat mego życia, kiedy wśród niezrozumienia tłumów, ociężałości ducha przyjaciół, wściekłości wrogów, myślałem o tej, która w domku nazaretańskim myślała o Mnie, rozumiała Mnie, kochała i za powodzenie mojego posłannictwa słała ciągłe modły i ofiarowywała bezustanne umartwienia memu Ojcu.

 2. Doznawałem i innych radości: radości, jaką Mi sprawiała szlachetność moich apostołów, wiara i przywiązanie wielu uczniów; radością Mnie napawała świadomość o niezliczonych duszach na wskroś czystych, prostych, mężnych, które aż do skończenia wieków będą wierzyć w moją miłość i całkowicie Mi się oddawać. Ale te wszystkie inne radości razem wzięte nie dorównały nigdy najmniejszej z radości, które odczuwałem w zjednoczeniu z moją Matką, w połączeniu obu dusz naszych w jedną.

 3. Otóż, bracie mój ukochany, pragnę, żebyś to zjednoczenie podzielał, aby tym samym

dzielić i radości.

 Znajdziesz w nim, prócz pociechy nieskończonej, ogromne ułatwienie w wypełnianiu wszystkich innych rodzajów miłości dziecięcej, których cię nauczyłem.

 Przy Maryi będziesz się jakby instynktownie starał odnawiać i wżywać w zupełne poświęcenie się Jej: odczujesz, jak miłość twoja dziecięca codziennie wzrastać będzie; łatwe ci będzie posłuszeństwo Jej woli, a nawet każdemu Jej życzeniu; odgadniesz, jakie oznaki uwielbienia będą Jej najmilsze, zaczniesz odruchowo naśladować Jej cnoty i usposobienie; posiądziesz niezłomne zaufanie w Jej macierzyńską dobroć. Przy Niej nauczysz się wielu rzeczy, których ci nie tłumaczyłem, bo serce twoje samo je odgadnie.

 4. Staraj się tedy za moim przykładem jak najściślej zjednoczyć się z Matką moją.

Łącz się z Nią w modlitwie.

Odnawiaj codziennie poświęcenie się Maryi, odmawiaj co dzień Różaniec, albo przynajmniej jeden jego dziesiątek oraz inne modlitwy, które postanowiłeś ofiarowywać Jej codziennie. I w ciągu dnia podnoś często wzrok ku Tej, która ciągle patrzy na dziecko swoje.

 5. Modląc się do Niej, pamiętaj, że mówisz do Niej w moim imieniu; że to Ja sercem i ustami twoimi czczę i kocham swoją Matkę.

 6. Nawet wtedy, kiedy zapragniesz pomodlić się do Ojca, do Ducha Św. lub do Mnie, zacznij wpierw od zjednoczenia się z Matką. Przy Niej skupienie twoje będzie głębsze, wiara

silniejsza, ufność zupełniejsza, miłość gorętsza. Albowiem do uczuć biednego twojego serca

przyłączą się pełne doskonałości uczucia Matki twojej.

 7. Zwracaj się szczególnie o pomoc do Maryi, kiedy Mnie przyjmujesz w sakramencie miłości mojej. Proś Ją, żeby ci użyczyła swej wiary, swej nadziei, swej ufności i miłości. Proś Ją, żeby Mi dała ciebie i przemieniła ciebie we Mnie.

 8. Łącz się z Nią w uczynkach. Pracowałem z Matką moją i dla Niej. Rób tak samo.

Ofiaruj Jej każde swoje zajęcie. Ale nie ograniczaj tej ofiary do czczej formułki.

Rób tylko to, czego Ona chce i dlatego że Ona tego chce, oraz tak, jak Ona chce.

 Strzeż się, żeby twoje zachcianki, skłonności lub zainteresowania nie wyrugowały początkowej intencji. Szczególnie w zajęciach, które mogą uwagę twoją pochłonąć i rozproszyć, staraj się mocno wyzbyć jakiegokolwiek szukania swoich celów, a działać jedynie na rzecz celów Maryi.

Naucz się z wolna, wśród zajęć powszednich odnawiać swe poświęcenie, choćby tylko spojrzeniem.

 9. Łącz się z Nią we wszystkich wzruszeniach swej duszy. Serce Matki mojej i moje zawsze w jeden takt biły: moje radości były Jej radościami; moje smutki Jej smutkami; moje nadzieje – Jej nadziejami; moje obawy – Jej obawami; moje uczucia miłości – Jej miłością.

 Zwierzaj się Matce swojej ze wszystkiego, co cię niepokoi i wzrusza. Ona rozumie, co się dzieje w głębi twego serca: rozumie to, czego ty sam pojąć w nim nie możesz.

 Kiedy jesteś smutny, opowiedz Jej o swoim zmartwieniu, a Ona pomoże ci je znieść albo je w radość zamieni.

 Kiedy jesteś szczęśliwy, opowiedz Jej o szczęściu swoim, a Ona je wzbogaci i uszlachetni.

 Kiedy się czujesz zniechęcony, przedstaw Jej swe obawy lub złe wyniki swej pracy, a Ona uzyska dla ciebie prawdziwe powodzenie.

 Kiedy udało ci się jakie przedsięwzięcie, idź, podziękuj Jej i proś o utrwalenie jego owocu.

 Kiedy nie wiesz, co by postanowić wśród trudności i kłopotów, poradź się Jej: Ona cię oświeci i wskaże drogi.

Kiedy się czujesz bezsilny i bezwolny, w źródle Jej mocy odnów swe siły i wolę.

 10. Wyznawaj przed Nią nie tylko swoje wzruszenia głębokie, ale nawet najprostsze wrażenia, mów, jakie uwagi nasuwają ci zwykłe twoje zajęcia. Czy nie tak postępuje dziecko względem Matki swojej? I chyba wierzysz, że Ja robiłem tak samo.

 11. Nie potrzebujesz używać wielu słów w tym ciągłym obcowaniu z Maryją. Jakże często dzieci, chcąc się podzielić z Matką uczuciami swoimi albo oznajmić jej swoje potrzeby, wykrzykują tylko: „Mamo”, patrząc na nią, a matka doskonale rozumie, co jej chcą powiedzieć. Matka moja lepiej od każdej innej wiedziała, co Jej chcę powiedzieć, kiedy wymawiałem Jej imię i patrzyłem na Nią. I spojrzenie Jej odpowiadało mojemu spojrzeniu. O, nieskończona radości dla Mnie i dla Niej.

 Gdy chcesz wyjawić Maryi swoje potrzeby albo uczucia, powiedz Jej po prostu „Matko!” i popatrz na Nią przez chwilę, a w imię to włóż wszystko, co chcesz wtedy wyrazić: oświadczenie miłości, ofiarowanie swej pracy, okrzyk trwogi czy niepokoju, podziękowanie, radość lub smutek. A Matka twoja cię zrozumie i odpowie tak, jak Ona tylko umie, na wezwanie swego dziecka. Odkryłem ci ledwie zakątek tego raju, jakim jest dla dziecka Maryi ścisłe zjednoczenie z Matką swoją.

Ona cię sama w krąg zjednoczenia wprowadzi i w miarę jak utwierdzać się będzie wierność twoja, odkrywać ci będzie niewysłowione jego wspaniałości.

Tajemnica powodzenia

Maryja:

 1. Synu mój, praktyki i uczucia, które ci poleciłam, doprowadzą do utożsamienia cię z Jezusem tylko pod tym warunkiem, że przykładał się do nich będziesz pod moim kierownictwem.

Jezus ci to powiedział – wolą jest Tego, który mnie ustanowił Matką swego Syna, że nikt inaczej, jak tylko przeze mnie, nie może dojść do podobieństwa zupełnego z tym Synem.

 2. Zdarza się czasem, że zapał twój stygnie, praca duchowa staje się cięższa, postępy wolniejsze; potem przychodzi zastój, a w końcu cofanie. Próbujesz otrząsnąć się z tego stanu, ale na próżno, i zniechęcasz się. Jakaż jest przyczyna tej bezsilności? Jakich środków przeciwko niej masz użyć? Nie wiesz.

 Otóż wiedz, że pierwszą jej przyczyną jest niechybnie osłabienie zjednoczenia się ze mną i że pierwszym lekarstwem zawsze będzie wierniejsza praca pod moim kierunkiem. Beze mnie tylko ulec możesz; ze mną może tylko ci się udać.

 3. Chcesz, żeby powodzenie wieńczyło wszystkie twoje wysiłki? Przyjdź przedstawić mi zawsze, co zamierzasz zrobić, żeby nie działać nigdy inaczej, tylko w moim imieniu.

 Radź się mnie za każdym postanowieniem, pytaj się mnie, czego żądam od ciebie, i mów mi, co masz zamiar robić.

 4. Nie odpowiem ci pewnie żadnym objawieniem. Ale jeżeli przyjdziesz z pełną ufnością, z szczerą intencją wypełnienia tego, co ci się będzie zdawać moją wolą, zrozumiesz zwykle, czy uważam twoje postanowienie za dobre, czy też nie. Jeżeli tak, to powierz mi je, abym ci pomogła w wykonaniu go. Jeżeli nie, to się módl i zastanowiwszy się, przedstaw mi postanowienie odpowiedniejsze, ażebym mogła na nie zezwolić.

 5. Nie będziesz się mnie długo radził – bylebyś naprawdę czekał na moją odpowiedź i nie pozwalał się unosić czysto naturalną skwapliwością – nim się spostrzeżesz, że postępujesz teraz w przeciągu kilku dni prędzej niż dawniej w przeciągu kilku miesięcy. I jeżeli będziesz się stale zwracał do mnie na chwilę przed każdym czynem, we wszystkim kierować będę tobą.

A mogę cię tylko do jednego celu kierować: do Jezusa, do Jezusa który będzie życiem twego życia”.

ŚWIATŁO Z FATIMY: Czwarty wizjoner i Matka Teresa z Kalkuty

Czwarty wizjoner

Jeśli myślimy, że przesłanie z Fatimy zostało przekazane trójce wizjonerów – mylimy się.

Tak się tylko wydaje.

Jest jeszcze czwarty wizjoner.

Poznajmy kolejną niezwykłą tajemnicę.

Łucja, Hiacynta i Franciszek – tych troje pastuszków otrzymało łaskę spotkań z Matką Bożą.

Jednak każde z nich miało z Maryją inny rodzaj kontaktu.

Kryje się w tym ważna prawda.

Łucja widziała Maryję, słyszała Ją i rozmawiała z Nią.

Hiacynta widziała Matkę Bożą, słyszała Jej słowa, ale z Nią nie rozmawiała.

Franciszek widział Maryję, ale Jej nie słyszał ani z Nią nie rozmawiał.

Kim jest więc czwarty wizjoner z Fatimy?

To ten, kto w sensie fizycznym nie widzi, nie słyszy ani nie rozmawia z Matką Bożą, ale przyjmuje Jej przesłanie i żyjąc wezwaniami Maryi – staje się uczestnikiem, wizjonerem i apostołem Fatimy.

Matka Boża pokazuje nam w ten sposób, że nie trzeba mieć żadnych fizycznych objawień Maryi, aby żyć z Nią w pełnej miłości i jedności.

Jeżeli żyjesz przesłaniem z Fatimy – jesteś czwartym wizjonerem.

Matka Teresa i jej relacja z Maryją

Największym możliwym świadectwem o tym, jak zażyła i bliska była więź Matki Teresy z Maryją, jest to, że była ona po śmierci nazywana przez wielu: „ucieleśnieniem Maryi obecnej między nami”. Tak nazywali ją nie tylko chrześcijanie, ale także hindusi.

W 1947 roku Matka Teresa doświadczyła trzech wizji, w których Pan Jezus ukazał jej powołanie, do którego ją wzywa. To było jedno z najważniejszych doświadczeń Matki Teresy, przez które Pan Jezus objawił jej to, czego od niej oczekuje. Matka Teresa zobaczyła w duchu trzy sceny:

W pierwszej scenie ujrzała olbrzymi tłum ubogich wszelkiego rodzaju. Matka Teresa stała pośród nich, a oni wołali do niej, aby ich zaprowadziła do Jezusa.

W drugiej scenie ujrzała ten sam tłum ubogich, pośród których stała Matka Boża. Matka Teresa klęczała u Jej boku. Maryja powiedziała: „Zaopiekuj się nimi. Oni należą do mnie. Przyprowadź ich do Jezusa – zanieś Jezusa do nich. Nie bój się. Naucz ich odmawiać Różaniec – rodzinny Różaniec – a wszystko będzie dobrze. Nie bój się – Jezus i ja będziemy z tobą i twoimi dziećmi”.

W trzeciej scenie ujrzała znowu ten sam tłum. Pośrodku niego stał Krzyż, a na nim Jezus. W pobliżu Krzyża stała Maryja. Matka Teresa ujrzała w tej scenie siebie jako małe dziecko, stojące tuż przed Maryją i wpatrujące się w Krzyż razem z Nią. Maryja położyła lewą dłoń na ramieniu Matki Teresy w geście wsparcia, podczas gdy prawą dłonią chwyciła jej rękę i wyciągnęła ją w kierunku Ukrzyżowanego Jezusa. Wtedy Jezus odezwał się do niej: „Ja cię prosiłem, Oni cię prosili i Ona, Moja Matka cię prosiła. Czy odmówisz mi tego – by się nimi zaopiekować, by ich do mnie przyprowadzić?”.

Wizje te zawierały istotę powołania Matki Teresy, które zawierało się w odpowiedzi na to jedno słowo Jezusa z Krzyża: „PRAGNĘ”. Zrozumiała to jako krzyk Jezusa o miłość. Krzyk, który rozlega się we wszystkich, którzy czują się niekochani, samotni i opuszczeni.

W 1996 roku, na rok przed swoją śmiercią, wspominając tamte wizje, Matka Teresa powiedziała: Gdyby Maryja nie była ze mną tamtego dnia, nigdy nie dowiedziałabym się, co miał na myśli Jezus, mówiąc „pragnę”.

Relacja bliskości z Maryją. To było pierwsze, czego Matka Teresa uczyła swoje misjonarki miłości. Siostry same opowiadały o Matce Teresie, że: ona zawsze i wciąż mówiła nam, byśmy szły do naszej Matki – do Maryi – i byśmy do Niej przylgnęły jak małe dzieci. Nauczyłam się tego od Matki Teresy, odkąd do niej przystałam[2].

Do swoich sióstr Matka Teresa pisała: […] nic bowiem nie jest niemożliwe dla tych, dla których Ona jest Matką. Wznośmy często w ciągu dnia nasze serca ku Niej i pytajmy o to, jak Ona zrobiłaby to i to, gdyby była na naszym miejscu, a ponad wszystko, o to – jak kochać Boga, tak jak Ona Go kochała, abyśmy i my mogły kochać Go Jej sercem[3].

Nieustannie przypominała i uczyła, żeby pielęgnować bliskość z Maryją: Trzymaj się blisko Maryi Panny. Jeśli tak postąpisz, dokonasz wielkich rzeczy dla Boga i dla dobra bliźnich.

Swoje ukochane i największe dzieło – Dom dla umierających w Kalkucie – Matka Teresa nazwała „Miejscem Czystego Serca”. Ten Dom traktowała jako odbicie Serca Maryi w dzisiejszym świecie.

Podobnie jak Jan Paweł II, tak i Matka Teresa powtarzała często za św. Ludwikiem:

„Wraz z Maryją dokonamy w ciągu miesiąca większego postępu w miłości do Chrystusa, aniżeli dokonałybyśmy go w ciągu lat, żyjąc dalej od tej dobrej Matki”.

Często modliła się do Maryi: „Użycz mi swojego Serca” i takiej modlitwy uczyła swoich współpracowników. Upominała też ich z miłością: Nie sądźmy, że współpracujemy z Maryją, jeśli odmówimy tylko kilka modlitw, by Ją wychwalać. Musimy z Nią nieustannie przebywać.

Na całe szczęście Matka Teresa zostawiła nam bardzo praktyczne wskazówki na temat tego, jak praktykować takie„nieustanne przebywanie” z Maryją. Ujęła to w postaci tabelki[4], która jest czymś wręcz genialnym. Będzie to dla nas bardzo cenne narzędzie, które pomoże nam żyć na co dzień oddaniem się Matce Bożej. Matka Teresa ujęła w tej tabeli – 12 konkretnych zadań osoby, która oddała się Maryi, oraz 12 zobowiązań, jakie w związku z naszym aktem oddania – przyjmuje na siebie Maryja. Coś genialnego!

Jest to jednocześnie bardzo ważna rzecz: abyśmy wiedzieli, jaki jest „podział obowiązków” – po naszym akcie oddania. Po co mielibyśmy robić coś, co należy do Matki Bożej?

WEZWANIE DNIA:

Święty Jan Paweł II prosił Maryję: „Daj mi Twoje Serce” – i otrzymał: kochał nas Sercem Matki.

Matka Teresa prosiła Maryję: „Użycz mi swojego Serca” – i otrzymała ten wielki dar w tak konkretny sposób, że aż nazywano ją „ucieleśnieniem Maryi na ziemi”.

Każdy, kto pragnie i prosi o ten dar – otrzyma go.

Na tym polega poświęcenie się Niepokalanemu Sercu Maryi – JEST TO SPOSÓB, W KTÓRY MARYJA MOŻE NAM UŻYCZAĆ SWOJEGO SERCA.

Uczyń te słowa swoją własną, częstą i gorącą modlitwą: „Daj mi twoje Serce, Maryjo, w zamian za moje!”.

ŚWIATŁO SŁOWA:

„Połóż mnie jak pieczęć na swoim sercu,

jak pieczęć na swoim ramieniu,

bo jak śmierć potężna jest miłość,

a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol,

żar jej to żar ognia,

płomień Pański” (PnP 8,6)

MAŁY WIECZERNIK MODLITWY:

Modlitwa jest podwójnym oddaniem: oddajesz Bogu swój czas i oddajesz Mu inicjatywę – przestajesz działać, aby pozwolić działać Bogu.

Znajdź dziś 5–15 minut na modlitwę osobistą w ciszy.

Módl się tak, jak cię poprowadzi twoje serce.

Możesz trwać w ciszy. Możesz rozmawiać z Jezusem, zadając konkretne pytania.

Możesz zaprosić Maryję i modlić się w Jej obecności.

Czas osobistej modlitwy to najważniejszy czas tych rekolekcji.

NA KONIEC: „ZABIERZ SŁOWO!”

Wybierz z tego dnia jedno zdanie, myśl lub słowo, które najbardziej cię dotknęło, i rozważaj je w swoim sercu nieustannie aż do następnej medytacji.

Czyń tak jak Maryja, która „zachowywała te sprawy w swoim sercu i rozważała je”.

DZIĘKCZYNIENIE:

Podziękuj Panu Bogu, odmawiając trzykrotnie modlitwę:

CHWAŁA OJCU I SYNOWI I DUCHOWI ŚWIĘTEMU, JAK BYŁA NA POCZĄTKU

TERAZ I ZAWSZE I NA WIEKI WIEKÓW, AMEN.


[1]          Homilia podczas beatyfikacji Franciszka i Hiacynty, Fatima, 13 maja 2000 r., punkt 6.

[2]          Świadectwo jednej z Misjonarek Miłości.

[3]          List do Misjonarek Miłości, 18 czerwca 1972 r.

[4]          Tabelka stworzona przez Matkę Teresę znajduje się w załączniku do tych rekolekcji.

Otóż żebyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów» – rzekł do sparaliżowanego: «Mówię ci, wstań, weź swoje łoże i idź do domu!» Łk 5,24

Każde życie, nawet najmniej znaczące dla ludzi, ma wieczną wartość przed oczami Boga. św. Jan Paweł II

Jakże mnie podnosi na duchu dzisiejsze Słowo, jakże mnie umacnia i motywuje do jeszcze gorliwszego zanoszenia na modlitwie wszelkich naszych paraliży ciała i duszy.

Dla naszego Boga każde życie ludzkie jest ważne, każdy człowiek jest najważniejszy, bo przecież jest Jego dzieckiem, dziełem Jego Rąk, wobec którego ma konkretne zamiary.

Jeśli ktoś wmawia Ci, że jesteś nikim, że jesteś bezwartościowy i beznadziejny – to zwyczajnie kłamie! Coraz bardziej dostrzegam jak ważne jest, jakimi ludźmi się otaczam, z jakimi ludźmi mam relacje i kto naprawdę przyprowadza mnie do mojego Boga. Widzę też, komu nie po drodze do Boga, kto szuka swoich, bardzo pokrętnych i wyboistych ścieżek, w przekonaniu o jedynej słuszności swoich wyborów… i tych sama staram się przynosić w codziennych modlitwach, aby ich paraliż (często może nawet nie do końca zawiniony) ustąpił, i by mogli doświadczyć mocy i dobroci miłosiernej Bożej miłości.

Po raz kolejny Chrystus przypomina, że jesteśmy odpowiedzialni za siebie nawzajem, że tak wiele zależy od naszego osobistego zaangażowania, miłości i miłosierdzia jakie możemy wyświadczać innym.

Jednak nade wszystko Pan Jezus wskazuje, że trwanie w grzechu, może wywoływać i utrzymywać w naszych sercach i ciałach paraliż, który ogranicza dostęp Bożej łaski, miłości, radości, czy pokoju serca.

Jeśli trzyma Cię jakiś paraliż duchowy, zacznij najpierw od spowiedzi. Wyznanie grzechów i szczery żal za nie, może uwolnić w Tobie pokój jakiego już dawno nie odczuwałeś. Niby nic wielkiego 😊 spróbuj, a zobaczysz jak wszystko zacznie się zmieniać.

Wstań więc i idź, ożywiony Bożym Tchnieniem i łaską! Przyprowadź tych, co sami przyjść nie mogą, nie potrafią, nie mają już siły.

Panie, przymnóż nam wiary! Niepokalana Panienko, wstawiaj się za nami 💖

Niech to będzie dzień pełen wiary, pełen Bożej Obecności ❤️+

Autor: Symeon Nowy Teolog (ok. 949-1022), mnich grecki

Znamy miłość, którą nas obdarowałeś – bezgraniczną, niewyrażalną, której nic nie może ograniczyć. Ona jest światłością, światłością niedostępną, światłem, które działa we wszystkim… Czego bowiem nie czyni to światło i czym ono nie jest? Jest ono urokiem i radością, łagodnością i pokojem, bezgranicznym miłosierdziem, przepaścią współczucia. Kiedy je posiadam, nie zauważam go, widzę je jedynie, kiedy odchodzi; biegnę, aby je złapać, a ono odpływa w całości. Nie wiem, co robić i niszczeję. Uczę się prosić i szukać ze łzami, w wielkiej pokorze. Uczę się nie uważać za możliwe to, co przekracza naturę lub nie sądzić, że wynikiem mojej mocy lub wysiłku ludzkiego jest to, co pochodzi od współczucia Boga i Jego nieskończonego miłosierdzia…

To światło prowadzi nas za rękę, umacnia nas, poucza, ukazując się i znikając, kiedy go potrzebujemy. Nie zależy to od naszej woli – to należy do doskonałych – ale kiedy jesteśmy w kłopocie i kompletnie wyczerpani, wtedy przychodzi nam z pomocą. Pojawia się z daleka i pozwala się odczuć w moim sercu. Wołam do utraty tchu, tak pragnę je uchwycić, ale wszystko jest nocą i moje dłonie pozostają puste. Zapominam o wszystkim i płaczę, tracąc nadzieję, że ujrzę je następnym razem. Kiedy wypłakałem się i ustały moje łzy, wtedy, przychodząc tajemniczo, obejmuje moją głowę, a ja zalewam się łzami, nie wiedząc, kto tutaj jest, oświetlając mojego ducha tak łagodnym światłem.

Źródło: Hymn 18 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Piotr Chryzolog (ok. 406-450), biskup Rawenny, doktor Kościoła

Dzięki wierze bliźniego dusza chorego miała zostać uzdrowiona przed jego ciałem. „Widząc ich wiarę” – mówi Ewangelia. Zauważcie, bracia, że Bóg nie troszczy się o to, czego chcą nierozważni ludzie i nie oczekuje znaleźć wiarę u ignorantów, tych, którzy się źle mają. Natomiast nie odmawia przyjścia z pomocą wierze bliźniego. Ta wiara jest darem łaski i jest zgodna z wolą Bożą. W swojej boskiej dobroci, ten lekarz, którym jest Chrystus, próbuje przyciągnąć do zbawienia pomimo ich woli tych, których dotknęły choroby duszy, których ciężar grzechów i win przygniata aż do szaleństwa. Ale oni nie chcą się poddać.

O bracia, jeśli pragnęlibyśmy, gdybyśmy tylko wszyscy zechcieli spojrzeć w głąb paraliżu naszych dusz! Łatwo spostrzeżemy, że pozbawiona naszych sił, spoczywa ona na łożu grzechów. Działanie Chrystusa w nas byłoby źródłem światła. Zrozumielibyśmy, że spogląda każdego dnia na nasz brak wiary tak szkodliwy, że nas pociąga w stronę zbawczych środków i żywo ponagla niepokorną wolę. „Moje dziecko – mówi. – Odpuszczone są ci twoje grzechy”.

Źródło: Kazanie 50 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Grzegorz z Agrigento (ok. 559 – ok. 594), biskup

Łagodne jest światło i dobrze jest kontemplować słońce oczami ciała… dlatego już Mojżesz mówił: „Bóg widział, że światłość jest dobra” (Rdz 1,4) […]

Jak dobrze jest nam myśleć o wielkiej, prawdziwej i nieskażonej światłości, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi (J 1,9), to znaczy, o Chrystusie, Zbawicielu świata i jego wyzwolicielu. Odkrywszy się oczom proroków, stał się człowiekiem i zanurzył się w największe głębie stanu ludzkiego. O nim mówi prorok Dawid: „Śpiewajcie Bogu, grajcie Jego imieniu; wyrównajcie drogę Temu, co cwałuje na obłokach! Jahwe Mu na imię; radujcie się przed Jego obliczem” (Ps 68,5). I jeszcze Izajasz, swoim wielkim głosem: „Narodzie kroczący w ciemnościach, zobacz to światło. Dla was, mieszkańców kraju mroków, zabłyśnie światło” (por. 9,1) […]

Tak zatem światło słońca, widziane naszymi cielesnymi oczami, zwiastuje duchowe Słońce sprawiedliwości (Ml 3,20), najłagodniejsze, jakie kiedykolwiek powstało dla tych, którzy mieli szczęście spoglądać na nie oczami ciała i że Ono samo ich pouczyło, podczas gdy przebywało między ludźmi jak zwykły człowiek. A jednak nie był tylko zwykłym człowiekiem, ponieważ urodził się prawdziwym Bogiem, zdolnym przywrócić wzrok niewidomym, chód – chromym, słuch – głuchym, oczyścić trędowatych i przywrócić jednym słowem życie martwym (Łk 7,22).

Źródło: O Eklezjaście, księga 10, 2; PG 98, 1138 (© Evangelizo.org)

O co proszę? O wewnętrzną wolność od grzechu i nieuporządkowanych przywiązań.

Wyobrażę sobie siebie w tłumie ludzi słuchających Jezusa. Usiądę blisko Jezusa. Łukasz mówi, że jest w Nim cudowna moc uzdrawiania (w. 17). Wzbudzę w sobie adwentowe pragnienie przebywania blisko Niego.

Uświadomię sobie, że codziennie mam okazję do tego, aby spotykać się z Jezusem i „dotykać” Go w sakramentach świętych. Co mogę powiedzieć o mojej wierze w moc Eucharystii, sakramentu Pokuty i Namaszczenia Chorych?

Będę wpatrywał się w sparaliżowanego człowieka. Zwrócę szczególną uwagę na ludzi, którzy przez dach szukają dojścia do Jezusa obleganego przez tłumy (ww. 18-20). Wczuję się w ich stan ducha, w ich pragnienia. Zobaczę, z jaką determinacją szukają u Jezusa cudu uzdrowienia.

Zapytam o moje duchowe pragnienia. Czego oczekuję od Jezusa? Co gasi moje duchowe pragnienia i oczekiwania? Co pomaga mi je rozwijać?

Jezus uwalnia sparaliżowanego przede wszystkim od grzechów (w. 20). Grzechy rodzą duchowy paraliż – ukryty, ale najbardziej utrudniający życie. Co mogę powiedzieć o mojej wewnętrznej wolności? Co najbardziej zniewala moje życie? Szczerze powiem o tym Jezusowi.

Zauważę oburzenie uczonych w Piśmie i faryzeuszów (w. 21). Nie wierzą, że Jezus ma moc odpuszczania grzechów. Jezus przejrzał ich myśli. Dostrzegł niepokój ich serca (w. 22). Uzdrawia chorego, aby uleczyć ich niewiarę (w. 23-25).

Jezus zna mnie. Zna moje „schorzenia” widoczne nie tylko dla oczu, ale i te zakryte przed ludzkim wzrokiem. W serdecznej rozmowie z Jezusem poproszę Go o dar głębokiej i owocnej spowiedzi adwentowej.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator