J 5, 1-16

Od dłuższego czasu pracują we mnie wypowiadane dzisiaj przez sparaliżowanego z nad Betesdy  słowa – „nie mam człowieka”. Jak wielki żal, jak wielka gorycz, a zarazem niewypowiedziana tęsknota kryją się w tym prostym stwierdzeniu…

Dzisiaj, kiedy stajemy się coraz bardziej anonimowi, przez okrywające nasze twarze maseczki, bardzo często nie rozpoznajemy w mijanych osobach swoich znajomych. Bywa, że może nie chcemy rozpoznać, bo tak wygodniej, bo nie trzeba zagadywać, interesować się czyimiś problemami, kiedy swoich mamy i tak w nadmiarze.

Wielu przenosi swoje życie w przestrzeń wirtualną, bo tak teraz bezpieczniej. A tu dopiero raj dla tych, co chcą się ukryć. Można się chować za dziwaczne awatary, zmieniać tożsamość, pisać co się tylko wymyśli, kopiować czyjeś mniej lub bardziej udolne zapiski, komentować bez odpowiedzialności za słowo i właściwie róbta co chceta.

I jak w tym wszystkim odnaleźć człowieka? Jak odnaleźć człowieczeństwo, kiedy grzech spowszedniał, a Boże prawo jest spychane już poza margines.

Obyśmy wszyscy dostąpili łaski spotkania z przechodzącym wśród nas Panem Jezusem. Obyśmy naprawdę pragnęli uzdrowienia z naszych życiowych paraliżów, których pewnie nawet nie umiemy nazwać. Obyśmy byli wrażliwi na ludzką krzywdę, na ludzkie cierpienie i stali się właśnie tym człowiekiem, którego współczesny, sparaliżowany świat potrzebuje.

Duchu Święty uzdolnij nas proszę, byśmy stali się przedłużeniem miłosiernych rąk Chrystusa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *