J 7,40-53

Z mojego archiwum

Ludzie (tłumy) różnie patrzyli na Jezusa. Dla jednych był Prawdą, którą głosił całym życiem, przez drugich nierozumiany, bo wyprzedzający ówczesną epokę. Arcykapłanom i faryzeuszom nie podobała się „zwodnicza” interpretacja Prawa i tradycji Starego Testamentu, którą Jezus upraszczał i przekładał, akcentując wolność i miłość wobec każdego człowieka. Taka postawa Jezusa nie była dobrze postrzegana… U tych pierwszych wzbudzała zachwyt i nadzieję, ale ci drudzy patrzyli z lękiem i zawiścią.

Dzisiaj również nie brakuje tych zachwyconych, ale i nienawidzących. Chrystus wskazuje nam – ludziom współczesnych czasów – drogi życia i postępowania. Jego Słowo jest wciąż żywe i aktualne. I tak samo jak wtedy, dzisiaj też jesteśmy podzieleni w opiniach dotyczących nauki głoszonej przez Pana. Dla wielu jest Światłością i jedynym Przewodnikiem po krętych i wąskich ścieżkach życia, a dla innych niewygodnym i niepożądanym Głosem prześladującym i piętnującym ich „wyzwoloną” wolność i miłość.

Bóg wie, że ludzki rozum jest ograniczony, że wielokrotnie będziemy źle oceniać, mylić się, stawiać niewłaściwe i chwiejne kroki. Przewidział to wszystko w swoich planach dla nas. Wie, jak z każdego fałszywego ruchu i błędnej decyzji wyciągnąć coś dobrego i błogosławionego. Tylko czy chcemy z Nim współpracować? Czy nie zabrnęliśmy już w ślepą uliczkę i nie dopada nas niemoc i ciemność? Czy w swoich osądach i krytyce nie marnujemy i nie przekreślamy czyjegoś życia?

Nie odpowiemy sobie na te pytania bez pojednania się z Chrystusem, bez przyjęcia Jego prawdy, bez zaufania i miłości, jaką nas obdarza. To tak niewiele z naszej strony! Zrób krok do przodu – wyjdź przed tłum! Zachwyć się na nowo Jezusem!

Błogosławionej nocy 👼❤️+

J 7, 40-53

Jakże często oceniamy według pozorów, według pochodzenia, urody, czy majętności. Kreujemy sobie obraz człowieka, którego wcale nie znamy, o którym nic nie wiemy, tylko coś tam zasłyszeliśmy.

Tłumy idące za Jezusem zdążyły Go poznać, lecz mimo cudów, które widzieli, których doświadczyło wielu, znaleźli się i tacy, co kwestionowali dzieła Jezusa, choćby tylko ze względu na Jego pochodzenie.

Takie uprzedzenia pokutują i dzisiaj. Sama we wczesnej młodości doświadczyłam niejednokrotnie szykan i gorszego traktowania w związku z tym, że pochodzę z ubogiej, wielodzietnej rodziny. Wiem jak czuje się osoba niesłusznie osądzana tylko na podstawie innego, ekstrawaganckiego wyglądu, czy stroju. Każdy z nas jest inny i każdy ma swoją, oryginalną historię życia, ale to nie znaczy, że moja, czy Twoja jest lepsza, bądź gorsza. Zdarza się, ze człowiek „dziwnie” wyglądający może okazać się wspaniałym kompanem i serdecznym przyjacielem.

Jezus przyciągał do siebie ludzi z najróżniejszych środowisk. On nie gardził żadnym człowiekiem. Dlatego nawet strażnicy dostrzegli Jego wyjątkowość, wiedzę i pasję z jaką nauczał.

Dziś też mamy takich przewodników, którzy w Imię Jezusa nauczają i uzdrawiają. I analogicznie wielu dzięki Ich posłudze poznaje, doświadcza i zakochuje się w Chrystusie. Ale jeśli tylko jakiś cień padnie na takiego człowieka, zostaje on napiętnowany i oskarżany. Lubimy krytykować i obmawiać, szczególnie kapłanów, którzy będąc na „świeczniku” nie są przecież chodzącą świętością, bo tak jak my są ludźmi ułomnymi i narażonymi na pokusy i zagrożenia płynące ze świata. Jakże krzywdzimy słowem i niewiarą, potępiamy bez wysłuchania, bez analizy argumentów, jakby sam osąd przynosił nam satysfakcję…

A Jezus, cichy i pokorny czeka, gdzie będzie dla Niego miejsce, które serce zechce trwać w zachwycie Jego nauką i bronić z miłością tego co cały czas jest aktualne.

Błogosławieni, którzy w sercu dobrym i szlachetnym zatrzymują słowo Boże i wydają owoc dzięki swojej wytrwałości. Łk 8, 15

Nie przestawajcie nigdy wołać w języku, który był językiem waszych przodków – nie przestawajcie nigdy wołać do Boga: “Abba Ojcze”! św. Jan Paweł II

Może znowu dopada Cię zniechęcenie, apatia, żal, gorycz… może znowu nic nie idzie po Twojej myśli… przecież tyle było cudnych planów – wiosna, radość, tyle rzeczy do zrobienia – a tu w domu znowu trzeba siedzieć… A może trzeba by przestawić myślenie 🙂 może trzeba przekierować swoje skupienie w zupełnie innym kierunku, może trzeba wyłączyć na chwile tv i nie trzymać się kurczowo tego, co nie daje pokoju serca i nie prowadzi ku Najwyższemu.

Może Ciebie też lekceważą jak Chrystusa. Może nawet pogardzają Tobą… To znak, że idziesz w dobrym kierunku  Nie wstydź się przyznawać do swojej Galilei, nie wyrzekaj się swoich korzeni i pochodzenia. Bądź dumny z tego, że Twoim Panem jest Jezus Chrystus, bo ta duma i wierność Jego nauczaniu doprowadzi Cię do wieczności i uczyni naprawdę błogosławionym Twoje życie.

Wspierajmy się w tej naszej ziemskiej wędrówce, bo trudności, pułapek i pokus, by zmienić kierunek jest mnóstwo. Szczególnie teraz, kiedy lęk, niepokój, niepewność, zwątpienie, a może i beznadzieja wyzierają z każdego możliwego kąta – bądźmy wytrwali i czujni, błogosławiąc jedni drugich. Prośmy Bożego Ducha, by stał na straży naszego języka, abyśmy niepotrzebnym słowem nie ograbiali bliźniego z Jego godności, abyśmy złym słowem, naszą pretensją i fałszywą interpretacją rzeczywistości nie dokopali leżącemu, aby nasza mowa budowała i dawała nadzieję, tam gdzie już wdarła się totalna pustka i niemoc.

Miłosierny Panie, umacniaj nas w tym trudnym czasie – podnoś, opatruj, pielęgnuj, ocieraj łzy, płacz z tymi, którzy płaczą… ucz nas błogosławić, ucz jak rozsiewać woń Twojego miłosierdzia, jak nieść nadzieję, jak trwać wiernie w zapatrzeniu na Twój Krzyż, nie wypierając się i nie buntując przeciwko swojemu krzyżowi. Przenajświętsza Panienko wspieraj nas i przyprowadzaj przed Oblicze Twojego Syna, wskazując jak pokornie – bez ociągania, zniechęcenia czy irytacji – nieść krzyż naszych ograniczeń i ułomności.

“Ty wyzwoliłeś nas, Panie, z kajdan i samych siebie, a Chrystus, stając się bratem, nauczył nas wołać do Ciebie: Abba Ojcze!” Abba Tatusiu! Tak bardzo potrzebujemy teraz Twojego wyzwolenia, Twojego miłosierdzia, Twojego błogosławieństwa!

Dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata. Amen!

Błogosławionej soboty ❤️+

Autor: Bł. Tytus Brandsma, holenderski karmelita, męczennik (1881-1942)

Żyjemy w świecie, gdzie miłość sama jest skazana: nazywa się ją słabością, czymś do pominięcia. Niektórzy mówią: „Miłość nie ma znaczenia, trzeba raczej rozwijać swoje siły; niech każdy stanie się tak silny, jak tylko może, a słaby niech zginie!” Mówią jeszcze, że religia chrześcijańska, ze swoimi kazaniami o miłości, to przeszłość… Tak to jest: przychodzą do was ze swoimi doktrynami, a nawet znajdują ludzi, którzy chętnie je przyjmują. Miłość jest nieznana: „Miłość nie jest kochana” – mówił św. Franciszek z Asyżu, a kilka wieków później, we Florencji, święta Maria Magdalena de Pazzi dzwoniła dzwonami klasztoru swojego Karmelu, aby wszyscy wiedzieli, jak bardzo Miłość jest piękna! Ja także chciałbym bić w dzwony, aby powiedzieć światu, jak pięknie jest kochać!

Neopoganizm [nazizmu] może oddalić miłość, historia nas uczy, że mimo wszystko zwyciężymy ten neopoganizm miłością. Nie porzucimy miłości. Miłość zdobędzie dla nas serca tych pogan. Natura jest silniejsza niż filozofia. Niech filozofia skaże i odrzuci miłość i nazwie ją słabością; żywe świadectwo miłości odnowi zawsze swoją moc, aby podbić i uwięzić serca ludzkie.

Źródło: Zaproszenie do heroizmu w wierze i miłości (© Evangelizo.org)

Autor: Sobór Watykański II

Chrystus ustanowił to nowe przymierze, a mianowicie nowy testament we krwi swojej (por. 1 Kor 11,25), powołując spośród Żydów i pogan lud, który nie wedle ciała, lecz dzięki Duchowi zróść się miał w jedno i być nowym Ludem Bożym. Albowiem wierzący w Chrystusa, odrodzeni nie z nasienia skazitelnego, lecz z nieskazitelnego przez słowo Boga żywego (por. 1 P 1,23), nie z ciała, lecz z wody i Ducha Świętego (por. J 3,5-6), ustanawiani są w końcu “rodzajem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym…, co niegdyś nie był ludem, teraz zaś jest ludem Bożym” (1 P 2,9-10).

Lud ów mesjaniczny ma głowę Chrystusa, “który wydany został za grzechy nasze i zmartwychwstał dla usprawiedliwienia naszego” (Rz 4,25), a teraz, posiadłszy imię, które jest ponad wszelkie imię, chwalebnie panuje w niebie. Udziałem tego ludu stała się godność i wolność synów Bożych, w których sercach Duch Święty mieszka jak w świątyni. Prawem jego stało się przykazanie nowe miłowania, jak Chrystus nas umiłował (por. J 13,34). Celem jego wreszcie – Królestwo Boże, zapoczątkowane na ziemi przez samego Boga i mające się dalej rozszerzać, aż na końcu wieków dopełnione zostanie również przez Boga, gdy objawi się Chrystus, życie nasze (por. Kol 3,4), a “samo stworzenie będzie wyzwolone z niewoli skażenia na wolność chwały synów Bożych” (Rz 8,21). Toteż ów lud mesjaniczny, choć nie obejmuje aktualnie wszystkich ludzi, a nieraz nawet okazuje się małą trzódką, jest przecież potężnym zalążkiem jedności, nadziei i zbawienia dla całego rodzaju ludzkiego. Ustanowiony przez Chrystusa dla wspólnoty życia, miłości i prawdy, używany jest również przez Niego za narzędzie zbawienia wszystkich i posłany jest do całego świata, jako światłość świata oraz sól ziemi (por. Mt 5,13-16)…

Mając rozprzestrzenić się na wszystkie kraje, Kościół wchodzi w dzieje ludzkie, wkraczając równocześnie poza czasy i granice ludów. Idąc zaś naprzód poprzez doświadczenia i uciski, krzepi się Kościół mocą obiecanej mu przez Pana łaski Bożej, aby w słabości cielesnej nie odstąpił od doskonałej wierności, lecz pozostał godną oblubienicą swego Pana i pod działaniem Ducha Świętego nieustannie odnawiał samego siebie, póki przez krzyż nie dotrze do światłości, która nie zna zmierzchu.

Źródło: Konstytucja dogmatyczna o Kościele “Lumen Gentium ” § 9

Autor: Orygenes (ok. 185-253), kapłan i teolog

Znajdujemy w Chrystusie cechy tak ludzkie, że nic z nich nie pozwala Go odróżnić od słabości właściwej nam śmiertelnikom; a jednocześnie cechy tak boskie, które przystoją jedynie zwierzchniej i niewypowiedzianej naturze boskiej. W obliczu tego rozum ludzki, zbyt wąski, jest uderzony takim podziwem, że nie wie, co o tym myśleć, ani gdzie iść. Czuje on Boga w Chrystusie, a jednak widzi Go umierającego. Uważa Go za człowieka, a oto powraca ze świata zmarłych ze zdobyczą zwycięstwa, zniszczywszy imperium śmierci. Dlatego nasza kontemplacja tym bardziej powinna ćwiczyć się z tak wielkim respektem i bojaźnią, że uznaje w Jezusie prawdę dwóch natur, nie przypisując niewypowiedzianej istocie bożej rzeczy, które są jej niegodne lub do niej nie pasują, i nie widząc w wydarzeniach historycznych jedynie złudnych pozorów.

Naprawdę, ogłosić takie rzeczy uszom ludzkim, próbować je wyrazić słowami przekracza znacznie nasze siły, talent i język. Myślę, że przekracza to nawet miarę apostołów. Nawet więcej, wytłumaczenie tej tajemnicy przewyższa prawdopodobnie wszelki porządek mocy anielskich.

Źródło: Traktat o zasadach, ks. 2, rozdz. 6,2 (© Evangelizo.org)

O co proszę? O serce pokorne, otwarte na Słowo Boga i ludzką pomoc

Dzisiejsze Słowo zaprasza mnie do głębokiego skupienia się na Jezusie. Pierwsze wersety ukazują odmienne postawy i napięcia w ich relacji z Jezusem. Panuje rozdwojenie. Wsłucham się w głos tłumu (ww. 40-43). Wypowiem swoje zdanie na Jego temat. Jezus jest dla mnie…

Czy w mojej więzi z Jezusem nie przeżywam jakiegoś rozdwojenia? Spróbuję nazwać po imieniu to, co mnie zbliża do Jezusa i to, co mnie od Niego oddala.

„Niektórzy chcieli Go pojmać” (w. 44). Ulegają pokusie manipulowania Jezusem i dyktowania Mu własnych oczekiwań. Czy nie ograniczam Jezusowi pola działania w moim życiu? Czy nie próbuję Go „pojmać” dla własnych celów? Rozeznam z uwagą moje postawy.

Wsłucham się w rozmowę strażników z kapłanami i faryzeuszami (ww. 45-49). Pierwsi są pod silnym wrażeniem słów Jezusa. Drudzy zarozumiali i hermetycznie zamknięci. Są przywiązani do własnej wizji Boga i świata. Ujawnia się ich wewnętrzna agresja.

W której z tych postaw odnajduję siebie? Co mogę powiedzieć o mojej otwartości na słuchanie Słowa. Czy jest coś, co mnie na nie zamyka? Będę prosił Jezusa, aby pomógł mi zbadać moje serce.

Nikodem bezskutecznie upomina swoich współbraci (w. 50- -52). Przestrzega przed nieprawością. Kto jest moim „Nikodemem”? Czy potrafię ich słuchać? Bóg przez upomnienia ludzi chce mnie ratować od życiowych błędów.

„Rozeszli się każdy do swego domu” (w. 53). Za chwilę wrócę do moich codziennych spraw. Czy po tej medytacji czuję się bardziej otwarty na Jezusa. Zabiorę do codziennych zajęć modlitwę serca: „Jezu, otwórz mnie i zbliż do siebie!”.

Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)