J 13, 21-33. 36-38
Jak już człowiek zafiksuje się na jakimś punkcie, to choćby grzmiało, wiało i waliło się, zostanie przy swoim. Choćby prosili czy grozili – zostanie przy swoim. Oczywiście bardzo uogólniłam ten obraz, bo dzięki Bogu, nie wszyscy tacy jesteśmy.
Jaki był Judasz? Dlaczego zdradził swojego Mistrza? Zapewne miał zupełnie inne priorytety i pragnienia niż reszta uczniów. Zapewne czego innego się spodziewał po Nauczycielu, który dokonywał tak spektakularnych znaków i cudów. Ale czy te oczekiwania dawały mu prawo by skazywać Jezusa na śmierć? A może nie miał świadomości, że faryzeusze chcą zgładzić Chrystusa?
Dużo pytań, a suchy fakt jest taki – Judasz pocałunkiem wydał Pana Jezusa.
Wiemy z dalszych kart Ewangelii, że Judasz żałował swojego grzechu. Czy ten żal wystarczył, by jego zdrada mogła być wybaczona? To wie tylko Pan Bóg. Niezmierzone i nieograniczone jest Boże Miłosierdzie, a Pan Bóg nie męczy się przebaczaniem, ale jest też Jedyną Sprawiedliwością.
A Piotr, który tak entuzjastycznie zapewniał, że NIGDY nie wyprze się swojego Pana? Strach i obawa przed utratą własnego życia niebawem zweryfikuje i jego postawę, choć na szczęście prędko zapłacze sam nad sobą.
I jak tu się odnaleźć, kiedy zewsząd osacza nas niejasność, niepewność, półprawdy, kłamstwa, a może i zdrada. Kiedy ci co powinni chronić życie, pielęgnować je i otaczać opieką – wydają na śmierć, przyczyniają się do śmierci, sami śmierć zadają – w imię wolności, która dla nich stała się niewolą i ciemnością grzechu.
Obyśmy nie zatrzymywali się na swoim grzechu, obyśmy nie trwali w zatwardziałości naszych serc w skażeniu i ciemności grzechu. Zapłaczmy nad swoim niecnym postępowaniem i nawracajmy się póki jest czas, póki trwa nasze tu i teraz.
Ach mój Jezu, jakeś srodze
Do słupa przywiązany.
Za tak ciężkie grzechy nasze
Okrutnie biczowany.
Przepraszam Cię mój Jezu…