Na to rzekła Maryja: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” Łk 1, 38

Cieszcie się tak jak Ja się cieszę, wszystko oddaję w opiekę Marii Dziewicy. św. Jan Paweł II

Ileż codziennie trudnych wyborów, ile pytań, na które nie znasz odpowiedzi, ile tematów, które boisz się podejmować, bo nieprzyjaciel wmawia Ci, że to nie dla Ciebie, że nie podołasz, nie ogarniesz, że to nie jest dobry moment. A wystarczy zapatrzeć się na Maryję i pokornie powiedzieć „tak”, wystarczy rzucić się w niewidoczne, ale najbezpieczniejsze Ramiona Ojca i pozwolić Jego Duchowi wypełniać wszelkie braki i przestrzenie swojego serca i duszy.

Pewnie, że jest to trudne, pewnie że jest to ryzykowne, bo przecież ludzki umysł za bezpieczne uważa to, co może jakoś tam ogarnąć rozumem. Spójrz jednak na Maryję, Ona postawiła WSZYSTKO na Ducha Świętego. Zaryzykowała, chociaż zapewne niewiele rozumiała z tego co Anioł Jej oznajmiał i pozwoliła aby Tchnienie Ojca poczęło w Niej Słowo, które przemieniło i wciąż przemienia cały świat.

Ta zgoda Maryi, otwarła nam drogę do zbawienia. To dzięki Jej otwartemu i gotowemu do służby sercu, przychodzi na świat Syn Boga – nasz Wybawca. Dzięki Jej „fiat”, Pan Bóg każdemu z nas umożliwia drogę ratunku i wskazuje przykład do naśladowania.

Czy mam dzisiaj świadomość, że moje „tak”, czasem wyszeptane, czasem ze łzami w oczach może wnieść coś pięknego w życie moje, moich najbliższych, a może nawet całej ludzkości? Czy potrafię pokornie i bez szemrania wypowiadać „tak” kiedy zwala się na mnie szereg niezrozumiałych i niechcianych „zbiegów okoliczności”? Kiedy choroba, cierpienie, samotność, żal ogranicza moje postrzeganie, zamazuje i zniekształca właściwe proporcje, próbując mnie okraść z łaski bycia tu i teraz…

Stań dzisiaj wraz ze mną w zachwycie nad pokorą i odwagą Niepokalanej Panienki. Stań i nie bój się, bo Ta, która stała się Żywym Tabernakulum, która nosiła pod sercem Życie, zatroszczy się o każdą sferę Twojego życia i doprowadzi Cię do Swojego Syna Jezusa Chrystusa.

Nie bój się! Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego!

Autor: Św. Efrem (ok. 306-373), diakon w Syrii, doktor Kościoła

Kontemplujcie Maryję, moi ukochani, zobaczcie, jak Gabriel wszedł do jej domu i jej pytanie: „Jakże się to stanie ?”. Sługa Ducha Świętego odpowiedział: „Dla Boga nie ma nic niemożliwego”. Spójrzcie, jak Ona uwierzyła usłyszanemu słowu i powiedziała: „Oto Ja służebnica Pańska”. W tej chwili Pan zstąpił w sposób tylko Jemu wiadomy i tak, jak Mu się podobało; wstąpił w Nią, a Ona Go przyjęła, nie odczuwając żadnej boleści. Nosiła Go w sobie jak dziecko — Tego, którym świat został napełniony. On zstąpił, aby być nowym wzorem starego wizerunku Adama.

Dlatego, kiedy słyszysz nowinę o narodzinach Boga, zachowaj ciszę. Niech słowa Gabriela rozbrzmiewają w tobie, bo nic nie jest niemożliwe dla tego chwalebnego Majestatu, który się uniżył dla nas i narodził z naszej ludzkości. Tego dnia, Maryja stała się dla nas niebem, który nosi Boga, bo wspaniała Boskość zstąpiła i ustanowiła w Niej swój przybytek. W Niej Bóg stał się małym – nie umniejszając swojej natury – aby nam pozwolić wzrastać. W Niej utkał nam szatę zbawienia. W Niej dokonały się wszystkie słowa sprawiedliwych i proroków. Z Niej powstała światłość, która rozjaśniła mroki pogaństwa.

Liczne są tytuły Maryi…: Ona jest pałacem, w którym zamieszkał potężny Król królów; z Niej przyjął ciało i się narodził. Ona jest nowym niebem, w którym mieszkał Król królów; z Niej powstał Chrystus, aby oświecić stworzenie, ukształtowane na Jego obraz. Ona jest krzewem winnym, który daje owoc – owoc przewyższający naturę. A chociaż ten owoc różni się od Niej swoją naturą, to przybrał jej kolor, kiedy się z Niej narodził. Ona jest źródłem, z którego wytrysnęły strumienie żywej wody dla spragnionych, a ci, którzy w nim zaspokajają swoje pragnienie, przynoszą owoc stokrotny.

Źródło: Homilie o Matce Bożej, 2, 93-145; ; CSCO 363 et 364, 52- 53 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Amadeusz z Lozanny (1108-1159), cysters, następnie biskup

Rozraduj się i wesel, o Maryjo, bo poczniesz z tchnienia. Rozraduj się, ponieważ stałaś się brzemienną z Ducha Świętego. Byłaś małżonką Józefa, ale Duch Święty pierwszy cię ogarnął. Ten, który cię stworzył, oznaczył się i zachował dla siebie. Twój Stworzyciel sam stał się twoim Oblubieńcem; zakochał się w twoim pięknie. I to ten sam Stworzyciel wzywa cię, mówiąc: „Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, gołąbko ma, Bo oto minęła już zima. Pójdź” (Pnp 2,11.14). On pożądał twego piękna, zapragnął zjednoczyć się z tobą. Nie znosi spóźnienia, spieszno Mu przyjść do ciebie.

Wstań zatem, wdziej szaty twej chwały, załóż drogocenne kosztowności, ponieważ Pan znalazł w tobie upodobanie. Powstań na spotkanie twego Oblubieńca i Boga i powiedz Mu: „Oto Ja służebnica Pańska” (Łk 1,38). Pośpiesz się, nie opóźniaj, bo On się nie spóźni, ale nadbiegnie jak olbrzym wielkimi krokami. Ty też się pośpiesz; zapomnij o swoim ludzie i domu twego ojca: wybiegnij Mu na spotkanie, aby ucałował cię pocałunkami ust Boga i zanurzyć się w Jego błogosławionym uścisku.„

Duch Święty zstąpi na Ciebie” (Łk 1,35), aby w kontakcie z Nim poruszyło się twoje wnętrze, twoje łono się napełniło, rozradowało się twoje serce i rozwinęły twoje boki. Bądź wysławiona, to znaczy, bardziej umocniona. Ty, która zostaniesz napełniona taką słodyczą, będziesz godna tak niebieskiego pocałunku, która zostaniesz zjednoczona z tak wielkim Oblubieńcem, która zostaniesz zapłodniona przez takiego męża!

Źródło: Homilia maryjna III, SC 72 (© Evangelizo.org)

O co proszę? O łaskę wewnętrznej wolności w otwieraniu się na Boże wezwania

Zbliżę się do Maryi i poproszę Ją, abym mógł razem z Nią medytować nad zwiastowaniem anioła, aby „zaprowadziła mnie” do miejsca, w którym usłyszała jego słowa.

Będę kontemplował życie młodej Maryi w Nazarecie. Zwrócę uwagę na moment, w którym „anioł wszedł do Niej” i usłyszała jego słowa (ww. 26-28). Pośród codziennej krzątaniny pozostaje wolna i wrażliwa na przychodzącego Boga.

Zaproszę Maryję do mojego domu, do spraw, w których najbardziej się gubię, z którymi sobie nie radzę, kiedy tracę pokój serca. Będę Ją prosił, aby nauczyła mnie wolności pośród codziennych napięć, aby wyprosiła mi łaskę wrażliwości na obecność Boga.

Skupię moje serce na przeżyciach Maryi. Poproszę Ją, aby mi w tym pomogła. Słowa posłańca budzą w Niej lęk. Nie rozumie ich (ww. 29-34). To, czego pragnie od Niej Bóg, zmienia Jej życiowe plany i przerasta Ją. Jednak nie zamyka się. Słucha do końca, pyta.

Przywołam na pamięć słowa Pisma Świętego, w których czułem się wzywany przez Boga do podjęcia życiowych wezwań. Jak na nie odpowiedziałem? Czy pozwoliłem Bogu „wejść” w moje życie z Jego planami? Do czego dzisiaj czuję się najbardziej wzywany przez Boga?

„Duch Święty zstąpi na Ciebie…” (w. 35). Wsłucham się razem z Maryją w tę obietnicę. Każde Boże wezwanie, które przekracza mnie po ludzku, kryje w sobie obietnicę spełnienia. Czy potrafię Mu zaufać, czy wierzę, że codziennie osłania mnie moc Najwyższego?

W szczerej rozmowie wyznam Jezusowi moje lęki przed całkowitym powierzeniem się Jego woli. Czego boję się najbardziej? Zaproszę Maryję do mojej modlitwy serca i razem z Nią będę powtarzał z wiarą: „Dla Boga nie ma nic niemożliwego” (w. 37).

Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

“Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie pozostaje w domu na zawsze, lecz Syn pozostaje na zawsze.” J 8, 34-35

Wolności nie można tylko posiadać, nie można jej zużywać. Trzeba ją stale zdobywać i tworzyć przez prawdę. św. Jan Paweł II

Dziś, gdy tak mocno zaczyna nam doskwierać ograniczenie wolności w praktycznie wszystkich przestrzeniach życia, może jeszcze wyraźniej zrozumiemy znaczenie słów Chrystusa.

Każdy człowiek chce być wolny. Każdy w jakiś tam sposób dąży, aby mieć swoją kącik, swój kawałek podłogi, gdzie naprawdę czuje się panem. Może to być np. czas tylko dla siebie, coś co będzie tylko moje, co będzie dawało poczucie własności, posiadania i wartości. I nie ma w tym nic złego. Kiepsko natomiast jeśli kurczowo trzymamy się tej swojej wolności – tego obszaru, enklawy, a może przyzwyczajeń i nawyków, czy też skarbów i dóbr, które w pewnym momencie stają się ciężarem i balastem, choć na początku tego nie dostrzegamy.

I tak samo jest z grzechem. Sytuacje, relacje z pozoru niewinne, dające poczucie wolności, radości, samorealizacji – mogą przerodzić się w chore dążenia, obsesyjne uzależnienia, toksyczne związki, które będą odbierać niezależność, odzierać ze wstydu i godności, okłamywać, ściągać na dno…

Ano właśnie – telefon, smartfon, tablet też może bardzo ograniczać naszą wolność. Też może być przyczyną uzależnienia, zniewolenia i grzechu.

Niewola nie jest dobra… Każdy z nas doświadcza mroków grzechu…

Papież Franciszek pięknie kiedyś powiedział “Konfesjonał to nie jest sala tortur, lecz miejsce miłosierdzia, w którym Pan zachęca nas do tego, byśmy dawali z siebie wszystko, co najlepsze”

Tak więc Kochani moi, wiecie co czynić należy 🙂

Jezu Chryste w Twoich Ranach nasza wolność! W Twoich Ranach nasze życie! W Twoim Imieniu nasze zbawienie!

Matko Wolności, módl się za nami!

Autor: Św. Jan Chryzostom (ok. 345-407), kapłan w Antiochii, potem biskup Konstantynopola, doktor Kościoła

Spoglądając na Bożą obietnicę i pozostawiając z boku ludzkie spojrzenie, wiedząc, że Boże dzieła przekraczają naturę, Abraham zaufał słowom, które usłyszał, nie pozwolił na żadne wątpliwości w swoim duchu i nie wahał się co do sensu słów Bożych. Ponieważ taka jest właściwość wiary, że ufa mocy Tego, który jej składa obietnicę… Bóg obiecał Abrahamowi, że narodzi się z niego niezliczone potomstwo. Ta obietnica przekraczała możliwości natury i czysto ludzką wizję. Z powodu jego wiary wobec Boga „poczytano mu to za sprawiedliwość” (Rdz 15,6;Ga 3,6).

Jeśli jesteśmy czujni, jeszcze wspanialsze obietnice zostały nam dane i będziemy napełnieni radością bardziej niż myśl ludzka może sobie wymarzyć. W tym celu musimy jedynie zaufać mocy Tego, który złożył te obietnice, zanim zasłużymy na usprawiedliwienie z wiary i otrzymać obiecane dobra. Wszelkie te dobra bowiem przekraczają nasze ludzkie pojęcie; tak wspaniałe jest to, co nam zostało obiecane!

Te obietnice bowiem nie dotyczą teraźniejszości, pełni naszego życia i korzystania z dóbr widzialnych, ale dotyczą także chwili, kiedy opuścimy tę ziemię, a nasze ciała zostaną poddane zepsuciu i zamienią się w pył. Wtedy Bóg obiecuje nam, że je przywróci do życia i ustanowi je we wspaniałej chwale; „Trzeba, ażeby to, co zniszczalne, przyodziało się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodziało się w nieśmiertelność” (1Kor 15,53). Co więcej, po zmartwychwstaniu ciała, otrzymaliśmy obietnicę zamieszkania w Królestwie i korzystania na wieki, w towarzystwie świętych, z tych niewypowiedzianych dóbr, których „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć” (1Kor 2,9). Widzisz tutaj nadobfitość obietnic? Widzisz ogrom Jego darów?

Źródło: 36. homilia do Księgi Rodzaju; PG 53, 339 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła„

Niewolnik nie przebywa w domu na zawsze”. Ten dom to Kościół, a niewolnikiem jest grzesznik. Grzesznicy wchodzą licznie do Kościoła. Pan nie mówi zatem: niewolnika „nie ma”, ale „nie przebywa w domu na zawsze”… Kiedy król wszelkiej sprawiedliwości zasiądzie na tronie, jak mówi Pismo (Mt 25,31), kto mógłby się chlubić, że ma czyste serce? Kto mógłby się chlubić, że nie zbrukał go grzech?… Gdzie jest zatem nasza nadzieja, skoro nie jesteśmy bez grzechu?

Posłuchaj twojej nadziei: „Syn przebywa tam na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni”…. Byliśmy niewolnikami naszego egoizmu; wolni, będziemy sługami miłości. O tym mówi apostoł Paweł: „Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie” (Ga 5,13). Chrześcijanin nie może powiedzieć: „Jestem wolny, zostałem powołany do wolności; byłem niewolnikiem, ale zostałem odkupiony i nic mi nie stoi na przeszkodzie, bym robił to, co chcę . Niech nikt się nie sprzeciwia mojej woli, ja jestem wolny!” Nie, jeśli posługujesz się tą wolą, by popełnić grzech, stajesz się niewolnikiem grzechu. Nie nadużywaj zatem twojej wolności…; wręcz przeciwnie, posłuż się nią, by unikać grzechu. Będziesz wolny, jeśli stajesz się sługą, wolny od grzechu, jeśli stajesz się sługą prawości.

Źródło: Kazanie do Ewangelii św. Jana, nr 41, 8

Autor: Orygenes (ok. 185-253), kapłan i teolog

„Pan zaś jest Duchem, a gdzie jest Duch Pański – tam wolność” (2 Kor 3,17)… Jakże możemy znaleźć tę wolność, my, niewolnicy świata, niewolnicy pieniędzy, niewolnicy pragnień cielesnych? To pewne, silę się na poprawę, sądzę samego siebie i potępiam moje winy. Niech moi słuchacze zbadają, ze swojej strony, co sądzą o ich własnym sercu. Ale, mimochodem mówiąc, dopóki jestem związany przez choćby jedno z tych przywiązań, to nie nawróciłem się do Pana, nie osiągnąłem prawdziwej wolności, skoro takie sprawy, takie troski mogą mnie jeszcze powstrzymać…

Jak wiemy, jest napisane: „Komu bowiem kto uległ, temu też służy jako niewolnik” (2P 2,19). Nawet jeśli nie jestem zdominowany przez pragnienie pieniędzy, jeśli nie jestem związany troską o dobra i bogactwa, to jednak jestem spragniony pochwał i uznania ludzkiego – kiedy uważnie badam wyraz twarzy ludzi i słucham słów, które wypowiadają na mój temat, kiedy troskam się o ich zdanie o mnie, jak mnie oceniają, kiedy pragnę podobać się jednemu i boję nie spodobać drugiemu. Dopóki mam te troski, dopóty jestem ich niewolnikiem. Ale chciałbym się uwolnić z tego brzemienia wstydliwego i dojść do tej wolności, o której nam mówi apostoł Paweł: „Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Nie bądźcie więc niewolnikami ludzi” (Ga 5,13; 1 Kor 7,23). Ale kto mi zapewni tę wolność? Kto mnie uwolni z tej wstydliwej niewoli, jeśli nie ten, który powiedział: „Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni”… Służmy zatem wiernie, „miłujmy Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą” (Mk 12,30), aby zasłużyć na dar wolności, otrzymany od Jezusa Chrystusa, naszego Pana.

Źródło: Homilie o Księdze Wyjścia, nr 12, 4 (© Evangelizo.org)

O co proszę? O uwolnienie z nieuporządkowanych przywiązań i umiłowanie prawdy

Wsłucham się w rozmowę Jezusa z Żydami. Mają się zdecydować, czy chcą być Jego prawdziwymi uczniami. Staną się nimi, jeśli będą trwali w Jego nauce (w. 31).

Zbliżę się do Jezusa i w Jego obecności zapytam o swoje życie i powołanie. Na jakiej nauce, na jakich wartościach buduję moje życie?

Jezus zapewnia mnie, że jeśli będę trwał wiernie przy Nim, poznam prawdę (ww. 31-32). Zapytam siebie o mój kontakt z Bogiem i ze sobą. Czy potrafię stawać przed Bogiem i sobą w całej prawdzie? Czy czegoś nie przemilczam?

Jezus przekonuje mnie, że jeśli otworzę się na prawdę, doświadczę prawdziwej wolności (w. 32). Wejdę w siebie i zwrócę uwagę na stan mojego serca. Co daje mi poczucie wolności, a co krępuje moje serce?

Żydzi oburzają się, gdy Jezus uświadamia im, że nie są wolni, ponieważ zniewala ich grzech (ww. 32-36). Czy potrafię przyznać się do grzechu, który zniewala mnie najbardziej? Jaki to grzech? Czy wyznałem go Jezusowi w Sakramencie Pokuty?

Jezus demaskuje złe intencje Żydów. Chcą Go zabić, ponieważ mówi im prawdę i nie chcą spełniać Jego nauki (ww. 37-41). Jak zachowuję się wobec natchnień, poruszeń, które odkrywają prawdę o moim życiu?

Jezus uświadamia mi, że prawdziwa wiara sprawdza się w relacji do Jezusa (w. 42). W żarliwej modlitwie przylgnę do Jezusa i będę powtarzał: „Jezu, oczyść mnie z pozorów i nieprawdy i uczyń prawdziwym uczniem Twoim!”

Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

J 8, 21-30

Jakże trudno naszym ludzkim rozumem pojąć mowę Pana Jezusa, który bardzo wyraźnie podkreśla, że nie jest z tego świata.

Jednak język miłości nie potrzebuje wielu słów, ani szczególnego tłumaczenia. Albo się kocha i robi wszystko co możliwe, aby więź, relacja była nieustannie żywa, albo stwarza się pozory zainteresowania, co wiadomo, wcześniej czy później pryśnie jak bańka mydlana.

Chyba dziś każdy z nas powinien się uderzyć w pierś, bo gdybyśmy naprawdę kochali Pana Jezusa nie ranilibyśmy Go nieustannie naszymi grzechami. Nie wypatrywalibyśmy drzazgi w oku swojego bliźniego, bagatelizując belkę we własnym oku, która już tak niemiłosiernie okaleczyła i zdeformowała nasze spojrzenie, że powoli stajemy się ślepcami, widząc tylko wybiórczo – to co chcemy zobaczyć.

Trzeba nam więc nieustannie patrzeć na Pana Jezusa, bo tylko On może uzdrowić nasze spojrzenie, bo tylko On nas nigdy nie zawiedzie i tylko On, który jest Prawdą, nauczy nas żyć w prawdzie. Trzeba nam więc zostawiać wszystko co światowe i czynić to, co się podoba naszemu Ojcu. Ostatecznie liczy się tylko wola naszego Taty w Niebie, a On chce dla nas najlepszych rzeczy – życia wiecznego w blasku Jego niegasnącej miłości.

Póki jesteśmy tutaj mamy wybór. Wykorzystajmy dobrze nasz czas.

Duchu Święty prowadź, pouczaj i pokazuj nam nasz grzech, i wzbudzaj w nas pragnienie prawdziwej przemiany – przemiany na wieczność.