Autor: Św. Gertruda z Helfty (1256-1301), mniszka benedyktyńska

[Gertruda powiedziała Panu]: „Niestety, mój umiłowany, nie mam nic, co byłoby godne Ciebie, ale wiem, że gdybym posiadała wszystko, co Ty posiadasz, chciałabym zrezygnować ze wszystkiego i oddać Tobie z taką hojnością, abyś mógł […] tym obdarzyć kogo tylko zechcesz”. Na to Pan odpowiedział jej życzliwie: „Jeśli ty znajdujesz w swoim sercu taką skłonność do postępowania wobec Mnie, to możesz być pewna, że Ja również pragnę cię podobnie traktować, a wiedz, że moja dobroć i moja miłość przewyższają twoje uczucia”. A ona: „Na jakiej podstawie wyjdę Ci na spotkanie, kiedy nadejdziesz z tak wielką hojnością?” — O nic cię nie proszę — odpowiedział Pan — abyś tylko przyszła do mnie pusta i gotowa na przyjęcie, bo Mi się spodoba w tobie tylko to, co otrzymasz ode Mnie jako czysty dar.

Zrozumiała zatem, że ta pustka była ową pokorą, przez którą uważała, że nie ma żadnej zasługi, nie może nawet zrobić nic, bez daru Boga i wreszcie uważać za nicość wszystkie swoje możliwości.

Źródło: Herold; księga IV, SC 255 (© Evangelizo.org)

O co proszę? O dogłębne doświadczenie Bożej opieki we własnych niedostatkach.

Wejdę z Jezusem do świątyni. Stanę razem z Nim w tłumie ludzi, którzy stoją w kolejce do skarbony, aby złożyć ofiarę.

„Gdy podniósł oczy…” (w. 1). Zwrócę uwagę na przenikliwy wzrok Jezusa, który dostrzega najprostszego człowieka i najbardziej ukryty gest dobroci. Biedna wdowa, zmieszana z tłumem bogatych, uszła uwadze wielu ludzi, ale nie uwadze Jezusa (w. 2).

Jezus codziennie „podnosi oczy” i dostrzega mnie z daleka. Widzi moje czyny, zna także moje myśli. Nic nie jest ukryte przed Nim. Stanę przed Jezusem w prostocie i szczerości serca, prosząc Go, aby pokazał mi każde dobro uczynione w moim życiu.

Będę wsłuchiwał się w Jezusa, który chwali w obecności zebranych hojność biednej wdowy (ww. 3-4). Gdybym miał dzisiaj stanąć przed Jezusem z moim życiem, co uznałby za moje największe bogactwo w Jego oczach. Za co pochwaliłby mnie najbardziej? Zapytam o to Jezusa.

Jezus zwraca mi uwagę na postawę ubogiej kobiety. Zostawiła Bogu w świątyni całe swoje mienie, wszystko, co miała (w. 4). Oddaje swoje utrzymanie, ufając, że Bóg będzie ją wspierał swoją pomocą.

Zapytam siebie o moje zaufanie do Boga. Czy potrafiłbym dzisiaj, podobnie jak wdowa, złożyć całe swoje życie w Jego ręce? Czy jest coś, czego do tej pory boję się Mu oddać? Z czego jest mi najtrudniej zrezygnować? Powiem o tym Jezusowi. Będę Go prosił o wewnętrzną wolność i dar głębokiego zaufania Jego dobroci.

W serdecznej rozmowie i akcie oddania powierzę Jezusowi całe „utrzymanie” mojego życia, aby On sam stał się dla mnie jedynym, najważniejszym zabezpieczeniem. Zwierzę się Mu z moich lęków i obaw o przyszłość. Złożę je w Jego rękach.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

„Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tego i Mnie nie uczyniliście”. Mt 25, 45

Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi. św. Jan Paweł II

Coraz częściej nachodzi mnie refleksja by więcej się starać, by nie zaniedbywać swoich powinności i obowiązków. Oczywiście bardzo łatwo można się wytłumaczyć i zdystansować, bo przecież zawsze jakieś okoliczności łagodzące się znajdą, tylko czy to rzeczywiście jest w porządku…

Tutaj jednak nie chodzi o to co trzeba, co należy wykonać, ale raczej o to, co można, a czego z różnych powodów nie chce się zrobić…

Jakże często wycofujesz się, rezygnujesz, wymiękasz – wszystko w określonych granicach, od-do, a jak trzeba dołożyć coś od siebie, jak trzeba wyjść przed szereg, albo nie daj Boże wykazać się jakąś inicjatywę, to strach Cię ogarnia, że Twój misternie strzeżony plan dnia i wolny czas (dla siebie!) zostanie mocno nadszarpnięty i ograbiony. No cóż… trzeba mieć czas i dla siebie 😉 jednak kiedy akurat w tym WOLNYM czasie, ktoś potrzebuje Twojej pomocy, to może warto przewartościować i wykorzystać szansę na zrobienie czegoś ponad stan. Może nic się nie stanie jak odpuścisz, ale ile dobrego może się wydarzyć, jeśli odwiedzisz, nakarmisz, przyodziejesz – dostrzeżesz czyjś niedostatek i usłużysz potrzebującemu.

Wiele osób dziękuję mi za zainteresowanie i spontaniczną modlitwę, która daje nowe siły i pokazuje, że nawet w sytuacjach po ludzku beznadziejnych, nasz Bóg nie zapomina o żadnym ze swoich ukochanych dzieci. I to jest wspaniała wiadomość 💖

Spieszmy się kochać ludzi, póki mamy ich obok i póki możemy choćby uśmiechnąć się i powiedzieć dobre słowo.

Trzeba nam nieustannie przypominać sobie, że to Chrystus nas odnajduje. A my nie musimy zachowywać się jak barany 😉 tylko jak porządne owieczki, które dają się odnajdywać i pozwalają się sobą zaopiekować.

Życzę Ci pięknej niedzieli 💖 aby Jezus Chrystus Króla Wszechświata prawdziwie królował w Twoim sercu i życiu, nie tylko dzisiaj, ale każdego dnia ❤️+

Autor: Homilia przypisana św. Hipolitowi Rzymskiemu (? – ok.235), kapłanowi i męczennikowi

„Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Pójdźcie wy, którzy kochacie ubogich i cudzoziemców. Przyjdźcie, którzy pozostaliście wierni mojej miłości, bo ja jestem miłością… Oto moje Królestwo jest gotowe, a niebo otwarte. Oto moja nieśmiertelność pojawia się w całym swym pięknie. Przyjdźcie wszyscy, otrzymajcie w dziedzictwie Królestwo przygotowane dla was od założenia świata”.

Wtedy sprawiedliwi zdziwią się, że są zaproszeni jak przyjaciele — co za cud — Tego, którego zastępy aniołów nie mogą jasno pojąć. Odpowiedzą Mu silnym głosem: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Spragnionym i daliśmy Ci pić? Nagim i przyodzialiśmy Cię? Ciebie, którego uwielbiamy? Ciebie — nieśmiertelnego, kiedy widzieliśmy Ciebie cudzoziemcem, którego przyjęliśmy? Ty, który miłujesz ludzi, kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie? Jesteś Przedwieczny. Razem z Ojcem jesteś bez początku, jesteś współwieczny z Duchem. To Ty wszystko stworzyłeś z niczego, Ty, król aniołów, Ty, którego obawiają się otchłanie. „Jesteś światłem okryty jak płaszczem” (Ps 104,2). To Ty nas stworzyłeś i ulepiłeś z gliny (Rdz 2,7), Ty stworzyłeś byty niewidzialne. Od Twojego oblicza uciekła ziemia i niebo (Ap 20,11) Jak przyjęliśmy Twoje królowanie i zwierzchność?”

Wtedy Król królów im odpowie: „Za każdym razem, kiedy przyjęliście i odzialiście tych ubogich, o których mówiłem, i daliście im jeść i pić, im, którzy są moimi członkami (1 Kor 12,12), to Mnie to uczyniliście. Ale wejdźcie do Królestwa przygotowanego dla was od założenia świata. Będziecie wiecznie radować się dobrami Mego Ojca, który jest w niebie, i najświętszego Ducha, który daje życie”. Jaki język mógłby zatem opisać takie dobrodziejstwa? „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9).

Źródło: Traktat o końcu świata 41-43 (© Evangelizo.org)

Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją. Łk 20, 38

Ludzie są stworzeni do radości. Słuszne jest zatem wasze pragnienie szczęścia. Chrystus ma odpowiedź na to wasze pragnienie, ale prosi was, abyście Mu zaufali. Prawdziwa radość jest zwycięstwem, czymś, czego nie sposób osiągnąć bez długiej i trudnej walki. Chrystus ma tajemnicę tego zwycięstwa. św. Jan Paweł II

W pogoni i galopie “za czymś” można się pogubić i zatracić… Tyle rzeczy, spraw, ludzi – fascynuje, przyciąga, zniewala swoim pięknem, urokiem, obietnicą gwarancji szczęścia tu i teraz, intelektem, błyskotliwością, przepychem i mnóstwem innych oczarowań, podniet i przyjemności. Jakże trzeba być czujnym i trzeźwo myślącym, by nie dać się zapędzić “w kozi róg” i nie pozwolić zmysłom przejąć kontroli nad życiem.

Sam jednak nie podołasz… Bez Bożej łaski i wsparcia nijak nie przeciwstawisz się tym wszystkim ułudom szczęśliwości. Bez pomocy Bożego Ducha, będziesz dreptać w swoim ogródeczku – niby już w drodze, a jednak wciąż w bezpiecznej strefie komfortu…

Boże żywych, ożywiaj proszę każdą przestrzeń mojego serca, duszy i ciała, aby całe moje jestestwo żyło i radowało się w Tobie. Niech każdy dzień, który przybliża mnie do Ciebie będzie przepełniony Twoim błogosławieństwem i opieką Najświętszej Panienki.

Drobnymi kroczkami zmierzam ku wieczności, ku prawdziwemu ŻYCIU 😊 Moje serce z utęsknieniem oczekuje spotkania, na które mnie przygotowujesz, mój Boże 💖

Serce Jezusa, życie i zmartwychwstanie nasze, zmiłuj się nad nami🙏

Błogosławionego dnia ❤️+

Autor: Św. Ireneusz z Lyonu (ok. 130 – ok. 208), biskup, teolog, męczennik

W odpowiedzi danej saduceuszom, którzy negowali zmartwychwstanie, a przez to pogardzali Bogiem i ośmieszali Prawo, nasz Pan i Nauczyciel dowiódł zmartwychwstania, a zarazem dał poznać Boga. Rzekł do nich: „A co do zmartwychwstania umarłych, nie czytaliście, co wam Bóg powiedział w słowach: Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba?” I dorzucił: „Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją”. Przez to dał jasno do zrozumienia, że Ten, który przemawiał do Mojżesza w krzaku i oznajmił, że jest Bogiem ojców, On prawdziwie jest Bogiem żyjących. Kim jest zatem Bóg żywych, jeśli nie Bogiem prawdziwym, ponad którym nie ma innego? To Jego głosił prorok Daniel, kiedy odpowiedział Cyrusowi, królowi Persów: „Nie oddaję czci bożkom uczynionym rękami, lecz Bogu żyjącemu, który stworzył niebo i ziemię oraz sprawuje władzę nad wszystkimi istotami”. Mówił jeszcze: „Panu, mojemu Bogu, będę oddawał pokłon, bo On jest Bogiem żywym” (Dn 14,5.25).

Bóg, którego adorowali prorocy, Bóg żywy, jest Bogiem żywych, a także Jego Słowo, które przemawiało do Mojżesza w krzaku, obaliło argumenty saduceuszów i potwierdziło zmartwychwstanie. To On, opierając się na Prawie, udowodnił tym ślepym dwie rzeczy: zmartwychwstanie i prawdziwego Boga. Jeśli nie jest Bogiem martwych, lecz żyjących, jeśli jest nazywany Bogiem ojców, którzy zasnęli, to bez wątpienia są żywi dla Boga i nie zginęli: „Są dziećmi zmartwychwstania”. Zmartwychwstanie bowiem to nasz Pan we własnej osobie, jak sam mówi: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem” (J 11,25). A ojcowie są Jego synami, ponieważ zostało powiedziane przez proroka: „Twoi synowie zajmą miejsce twych ojców” (Ps 45,17).

Źródło: Przeciw herezjom, IV 5,2 (© Evangelizo.org)

Autor: Sobór Watykański II

Tajemnica losu ludzkiego ujawnia się najbardziej w obliczu śmierci. Nie tylko boleści i postępujący rozkład ciała dręczą człowieka, lecz także, i to jeszcze bardziej, lęk przed unicestwieniem na zawsze. Instynktem swego serca słusznie osądza sprawę, jeśli wzdryga się przed całkowitą zagładą i ostatecznym końcem swojej osoby i myśl o tym odrzuca. Zaród wieczności, który w sobie nosi jako niesprowadzalny do samej tylko materii, buntuje się przeciw śmierci. Wszystkie wysiłki techniki, choć bardzo użyteczne, nie mogą uspokoić tego lęku; biologicznie bowiem przedłużenie życia nie zdoła zaspokoić pragnienia życia dalszego, pragnienia, które nieusuwalnie przebywa w sercu człowieka.

Choć wobec śmierci wszelka wyobraźnia zawodzi, Kościół jednak pouczony Bożym Objawieniem stwierdza, że człowiek został stworzony przez Boga dla szczęśliwego celu poza granicą niedoli ziemskiej. Ponadto wiara chrześcijańska uczy, że śmierć cielesna, od której człowiek byłby wolny, gdyby nie był zgrzeszył, zostanie przezwyciężona, gdy Wszechmogący i miłosierny Zbawca przywróci człowiekowi zbawienie z jego winy utracone. Bóg bowiem powołał i powołuje człowieka, aby przylgnął do Niego całą swą naturą w wiecznym uczestnictwie nieskazitelnego życia Bożego. To zwycięstwo odniósł Chrystus zmartwychwstały, uwalniając swą śmiercią człowieka od śmierci. Zatem każdemu myślącemu człowiekowi wiara, przedstawiona na podstawie solidnych argumentów, daje odpowiedź na jego niepokój o przyszły los, a zarazem stwarza możność obcowania w Chrystusie z umiłowanymi braćmi zabranymi już przez śmierć, niosąc nadzieję, że osiągnęli oni prawdziwe życie w Bogu.

Źródło: Konstytucja o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes” § 18

O co proszę? O wiarę i głęboką radość, że jestem powołany do życia z Bogiem na wieczność.

Wsłucham się w rozmowę saduceuszów z Jezusem. Nie wierzą w zmartwychwstanie. W spotkaniu z Nim nie szukają prawdy. Chcą „nawracać” Jezusa, udowodnić Mu, że się myli (ww. 27-33).

Czy i we mnie żyje „duch saduceusza”, który wątpi w życie wieczne? Czy nie zamieniam postawy wiary i zawierzenia w postawę ciągłych dyskusji z Bogiem? Czy potrafię Mu zaufać, gdy słyszę Słowa objawione, których nie rozumiem?

Radości życia wiecznego nie można wyjaśnić w oparciu o ziemskie doświadczenia. Mam oprzeć się na obietnicy Jezusa, który mówi mi, że szczęście wieczne w sposób niewyobrażalny przekracza szczęście ziemskie (ww. 34-36). Czy Mu wierzę?

Istota mojego szczęścia polega na tym, że jestem dzieckiem Boga (w. 36). Im głębiej doświadczam, kim jestem dla Boga, tym głębiej doświadczam szczęścia. W wieczności będę przeżywał jego pełnię.

Spróbuję powoli, z głębokim namysłem i przeżyciem serca, wyznać przed Bogiem: „Jestem Twoim dzieckiem!”, a potem przed sobą: „Jestem Jego dzieckiem!”. Jakie przeżycia budzi we mnie to wyznanie? Czy jest mi bliskie, czy obce?

Moje życie wieczne rozpoczęło się już w chwili poczęcia. Bóg jest Bogiem żywych, nie umarłych (ww. 37-40). Ode mnie zależy, czy będę dla Niego żywy, czy jak umarły. Będę Go prosił, aby uchronił mnie od wszystkiego, co prowadzi do śmierci.

W serdecznej modlitwie zwrócę się do Jezusa z prośbą, aby budził we mnie nieustanną tęsknotę za wiecznym życiem z Bogiem. Będę trwał dzisiaj w modlitwie serca: „Boże, tylko Ty jesteś spełnieniem moich największych tęsknot”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)