Jeżeli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych, osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami do zbawienia. Rz 10, 9-10

Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. św. Jan Paweł II

To Słowo bardzo mocno odcisnęło się w moim sercu. Aż tak bardzo, że czasem nawet we śnie wyznaję JEZUS JEST MOIM PANEM 💖🔥

I chociaż trud codzienności czasem mocno mi doskwiera, staram się WSZYSTKO, cokolwiek robię, myślę i zamierzam, oddawać mojemu Bogu przez ręce Niepokalanej Panienki. Oczywiście, że nie jest to łatwe, bo nieprzyjaciel jak lew ryczący krąży i atakuje w najmniej oczekiwanym momencie i przez osoby, ze strony których nie należałoby spodziewać się ataków czy agresji…

Jeśli jednak serce i dusza nieustannie zwrócone są ku Bogu, cóż może uczynić mi człowiek?! Pewnie, że boli, krwawi i rodzi bunt w sercu – ale tylko na chwilę, bo zaraz przychodzi refleksja, że przecież Pan Jezus zapowiedział, iż z powodu Jego Imienia mogą nas mieć w nienawiści – czyli jest ok 😉

Nie załamuj się gdy nie rozumiesz – kiedy monotonia i ciężar dnia codziennego przygniata, kiedy fizyczność i choroba coraz mocniej ogranicza, a umysł chciałby mieć kontrolę nad doczesnością – pójdź DROGĄ, którą prowadzi do zbawienia, popatrz z ufnością na PRAWDĘ, która nie przemija i która doprowadzi Cię do ŻYCIA wiecznego 😇

Droga powołania (każdego) wymaga konsekwentnego dążenia ku wyznaczonemu celowi. A naszym celem jest NIEBO 😇

JEZUS JEST MOIM PANEM! 

A jak jest u Ciebie?

Błogosławię ❤️+

(taki mam ekran w telefonie 😍)

Autor: Bazyli z Seleucji (? – ok. 468), biskup

Andrzej był pierwszym z apostołów, który uznał Pana za swojego mistrza, pozostawił nauczanie Jana Chrzciciela i poddał się szkole Chrystusa… W świetle lampy (J 5,35) szukał prawdziwego światła, w jej niewyraźnym blasku przyzwyczajał się do splendoru Chrystusa… Z mistrza, jakim był, Jan Chrzciciel stał się sługą i heroldem Chrystusa obecnego przed nim: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (J 1,29). Oto Ten, który uwalnia od śmierci, oto Ten, który unicestwia grzech. Ja nie jestem posłany jako oblubieniec, ale jako jego towarzysz (J 3,29). Przyszedłem jako sługa, a nie pan”.

Uderzony tymi słowami, Andrzej opuszcza swojego dawnego mistrza i rusza w stronę Tego, którego tamten zwiastował… Rusza w stronę Pana, jego pragnienie objawia się w tym postępowaniu; pociąga ze sobą Jana Ewangelistę; obaj pozostawiają lampę i zbliżają się do Słońca. Andrzej jest pierwszą rośliną ogrodu apostołów; to on otwiera drzwi nauczaniu Chrystusa, pierwszy zbiera owoce z pola uprawianego przez proroków… To on pierwszy rozpoznał Tego, o którym powiedział Mojżesz: „Pan, Bóg twój, wzbudzi ci proroka spośród braci twoich, podobnego do mnie. Jego będziesz słuchał” (Pwt 18,15)… Uznał Tego, którego zapowiadali prorocy i doprowadził do Niego swego brata Piotra. Pokazał Piotrowi skarb, którego ten jeszcze nie znał: „Znaleźliśmy Mesjasza (J 1,41), Tego, którego pragnęliśmy. Oczekiwaliśmy na Jego przyjście: chodź zakosztować teraz Jego obecności”… Andrzej prowadzi swego brata do Chrystusa – to był pierwszy jego cud.

Źródło: Kazanie na pochwałę świętego Andrzeja, 2-3; PG 28, 1103; przypisane świętemu Atanazemu (© Evangelizo.org)

Autor: Benedykt XVI, papież od 2005 do 2013

Kolejny przekaz… mówi o śmierci Andrzeja w Patrasie, gdzie i on poniósł męczeńską śmierć przez ukrzyżowanie. Jednak w tym ostatecznym momencie, podobnie jak jego brat Piotr, poprosił, by mógł umrzeć na krzyżu różniącym się od krzyża Jezusa. W jego przypadku był to krzyż w formie litery X, czyli skrzyżowany ukośnie, który zresztą później został nazwany «krzyżem św. Andrzeja».

A oto, co apostoł miał powiedzieć w tych okolicznościach, według starodawnego opowiadania (początek VI w.), zatytułowanego Męka Andrzeja: «Witaj, Krzyżu, zapoczątkowany przez ciało Chrystusa, ozdobiony Jego członkami niczym drogocennymi perłami. Zanim Pan wstąpił na ciebie, budziłeś ziemski lęk. Teraz natomiast, obdarzony miłością niebieską, zostajesz przyjęty jako dar. Wierni wiedzą, ile jest w tobie radości, ile darów masz w sobie. Tak więc pewny i pełen radości przychodzę do ciebie, abyś mnie przyjął radosnego jako ucznia Tego, który był na tobie zawieszony. (…) O błogosławiony Krzyżu, który przyjąłeś majestat i piękno członków Pana! (…) Weź mnie i zaprowadź daleko od ludzi, i oddaj mnie mojemu Mistrzowi, aby za twoim pośrednictwem przyjął mnie Ten, który przez ciebie mnie odkupił. Witaj, Krzyżu. Tak, naprawdę witaj!»

Jak widzimy, mamy tu do czynienia z bardzo głęboką duchowością chrześcijańską, która dostrzega w krzyżu nie tyle narzędzie tortury, lecz raczej niezrównany środek umożliwiający pełne upodobnienie się do Odkupiciela, do pszenicznego ziarna, które upadło w ziemię (J 12,24). Musimy sobie z tego przyswoić bardzo ważną lekcję: nasze krzyże nabierają wartości, jeśli są traktowane i przyjmowane jako część krzyża Chrystusowego, jeśli pada na nie odblask jego światła. Jedynie ten krzyż uszlachetnia także nasze cierpienia i nadaje im prawdziwy sens.

Źródło: Audiencja z 14 czerwca 2006 (© Libreria Editrice Vaticana)

O co proszę? O powrót do pierwotnej miłości w wyborze Jezusa.

Zwrócę uwagę na kontekst wydarzenia powołania uczniów. Pierwsze słowa, jakimi Jezus zwraca się do ludzi od początku swej misji w Galilei brzmią: „Nawracajcie się” (w. 17). Doświadczenie powołania jest ściśle związane z doświadczeniem nawrócenia. Aby słuchać i przyjąć Jezusa, potrzeba nawrócenia serca: odwrócić własne pragnienia i zwrócić je ku Jego pragnieniom.

Serce, w którym dominują moje pragnienia, nie będzie zdolne przyjąć Jezusa. Co mogę powiedzieć w tej chwili o pragnieniach mojego serca? Jakie pragnienia dominują? Z których muszę zrezygnować, aby naprawdę przyjąć Jezusa?

Będę patrzył na Jezusa, który idzie brzegiem Jeziora Galilejskiego. Zbliża się do rybaków i mówi: „Pójdźcie za Mną” (w. 19). Zwrócę uwagę na reakcję Piotra, Andrzeja, Jakuba i Jana. Wyobrażę sobie ich zmieszanie, zaskoczenie, zdziwienie… Byli właśnie przy zajęciach, które bardzo kochali.

Przywołam w pamięci moment, w którym wyraźnie doświadczyłem, że Jezus zaprasza mnie do pójścia za Nim. Jakie były moje pierwsze reakcje serca i zachowania?

Będę uważnie śledził moment ich decyzji: jak zostawiają swe umiłowane sieci, łodzie i ukochanego ojca. Zwrócę uwagę na relację Ewangelisty, który dwukrotnie używa słów: „natychmiast zostawili… i poszli za Nim”.

Postaram się jeszcze raz przeżyć moment wyboru mojego życiowego powołania? Kiedy i gdzie to było? Co wtedy robiłem? Jakie przeżycia towarzyszyły mi w chwili odkrywania mego powołania? Czy mogę powiedzieć dzisiaj, że dla wartości powołania (rodzina, kapłaństwo, życie zakonne) nadal potrafię zostawiać natychmiast wszystko inne?

Zaproszę do mojej modlitwy św. Andrzeja i razem z nim będę prosił Jezusa o zdecydowanie i stanowczość w wybieraniu Jego samego i podążaniu za Nim.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)