Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Łk 14, 27

Miłości bez Krzyża nie znajdziecie, a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie. św. Jan Paweł II

Bardzo wymagające dzisiejsze Słowo, bo piętnuje niejako wygodę, pozory, powierzchowność…

Dla mnie osobiście jest jednak wielkim umocnieniem i zachętą, by krzyż codzienności, który coraz bardziej ciąży i uwiera, nieść z jeszcze większą gorliwością, a nawet radością, pomimo iż czasem łzy same płyną po twarzy…

Doskonale zdaję sobie sprawę jak ciężko godzić się z wolą Bożą i przyjmować ochoczo wszelkie trudności, niemoce, ograniczenia jakie Pan Bóg dopuszcza, by jeszcze bardziej uszlachetniać ludzką duszę. Czasem bunt i odsuwanie krzyża wydaje się najlepszym rozwiązaniem, ale to niestety błędne myślenie i działanie, bardzo krótkowzroczne i może nawet egoistyczne. Choć z drugiej strony mamy tak różną wrażliwość, granicę bólu i odporności na cierpienie, a i miary nasze zupełnie inne…

Wspierajmy się wzajemnie! Sama doświadczam wielkiej życzliwości i zapewnień o modlitwie. Wierzcie mi, to nieprawdopodobne dobrodziejstwo i oparcie w trudnych chwilach, których pewnie każdy z nas teraz w mniejszym lub większym stopniu doświadcza. Ta nasza wzajemna modlitwa to przecież takie minimum, jakie możemy ofiarowywać sobie nawzajem, bez wielkich poświęceń i nakładów finansowych, a które jednak może kiedyś mieć kluczowe znaczenie dla naszego życia wiecznego.

Spieszmy się kochać ludzi! Spieszmy się kochać Boga w każdym udręczonym, obciążonym i w jakikolwiek sposób ograniczonym człowieku – bez oceniania, osądzania, komentowania… co zważywszy na ludzką naturę może być naprawdę wielkim zapieraniem się siebie…

Duchu Święty, prowadź, umacniaj i obdarzaj potrzebnymi na ten czas łaskami!

Błogosławionego dnia ❤️+

Autor: Św. Jan Kasjan (ok. 360-453), założyciel klasztoru w Marsylii

Według tradycji Ojców i autorytetu świętych Pism wyróżniamy trzy wyrzeczenia. Pierwsze dotyczy wszystkiego, co materialne: powinniśmy gardzić wszelkimi bogactwami i dobrami tego świata. Drugie to odrzucenie dawnego sposób życia, pełnego wad i pożądliwości duszy i ciała. Trzecie to oderwanie naszego ducha od obecnych i widzianych rzeczywistości, aby kontemplować rzeczywistości przyszłe i pragnąć jedynie rzeczywistości niewidzialnych. Należy zachowywać te trzy wyrzeczenia, jak Pan rozkazał Abrahamowi, kiedy mu powiedział: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca” (Rdz 12,1).Przede wszystkim powiedział: „Wyjdź z twojej ziemi”, to znaczy, porzuć bogactwa tej ziemi. Następnie: „Wyjdź z ziemi rodzinnej”, to znaczy, opuść przyzwyczajenia i dawne przywary, przywiązane do nas od dnia narodzin, ściśle z nami związane jakby rodzajem pokrewieństwa. Wreszcie: „Wyjdź z domu twego ojca”, to znaczy pozbądź się przywiązania do obecnego świata, który jawi się nam przed oczyma.

Kontemplujmy, jak mówi Apostoł Paweł, „nie to, co widzialne, lecz to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie” (2 Kor 4,18). „Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie” (Flp 3,20). W taki sposób opuszczamy dom naszego dawnego ojca, który był naszym ojcem według dawnego człowieka, od naszych narodzin, kiedy byliśmy „potomstwem z natury zasługującym na gniew, jak i wszyscy inni” (Ef 2,3) i skierujemy całą uwagę naszego umysłu na sprawy niebieskie. Wtedy nasza dusza wzniesie się aż do niewidzialnego świata, dzięki nieustannej medytacji nad sprawami Bożymi i duchowej kontemplacji.

Źródło: Konferencje, nr 3, 6-7 (© Evangelizo.org)

💖

Autor: Św. Teresa od Dzieciątka Jezus (1873-1897), karmelitanka, doktor Kościoła

Moja droga siostro, jakże możesz mnie się pytać, czy jest ci możliwym kochanie Boga tak, jak ja Go kocham?… Moje pragnienie męczeństwa jest niczym, to nie daje mi bezgranicznej ufności, którą odczuwam w moim sercu. Szczerze mówiąc, bogactwa duchowe czynią niesprawiedliwym, jeśli się spoczywa na nich z upodobaniem i wierzy się, że są czymś wielkim… Dobrze czuję, że… to, co się dobremu Bogu podoba w mojej małej duszy, to umiłowanie mojej małości i ubóstwa, oraz ślepa nadzieja, którą pokładam w Jego miłosierdziu. Oto mój jedyny skarb…

Moja droga siostro…, zrozum, że żeby kochać Jezusa… im bardziej jest się słabym, bez pragnień ani cnót, tym bardziej stajemy się otwarci na działanie tej Miłości, która nas pochłania i przemienia. Pragnienie ofiary wystarczy, ale trzeba się zgodzić na pozostanie ubogim i bez sił, a to jest prawdziwie trudne, bo: „Gdzie znaleźć prawdziwie ubogiego w duchu? Trzeba daleko szukać”, jak mówi psalmista. Nie mówi, że trzeba szukać między szlachetnymi duszami, ale „daleko”, to znaczy w niskości i nicości.

Trzymajmy się więc z dala od tego, co błyszczy, kochajmy nasze ubóstwo, kochajmy poczucie pustki (duchowej), a wtedy będziemy prawdziwie ubodzy w duchu i Jezus nas odnajdzie; choćbyśmy byli nie wiem jak daleko, to On nas przemieni w płomienie miłości. Och, jakże chciałabym, żebyś zrozumiała, co czuję! To ufność i tylko ufność powinna nas prowadzić do Miłości. Czy bojaźń nie prowadzi do sprawiedliwości? (Do surowej sprawiedliwości, którą przedstawia się grzesznikom, ale nie do tej, którą Jezus zachowuje dla kochających Go). Skoro widzimy drogę, biegnijmy nią razem. Tak, czuję to, Jezus chce nam dać te same łaski, chce nam darmo dać swoje Niebo.

Źródło: List 197 z 17/09/1896 (© Evangelizo.org)