O co proszę? O łaskę uzdrowienia ze zranień, które zamykają mnie na życie.

Będę się przyglądał ludziom, którzy przychodzą do Jezusa z człowiekiem głuchoniemym (w. 32). Zobaczę, jak wstawiają się za chorym. Chcą, aby położył na niego rękę. Będę podziwiał ich wiarę i zatroskanie.

I ja mogę przyprowadzać do Jezusa osoby drogie mojemu sercu. Jak często to robię? Kogo chciałbym Mu najbardziej polecić? O co chciałbym poprosić? Czy wierzę, że On wszystko może?

Stanę blisko Jezusa, aby przyglądać się, jak uzdrawia chorego. Zwrócę uwagę na każdy gest Jezusa (ww. 33-35). Najpierw bierze go na bok. Potem dotyka chorych miejsc, wzdycha w kierunku nieba, aż wreszcie zwraca się do niego: „Otwórz się”. Zobaczę radość uzdrowionego.

Pomyślę, że to właśnie ja jestem owym chorym człowiekiem. Jezus bierze mnie na bok i patrzy na mnie z uwagą. Chce odsłonić najbardziej chore miejsca w moim wnętrzu. Czy Mu na to pozwalam? Co mogę powiedzieć o mojej otwartości na modlitwie, w czasie spowiedzi świętej, w kierownictwie duchowym?

Co najbardziej zamyka mnie na słuchanie Jezusa? Co nie pozwala mi szczerze z Nim rozmawiać? Jakie są powody mojego zamykania się na Niego? Poproszę Jezusa, aby uzdrowił we mnie wszystkie źródła lęków, wewnętrznych blokad.

Z wdzięcznością wspomnę sytuacje, w których pełen zdumienia zobaczyłem, jak Jezus mnie uzdrawia. Przypomnę sobie osoby, które wtedy przyprowadziły mnie do Niego. Kto to był? Pomodlę się za te osoby.

W serdecznej modlitwie będę prosił Jezusa, aby stawiał na mojej drodze dobrych spowiedników i kierowników duchowych, którzy pomogą mi otwierać się na głębokie życie duchowe. Polecę Mu także moją rodzinę i wspólnotę, aby nie zabrakło w nich świętych i mądrych przewodników duchowych.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator

VII DZIEŃ

O Pani nasza z Lourdes, która powiedziałaś do Bernadetty: “Obiecuję ci, że będziesz szczęśliwa nie w tym, lecz w następnym świecie”, pozwól mi zrozumieć wartość cierpienia, które sama u stóp krzyża przeżyłaś, uproś mi cierpliwość w mojej niedoli, uzdrów moje ciało, jeśli będzie to dobre dla mojej duszy.

Zdrowaś Maryjo… (3 razy)

Nasza Pani z Lourdes, módl się za mną.

Zaraz bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, padła Mu do nóg, a była to poganka, Syrofenicjanka z pochodzenia, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki. Mk 7, 25-26

Cierpienie jest w świecie po to, ażeby wyzwalało miłość. św. Jan Paweł II

Niezmiennie zadziwia mnie, wręcz onieśmiela wiara i zaufanie tej pogańskiej kobiety. Pan Jezus traktuje ją jakby z dystansem, a ona ufnie pada do Jego stóp, szukając ratunku dla swojej ukochanej córeczki.

A my? Jakże szybko się zniechęcamy, jakże prędko rezygnujemy, pozostawiając trudne sprawy swojemu biegowi…

Czasem trzeba paść na kolana, czasem trzeba mocno się uniżyć, aby nasza pokorna postawa, ofiara i trud wyrzeczenia, jeszcze mocniej poruszyły Boże Serce. Prosząc za innych, to my pierwsi zyskujemy i uświęcamy się, choć może na początku tego nie dostrzegamy. Nasz Bóg dopuszcza te wszystkie bolesne i niezrozumiałe okoliczności, abyśmy tylko w Nim szukali ratunku, schronienia i pocieszenia, abyśmy Jemu zaufali bezwarunkowo.

Postawmy naszego Boga na właściwym, pierwszym miejscu! Bez żadnych kompromisów i dwuznaczności. Uznajmy Jezusa Chrystusa, Bożego Syna, za swojego Króla i Zbawcę. Zaprośmy Ducha Świętego do każdej przestrzeni i sfery swojego życia. Zachwyćmy się wreszcie czułością i troską, jaką nieustannie otacza nas Niepokalana Panienka, Boża Rodzicielka, Uzdrowienie Chorych – a WSZYSTKO inne w naszym życiu, będzie na właściwym miejscu. A z taką pomocą i wsparciem naprawdę wszystko da się udźwignąć 😊

Życzę Wam i sobie takiej właśnie wiary, ale i pewności, że nasz Bóg, nawet te po ludzku patrząc beznadziejne sytuacje – uzależnienia, zniewolenia, problemy z tożsamością, zdrady, konflikty, wszelkie choroby duszy i ciała – może przemienić jednym słowem, jednym gestem.

Jezu mój, prawdziwie ufam Tobie!

Panie, proszę, przymnóż mi wiary!

Błogosławionego dnia ❤️+

Autor: Św. Jan Chryzostom (ok. 345-407), kapłan w Antiochii, potem biskup Konstantynopola, doktor Kościoła

Zbliżając się do Jezusa, kobieta kananejska mówi tylko te słowa: „Ulituj się nade mną” (Mt 15,22), a jej wzmożone krzyki przyciągają wielką liczbę ludzi. Był to wzruszający spektakl, widząc kobietę wołającą z taką emocją, tę matkę, proszącą za swoją córkę, dziecko tak ciężko doświadczone… Nie mówi „Zlituj się nad moją córką”, ale „Ulituj się nade mną”. „Moja córka nie zdaje sobie sprawy ze swojej choroby, ale ja odczuwam tysiące cierpień, jestem chora, widząc ją w tym stanie, jestem niemal oszalała, widząc ją taką”…

Jezus jej odpowiada: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela” (Mt 15,24). Co robi kobieta kananejska, usłyszawszy te słowa? Odchodzi, zachowując milczenie? Traci odwagę? Wcale nie! Jeszcze bardziej nalega. My nie tak czynimy: kiedy nie jesteśmy wysłuchani, wycofujemy się zniechęceni, podczas gdy trzeba nalegać z większym zapałem. Kto zresztą nie byłby zniechęcony odpowiedzią Jezusa? Jego milczenie by wystarczyło, żeby odebrać nadzieję… Ale ta kobieta nie traci odwagi, wręcz przeciwnie, zbliża się coraz bardziej, upada przed Nim, mówiąc: „Panie, dopomóż mi! (w. 25)… Jeśli jestem małym psem w tym domu, to nie jestem już obca. Wiem dobrze, że dzieci potrzebują jedzenia…, ale nie można im zabraniać rzucania okruszyn. Nie powinno mi się ich odmówić… ponieważ jestem małym psem, którego nie można odtrącić”.

Chrystus zwlekał z odpowiedzią na jej prośbę, ponieważ przewidywał jej odpowiedź… Jego odpowiedzi nie miały na celu sprawienie przykrości tej kobiecie, ale objawienie tego ukrytego skarbu.

Źródło: Homilie do Ewangelii św, Mateusza, nr 52, § 2; PG 58, 520 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Jan od Krzyża (1542-1591), karmelita, doktor Kościoła

Panie Boże, mój Umiłowany, jeśli jeszcze pamiętasz o moich grzechach, tak że nie spełniasz tego, o co Cię proszę, Boże mój, spełnij w nich swoją wolę, tego najbardziej pragnę. Działaj z dobrocią i miłosierdziem, a dasz się w nich poznać. A jeśli to na moje dzieła czekasz, aby odpowiedzieć w ten sposób na moją modlitwę, daj mi je, zrób mi je, a także trudy, które chcesz, abym przyjął i aby się dokonały. Jeśli nie czekasz na moje dzieła, to na co czekasz, mój najmiłosierniejszy Panie? Dlaczego zwlekasz? Jeśli bowiem to, o co proszę Cię w imię Twojego Syna, ma być łaską i miłosierdziem, przyjmij moją ofiarę, bo jej pragniesz, i daj mi to dobro, bo i Ty go pragniesz.

Kto będzie w stanie uwolnić się od swoich biednych dróg i swoich biednych ograniczeń, jeśli Ty sam nie podniesiesz go do Ciebie w czystości miłości, mój Boże? Jakże człowiek, który jest spłodzony i stworzony w niskości, wzniesie się do Ciebie, jeśli go nie podniesiesz, Panie, własną ręką, która go uczyniła? Nie odbierzesz mi, o Boże, tego, co mi kiedyś dałeś w swoim jedynym Synu Jezusie Chrystusie. W Nim dałeś mi wszystko, czego pragnę. Dlatego będę się cieszyć, że nie będzie zwlekać dłużej, jeśli ja czekam.

Dlaczego zwlekasz? Dlaczego zwlekasz, skoro możesz kochać Boga w swoim sercu już teraz? […] Nie zniżaj się do mniej ważnych rzeczy. Nie zatrzymuj się na okruchach, które spadają ze stołu twojego Ojca. Wyjdź na zewnątrz i chwal się tym, co jest twoją chwałą. Schowaj się w niej i bądź radosny, a otrzymasz to, czego pragnie twoje serce.

Źródło: Maksymy (© Evangelizo.org)

O co proszę? O głębokie doświadczenie radości z wiary i o ufność w Boże obietnice.

Będę kontemplował Jezusa, który opuszcza rodzinną Galileę. Udaje się w okolice zamieszkiwane przez pogan (w. 24). Przyłączę się do Niego, aby Mu towarzyszyć. Wsłucham się w pragnienia Jego serca. Chce dotrzeć do wszystkich.

Przywołam w swoim sercu ludzi, których najbardziej kocham, miejsca, w których najchętniej przebywam. Czy potrafię z nich rezygnować, gdy proszony jestem do miejsc i ludzi, wśród których nie czuję się zbyt dobrze? Zaproszę w te sytuacje Jezusa.

Jezus wchodzi w życie ludzi delikatnie, często nierozpoznany. „Wstąpił do pewnego domu” (w. 24). Uświadomię sobie, że Jezus codziennie, bez narzucania swojej obecności, wstępuje do mojego domu. Czy potrafiłbym zaprosić Go do wszystkiego, co robię w ciągu dnia? Czy jest coś, czego się przed Nim wstydzę?

Zatrzymam się dłużej na spotkaniu poganki z Jezusem. Wsłucham się w ich rozmowę (ww. 25-29). Kobieta bardzo cierpi z powodu nieszczęścia córki. W rozmowie jest nieustępliwa. Wierzy mocno, że Jezus może uwolnić jej dziecko od demona.

Kogo chciałbym najbardziej powierzyć Jezusowi? Powiem Mu o moich bliskich, którzy pogrążeni są w nałogach, poranieni, zagubieni w nieuporządkowanym życiu. Będę prosił z wiarą, jak ta kobieta, aby zmienił ich życie.

Trudne słowa Jezusa nie zniechęciły matki. Ufa do końca (w. 27-28). Obietnica Jezusa zawsze się spełnia. Wraca do domu i widzi, że stało się tak, jak powiedział Jezus (w. 30). Wejdę do domu Syrofenicjanki. Będę nasycał się wiarą i szczęściem matki i córki.

Przywołam sytuacje z życia, w których wiara i zaufanie Bogu prowadziły mnie do głębokiej radości. Za co chciałbym Bogu najbardziej podziękować? Będę powtarzał: „Jezu, ufam Twoim obietnicom!”

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

VI DZIEŃ

O Pani nasza z Lourdes, która podczas Twego życia piłaś gorzki kielich cierpienia i znosiłaś wszystko z największą cierpliwością, uproś mi męstwo, które potrzebne jest w mojej chorobie. Ofiaruję moje cierpienie Bogu, jako wynagrodzenie za moje grzechy i w intencji Kościoła świętego.

Zdrowaś Maryjo… (3 razy)

Nasza Pani z Lourdes, módl się za mną.

«Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz to, co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!» Mk 7, 14-16

Naród ginie, gdy znieprawia swojego ducha, naród rośnie, gdy duch jego coraz bardziej się oczyszcza i tego żadne siły zewnętrzne nie zdołają zniszczyć. św. Jan Paweł II

Wszystko zaczyna się od słuchania. Jeśli wsłuchujesz się w wszechobecny hałas i bełkot, to cóż z tego wydobędzie Twoje ucho? Jeśli karmisz się mierną strawą duchową, to niestety to co rodzi się w Twoim sercu też będzie nijakie, nietrwałe, śmiem nawet rzec – żałosne…

Pamiętam czas, kiedy na moje życie duchowe składał się pospiesznie sklepany poranny pacierz, albo tylko znak krzyża… Dzień zapełniony różnymi, mniej lub bardzie ważnymi i potrzebnymi czynnościami, ale hm… ujmijmy to tak – bez zbędnego przeszkadzania Panu Bogu 😉. Wieczorem też jest przecież dużo ciekawszych rzeczy niż modlitwa czy czytanie Słowa Bożego… Dobrze chociaż, że już byłam w Róży Żywego Różańca – ale ten dziesiątek, to wówczas był naprawdę wielkim wyzwaniem i obciążeniem.

Kiedy rozmyślam nad tym moim życiem, to widzę jak bardzo byłam głucha i nieczuła na Boży głos. Ile dobrych natchnień i Bożej łaski zmarnowałam przez tę swoją głuchotę, głupotę, wygodnictwo i pychę, przez wsłuchiwanie się w głos świata, który niestety nieszczególnie dba o Boże sprawy, boć to przecież takie dalekie i jakby zupełnie nierzeczywiste…

A jak jest u Ciebie? Czy Twoje serce wypełnione jest Bożym pokojem i pieśnią dziękczynienia za każde dobro, którym nasz Bóg w swej niezmierzonej hojności codziennie Cię obdarza? A może jednak jesteś niezadowolony, bo przecież innym wiedzie się znacznie lepiej, wygodniej, dostatniej – choć nie zważają na Boże prawo…

Warto by dzisiaj przeanalizować swoje postępowanie, pobudki, intencje. Warto by przyjrzeć się czystości własnego serca, swoich pragnień i dążeń. Przecież nikt tego za Ciebie nie zrobi. Więc może dobrze byłoby jednak dostrzec tę belkę we własnym oku, zanim całkiem nie oślepniesz… Bo człowiek, przez grzech pierworodny, stał się niestety taką “konstrukcją”, że doskonale widzi czyjeś błędy i najmniejsze potknięcia, ale swoich nijak nie chce dostrzegać, a tym bardziej słuchać upomnień…

Miłosierny Boże, Ojcze, Synu i Duchu Święty, Ty sam oczyszczaj nasze serca, by były Tobie miłe! Pomagaj nam otwierać się na Twoją miłość, byśmy z ufnością do Ciebie się uciekali. Ucz nas słuchać, rozeznawać i usłyszeć to, co naprawdę pochodzi od Ciebie, bo różnorakich dźwięków niezliczona mnogość nas otacza, a przewodników różnego pokroju tak wielu, że bardzo łatwo można się pogubić, który prawdziwie poprowadzi ku Tobie.

Serce Jezusa, źródło życia i świętości, zmiłuj się nad nami!

Zasłuchanego dnia ❤️+

Autor: Orygenes (ok. 185-253), kapłan i teolog

Chrystus nauczył nas, że Boga nie ma co szukać w jakimś określonym miejscu i pouczył nas, że „na każdym miejscu dar kadzielny będzie składany jego imieniu” (Ml 1,11). To teraz bowiem „nadchodzi godzina, prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu”, nie w Jerozolimie lub na górze Garizim, ale „w Duchu i prawdzie” (J 4,21.23.24). To nie zatem w jakimś miejscu, ani na ziemi mieszka Bóg ale w sercu. Szukacie, gdzie znajduje się Bóg? Bóg jest w czystym sercu. Tam zatem znajduje dla siebie mieszkanie, jak powiedział przez proroka: „Będę chodził wśród was, będę waszym Bogiem, a wy będziecie moim ludem” (Kpł 26,12).

Zwróćcie uwagę, że każda dusza zawiera w sobie rodzaj studni wody żywej – jest w niej pewien zmysł boski, ukryty obraz Boga […] Jest tam, Słowo Boże, a jego obecnym działaniem jest usunięcie piasku z każdej duszy, aby wytrysnęło źródło. To źródło jest w was i nie pochodzi z zewnątrz, ponieważ „Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest” (Łk 17,21).

To nie na zewnątrz, ale u siebie kobieta, która zgubiła drachmę, odnalazła ja. „Czyż nie zapala światła, nie wymiata domu” (Łk 15,8) ze śmieci i brudu, które się tam nagromadziły przez jej zaniedbania, i to tam odnalazła drachmę. Co do was, jeśli zapalicie waszą lampę, jeśli korzystacie z oświecenia przez Ducha Świętego, „jeśli w Jego światłości oglądacie światłość” (Ps 36,10), znajdziecie monetę w sobie. Ponieważ to w was znajduje się obraz niebieskiego króla.

Źródło: Homilie do Księgi Rodzaju, nr 13, 3-4 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Grzegorz Wielki (ok. 540–604), papież, doktor Kościoła

„Kto chce się ze mną prawować? Niech przyjdzie” (Hi 13,19 Wlg). Święty zawdzięcza to Bożej pomocy, że strzeże siebie tak dobrze w swoich czynach, że na zewnątrz nie można mu czynić żadnych zarzutów; a wewnętrznie jest tak ostrożny w swoich myślach, że gdyby nie było to niemożliwe, zawsze wydawałby się nienaganny w oczach wewnętrznego sędziego.

Ale tak bardzo, jak może okazać doskonałość zewnętrzną w działaniu, wewnętrznie nie uda mu się nie zawieść w myślach. Upadłszy z samej głębi swego jestestwa, sumienie człowieka zawsze znajduje się na śliskim zboczu. Dlatego nawet święty Hiob mówi tak samo w swoim imieniu i w imieniu wybranych: „Kto chce się ze mną prawować? Niech przyjdzie” Dzieje się tak, ponieważ w swoim zewnętrznym postępowaniu nie ma nic, co można by zganić i jako wolny człowiek wzywa oskarżyciela.

Jednakże serce sprawiedliwego człowieka czasami gani samego siebie za niemądrą myśl i to bez wątpienia wyjaśnia te nowe słowa: „Cóż mam czynić, abym się spalił w milczeniu?” (Hi 13,19 Wlg). To właśnie w milczeniu spala się człowiek, który ganiąc samego siebie za niemądrą myśl, czuje się ugryziony przez ząb sumienia. Spalanie się w ciszy oznacza znaleźć w sobie pochłaniające palenisko.

Źródło: Księga XI (© Evangelizo.org)