Dziś przypada 20. rocznica kanonizacji s. Faustyny Kowalskiej ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia – apostołki Bożego Miłosierdzia. Kanonizacja miała miejsce na placu św. Piotra w Rzymie i w Sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach w 2000 roku. Przypominamy sylwetkę św. Faustyny.

Św. Faustyna urodziła się 25 sierpnia 1905 r. jako trzecie z dziesięciorga dzieci w ubogiej wiejskiej rodzinie. Rodzice Heleny, bo takie imię święta otrzymał na chrzcie, mieszkali we wsi Głogowiec. I z trudem utrzymywali rodzinę z 3 hektarów posiadanej ziemi. Dzieci musiały ciężko pracować, by pomóc w gospodarstwie. Dopiero w wieku 12 lat Helena poszła do szkoły, w której mogła, z powodu biedy, uczyć się tylko trzy lata. W wieku 16 lat rozpoczęła pracę w mieście jako służąca. Jak ważne było dla niej życie duchowe pokazuje fakt, że w umowie zastrzegła sobie prawo odprawiania dorocznych rekolekcji, codzienne uczestnictwo we Mszy św. oraz możliwość odwiedzania chorych i potrzebujących pomocy.

Mając 20 lat wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Decyzję wstąpienia do klasztoru podjęła podczas jakiejś zabawy tanecznej. Po latach opisała to w swoim „Dzienniczku”: „W chwili, kiedy zaczęłam tańczyć, nagle ujrzałam Jezusa obok, Jezusa umęczonego, obnażonego z szat, okrytego ranami, który mi powiedział: »Dokąd cierpiał będę i dokąd Mnie zwodzić będziesz«”. To była chwila, która dała jej siłę, by pokonać wszelkie przeszkody: sprzeciw rodziców, brak posagu (dawniej wstępując do zakonu trzeba było wnieść całkiem niemały posag), własny lęk i niezdecydowanie.

Przez 13 lat zakonnego życia wielokrotnie objawiał jej się Jezus przekazując orędzie miłosierdzia, które Faustyna zapisywała w swoim „Dzienniczku”, tłumaczonym dziś na wiele języków. Jedno z tych objawień zaowocowało znanym dziś w całym świecie obrazem Jezusa Miłosiernego. Święta opisuje to pod datą 22 lutego 1931: „Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony a drugi blady (…) Po chwili powiedział mi Jezus: wymaluj obraz według wzoru, który widzisz, z podpisem: »Jezu, ufam Tobie«”. Obraz w dwóch wersjach powstał dopiero kilka lat później. Jeden znajduje się w Wilnie, w polskim kościele Świętego Ducha, drugi w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie-Łagiewnikach. Na polecenie Chrystusa przekazane przez Faustynę pierwsza niedziela po Wielkanocy miała być – i obecnie rzeczywiście jest – obchodzona jako Niedziela Miłosierdzia.

Faustyna zmarła 5 października 1938 r. Była prostą, niewykształconą kobietą, najdłużej mieszkała w klasztorze w Krakowie, także w Wilnie, Płocku i Warszawie, pełniąc obowiązki kucharki, ogrodniczki i furtianki. W ostatnich latach życia bardzo cierpiała – trawiła ją gruźlica, była też niezrozumiana przez współsiostry, które czyniły jej wiele przykrości. Doświadczała jako mistyczka cierpień Chrystusa, pisała: „Czuję dobrze, że nie kończy się posłannictwo moje ze śmiercią, ale się zacznie. O dusze wątpiące, uchylę wam zasłony nieba, aby was przekonać o dobroci Boga, abyście już więcej nie raniły niedowierzaniem Najsłodszego Serca Jezusa. Bóg jest miłością i Miłosierdziem”. Beatyfikował ją Jan Paweł II 18 kwietnia 1993 r. w Rzymie, a kanonizował 30 kwietnia 2000 r. też w Rzymie.

Jezus, który wielokrotnie objawiał się Faustynie, kazał jej zapisać takie słowa: „Córko moja miłowana, mów światu o moim miłosierdziu, o mojej miłości. Palą mnie płomienie miłosierdzia, pragnę je wylewać na dusze ludzkie. O jaki mi ból sprawiają, kiedy ich przyjąć nie chcą. Córko moja, czyń co jest w twej mocy w sprawie rozszerzenia czci miłosierdzia mojego, ja dopełnię czego ci nie dostawa. Powiedz zbolałej ludzkości, niech się przytuli do miłosiernego serca mojego, a ja ich napełnię pokojem. Powiedz, córko moja, że jestem miłością i miłosierdziem samym. Kiedy dusza zbliża się do mnie z ufnością, napełniam ją takim ogromem łaski, że sama w sobie tej łaski pomieścić nie może, ale promieniuje na inne dusze. Dusze, które szerzą cześć miłosierdzia mojego, osłaniam je przez życie całe, jak czuła matka swe niemowlę, a w godzinę śmierci nie będę im sędzią, ale miłosiernym zbawicielem. W tej ostatniej godzinie nic dusza nie ma na swą obronę, prócz miłosierdzia mojego; szczęśliwa dusza, która przez życie zanurzała się w zdroju miłosierdzia, bo nie dosięgnie jej sprawiedliwość. Wszystko, co istnieje, jest zawarte we wnętrznościach mojego miłosierdzia, głębiej niż niemowlę w łonie matki. Jak boleśnie rani mnie niedowierzanie mojej dobroci? Najboleśniej ranią mnie grzechy nieufności”.

Od Faustyny pochodzi pięć form kultu Bożego Miłosierdzia: obraz Miłosierdzia Bożego – „Jezu ufam Tobie”; Koronka do Miłosierdzia Bożego, Godzina Miłosierdzia (godz. 15, w której Jezus skonał na krzyżu), a także Litania i samo święto – Niedziela Miłosierdzia.

W czasie konsekracji sanktuarium Bożego Miłosierdzia w sierpniu 2002 Ojciec Święty zawierzył cały świat Bożemu Miłosierdziu i wezwał do rozprzestrzenia kultu miłosierdzia. Jan Paweł II powiedział: „Dziś w tym sanktuarium chcę dokonać uroczystego aktu zawierzenia świata Bożemu miłosierdziu. Czynię to z gorącym pragnieniem, aby orędzie o miłosiernej miłości Boga, które tu zostało ogłoszone przez pośrednictwo św. Faustyny, dotarło do wszystkich mieszkańców ziemi i napełniało ich serca nadzieją. Niech to przesłanie rozchodzi się z tego miejsca na całą naszą umiłowaną Ojczyznę i na cały świat. Niech się spełnia zobowiązująca obietnica Pana Jezusa, że stąd ma wyjść »iskra, która przygotuje świat na ostateczne Jego przyjście« (por. Dzienniczek, 1732). Trzeba tę iskrę Bożej łaski rozniecać. Trzeba przekazywać światu ogień miłosierdzia. W miłosierdziu Boga świat znajdzie pokój, a człowiek szczęście! To zadanie powierzam wam, drodzy bracia i siostry, Kościołowi w Krakowie i w Polsce oraz wszystkim czcicielom Bożego miłosierdzia, którzy tu przybywać będą z Polski i z całego świata. Bądźcie świadkami miłosierdzia!”

Kult Miłosierdzia Bożego, zainicjowany przez św. Faustynę i bł. ks. Michała Sopoćkę (beatyfikowanego w 2008 r., wileńskiego spowiednika Faustyny, głosiciela kultu miłosierdzia, założyciela zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego) rozwinął się z Polski na cały świat. Chyba najbardziej przyjął się na Filipinach, gdzie codziennie o godzinie 15.00 zamiera ruch na ulicach i odmawiana jest koronka do Miłosierdzia Bożego, a także w Stanach Zjednoczonych i wielu innych miejscach świata. Do sanktuarium w Łagiewnikach pielgrzymowały już miliony wiernych. Wyzwaniem pozostaje konkretne okazywanie miłosierdzia na co dzień wobec bliźnich i przyjęcie daru Bożego przebaczenia w postaci trwałej przemiany życia.

(za niedziela.pl)

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne. J 6, 47

Nie lękajcie się. Chrystus zwyciężył świat. On jest z Wami na zawsze. św. Jan Paweł II

Chyba tak do końca nie jesteśmy w stanie ogarnąć co znaczy wieczność. W nieustannej pogoni za czymś, w ciągłym zabieganiu o doczesność, któż z nas tak naprawdę zaprząta sobie głowę wiecznością – przecież to totalna abstrakcja 😉 Dopiero jak przychodzi choroba, jak dopada wielkie cierpienie – swoje, bliskich – wówczas uświadamiamy sobie kruchość i ulotność naszego życia i zaczynamy się zastanawiać o co chodzi z tą wiecznością, i czy aby to prawda…

Warto dzisiaj pomyśleć, co dla mnie oznacza wieczność? Czy troska o teraźniejszość nie przysłania mi tego, co naprawdę ważne, co w ostatecznym rozrachunku najważniejsze? Warto zapytać siebie, kim dla mnie jest Jezus Chrystus? Jaką wartość ma dla mnie Jego męka, śmierć i zmartwychwstanie?

Może znajdziesz dziś chwilkę na adorację, a może tak znienacka w środku tygodnia pójść na Mszę świętą 😇 To najlepsze miejsce i czas na “dotykanie” tajemnicy wieczności 🙏

Oczywiście ze względu na epidemię nasze pójście na Mszę czy adorację może być w wielu przypadkach tylko wirtualne, ale przecież to serce spotyka Serce i przestrzeń staje się w tym momencie zupełnie bez znaczenia 💞 Nie szukajmy więc tysiąca wymówek, nie zasłaniajmy się masą obowiązków, bo to przecież chodzi o nasze życie wieczne! Ufajmy i przychodźmy, tak jak to jest możliwe w tym momencie.

Życzę Ci dobrze przeżytego dnia, który przybliży Cię do Bożego królestwa 😍😇

Autor: Św. Teresa od Dzieciątka Jezus (1873-1897), karmelitanka, doktor Kościoła

Matko, sądzę, że powinnam dać Ci kilka wyjaśnień na temat fragmentu Pieśni nad Pieśniami: „Pociągnij mnie, pobiegnijmy do wonności olejków twoich” (1,4 LXX). „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał” – powiedział Jezus. Następnie… uczy nas, że wystarczy zastukać, by zostało otwarte, szukać, by znaleźć i wyciągnąć pokornie rękę, by otrzymać to, o co się prosi (Łk 11,9nn). Mówi także, że wszystko, o co się prosi Ojca w Jego imieniu, zostanie przyznane (J 16,23)…

Czym zatem jest prośba o pociągnięcie, jeśli nie zjednoczeniem się w sposób głęboki z Tym, który więzi serca? Gdyby ogień i żelazo miały rozum i żelazo mówiło: „Pociągnij mnie”, to czy nie świadczyłoby to, że pragnie zjednoczyć się z ogniem w taki sposób, że ogień by je przeniknął, nasączył swoją wrzącą substancją i tworzył z nim jedno? Kochana matko, oto moja modlitwa – proszę Jezusa, by mnie pociągnął w płomieniach Jego miłości, zjednoczył mnie tak ściśle ze sobą, żeby żył i działał we mnie. Czuję, że im bardziej ogień miłości ogarnie moje serce, tym bardziej mówiłabym: „Pociągnij mnie”. Także dusze, które zbliżą się do mnie (małego, nieszczęsnego kawałka nieużytecznego żelaza, jeśli oddalę się od boskiego ognia) pobiegną szybko za zapachem olejków Umiłowanego, bo dusza ogarnięta miłością nie może pozostać bezczynna. Jak święta Magdalena, dusza stoi u stóp Jezusa, słucha Jego słodkich i żarliwych słów; a pozornie nic nie dając, daje więcej niż Marta (Łk 10,39nn).

Źródło: Dzieje duszy, C, 35

Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Mt 11, 28

Dziś człowiek tak często nie wie, co nosi w sobie, w głębi swej duszy, swego serca. Jak często jest niepewny sensu swego życia na tej ziemi. Ogarnia go zwątpienie, które przeradza się w rozpacz. św. Jan Paweł II

To jeden z moich ulubionych fragmentów, choć ten o prostaczkach też jest mi bardzo bliski 🙂

Jakże my, szczególnie dzisiaj potrzebujemy pokrzepienia… jakże bardzo jesteśmy utrudzeni i obciążeni… Wiosna w rozkwicie, już majem zażółciły się łąki, a my w lęku, a my w niepewności, a my w ciągłej obawie o życie…

Jestem jednak przekonana, że teraz możemy jeszcze mocniej odczuwać Bożą Obecność, chociaż mamy wciąż utrudniony dostęp do Stołu Pańskiego. Tak sobie myślałam jeszcze przed Wielkanocą, uczestnicząc przez internet w rekolekcjach w Kościele Mariackim prowadzonych przez ks. Węgrzyniaka (polecam gorąco, można znaleźć na youtube), że w normalnym czasie nijak nie mogłabym skorzystać z takiego dobrodziejstwa, bo zwyczajnie brakuje mi czasu. Jest tyle różnego rodzaju katechez i nauczań prowadzonych przez cudownych, Bożych kapłanów, że garści za mało, aby czerpać 🙂 I we Mszy św. można codziennie uczestniczyć online, gdziekolwiek chcemy :), a podejrzewam, że wielu z nas też nie zawsze w tygodniu daje radę pogodzić obowiązki domowe i pójście na Eucharystię.

Byleśmy tylko chcieli przychodzić po pokrzepienie. Byleśmy otwierali nasze serca na Bożą miłość, na Światło i natchnienia Bożego Ducha.

Brońmy się przed pozorami, przed fałszywą pobożnością, czy też skupianiem się na swojej niedoli i rozpaczy. Teraz wszystkim jest ciężko, choć niektórzy się nie skarżą, choć niektórzy cichutko i bardzo pokornie niosą swoje jarzmo obowiązków i powinności … Może trzeba do kogoś zadzwonić, może wnieść chociaż wirtualnie promyk radości i pokrzepienia.

Spieszmy się kochać ludzi… spieszmy nieść im Dobrą Nowinę, jakkolwiek to jest teraz możliwe. Spieszmy się mówić im miłe, dobre, życzliwe słowa, pełne nadziei, optymizmu i pozytywnej energii. Spieszmy się mówić im o Bożej miłości i o ukojeniu, które daje żywa relacja z Panem Jezusem.

Maryjo, Pocieszycielko strapionych, opiekuj się nami w tym trudnym czasie i prowadź nas do Jezusa! Amen!

Autor: Św. Gertruda z Helfty (1256-1301), mniszka benedyktyńska

„Przyjdźcie, przyjdźcie, przyjdźcie”: Przychodzę, przychodzę, przychodzę do Ciebie, Jezu kochający, którego tak ukochałam, szukałam i pragnęłam. Z powodu Twojej łagodności, współczucia i miłości, kochając Cię z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich sił, odpowiadam na Twoje wezwanie. Niech nie doznam wstydu, ale postępuj ze mną wedle Twojej łagodności i przeogromnego miłosierdzia.

Mnie, błagającą Twej pomocy, Panie, mnie, pragnącą umocnienia tajemnicą Twego błogosławieństwa, obdarz pomocą Twej obrony i prowadzenia. Niech będzie we mnie, Panie, dzięki darowi Ducha, roztropna skromność, mądra dobroć, głęboka łagodność, cnotliwa wolność. Żarliwa w miłości, niech nie kocham nic poza Tobą, niech moje życie będzie godne pochwały, ale niech nie pragnę pochwał. Niech Cię otaczam chwałą w świętości mojego ciała i czystości mej duszy; niech kocham Cię z miłości, niech Ci służę z miłości. Bądź moją chwałą, ty jesteś moją radością, moją rozkoszą, pociechą w cierpieniu, radą w niepewności. Bądź moją obroną przeciw niesprawiedliwości, cierpliwością w ucisku, obfitością w ubóstwie, pokarmem w poście, spoczynkiem w czuwaniu, lekarstwem w chorobie.

Niech w Tobie posiadam wszystko, bo Ciebie pragnę kochać ponad wszystko.

Źródło: Ćwiczenia III, SC 127 (© Evangelizo.org)

 J 6,30-35

Tyle pięknych, wspaniałych rzeczy dzieje się wokół nas. Tyle cudów i znaków Bożej miłości możemy codziennie doświadczać. Niestety, skupieni na tym, czego akurat nie mamy, zupełnie ich nie dostrzegamy, mało tego – jeszcze pomstujemy, że Bóg nas nie kocha, bo zsyła (patrz dopuszcza) na nas tak wiele trudu, cierpienia i różnego rodzaju głodów.

Pan Jezus pragnie karmić nas do syta. Pragnie zaspokajać nasz głód nie tylko chlebem doczesnym, dającym sytość i podtrzymującym życie, ale w każdej Eucharystii daje nam swoje Ciało, aby każdy, kto zechce – posiliwszy się Nim, mógł mieć udział w życiu wiecznym. 

Oczywiście teraz z wiadomych powodów mamy wielkie utrudnienia w uczestnictwie we Mszy św. Nasz głód Chleba Żywego od kilku tygodni wielu z nas może zaspokajać, przyjmując komunię św. duchową. Tylko czy my tak naprawdę chcemy przyjmować Pana Jezusa? Czy rzeczywiście chcemy, aby przemieniał nasze życie, aby uzdrawiał i dotykał wszystkich przestrzeni, a nie tylko tego, co akurat nam dolega, a co w perspektywie wieczności nie jest istotne?

Podejmijmy dzisiaj współpracę z Bożą łaską i pozwólmy prowadzić się Duchowi Świętemu, a cuda, które zobaczymy, będą zaskakiwać nas nieustannie! Prośmy więc wspólnie, aby Boży Duch rozpalał w nas tęsknotę i pragnienie prawdziwego, godnego spotkania z Jezusem Chrystusem, Żywym Chlebem.

Panie, otwieraj moje oczy, aby widziały więcej, otwieraj moje uszy, aby słyszały i rozróżniały Twój Głos. Otwieraj moje serce i przemieniaj – rozkruszaj twardą skorupę, która ciąży i przeszkadza w pełnym otwarciu się na Twoje cudowne i zbawienne uzdrowienie.

Jezu, Tyś moim Bogiem i Panem mego życia, Tobie ufam na wieki!

Odpowiedział im Jezus: «Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie». J 6, 35

Eucharystia to jest przede wszystkim ta świadomość: jestem miłowany, ja jestem miłowany. Ja, taki jaki jestem. św. Jan Paweł II

Jakże nie doceniamy daru Eucharystii. Jakże lekceważymy cud, który dokonuje się na naszych oczach… Zwykle wynika to z niewiedzy i nieznajomości Chrystusa, ale jakże mamy Go poznać kiedy nie czytamy Jego Słowa, nie żyjemy Jego nauką, a sama Msza św. jest tylko niedzielnym obowiązkiem, wypełnianym z różnych powodów…

Chleb – pożywienie daje nam siły, zapewniając ciału należytą energię i podtrzymując je przy życiu. Jezus Chrystus – Chleb Żywy, Eucharystyczny Pokarm, może dać takie siły, których żadne pożywienie, najbardziej wyszukane i energetyczne nigdy nie zdoła zastąpić.

Pamiętam, kiedy będąc 12 letnim dziewczęciem, złamałam nogę. Akurat rozpoczął się okres Wielkiego Postu. Z wiadomych powodów zostałam uziemiona na 6 tygodni w domu (i całe szczęście, że w domu, bo złamanie nie było za fajne). Kiedy po tym czasie uwolniono mnie z gipsu, ubłagałam mamę, żeby zabrała mnie na Drogę Krzyżową. Zawiozła mnie na saneczkach, bo aura ułatwiła nam przemieszczenia się 🙂. Do sedna – nie zapomnę tego głodu i radości jaką wówczas dało mi spotkanie z Chrystusem w Komunii Świętej… nawet teraz łezka kręci mi się w oku na wspomnienie tej chwili…

Niestety, czasem odnoszę wrażenie, że Komunia święta nam spowszedniała, że przyjmujemy Pana Jezusa bez należytego szacunku, bez radości, bez zachwytu… jako taki należny nam “dodatek”…

Spróbuj dzisiaj zastanowić się, czy Eucharystyczny Pokarm jest naprawdę dla Ciebie ważny. Zastanów się, że rzeczywiście Jezus Chrystus, Syn Boga Żywego, jest dla Ciebie Kimś wyjątkowym. Czy Dawca Życia, Zbawiciel i Odkupiciel, jest naprawdę Twoją DROGĄ, PRAWDĄ i ŻYCIEM?

Teraz mamy czas na prawdziwe zatęsknienie za tym Białym Kawałkiem Chleba… Oby ta tęsknota ożywiała i rozbudzała w nas jeszcze większe pragnienie poznawania i zjednoczenia się z Panem Jezusem.

Choć może okoliczności i sytuacja nie jest zbyt radosna – pięknego, błogosławionego dnia Ci życzę 🌞 niech Boży pokój i radość na stałe zagości w Twoim sercu 😍

Autor: Św. Cyryl z Aleksandrii (380-444), biskup i doktor Kościoła

„Śpiewajcie Panu pieśń nową” (Ps 96,1). Nowa jest pieśń, aby dopasować się do nowej rzeczywistości. Paweł napisał: „Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto stało się nowe” (2 Kor 5,17). Ci, którzy byli Izraelitami z krwi, zostali uwolnieni z tyranii Egiptu dzięki pośrednikowi z tej epoki – mądremu Mojżeszowi. Zostali uwolnieni z udręki cegieł, niepotrzebnego potu ziemskich zadań…, okrucieństwa strażników, nieludzkiej zatwardziałości faraona. Przeszli przez morze; na pustyni jedli mannę; pili wodę, która wytrysnęła ze skały; przeszli suchą stopą przez Jordan i zostali wprowadzeni do Ziemi Obiecanej.

Popatrz, jak dla nas się to odnowiło, a nowy świat jest bez porównania lepszy od starego. Zostaliśmy wyzwoleni z niewolnictwa – nie ziemskiego, ale duchowego. Nie zostaliśmy uwolnieni z zadań ziemskich, ale z brudu uciech cielesnych. Nie uciekliśmy od nadzorców egipskich lub bezlitosnego i pogańskiego tyrana – człowieka jak my – ale od złych i nieczystych demonów, zachęcających do grzechu, i od ich przywódcy – Szatana.

My przeszliśmy przez fale życia obecnego jakby przez morze, z jego bezładem i bałwanami. Spożywaliśmy mannę duchową, chleb z nieba, który daje życie światu. Piliśmy wodę, która wytrysnęła ze skały, delektując się wodą żywą Chrystusa. Przeszliśmy przez Jordan, dzięki sakramentowi chrztu świętego, który otrzymaliśmy. Weszliśmy do Ziemi Obiecanej, przygotowanej dla świętych, o której wspomina Pan: „Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię” (Mt 5,4).

Źródło: O Izajaszu, IV,1 (© Evangelizo.org)