Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł i podniósł ją, ująwszy za rękę, a opuściła ją gorączka. I usługiwała im. Mk 1, 30-31

Jak można kochać Boga który jest niewidzialny, nie kochając człowieka który jest obok nas. św. Jan Paweł II

Uwielbiam ten fragment Ewangelii, bo z nim łączy się wiele poruszających chwil spędzonych na modlitwie. Wrażliwość Pana Jezusa wzrusza i wskazuje, że w każdym momencie należy wykonywać czyny miłosierdzia.

No właśnie, a jak to jest u Ciebie? Jak wyglądają Twoje relacje w domu, wśród najbliżyszych? Czy to nieustanna gorączka emocji czy raczej chęć usługiwania, bycia pomocnym?

Uśmiech, podanie ręki czy kilka z pozoru banalnych słów tak wiele zmienia. Przede wszystkim dla tej osoby, która przyjmuje gest dobroci, ale i sam wyciągający dłoń zyskuje ogromnie 🙂. Spróbuj i usłuż swojemu bliźniemu – jak potrafisz, jak możesz w tym momencie i sytuacji, a przekonasz się ile wspólnie można dokonać!

Warto jeszcze spojrzeć co poprzedza wizytę u Szymona i co następuje później. Pan Jezus ma nieustanną relację z Ojcem. Modli się i wsłuchuje w Boży głos, wskazując, że to właśnie jest źródłem wszelkiego sukcesu, mocy i w konsekwencji łaski uzdrowienia.

A jak jest z Twoją modlitwą? Tyle spraw na wczoraj… Tyle od Ciebie zależy… Normalnie świat się zawali, jak dzisiaj nie dopniesz tej sprawy… Jaka modlitwa…?! Kiedy…?!

ZWOLNIJ! Gorączka sukcesu, perfekcjonizmu i “samosiowania” już niejednego powaliła. Poświęć chwilę swojemu Bogu, a On zatroszczy się o Twój dzień codzienny. Zauważ człowieka obok, pochyl się nad jego problemem, a świat znowu pojaśnieje 😊 I choć może dalej przyjdzie mierzyć się z wielkimi przeciwnościami, to z naszym Bogiem naprawdę WSZYSTKO jest możliwe 💖

Błogosławionego dnia ❤️+

Autor: Św. Jan Kasjan (ok. 360-453), założyciel klasztoru w Marsylii

Uważam, że niemożliwe jest rozróżnienie wszystkich form modlitwy, chyba że istnieje bardzo szczególna czystość serca i nadzwyczajne światła od Ducha Świętego. Ich liczba jest tak wielka, jak tylko może być znaleziona w duszy, a raczej we wszystkich duszach, o różnych stanach i skłonnościach. […]

Modlitwa zmienia się w każdej chwili, w zależności od stopnia czystości, do jakiego doszła dusza, a także w zależności od jej aktualnego usposobienia, czy to pod wpływem obcych wpływów, czy spontanicznie; i jest całkiem pewne, że dla nikogo nie pozostaje ona zawsze identyczna. Modlimy się różnie, w zależności od tego, czy nasze serce jest lekkie, czy też obciążone smutkiem i rozpaczą; w upojeniu życiem nadprzyrodzonym i w przygnębieniu gwałtownymi pokusami; kiedy błagamy o przebaczenie za nasze winy lub prosimy o łaskę, cnotę lub uleczenie z jakiejś wady; w skrusze natchnionej myślą o piekle i strachem przed sądem oraz gdy płoniemy pragnieniem i nadzieją przyszłych dóbr; w przeciwnościach i niebezpieczeństwach lub w pokoju i bezpieczeństwie; gdy czujemy się ogarnięci światłem przy objawieniu tajemnic nieba lub sparaliżowani jałowością cnoty i oschłością myśli. […]

Po tych różnych sposobach modlitwy nastąpi jeszcze wznioślejszy stan i jeszcze bardziej transcendentne wyniesienie. Jest to spojrzenie tylko na Boga, wielki ogień miłości. Dusza roztapia się i zanurza w świętym rozmyślaniu, i rozmawia z Bogiem jak z własnym Ojcem, bardzo familiarnie, w bardzo szczególnej czułej pobożności.

Źródło: O modlitwie; VIII.XVIII; SC 54 (© Evangelizo.org)

Autor: Homilia z V wieku o modliwie

Najwyższe dobro to modlitwa, przyjacielskie spotkanie z Bogiem.

Modlitwa jest światłem duszy, prawdziwym poznaniem Boga, pośrednikiem między Bogiem a ludźmi. Przez nią dusza wznosi się do nieba i obejmuje Boga niewypowiedzianym uściskiem. Jak dziecko płaczące u matki, tak modlitwa wyraża głębię swego pragnienia. Wyraża swoje głębokie pragnienia i otrzymuje prezenty, które przekraczają wszelką widzialną naturę. Bo modlitwa przedstawia się jako potężny ambasador, raduje i uspokaja duszę.

Kiedy mówię o modlitwie, to nie wyobrażaj sobie, że chodzi o słowa. Ona jest poruszeniem w stronę Boga, niewypowiedzianą miłością, która nie pochodzi od ludzi i o której święty Paweł tak mówi: „Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8,26). Taka modlitwa, jeśli Bóg da komuś tę łaskę, jest dla niego wiecznym bogactwem, niebieskim pokarmem, który syci duszę. Kto jej zakosztował, ten jest ogarnięty wiecznym pragnieniem Pana, jak żarliwym ogniem, który rozpala jego serce.

Źródło: Niesłusznie przypisana św. Janowi Chryzostomowi (© Evangelizo.org)

O co proszę? O uzdrowienie z moich bolesnych zranień i odnowienie moich pragnień.

Przyłączę się do Jezusa, który idzie do domu Szymona i Andrzeja (ww. 29-31). Będę podziwiał Jego zwyczajność i prostotę. Nawiązuje bliskie relacje z rybakami. Odwiedza ich w domu, uzdrawia teściową Piotra.

Jezus pragnie ze mną zwyczajnych, prostych relacji. Jest ze mną tam, gdzie mieszkam, gdzie prowadzę codzienne, ciche życie. Pragnie mnie ująć za rękę, zbadać mój puls, uzdrowić z mojej gorączki.

Wyobrażę sobie Jezusa, który pochyla się nade mną. Zna moje najgłębsze rany – to, co wywołuje we mnie najgroźniejsze choroby. Chce, abym Mu o tym powiedział. Uczynię to.

Poproszę Jezusa, aby położył na mnie ręce i dotknął moich chorych miejsc. Oddam Mu moje bolesne myśli, moje zranione uczucia, moją chorą wolę. Będę prosił o wewnętrzne uwolnienie od złych przywiązań.

Wejdę w tłum, który gromadzi się przed domem Piotra (ww. 32-34). Zobaczę z bliska chorych i opętanych, którzy cisną się na Jezusa. Pomyślę o moich bliskich, znajomych, którzy potrzebują uzdrowienia. Kto to jest? Kogo najbardziej chciałbym przynieść Jezusowi?

Będę wpatrywał się w Jezusa, który budzi się, gdy jeszcze jest ciemno i idzie na pustynię (w. 35). Zbliżę się do Niego i poproszę, aby pozwolił mi trwać z Nim na modlitwie, aby przelał na mnie swego ducha modlitwy.

„Wszyscy Cię szukają” (w. 37). Czy jest we mnie pasja szukania Jezusa? Czy Go pragnę? Jakie są moje największe pragnienia? Czym żyję najbardziej? Będę często powtarzał: „Pragnę Cię, Jezu”.

ks.Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)