Autor: Tomasz z Celano (ok. 1190 – ok. 1260), biograf św. Franciszka i św. Klary

Święty Franciszek zapewniał, że najpewniejszym lekarstwem na tysiączne zasadzki i podstępy wroga jest radość duchowa. Mawiał bowiem: „Wtedy diabeł najbardziej się cieszy, kiedy słudze Bożemu zdoła zabrać radość ducha. Nosi on kurz, żeby móc choćby w małych dawkach wrzucać go w jego sumienie i zabrudzić żarliwość umysłu i czystość życia. Natomiast, gdy radość duchowa napełnia serce, wówczas na próżno wąż wsącza w nie swój śmiertelny jad. Gdzie demoni widzą sługę Chrystusa pełnego świętej radości, tam nie mogą mu zaszkodzić. Ale gdy duch jest żałośliwy, opuszczony i zmartwiony, łatwo pochłonie go smutek, albo pociągną go radości znikome.”

Dlatego Święty zawsze starał się mieć radość serca, zachować pociechę ducha i oliwę radości (Ps 44,8). Jak najbardziej starał się unikać najgorszej choroby – leniwego zniechęcenia. Skoro tylko poczuł, że choćby troszkę spadło mu go na serce, natychmiast uciekał się do modlitwy. Mawiał: „Sługa Boży, gdy jest czymś zmartwiony, jak to bywa, zaraz powinien wstawać do modlitwy i tak długo trwać przed Ojcem najwyższym, aż wróci mu swą zbawienną radość” (Ps 50, 14)…

Czasem brał z ziemi patyk, jak to sam widziałem, kładł go na lewym ramieniu, w prawą rękę brał kabłąk przewiązany nicią, i jakby na skrzypcach ciągnął nim po patyku, wykonując przy tym odpowiednie gesty, i śpiewał po francusku o Panu.

Źródło: Życiorys drugi świętego Franciszka z Asyżu 

O co proszę? O głęboką radość w trwaniu przy Jezusie i Jego Słowie.

Rozpocznę żarliwą modlitwą do Ducha Świętego, aby udzielił mi łaski głębokiej więzi z Jezusem i z każdym słowem, które do mnie wypowie, aby słowa Jezusa przeniknęły do głębi moje serce i wolę.

Jezus zwierza się z miłości do mnie. Nie jestem w stanie jej pojąć i zgłębić. Miłuje mnie tak jak Ojciec miłuje Jego (w. 9). Czy czuję się umiłowany przez Jezusa? Co mogę powiedzieć o moim doświadczeniu więzi z Jezusem?

„Wytrwajcie w miłości mojej” (w. 9). Jezus jest wierny w swej miłości. Takiej samej wierności oczekuje ode mnie. Spojrzę na moje życie i powołanie. Co mogę powiedzieć o mojej wierności życiowym wyborom? W czym najbardziej jest próbowana moja miłość do Jezusa?

Jezus zapewnia mnie, że jeśli uchwycę się Jego przykazań, będę zdolny wytrwać w Jego miłości (w. 10). Chce, abym na Jego Słowie oparł moje życie i powołanie. Jak wygląda moja modlitwa Słowem Bożym? Jak owocuje w życiu?

Jezus pragnie dzielić się ze mną swoją radością (w. 11). Zapytam o mój obecny stan ducha. Czy cieszy mnie życie z Jezusem? Co we mnie przeważa: radość z życia, przygnębienie, smutek? O co chciałbym prosić Jezusa?

Zwrócę uwagę na treści, którymi najczęściej się karmię (rozmowy, książka, prasa, telewizja, radio…). Jakie stany ducha, myśli i pragnienia we mnie wywołują? Z jakimi treściami powinienem stanowczo zerwać?

Przywołam w pamięci słowa Jezusa, które stały się dla mnie wyzwalające. Jakie to były słowa? Będę częściej dzisiaj do nich wracał.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poprosicie, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”. J 15, 7-8

Powstań, Ty, który już straciłeś nadzieję. Powstań, Ty, który cierpisz. Powstań, ponieważ Chrystus objawił Ci swoją miłość i przechowuje dla Ciebie nieoczekiwaną możliwość realizacji. św. Jan Paweł II

Zastanówmy się dzisiaj nad sensem cierpienia i nad tym co może znaczyć to “cokolwiek”.

Łatwo, a na pewno łatwiej trwać w wierności i ufności Bożemu Słowu, kiedy człowiek widzi działanie Bożej łaski, gdy namacalnie może doświadczać w swoim życiu potęgi i mocy Bożej miłości. Jednak kiedy długimi tygodniami, miesiącami, a może i latami, gorliwie prosi o cud uzdrowienia, cud przemiany, nawrócenia, i ten cud się nie wydarza, to może przyjść załamanie, a nawet utrata wiary.

Stając w obliczu namacalnego cierpienia, szczególnie kiedy doświadcza ono naszych najbliższych i nas samych, kiedy bezsilność totalnie wysysa resztki nadziei – rodzi się pytanie jak prosić o “cokolwiek” by się wydarzyło… Czy brak nam wiary, czy nasza gorliwość w modlitwie jest niewystarczająca, a może źle się modlimy… Kiedy człowiek naprawdę napatrzy się z bliska na cierpienie, kiedy ta bezradność nad ludzką bidą i niemocą mimowolnie wyciska łzy z oczu, staram się patrzeć na Krzyż Chrystusa, i w Nim szukam pocieszenia…

Trwajmy więc wytrwale na modlitwie nie zrażając się brakiem widocznych efektów i skutków naszego błagania. Nigdy nie wiemy co dla kogo jest najlepsze. Kiedyś zapewne dowiemy się jak wielką i bezcenną wartość miało to konkretne cierpienie, które mogło przyczynić się do czyjegoś zbawienia.

Panie Jezu, niech przez moc Twojego świętego imienia, stanie się to, o co żarliwie prosimy na modlitwie, wedle woli naszego Ojca! Niech to “cokolwiek” stanie się czytelnym, namacalnym znakiem Twojej wszechmocy i władzy. Niech Twój Święty Duch modli się w nas i wskazuje, co jest Bogu miłe, i jak jeszcze piękniej możemy wypełniać Jego wolę. Najświętsza Panienko wzorze pokory i zaufania, oręduj za nami! Amen!

Codziennie proszę o różne “cokolwiek” trwając przy Chrystusie i ufając Jego obietnicom, a mój Bóg czyni wielkie rzeczy – tak jak chce i wtedy kiedy chce 😊

Dobrego dnia kochani 🌞❤️+

Autor: Św. Klara z Asyżu (1193-1252), franciszkanka

Szlachetna sława waszego świętego postępowania i życia dotarła nie tylko do mnie, ale rozeszła się chwalebnie prawie po całym świecie; cieszę się z tego w Panu bardzo i raduję nie tylko ja sama mogę się z tego cieszyć, ale i wszyscy, którzy służą lub pragną służyć Jezusowi Chrystusowi. Dlatego chociaż mogliście bardziej od innych zażywać przepychu, zaszczytów i godności świata, i mogliście z wielką chwałą prawnie poślubić przesławnego cesarza, jak odpowiadało waszej i jego dostojności, odrzuciliście to wszystko, a całą duszą i sercem obraliście raczej najświętsze ubóstwo i niedostatek materialny, biorąc sobie Oblubieńca szlachetniejszego rodu, Pana Jezusa Chrystusa, który wasze dziewictwo zachowa zawsze nieskalane i nienaruszone. Kochając Go, jesteście czysta, dotknąwszy, staniecie się jeszcze czystsza, przyjąwszy, jesteście dziewicą. Jego potęga jest większa, szlachetność wyższa, spojrzenie piękniejsze, miłość słodsza i cały wdzięk wytworniejszy. On już was wziął w swoje objęcia, pierś waszą ozdobił drogimi kamieniami, w wasze uszy włożył bezcenne perły, a całą przystroił ślicznymi, jaśniejącymi klejnotami i uwieńczył głowę złotą koronę mającą znak świętości.

Źródło: 1. List do Agnieszki z Pragi, 3-11 

Autor: Bł. Kolumban Marmion (1858-1923), opat

Niezależnie od tego, na jakim etapie znajduje się dusza, jej praca nigdy nie jest niczym innym, jak tylko współpracą. Nie jest sama: Bóg działa w niej i z nią, ponieważ zawsze jest pierwszym Autorem jej postępu.

Niewątpliwie, na początku, kiedy dusza jest jeszcze skrępowana wadami i złymi nawykami, musi z męstwem i gorliwością starać się usunąć te przeszkody, które sprzeciwiają się boskiemu zjednoczeniu. Współpraca, której Bóg wymaga od niej w tym okresie, jest szczególnie wielka i aktywna, i najdotkliwiej ujawnia się w sumieniu. W tym okresie Bóg obdarza namacalnymi łaskami, które podnoszą na duchu i zachęcają. Ale dusza doświadcza dylematów, wewnętrznych zmienności: upada, a potem znów się podnosi; walczy, a potem odpoczywa; łapie oddech, a potem znów idzie naprzód.

W miarę jak dusza postępuje, jak przeszkody ustępują, jej życie wewnętrzne staje się bardziej jednolite, regularne, zjednoczone, działanie Boże odczuwa się jako potężniejsze, ponieważ ma większą swobodę działania, ponieważ napotyka w duszy mniejszy opór i większą elastyczność; i wtedy szybko postępujemy na drodze do doskonałości… Nasz Pan przekazał nam tak wyraźnie tę fundamentalną naukę: „Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5).

Wyobrażać sobie, że Chrystus wykona całą pracę dla siebie, byłoby niebezpiecznym złudzeniem; ale wierzyć, że możemy zrobić cokolwiek bez Niego, byłoby nie mniej niebezpieczne. Musimy więc być przekonani, że nasze uczynki mają wartość tylko dzięki naszemu zjednoczeniu z Jezusem.

Źródło: Narzędzia dobrych dzieł (© Evangelizo.org)

O co proszę? O życie głęboko zakorzenione w Jezusie i w Jego Słowie.

Jest wiosna. Drzewa wybujały zielenią. Łąki są pełne kwiatów. W tym majowym klimacie Jezus opowiada mi przypowieść o winnym krzewie i latorośli. Mogę zaplanować medytację wcześnie rano na łonie natury.

Jezus jest życiodajnym krzewem. Ja jestem Jego latoroślą. Ojciec jest miłośnikiem mojego życia (w. 1). Będę kontemplował miłość Ojca, który daje mi życie.

Ojciec odcina we mnie to, co nie przynosi owocu, i oczyszcza mnie, abym przynosił owoc obfitszy (w. 2). Odcinanie i oczyszczanie związane jest z bólem, ale służy życiu! Zatrzymam się dłużej nad tą prawdą.

Ojciec zna moje życie i widzi także to, co jest zakryte przede mną. Poproszę Go, aby pokazał mi to, co we mnie martwe, zamknięte na życie i aby pomógł mi oddalić się od tego.

Ojciec pragnie mnie oczyszczać z przeciętności i oziębłości, abym bardziej żył Ewangelią, rodził więcej dobra. W czym najbardziej ulegam pokusie przeciętności?

Jezus zwraca mi uwagę na moc, jaka płynie z Jego Słowa (ww. 3.7). Ono oczyszcza i pomaga trwać w Jego życiu. Trwam w Jezusie, gdy trwam w Jego Słowie. Co mogę powiedzieć o moim doświadczeniu modlitwy Słowem? Czy jest we mnie pragnienie Słowa?

Jezus jednoznacznie mówi: „Poza Mną nie znajdziesz życia i beze Mnie nic nie możesz uczynić” (ww. 4-6). Gdzie i w kim szukam dla siebie życia? Na kim się opieram?

Będę się modlił: „Ojcze, pomóż mi dobrze przeżyć moje życie. Zanurz mnie w Jezusie. Chcę, abyś we mnie doznawał chwały!”. Będę wracał do tej modlitwy w ciągu dnia.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

J 14, 27-31a

Mocno w moich uszach wybrzmiewa dzisiejsza Ewangelia. Ostatni czas jest dla nas tak bardzo niespokojny, pełen lęku, obawy, smutku, niezrozumienia. A tu, Jezus mówi, że zostawia nam swój pokój – zostawił, znaczy Boży pokój jest pośród nas!

W obliczu trwającej wojny, oczywiście ciężko w to uwierzyć… Jednak Chrystusowy pokój przemienia i kruszy nawet najbardziej zatwardziałe mury serca! Chrystusowy pokój daje ufne spojrzenie, rzuca nowe światło, dzięki któremu możesz Bożymi oczami widzieć rzeczy z pozoru bardzo trudne, beznadziejne, a przecież dzięki Bożej Obecności zupełnie inne, znacznie lżejsze, okryte Boską miłością.

Dziękuję mój Boże za nieustanne wlewanie w moje serce Twojego pokoju, za bezmiar Twojej łaski i nieograniczoną, niezmienną miłość do mnie. Dziękuję za radości, które uskrzydlają i dają siłę. Dziękuję też za troski, trudy i cierpienie, które z Twoim pokojem i dzięki Twej łasce staram się mężnie dźwigać.

Maryjo, Królowo Pokoju, módl się za nami!

Jezus powiedział do swoich uczniów: “Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka.” J 14, 27

Na kryzys cywilizacji trzeba odpowiedzieć cywilizacją miłości, opartą na uniwersalnych wartościach pokoju, solidarności i wolności, które znajdują pełne urzeczywistnienie w Chrystusie. św. Jan Paweł II

Zawsz gdy czytam tę Ewangelię, przypomina mi się smutna twarz pewnej kobiety, z którą rozmawiałam kilka lat temu czekając na konsultację do lekarza. Na moje wspomnienie o Bożej miłości, popatrzyła na mnie jak na kosmitkę 😉 pytając – to pani w to wierzy?! Na co ja, że i owszem, i to bardzo! Jej spojrzenie zaczęło się zmieniać w trakcie naszej rozmowy, a smutek na twarzy zastępowało zaskoczenie i tęsknota.

Nie mam pojęcia jakie są losy tej pani, w której sercu panował wówczas wielki chaos, choć ufam, że nasza rozmowa wniosła trochę światła w jej życie. Takie rozmowy, sytuacje, pokazują jakież to mroki i beznadzieja panują nad człowiekiem, w człowieku, który nie zna, albo nie chce znać swojego Stwórcy.

BÓG JEST MIŁOŚCIĄ i tylko w Bożej miłości możemy odnaleźć pokój i sens istnienia. Nie ukryjemy się przed złem, nie uciekniemy przed cierpieniem, przed krzyżem, lecz w Bożej miłości, z Bożą pomocą, żadne trudne, bolesne i niezrozumiałe doświadczenie nie będzie w stanie nas złamać, ani sponiewierać.

Każdy z nas boryka się z jakimiś utrudzeniem, przeciwnościami, chorobami. Każdego z nas pewnie dopadają czasem wątpliwości i zniechęcenie, które powodują upadki i grzech, a władca ciemności będzie je tylko podsycał i eskalował, by odbierać resztki nadziei i światła, by wpędzać w jeszcze większą rozpacz i wysysać wszelkie dobro. A wiadomo – grzech rodzi grzech, i robi się nam błędne koło…

Uchwyć się Bożego Słowa, uchwyć się tego pokoju, jaki Chrystus w swej bezgranicznej miłości pozostawia każdemu z nas. To nie są żadne mrzonki, to nie są obietnice bez pokrycia! Boży pokój jest w zasięgu każdego czystego serca, które będzie zachowywać Boskie prawo. Dając tak niewiele od siebie, możesz zyskać WSZYSTKO! Bo czyż posłuszeństwo i wierność Bożym przykazaniom jest wygórowaną ceną za dar życia wiecznego?!

Nie bój się! Zawalcz o swoją godność, o swój pokój serca. Zaufaj swojemu Bogu, zapatrz się w Chrystusowe Rany, pozwól Duchowi Świętemu przenikać i przemieniać swoje życie. Tak wiele zależy od Ciebie!

Panie, niech się dzieje Twoja święta wola! Moje serce ufa Ci bezgranicznie! Należę do Ciebie, Boże Ojcze, broń mnie – wybieram Ciebie. Amen!

Błogosławionego dnia ❤ +

Autor: Św. Jan XXIII (1881-1963), papież

Wszystkim bowiem, którzy opowiedzieli się za Chrystusem, przystoi jak najbardziej… stać się w świecie jakby iskrami światła, zarzewiem miłości i zaczynem wspólnoty (Mt 5,14;13,33). Osiągną to tym pełniej, im ściślej będą zjednoczeni z Bogiem. Nie będzie pokoju w powszechnej społeczności ludzkiej, jeśli nie zakorzeni się on głęboko w sercu każdego człowieka, to znaczy, jeśli każdy nie zechce we własnym wnętrzu porządku nakazywanego przez Boga… Jest to bowiem rzecz tak wspaniała i wzniosła, że człowiek, nawet pełen najlepszej woli, nie jest w stanie tego dokonać w oparciu wyłącznie o swe własne siły. Konieczna jest bowiem pomoc samego Boga, aby społeczność ludzka stała się możliwie najlepszym odbiciem Królestwa Bożego…

Chrystus, przez ogrom Swych cierpień i śmierć unicestwił grzech – źródło i zarzewie niezgody, nędzy i nierówności…: „On bowiem jest naszym pokojem… A przyszedłszy, zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy blisko” (Ef 2,14nn). W odprawianych podczas tych dni świętych obrzędach wielkanocnych rozbrzmiewa ten sam głos: „Powstawszy Jezus Pan nasz, stojąc pośrodku uczniów swoich, powiedział: Pokój wam, Alleluja – uradowali się uczniowie ujrzawszy Pana” (por. J 20,19nn). Chrystus zatem przyniósł nam pokój i pokój pozostawił: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak, jak daje świat”.

Módlmy się więc gorąco do Boskiego Odkupiciela o pokój, jaki nam przyniósł. Niech On sam usunie z serc ludzkich wszystko, co może ten pokój naruszyć, i niech uczyni wszystkich świadkami prawdy, sprawiedliwości i miłości braterskiej. Niech ponadto oświeci Swym światłem umysły przywódców narodów… Niech Chrystus nakłoni wolę wszystkich ludzi do zburzenia dzielącej ich zapory, do umocnienia więzi wzajemnej miłości, do zrozumienia innych, do przebaczenia wreszcie tym, którzy wyrządzili im krzywdę. Niech pod Jego działaniem i przewodnictwem wszystkie narody połączy więź braterstwa i niech wśród nich rozkwita i panuje bezustannie tak bardzo upragniony pokój.

Źródło: Encyklika „Pacem in Terris” § 164-171 (© Libreria Editrice Vaticana)

Autor: Św. Padre Pio z Pietrelciny (1887-1968), kapucyn

Duch Boży jest duchem pokoju, nawet w czasie naszych najpoważniejszych zaniedbań daje nam odczuć spokojny ból, pokorny i ufny, spowodowany właśnie Jego miłosierdziem. Na przeciwnym biegunie duch zła drażni, pozbawia nadziei. Daje nam odczuć, w naszych zaniedbaniach, rodzaj gniewu przeciw nam, a jednak to właśnie wobec nas samych mamy najpierw praktykować miłość. Jeśli jesteś zatem dręczony przez pewne myśli, to wzburzenie nigdy nie pochodzi od Boga, ale od diabła, bo Bóg, będąc duchem pokoju, daje ci pogodę.

Źródło: AdFP, 549 (© Evangelizo.org)