“Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.” Mk 8, 34b

Weź krzyż! Przyjmij go, nie pozwól, aby przygniotły cię wydarzenia, ale z Chrystusem zwyciężaj zło i śmierć! Jeżeli z Ewangelii Krzyża uczynisz program swojego życia, jeżeli pójdziesz za Chrystusem aż na krzyż, w pełni odnajdziesz samego siebie!

Różne te krzyże w naszym życiu. Niektóre maleńkie, lekkie, jakby ze styropianu, a inne ogromniaste, przytłaczające, niczym stalowe. I zupełnie nie wiadomo czemu tak jest. Po części sami jesteśmy winni jego ciężarowi, a po części zostaje nam dany, byśmy mieli lepszą możliwość uświęcić się już tutaj na ziemi.

Zapewne wiele buntu w Twoim sercu z powodu krzyża choroby, cierpienia, które odziera z godności, uzależnienia, zniewolenia, uwikłania Twoich bliskich w różnego rodzaju używki czy skłonności, które zakłamały i wypaczyły im zupełnie pojęcie wolności i grzechu.

Nie podam żadnej recepty na niesienie krzyża, bo doskonale zdaję sobie sprawę jak różne mamy możliwości i siły w mierzeniu się z krzyżem codzienności. Jednak mogę zaświadczyć, jak już zresztą wczoraj pisałam, że cierpienie i krzyż przeżywane z Bogiem, w Jego Obecności, przy boku i Sercu Pana Jezusa, naprawdę nabiera zupełnie innego wymiaru. A jeszcze jak schronimy się pod płaszczem opieki Najświętszej Panienki i poprosimy by ukryła nas w swoim Niepokalanym Sercu, to już zupełnie z górki 😊

Nie znaczy to, że krzyża nie będzie, że w jakiś cudowny, nadprzyrodzony sposób zniknie – choć oczywiście może tak być, jeśli Pan Bóg zechce, ale raczej o świadomość i potrzebę zapierania się i stawania codziennie na swojej krzyżowej drodze.

Pan Jezus prosi byśmy naśladowali Go we wszystkim. Nie tylko w tym co akurat jest nam wygodne, co rozpala serce zachwytem kiedy widzimy cuda i znaki, ale właśnie w tej szarej, zwyczajnej, choć często niezmiernie trudnej, niezrozumiałej i bolesnej rzeczywistości.

Wymagające dziś refleksje… pewnie czas pomalutku wyciszać się i przygotowywać na zadumę i rozmyślania wielkopostne.

Panie Jezu, umocnij mnie i pokrzep w niesieniu mojego krzyża codzienności. I daj mi proszę łaskę, abym przy podnoszeniu się z kolejnych upadków, które przez ludzką słabość i ułomność się przytrafią, widziała blask, radość i nadzieję płynące z poranka Zmartwychwstania.

Błogosławionego dnia  💓+

Autor: Św. Teresa Benedykta od Krzyża (Edyta Stein) (1891 – 1942), karmelitanka bosa, męczennica, współpatronka Europy

Łączność z Chrystusem jest naszym błogosławieństwem, a pogłębianie tej łączności daje nam tu na ziemi szczęście. Umiłowanie krzyża nie stoi w sprzeczności z radością bycia dzieckiem Bożym. Pomoc w niesieniu krzyża Chrystusowego daje wielką i czystą radość tym, którzy zostali powołani i są zdolni go nieść. Ci, którzy uczestniczą w budowaniu Królestwa Bożego, są prawdziwie dziećmi Bożymi. Umiłowanie drogi krzyżowej nie oznacza sprzeciwu wobec przemijającego Wielkiego Piątku i ukończenia dzieła Zbawienia. Tylko ci odkupieni, dzieci łaski, mogą naprawdę nieść krzyż Chrystusowy. Tylko poprzez łączność z Bogiem cierpienie ludzkie otrzymuje moc odkupienia.

Cierpieć i być szczęśliwym w cierpieniu, stać na ziemi, iść kamienistą i zakurzoną drogą, a jednocześnie zasiadać z Chrystusem po prawej stronie Ojca (por. Kol 3,1), śmiać się i płakać z dziećmi tego świata i nieustannie śpiewać z chórami niebieskimi chwałę Bogu – oto droga chrześcijanina, aż do po dni ostateczne.

Źródło: Mistyczna ekspiacja/ Wiedza Krzyża, 24.11.1934 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Gertruda z Helfty (1256-1301), mniszka benedyktyńska

O najdroższa śmierci, ty jesteś moim szczęśliwym dziedzictwem. Proszę, niech w tobie moja dusza znajdzie zatem gniazdo, niech twoje fale życia ogarną mnie całą. O śmierci, życie wieczne, proszę, bym zawsze znajdowała nadzieję pod twymi skrzydłami. O zbawcza śmierci, proszę, niech moja dusza znajdzie swój zbawczy przybytek w twych znakomitych dobrach. O drogocenna śmierci, jesteś moim najdroższym bogactwem. Och, wchłoń w siebie całe moje życie i pochłoń moją własną śmierć.

O śmierci, która przynosisz życie, proszę, obym mogła wtopić się pod twoje skrzydła. O śmierci, z której wypływa życie, niech słodka iskra twojego ożywczego działania płonie we mnie na zawsze. O śmierci, serdecznie umiłowana, jesteś ufnością duchową mojego serca. O śmierci kochająca, w tobie są zawarte wszelkie moje dobra. Weź mnie, proszę, pod twoją serdczną opiekę, abym w chwili mojej śmierci, łagodnie, spoczywała w twoim cieniu.

O bardzo łaskawa śmierci, ty jesteś moim szczęśliwym życiem. Jesteś moim najlepszym udziałem. Jesteś moim najobfitszym odkupieniem. Jesteś moim bardzo cennym dziedzictwem, Proszę, owiń mnie całą w siebie, ukryj moje życie w tobie i w tobie pogrzeb moją śmierć. O śmierci, serdecznie umiłowana, zachowaj mnie w sobie na zawsze, w twojej ojcowskiej miłości, jako nabytek i własność na wieki.

Źródło: Ćwiczenia VII, SC 127(© Evangelizo.org)

Autor: Św. Faustyna Kowalska (1905-1938), zakonnica

Jezu mój, oto widzę, że przeszłam przez wszystkie etapy życia za Tobą: dziecięctwo, młodość, powołanie, prace apostolskie, Tabor, Ogrójec, a teraz już jestem razem z Tobą na Kalwarii. Chętnie poddałam się ukrzyżowaniu i jestem już ukrzyżowana, choć jeszcze trochę chodzę, ale jestem rozciągnięta na krzyżu i czuję to wyraźnie, że płynie mi moc z Krzyża Twego, żeś Ty Sam moim wytrwaniem.

Chociaż niejednokrotnie słyszę głos pokusy wołającej na mnie: „Zstąp z krzyża!”, ale moc Boża umacnia mnie, choć opuszczenia, ciemność i różne cierpienia uderzają w moje serce, jednak tajemnicza moc Boża wspiera mnie i umacnia. Pragnę wypić kielich aż do ostatniej kropli. Ufam mocno, że jeżeli Twa łaska wspierała mnie w chwilach Ogrójca, to i teraz wspomoże mnie, kiedy jestem na Kalwarii.

O Jezu mój, Mistrzu, łączę swoje pragnienia z Twoimi pragnieniami, jakie miałeś na krzyżu: pragnę spełnić wolę Twoją świętą; pragnę nawrócenia dusz; pragnę, aby uwielbione było miłosierdzie Twoje; pragnę, aby był przyspieszony triumf Kościoła… O mój Jezu, teraz obejmuję świat cały i proszę Cię o miłosierdzie dla niego.

Źródło: Dzienniczek, § 1580.1582

O co proszę? O odwagę i hojność w podążaniu za Jezusem, który wymaga.

Wsłucham się w Jezusa, który woła do siebie tłumy i uczniów (w. 34). Chce im powiedzieć coś ważnego. Dołączę do cisnących się na Niego ludzi. Każdy chce Go usłyszeć, dotknąć.

Przypatrzę się swoim pragnieniom. Czy zależy mi na Jezusie? Czy szukam dla siebie miejsca, sposobności, aby Go słuchać? Jaki stan ducha przeważa we mnie, gdy myślę o tym, że On mnie woła, chce mi powiedzieć coś bardzo ważnego?

Uświadomię sobie, że Jezus zna moje pragnienia, pasje, potrzeby, przywiązania. Patrzy na mnie i mówi: jeśli chcesz za wszelką cenę zachować życie, stracisz je, a jeśli jesteś gotowy je stracić, zachowasz je (w. 35).

Jakiej straty boję się najbardziej? Czy potrafię przekroczyć mój lęk i oddać Jezusowi to, co chciałbym zachować? Jezus chce, abym oddał Mu to, co zabiera mi wolność i nie pozwala pełniej żyć. Jeśli każe mi coś stracić, to tylko po to, aby dać mi więcej. Czy Mu wierzę?

Nazwę po imieniu to, co jest dla mnie całym światem. Pomyślę, że kiedyś zostawię największe korzyści tej ziemi. Zostanie mi tylko moja dusza (w. 36-37). Jakie miejsce zajmuje we mnie troska o życie duchowe?

Czy potrafię publicznie przyznawać się do Jezusa (w. 38)? Przywołam osoby, które mnie cenią, szanują, i te, które mnie lekceważą i odrzucają. Czy jestem wolny od ich opinii? Czy potrafiłbym wobec nich stanąć po stronie Ewangelii?

Wsłucham się w Jezusa, który obiecuje mi, że Jego królestwo ukaże się z mocą (9, 1). Czy jest we mnie tęsknota za przyjściem Jezusa? Jaki stan ducha budzą we mnie Jego słowa. Czy mogę powiedzieć w tej chwili, że moje serce i dusza są przygotowane na spotkanie z Nim?

Spróbuję „przedostać się” przez tłum słuchających, aby podejść do Jezusa jak najbliżej i wtulić się w Jego serce. Będę szeptał Mu moją modlitwę serca: „Naucz mnie wymagać od siebie dla Ciebie”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator