Dlatego radujecie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. 1 P 1, 6

U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe. Mk 10, 27b

Wolności nie można tylko posiadać, ale trzeba ją stale zdobywać, tworzyć. Może ona być użyta dobrze lub źle, na służbę dobra prawdziwego lub pozornego. św. Jan Paweł II

To “trochę” smutku czasem wydaje się ponad ludzkie siły. W obliczu wojny, która toczy się tuż obok nas, brakuje słów i miary, by w jakikolwiek sposób ogarnąć to “trochę”…

Kiedy wszystko po kolei wali się, kiedy same kłody pod nogami, a ciężar życia i doczesności przygniata niemiłosiernie, to jednak w perspektywie czeka nas radość życia wiecznego 💖

To nic, że łzy, niezrozumienie, przykrości, choroba – to nic! Niedługo radość będzie wielka, bo u Boga WSZYSTKO jest możliwe!

JEZU UFAM TOBIE!

Spokojnego, błogosławionego dnia ❤+

Autor: Św. Jan Chryzostom (ok. 345-407), kapłan w Antiochii, potem biskup Konstantynopola, doktor Kościoła

Chrystus powiedział do młodzieńca: “A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania.” (Mt 19,17). Ten zapytał: “Które?” nie po to, aby Go sprawdzić. Przypuszcza, że poza przykazaniami Prawa Mojżeszowego będą też inne przykazania, które dadzą mu życie. Było to dowodem jego żarliwości. Kiedy Jezus wymienia przykazania Prawa, młodzieniec mówi: “Przestrzegałem tego wszystkiego od młodości.” Nie poprzestaje na tym, pyta dalej: “Czego mi jeszcze brakuje?” (Mt 19,20), co także wskazywało na jego żarliwe pragnienie. Nie jest niedojrzała taka dusza, która zauważa, że wciąż jej czegoś brakuje, dla której przestrzeganie ideałów jest niewystarczające, aby być jeszcze bliżej obiektu pragnień.

Co na to mówi Chrystus? Proponuje coś wielkiego. Proponuje najpierw wynagrodzenie, mówiąc: “Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!”. Zobaczmy jaką nagrodę, jakie zwieńczenie proponuje On za ten wyczyn… Aby go przyciągnąć, pokazuje mu nagrodę o wielkiej wartości i wszystko poddaje pod jego osąd. To co wydawałoby się trudne, pozostawia w cieniu. Zanim powie o walkach i wysiłku, pokazuje mu nagrodę: “Jeśli chcesz być doskonały” mówi, oto chwała, oto szczęście! … “Będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!” – oto nagroda, wielka łaska podążania za Chrystusem, bycia Jego towarzyszem i Jego przyjacielem! Młodzieniec ten cenił dobra ziemskie. Chrystus poradził mu wyzbyć się ich, nie aby się zubożyć, ale, przede wszystkim, aby się wzbogacić.

Źródło: Homilia 63 na Ewangelię wg św. Mateusza (© Evangelizo.org)

Autor: Relacja trzech towarzyszy św. Franciszka (ok. 1244)

Pewnego wieczoru, kiedy powrócił do Asyżu – było to kilka dni później – towarzysze Franciszka wybrali go na przewodniczącego grupy. Polecił więc przygotować wystawną ucztę, jak robił to już tak wiele razy. Po jej zakończeniu wyszli z domu, idąc po mieście ze śpiewem na ustach. On z laską w ręku, jak przystało przewodniczącemu zabawy, szedł za nimi na samym końcu i nie śpiewał, ale pogrążony był w swoich myślach. I oto nagle nawiedził go Pan. Słodycz tak cudowna napełnia jego serce, że nie może ani mówić, ani się poruszać.

Kiedy towarzysze odwrócili się i zobaczyli, że został tak daleko za nimi, wrócili do niego. Przerażeni, patrzą i widzą go, jakby już przemienionego w innego człowieka. Pytają go: „O czymże myślałeś, że nie szedłeś za nami? Być może – mówią, żartując – myślałeś o ożenieniu się?” Odpowiedział im z ożywieniem: „Powiedzieliście prawdę, ponieważ myślałem o wzięciu oblubienicy szlachetniejszej, bogatszej i piękniejszej, aniżeli kiedykolwiek widzieliście”. Kpili z niego…

Od tej chwili starał się zachować Jezusa Chrystusa w centrum swojej duszy i ukryć przed ironicznymi spojrzeniami ewangeliczną perłę, którą pragnął nabyć, sprzedawszy wszystko (Mt 13,46). Często również, prawie każdego dnia, chodził modlić się w ukryciu. Odczuwał w tym pewnego rodzaju przymus dzięki słodyczy, której coraz częściej doznawał, a która skłaniała go do modlitwy czasami nawet na ulicy i innych miejscach publicznych.

Chociaż już od pewnego czasu był dobroczyńcą ubogich, to jednak mocniej sobie postanowił w swoim sercu, by w przyszłości nie odmówić jałmużny żadnemu ubogiemu i by dawać ją hojniej i obficiej. Tak więc, za każdym razem, gdy ubogi prosił go o jałmużnę poza domem, wspierał go pieniędzmi, skoro tylko było to możliwe. Gdy zaś nie miał pieniędzy, dawał mu czapkę lub pas, byle tylko nie odsyłać go z pustymi rękoma. Jeśli i tego nie miał, szedł na ustronne miejsce, zdejmował swą koszulę i dawał ją dyskretnie ubogiemu, prosząc, aby ją wziął ze względu na Pana.

Źródło: § 7-8 (© Evangelizo.org)

O co proszę? O łaskę dogłębnego poznania własnych przywiązań i uwolnienie się od nich.

Poproszę Ducha Świętego, aby pomógł mi wejść całym sercem i umysłem w scenę spotkania młodzieńca z Jezusem. Zwrócę uwagę na entuzjazm i spontaniczność, z jaką przychodzi do Niego (w. 17). Jest w nim wielkie pragnienie słuchania Mistrza.

„Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (w. 17). Młodzieniec pyta i prosi Jezusa o „najwięcej”. Co mogę powiedzieć dzisiaj Jezusowi o moich pragnieniach? Co mnie najbardziej interesuje w moim życiu? Czym żyję? Przyjrzę się moim największym pragnieniom.

Tylko Bóg jest dobry (por. w. 18). Wypiszę sobie na karteczkach „bogactwa”, które szczególnie cenię i poświęcam im dużo czasu. Zapytam szczerze, idąc za odruchem serca: W którym miejscu, pośród tych bogactw, jest moja miłość do Boga?

Młodzieniec wyznaje, że od młodości przestrzega przykazań. Jezus dostrzega, że jest w nim pragnienie czegoś więcej (ww. 19-20). Zapytam siebie o moją wierność Bożym przykazaniom. Czy w moim życiu potrafię wznosić się ponad to, co tylko konieczne?

Będę kontemplował Jezusa, który patrzy na młodzieńca z miłością. Zaprasza go, aby sprzedał wszystko, rozdał i poszedł za Nim (w. 21). W młodzieńcu budzi się opór i smutek (w. 22). Zasmucają go jego przywiązania.

Nieuporządkowane przywiązania potrafią zabijać największe nawet pragnienia. Rodzący się we mnie smutek na myśl o zrezygnowaniu z czegoś dla Jezusa może być sygnałem braku wolności i dystansu do moich „bogactw” (ww. 23-25).

Z czego nie potrafię zrezygnować dla Jezusa? W serdecznej rozmowie powiem o tym Jezusowi. Będę Go prosił usilnie o wielkie duchowe pragnienia i o wolność serca w podążaniu za nimi. Wyznam Mu z ufnością: „U Ciebie wszystko jest możliwe” (w. 27).

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator

Przeto, bracia moi najmilsi, bądźcie wytrwali i niezachwiani, zajęci zawsze ofiarnie dziełem Pańskim, pamiętając, że trud wasz nie pozostaje daremny w Panu. 1Kor 15, 58

Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta. Łk 6, 45

Różnymi drogami biegnie życie ludzkie, ale wszyscy szukają szczęścia i miłości. św. Jan Paweł II

Jesteś rozczarowany, rozżalony, zdegustowany… takie miałeś fantastyczne plany, takie piękne i szczęśliwe życie sobie wymarzyłeś, a tu nic, a na pewno niewiele idzie po Twojej myśli. Miało być wybornie i obficie, a jest… no właśnie jak jest?

A może tak ucieszyć się tym co jest, a nie gonić za tym, czego dopędzić się nie da. Może radować się tym co jest dzisiaj, teraz, co może rzeczywiście nie jest szczytem marzeń, ale JEST, i od Ciebie zależy co z tym “teraz” zrobisz.

Kiedy przestałam się skupiać na brakach, na tym gdzie mnie nie ma, co mogłabym osiągnąć, jak pokazać się w lepszym świetle i pozwolić udowodnić wreszcie jaki mam potężny potencjał i talent 🤭 uwolniłam się od “wczoraj” i “jutra”. Co oczywiście nie znaczy, że wykasowałam pamięć o tym co było, że nie myślę o jutrze, czy zaniechałam troski o sprawy doczesne. Chodzi o to, że przestałam być niewolnikiem tego co muszę, co wypada. Jasne, że mam marzenia i plany, ale nie spinam się, kiedy wszystko wywraca się do góry nogami. Przecież podążam w orszaku Króla królów, przecież jestem ukochaną córeczką Tatusia i żadna krzywda nie może mnie dosięgnąć, bo Tata czuwa!

Codziennie nasz Bóg zaskakuje nowymi rozwiązaniami. Codziennie przecież daje nowe siły i czyni rzeczy niesamowite. Codziennie jest TERAZ – więc pozwól swojemu Bogu troszczyć się o siebie. Zaufaj, zawierz, przyjmij Jego nieograniczoną i niewyczerpalną miłość, i oczekuj, bo najpiękniejsze ciągle przed nami 💖

Wiem, że w kontekście barbarzyńskiej wojny i ludobójstwa, którego jesteśmy świadkami, marnie może wyglądać ta Boża troska i opieka… Musimy jednak uwierzyć, że nasz wszechmocny Bóg naprawdę nad WSZYSTKIM czuwa, a Jego spojrzenie sięga ponad nasze ludzkie wyobrażenia i wszelką beznadzieję.

Kiedy piszę te refleksje, trwają nocne czuwania o duchową ochronę Polski i pokój na Ukrainie. Za parę godzin rozpoczną się nabożeństwa “czterdziestogodzinne” wprowadzające w czas wielkopostnej pokuty. Pozostaje nam modlić się i prosić o Boże miłosierdzie 🙏

Spokojnej, błogosławionej niedzieli 💓+

Autor: Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła

W tym fragmencie Pan nas ostrzega przed wydawaniem śmiałego i niesprawiedliwego sądu. Pragnie On, abyśmy działali z sercem prostym, mając Boga na uwadze. Skoro powód wielu działań nam umyka, to byłoby zbyt śmiałym wydawanie osądu. Najbardziej skorzy do surowego sądzenia i oskarżania innych są ci, którzy wolą skazywać, zamiast poprawiać i nawracać ku dobru, co wskazuje na pychę i małostkowość… Na przykład, ktoś grzeszy wybuchami gniewu, a ty go karcisz z nienawiścią. Jest taka sama różnica między gniewem a nienawiścią, jak między drzazgą i belką. Nienawiść jest zakorzenionym gniewem, który z czasem doszedł do takich proporcji, że słusznie zasługuje na miano belki. Może się zdarzyć, że wpadniesz w gniew, pragnąc kogoś poprawić, ale nienawiść nigdy nie poprawia… Oddal najpierw od siebie nienawiść, a następnie będziesz mógł poprawiać tego, którego kochasz.

Źródło: Wyjaśnienie Kazania na górze, 19,63 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Franciszek Salezy (1567-1622), biskup Genewy, doktor Kościoła

Bóg, stwarzając świat, rozkazał roślinom przynosić owoc „każdej według swego rodzaju” (Rdz 1,1). Podobnie też nakazuje chrześcijanom, żywym roślinom swego Kościoła, aby przynosili owoce pobożności odpowiednio do stanu i powołania. Pobożność, życie chrześcijańskie rozwijać ma inaczej człowiek wyżej postawiony, rzemieślnik lub sługa, inaczej książę, inaczej wdowa, inaczej młoda dziewczyna lub małżonka. Nawet i to nie wszystko. Trzeba jeszcze, aby każdy rozwijał pobożność odpowiednio do swych sił, zajęć i obowiązków… Czy byłoby rzeczą właściwą, gdyby biskupi zapragnęli żyć w samotności jak kartuzi, gdyby ludzie żonaci nie więcej starali się o powiększenie dóbr materialnych niż kapucyni, gdyby rzemieślnik cały dzień spędzał w kościele jak zakonnik, a znowu zakonnik był wystawiony na wszelkiego rodzaju spotkania i sprawy, jak ci, którzy zobowiązani są śpieszyć bliźnim z pomocą, jak biskup? Czyż taka pobożność nie byłaby śmieszna, nieuporządkowana i nieznośna? Ten błąd jednak często się zdarza…

Nie, pobożność, jeżeli jest prawdziwa i szczera, niczego nie rujnuje, ale wszystko udoskonala i dopełnia… „Pszczoła” – mówi Arystotes – „pobiera swój miód z kwiatów, ale ich nie uszkadza”. Otóż prawdziwa pobożność czyni więcej: nie tylko nie przeszkadza żadnemu powołaniu, żadnemu zajęciu, ale przeciwnie, wszystko doskonali i ozdabia… Kierowanie rodziną staje się pełne pokoju, że bardziej szczera staje się miłość małżonków, służba księciu wierniejsza, a wszelkie inne zajęcia stają się przyjemniejsze i życzliwsze.

Błędem jest zatem, nieomal herezją, usuwanie pobożności z wojskowych koszar, z rzemieślniczych warsztatów, z dworu książąt, z mieszkań małżonków… Gdziekolwiek zatem jesteśmy, możemy i powinniśmy dążyć do doskonałości.

Źródło: Wprowadzenie do życia pobożnego, I, rozdz. 3

Autor: Św. Katarzyna ze Sieny (1347-1380), tercjarka dominikańska, doktor Kościoła, współpatronka Europy

Ten, który opiera się na poznaniu Prawdy, Chrystusa, dobrego Jezusa, ten też otrzyma i zasmakuje pokoju i dusza jego odpocznie w miłości miłosierdzia. Miłosierdzia tego dusza dostępuje właśnie dzięki tej wiedzy. Istnieją dwa główne sposoby poznania tej prawdy.

Trzeba najpierw uznać, że wszystko, co istnieje powinno być miłowane w Bogu i dla Boga, który jest Prawdą i bez którego nic nie może istnieć. Każdy, kto odłącza się od prawdy, kroczy ścieżką kłamstwa, śladem demona, który jest ojcem kłamstwa. Powiedziałam, że istnieją dwa sposoby poznania tej prawdy. Pierwszy to poznanie prawdy Boga, który kocha nas miłością niewysłowioną. Umiłował nas, zanim powstaliśmy; stworzył nas z miłości, abyśmy mieli życie wieczne i cieszyli się doskonałą błogością na wieki. Taka była i jest prawda. Co dowodzi, że tak jest? Krew przelana za nas z tak żarliwą miłością. […]

Wreszcie, musimy znać i widzieć prawdę w naszym bliźnim, czy to wielkim, czy małym, który jest sługą czy panem. Kiedy widzimy, że coś robi i zaprasza nas, abyśmy i my to uczynili, musimy zbadać, czy rzecz ta jest oparta na prawdzie, czy też nie, i jaki jest jej motyw. Kto tego nie robi, działa jak głupiec, jak niewidomy, który idzie za innym niewidomym prowadzonym przez kłamstwo, i pokazuje, że nie ma prawdy w nim i jej nie szuka. Są tacy, którzy są tak nierozsądni, że dla tej sprawy stracą życie duszy i ciała wraz z ich dobrami doczesnymi, ale nie dbają o to, bo są ślepi, i nie wiedzą tego, co powinni wiedzieć: chodzą w ciemności.

Źródło: List do królowej Neapolu, nr 316 (trad. Cartier, Téqui, 1976, tome 1, p. 332-333)

O co proszę? O serce wolne od obłudy i wrażliwe na prawdę.

Zwrócę najpierw uwagę na słowa, w których Jezus przestrzega mnie przed ślepym i bezkrytycznym ufaniem osobom ślepym na wartości wiary (w. 39). Im bardziej czuję się słaby i chwiejny w wierze, tym bardziej powinienem szukać doświadczonych kierowników życia duchowego. Będę prosił, aby Bóg stawiał na mojej drodze światłych przewodników życia.

Mądrego ucznia cechuje pokora i umiejętność słuchania. Dzięki temu będzie kiedyś jak jego nauczyciel, stanie się przewodnikiem dla innych (w. 40). Czy potrafię słuchać moich nauczycieli życia i z prostotą przyjmować ich napomnienia?

Jezus przestrzega mnie przed pychą i zarozumiałością, które sprawiają, że chętnie „naprawiam” życie innych, nie widząc poważnych słabości i grzechów własnego życia (ww. 41-42).

Jakie uczucia pojawiają się we mnie, gdy słyszę słowo Jezusa: „Obłudniku!” (w. 42). Czy i w sobie nie dostrzegam przejawów obłudy? Jakie są moje rozmowy o innych? Czy na osobistej modlitwie staram się rozmawiać z Bogiem o własnych zranieniach i grzechach, które najbardziej mnie bolą?

„Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo” (w. 44). Modlitwa jest najlepszą drogą do poznania siebie. Poproszę Jezusa, aby pomógł mi spojrzeć w prawdzie na główne owoce mojego dotychczasowego życia: dobre i złe. Mogę namalować sobie na kartce drzewo, które symbolizuje moje życie, i wypisać na nim owoce mojego życia: dobre i gorzkie. Na koniec poproszę Jezusa, aby był moim przewodnikiem; wyznam Mu swoje oddanie i uległość.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator

Mk 10,13-16

Z mojego archiwum

Dziecko jest zdolne do bezwzględnej wiary, do wiary ufnej i prawdziwej.

Przysłowie mówi „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”.

Jaką wiarę wyniosłeś z rodzinnego domu? Czy rodzice zabierali Cię do kościoła chociaż jeszcze nie bardzo rozumiałeś co się dzieje i nie zawsze zachowywałeś się jak należy wywołując zgorszone spojrzenia „nazbyt pobożnych” osób?

Każdy z nas kiedyś był dzieckiem  Ja miałam to szczęście, że rodzice i babcia bardzo troszczyli się abym (abyśmy – mam 6 rodzeństwa) regularnie mogła przychodzić do Jezusa. Wiem, że to teraz procentuje, chociaż był czas, że przez różne zawirowania życiowe, nie zawsze było mi po drodze do kościoła.

Dziś mamy kryzys wiary, zwłaszcza w młodym pokoleniu. Wiara i wartości chrześcijańskie są wyśmiewane, nazywane zaściankiem, zabobonami. Dziecięcą psychikę często kształtują wszechobecne reklamy, gry komputerowe, internet, szeroko pojęte mas-media, szkoła i rówieśnicy.

A rodzice? Często zapracowani, zagonieni, przemęczeni, w głowie sprawy do załatwienia na wczoraj… Bywa, że zupełnie nie rozumieją własnych dzieci, nie rozmawiają, stawiają tylko sztywne wymagania jak w korporacjach, a niewywiązywanie się z pokładanych w dziecku swoich nadziejach, czy może niespełnionych młodzieńczych marzeniach, skutkuje podcinaniem skrzydeł i okaleczaniem młodego, wrażliwego wnętrza.

Dla Jezusa KAŻDE dziecko jest ważne! Nie istotne czy masz 5, 15, czy 50 lat. Czy mocno narozrabiałeś w życiu, czy też zawsze byłeś przykładnym katolikiem. Jesteś dzieckiem Boga! On troszczy się o Ciebie każdego dnia, czy chcesz, czy nie  Może nawet nie dostrzegasz jak bardzo uważnie słucha, kiedy coś opowiadasz, jak bardzo pragnie Cię przytulać, kiedy jesteś smutny bo coś poszło nie tak, jak bardzo pragnie abyś był szczęśliwy, rozrzedzając nieprzychylny wiatr, który wieje Ci w oczy. Taki jest Bóg – troskliwy, czuły, cierpliwy, kochający bezinteresowną, niegasnącą, jednakową miłością każde swoje dziecko.

Znasz takiego Boga?

Obudź dziś dziecko w sobie. Przyjdź do Jezusa z tą dziecięcą fascynacją i ufnością, z tą prostotą, pokorą i niekłamaną radością dziecka. Przyjdź ze szczerym i otwartym sercem, powierzając Jego dotknięciu wszystkie troski, trudności, obciążenia i bolączki. On Cię przytuli, pobłogosławi i pomoże odnaleźć się w Twojej bezradności, poczuciu osamotnienia i pustki.

Tylko zaufaj i przyjdź!

Jestem Tatusiu! Wróciłam i pragnę pozostać na zawsze. Nie proszę aby było cukierkowo, niech będzie tak, jak Ty chcesz – bo wiem, że chcesz najlepiej. Niech się dzieje Twoja wola mój Boże.

Jezu, ufam Tobie!

Pięknej soboty 💖+