Autor: Bł. Karol de Foucauld (1858-1916), pustelnik i misjonarz na Saharze

Mój Panie Jezu, jakże prędko byłby ubogi ten, który miłuje Ciebie z całego serca i nie może znieść bycia bogatszym nie jego Umiłowany. Jak prędko byłby ubogi, pamiętając, że wszystko, co czyni się jednemu z tych najmniejszych, Tobie jest uczynione – wszystko, co się im robi lub nie (Mt 25,40.45). Ulżyłby każdej nędzy, według swoich możliwości. Jakże prędko byłby ubogi ten, który otrzymuje z wiarą Twoje słowa: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim. Błogosławieni ubodzy. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom…, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy” (Mt 19,16.29; 5,3) oraz wiele innych.

Mój Boże, nie wiem, czy to możliwe, że pewne dusze mogą widzieć Ciebie ubogim i pozostawać dobrowolnie bogate, widzieć się tak większe od Mistrza, od Umiłowanego, że nie pragną upodabniać się do Ciebie we wszystkim ze wszystkich sił, a szczególnie w Twoich uniżeniach… W każdym razie ja nie mogę pojąć miłości bez tej naglącej potrzeby zgodności, podobieństwa, a przede wszystkim dzielenia się smutkami, trudami i surowością życia. Być bogatym, żyć w dobrobycie, przyjemnie z moich dóbr, kiedy Ty byłeś ubogi, bez pieniędzy, żyjąc z trudem z ciężkiej pracy – ja nie mogę, o mój Boże; ja nie mogę tak kochać.

Nie wypada, aby „Sługa był większy od swego pana” (por. J 13,16), ani żeby oblubienica była bogata, kiedy Oblubieniec jest ubogi… Dla mnie nie można zrozumieć miłości bez szukania podobieństwa…, bez potrzeby dzielenia każdego krzyża.

Źródło: Rekolekcje odprawione w Nazarecie, 1897 (© Evangelizo.org)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *