Autor: Tomasz z Celano (ok. 1190 – ok. 1260), biograf św. Franciszka i św. Klary
Franciszek, mały biedaczyna i ojciec ubogich, chciał żyć we wszystkim jak ubodzy. Cierpiał, gdy spotykał ludzi bardziej ubogich od niego, nie przez pychę, ale ze względu na pełne czułości współczucie, które wobec nich żywił. Nie chciał mieć więcej niż jedną tunikę z pospolitego i szorstkiego materiału, a nawet nią samą często dzielił się z nieszczęśliwymi. Ale sam będąc ubogi, był on bogaty, gdyż popychany swoim wielkim miłosierdziem, aby pomagać ubogim tak, jak umiał, wychodził do bogaczy tego świata w czasach wielkiego mrozu i prosił ich o pożyczenie płaszcza lub futra. Ofiarowali mu je z wielką gorliwością, nawet kiedy jeszcze nie poprosił o nie. „Przyjmę je, mówił, pod warunkiem, że nie będziecie oczekiwali zwrotu”. Pierwszemu spotkanemu ubogiemu Franciszek, z sercem radosnym, ofiarował to, co właśnie otrzymał.
Nie mogło mu nic sprawić większego bólu, niż obrażanie lub znieważanie ubogiego albo jakiegokolwiek stworzenia. Pewnego dnia jeden z braci pozwolił sobie na raniące słowa wobec ubogiego, który prosił o jałmużnę: „Czyż przypadkiem nie jesteś bogaty i tylko udajesz ubogiego?” Słowa te sprawiły Franciszkowi, ojcu ubogich, wielką przykrość. Wymierzył sprawcy straszną naganę, kazał mu zdjąć ubranie i w obecności tego biedaka, upaść mu do stóp i prosić o przebaczenie. „Kto mówi źle ubogiemu – powiedział – rani Chrystusa, którego szlachetnym symbolem w świecie są właśnie ubodzy, gdyż Chrystus dla nas stał się ubogi dla tego świata” (2 Kor 8,9).
Źródło: „Żywot pierwszy” świętego Franciszka, §76