Autor: Papież Franciszek

Chrześcijanin wie, że nie da się wyeliminować cierpienia, ale może ono nabrać sensu, może stać się aktem miłości, powierzeniem się w ręce Boga, który nas nie opuszcza, i tym samym być etapem wzrostu wiary i miłości… Światło wiary nie powoduje, że zapominamy o cierpieniach świata. Dla iluż ludzi wiary cierpiący stali się pośrednikami światła! Dla św. Franciszka z Asyżu trędowaty, a dla bł. Matki Teresy z Kalkuty jej ubodzy. Zrozumieli tajemnicę, która jest w nich. Zbliżając się do nich, z pewnością nie uwolnili ich od wszystkich cierpień, ani nie mogli wytłumaczyć każdego zła. Wiara nie jest światłem rozpraszającym wszystkie nasze ciemności, ale lampą, która w nocy prowadzi nasze kroki, a to wystarcza, by iść.

Cierpiącemu człowiekowi Bóg nie daje wyjaśniającej wszystko argumentacji, ale swoją odpowiedź ofiaruje w formie obecności, która towarzyszy historii dobra, łączącej się z każdą historią cierpienia, by rozjaśnił ją promień światła. W Chrystusie Bóg zechciał podzielić z nami tę drogę i ofiarować nam swoje spojrzenie, byśmy zobaczyli na niej światło. Chrystus jest Tym, który zniósł ból, i dlatego « nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala » (Hbr 12, 2).

Źródło: Encyklika „Lumen fidei”, § 56-57 (trad. © Libreria Editrice Vaticana)

Autor: Św. Paweł VI, papież w latach 1963-1978

Czuły gest Jezusa, który zbliża się do trędowatych, aby ich umocnić i uzdrowić, ma swój pełny i tajemniczy wyraz w Jego męce. Umęczony i zniekształcony przez pot krwi, przez biczowanie, ukoronowanie cierniami, ukrzyżowanie, opuszczony przez wszystkich, którzy zapomnieli o Jego dobrach, Jezus, w swojej Męce, identyfikuje się z trędowatymi. Staje się ich obrazem i symbolem, jak miał przeczucie tego prorok Izajasz, kontemplując misterium Sługi Pańskiego: „Nie miał On wdzięku ani też blasku, wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa… A myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego” (Iz 53, 2-4). Ale to właśnie z ran umęczonego ciała Jezusa i mocy Jego zmartwychwstania wytryskują życie i nadzieja dla wszystkich ludzi, dotkniętych złem i kalectwem.

Kościół zawsze był wierny swojej misji głoszenia słowa Chrystusa, złączonej z konkretnymi gestami solidarnego miłosierdzia wobec najpokorniejszych, ostatnich. Przez wieki istniał wzrost bulwersującego i nadzwyczajnego poświęcenia wobec tych, którzy zostali dotknięci chorobami po ludzku jak najbardziej odrażającymi. Historia wyraźnie uwypukla fakt, że chrześcijanie byli pierwszymi, którzy przejmowali się problemem trędowatych. Przykład Chrystusa był szkołą; przyniósł wiele owoców w gestach solidarności, poświęcenia, hojności i bezinteresownej miłości.

Źródło: Homilia wygłoszona 29.01.1978 z okazji XXV Światowego Dnia Trędowatych

O co proszę? O wiarę w łaskę uzdrowienia i poddanie się słowu Jezusa.

Zwrócę uwagę na człowieka pokrytego trądem (w. 40). Wczuję się w jego tragiczną sytuację. Jest pozbawiony wszelkiej opieki. Nie ma prawa zbliżać się do zdrowych, którzy mogliby mu pomóc. Widzi, jak z każdym dniem jego ciało gnije, jak powoli umiera osamotniony.

Zobaczę, jak trędowaty zbliża się do Jezusa. Wie, że jest jedyną osobą, która może go uzdrowić. Wsłucham się w jego słowa: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” (w. 40). Będę podziwiał wiarę tego człowieka i jego wewnętrzną wolność. Mówi „jeśli chcesz…”.

Co jest moim trądem? Co najbardziej brudzi moje życie, sumienie, osobowość? Czy jest we mnie coś, co oddziela mnie od innych? Powiem o tym Jezusowi. Będę prosił Go żarliwie: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”.

Wpatrzę się w Jezusa. Zobaczę Jego wzruszenie. Zdjęty litością uzdrawia trędowatego (w. 41). Będę kontemplował dobroć i wrażliwość serca Jezusa. Jaki jest mój obecny obraz Jezusa? Czy wierzę, że codziennie zdjęty litością mówi do mnie: „Chcę, bądź oczyszczony”?

Jezus uzdrawia trędowatego i zostawia mu słowo: „Uważaj…” (ww. 42-44). Chce, aby był uważny na Jego słowo. Pragnie, aby w nowym życiu panowało nad jego emocjami, by zbyt szybko nie popadł w euforię z powodu uzdrowienia. Uzdrowiony, pełen radości, nie potrafi zachować słowa Jezusa (w. 45).

Wrócę do tych słów Jezusa z Ewangelii, przez które doświadczyłem szczególnego uzdrowienia, które wróciły mi pokój i radość życia. Czy wracam do tego słowa? Czy strzegę je i zachowuję?

Trędowaty nie zachował słowa i Jezus „nie mógł już jawnie wejść do miasta” (w. 45). Nieprzyjęcie, zaniedbanie słowa Jezusa utrudnia Mu działanie w moim życiu. Będę usilnie prosił: „Jezu, daj mi serce opanowane, zdolne do zachowania Twego słowa!”

Krzysztof Wons SDS/Salwator

💖


– Bogate jest życie z Tobą, Jezu… i pragnęłabym dzielić się tym z innymi… Ale czy potrzeba? Chwilami wydaje mi się, że zwiększa się dystans między mną a innymi. Są rzeczy nieprzekazywalne i są to właśnie te najważniejsze. A innymi czy warto się dzielić?


† Nie oceniaj tego z własnego punktu widzenia i według własnych odczuć. A raczej zastanów się, co oni zyskali. Co im dałaś ze swego bogactwa współżycia ze Mną.


– Właśnie nie wiem. Nie potrafię tego rozpoznać.


† Skoro przysyłam, to widocznie jest im to potrzebne.


– Ale często wydaje mi się, że to, co mówię o Tobie, co pokazuję od Ciebie, nie jest przyjmowane z należnym szacunkiem, wdzięcznością. Czuję, jakby Ciebie to bolało.


† I często Mnie boli. Obcowanie z ludźmi zazwyczaj sprawia Mi dużo bólu właśnie ze względu na brak zrozumienia, miłości, delikatności, oddania. Ale Ja wydałem się za ludzi i jeśli Moja Ofiara przynosi nawet bardzo nikłe owoce – to przecież je przynosi. I nawet choćby dla uratowania jednej duszy ludzkiej pragnąłem ją ponieść.
Bóg jest bardzo hojny i nie wylicza proporcji pomiędzy tym, co daje i tym, co otrzymuje. Pragnie każdego Swego dziecka i czyni wszystko, by je uratować. Nie oczekuj dorodnych owoców swego trudu i ofiary. Tym bardziej nie pragnij dostrzec ich natychmiast. Ty masz siać szczodrze, rzucając ziarno pracy i miłości. Każde z nich wykiełkuje, choć może często po długim czasie i w wątłą roślinkę się rozwinie.


Nie porównuj tej roślinki ze swoim wysiłkiem, trudem. Nie porównuj w ogóle i nie oceniaj po doraźnych reakcjach i objawach. Ty masz siać tak, jak Ja siałem, choć przecież wszystko wydawało się bezowocnym trudem. Czy jednak był on bezowocny?


Nie miej żalu do ludzi, że są tacy, jacy są. Kochaj ich i pokładaj nadzieję, i ufaj, i pomagaj. Bo Ja ich kocham i ciebie kocham, chociaż jesteście tacy, jacy jesteście. Raduj się i bądź wdzięczna, bo uczestniczysz w Moim trudzie zbawiania. Nie zniechęcaj się, Moje dziecko, bo zniechęcenie jest pokusą.


Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł i podniósł ją, ująwszy za rękę, a opuściła ją gorączka. I usługiwała im. Mk 1, 30-31

Jak można kochać Boga który jest niewidzialny, nie kochając człowieka który jest obok nas. św. Jan Paweł II

Uwielbiam ten fragment Ewangelii, bo z nim łączy się wiele wspaniałych chwil spędzonych na modlitwie. Wrażliwość Pana Jezusa wzrusza i wskazuje, że w każdym momencie należy wykonywać czyny miłosierdzia.

No właśnie, a jak to jest u Ciebie? Jak wyglądają Twoje relacje w domu, wśród najbliżyszych? Czy to nieustanna gorączka emocji czy raczej chęć usługiwania, bycia pomocnym?

Podanie ręki tak wiele zmienia. Przede wszystkim dla tej osoby, która przyjmuje gest dobroci, ale i sam wyciągający dłoń zyskuje ogromnie 🙂 Spróbuj i usłuż swojemu bliźniemu – jak potrafisz, jak możesz w tym momencie i sytuacji, a przekonasz się ile wspólnie można dokonać!

Warto jeszcze spojrzeć co poprzedza wizytę u Szymona i co następuje później. Pan Jezus ma nieustanną relację z Ojcem. Modli się i wsłuchuje w Boży głos, wskazując, że to właśnie jest źródłem wszelkiego sukcesu, mocy i w konsekwrencji łaski uzdrowienia.

A jak jest z Twoją modlitwą? Tyle spraw na wczoraj… tyle od Ciebie zależy… normalnie świat się zawali, jak dzisiaj nie dopniesz tej sprawy… jaka modlitwa…?! kiedy…?!

ZWOLNIJ! Gorączka sukcesu, perfekcjonizmu i “samosiowania” już niejednego powaliła. Poświęć chwilę Panu Bogu, a On zatroszczy się o Twój dzień codzienny. Zauważ człowieka obok, pochyl się nad jego problemem, a świat znowu pojaśnieje i pierzchną wszelkie zmory i niemoce.

Dobrego dnia 🙂 💖+

Autor: Św. Hieronim ze Strydonu (347-420), kapłan, tłumacz Biblii, doktor Kościoła

„On podszedł do niej i podniósł ją, ująwszy za rękę.” Tak naprawdę chora nie była w stanie podnieść się sama. Leżąc, nie mogła przyjść przed Jezusa. Ale ten miłosierny lekarz sam zbliżył do jej łóżka. Ten, który niósł na swoich ramionach zagubioną owcę (Łk 15,5) zbliżył się do tego łóżka… On zawsze zbliża się bardziej by jeszcze więcej uzdrowić. Zobaczcie, co jest napisane… „Na pewno wyszłabyś na moje spotkanie, aby mnie przywitać w swoim domu, dlatego też twoje uzdrowienie nie pochodzi tylko z mojego miłosierdzia, ale z twojej silnej woli. Ponieważ unieruchomiła cię ciężka gorączka i nie możesz wstać, sam przychodzę do ciebie.”

„I podniósł ją.” Skoro nie mogła sama wstać, Pan podniósł ją. „On podniósł ją, ująwszy za rękę.” Kiedy Piotr czuł się zagrożony na morzu, w momencie, kiedy zaczął tonąć, on też został pochwycony za rękę i podniósł się… Jakże to piękny znak przyjaźni i uczucia dla tej chorej! Podniósł ją, ująwszy ją za rękę. Jego ręka uzdrowiła rękę chorej. Pochwycił tę dłoń, tak jakby to zrobił lekarz, zmierzył puls i ocenił gorączkę – Ten, który jest zarazem lekarzem i lekarstwem. Jezus dotknął jej i gorączka ustąpiła.

Zapragnijmy, aby On dotknął naszej dłoni i oczyścił nasze uczynki. Aby wszedł do naszego domu: powstańmy wreszcie z naszych łóżek, nie leżmy ciągle. Jezus stoi przy naszym łóżku, a my wciąż leżymy? Powstańmy! „Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie” (J 1,26); „Królestwo Boże jest pośród was” (Łk 17,21). Wierzmy, a zobaczymy Jezusa obecnego pośród nas.

Źródło: Komentarz do Ewangelii według św. Marka, 2 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Jan Kasjan (ok. 360-453), założyciel klasztoru w Marsylii

Uważam, że niemożliwe jest rozróżnienie wszystkich form modlitwy, chyba że istnieje bardzo szczególna czystość serca i nadzwyczajne światła od Ducha Świętego. Ich liczba jest tak wielka, jak tylko może być znaleziona w duszy, a raczej we wszystkich duszach, o różnych stanach i skłonnościach. […]

Modlitwa zmienia się w każdej chwili, w zależności od stopnia czystości, do jakiego doszła dusza, a także w zależności od jej aktualnego usposobienia, czy to pod wpływem obcych wpływów, czy spontanicznie; i jest całkiem pewne, że dla nikogo nie pozostaje ona zawsze identyczna. Modlimy się różnie, w zależności od tego, czy nasze serce jest lekkie, czy też obciążone smutkiem i rozpaczą; w upojeniu życiem nadprzyrodzonym i w przygnębieniu gwałtownymi pokusami; kiedy błagamy o przebaczenie za nasze winy lub prosimy o łaskę, cnotę lub uleczenie z jakiejś wady; w skrusze natchnionej myślą o piekle i strachem przed sądem oraz gdy płoniemy pragnieniem i nadzieją przyszłych dóbr; w przeciwnościach i niebezpieczeństwach lub w pokoju i bezpieczeństwie; gdy czujemy się ogarnięci światłem przy objawieniu tajemnic nieba lub sparaliżowani jałowością cnoty i oschłością myśli. […]

Po tych różnych sposobach modlitwy nastąpi jeszcze wznioślejszy stan i jeszcze bardziej transcendentne wyniesienie. Jest to spojrzenie tylko na Boga, wielki ogień miłości. Dusza roztapia się i zanurza w świętym rozmyślaniu, i rozmawia z Bogiem jak z własnym Ojcem, bardzo familiarnie, w bardzo szczególnej czułej pobożności.

Źródło: O modlitwie; VIII.XVIII; SC 54 (© Evangelizo.org)

O co proszę? O uzdrowienie z moich bolesnych zranień i odnowienie moich pragnień.

Przyłączę się do Jezusa, który idzie do domu Szymona i Andrzeja (ww. 29-31). Będę podziwiał Jego zwyczajność i prostotę. Nawiązuje bliskie relacje z rybakami. Odwiedza ich w domu, uzdrawia teściową Piotra.

Jezus pragnie ze mną zwyczajnych, prostych relacji. Jest ze mną tam, gdzie mieszkam, gdzie prowadzę codzienne, ciche życie. Pragnie mnie ująć za rękę, zbadać mój puls, uzdrowić z mojej gorączki.

Wyobrażę sobie Jezusa, który pochyla się nade mną. Zna moje najgłębsze rany – to, co wywołuje we mnie najgroźniejsze choroby. Chce, abym Mu o tym powiedział. Uczynię to.

Poproszę Jezusa, aby położył na mnie ręce i dotknął moich chorych miejsc. Oddam Mu moje bolesne myśli, moje zranione uczucia, moją chorą wolę. Będę prosił o wewnętrzne uwolnienie od złych przywiązań.

Wejdę w tłum, który gromadzi się przed domem Piotra (ww. 32-34). Zobaczę z bliska chorych i opętanych, którzy cisną się na Jezusa. Pomyślę o moich bliskich, znajomych, którzy potrzebują uzdrowienia. Kto to jest? Kogo najbardziej chciałbym przynieść Jezusowi?

Będę wpatrywał się w Jezusa, który budzi się, gdy jeszcze jest ciemno i idzie na pustynię (w. 35). Zbliżę się do Niego i poproszę, aby pozwolił mi trwać z Nim na modlitwie, aby przelał na mnie swego ducha modlitwy.

„Wszyscy Cię szukają” (w. 37). Czy jest we mnie pasja szukania Jezusa? Czy Go pragnę? Jakie są moje największe pragnienia? Czym żyję najbardziej? Będę często powtarzał: „Pragnę Cię, Jezu”.

Krzysztof Wons SDS/Salwator

Mk 1, 21-28

Pewnie i nam trzeba by się wciąż zdumiewać i zadziwiać władzą Pana Jezusa. Chociaż może od zdumienia powinniśmy już jednak przejść do uwielbienia, bo przecież będąc uczniami Chrystusa mamy pewność, że władza Pana Jezusa jest władzą absolutną.

Oczywiście, że będąc ograniczeni różnego rodzaju ułomnościami często nie dostrzegamy, zapominamy, albo zwyczajnie nie chcemy widzieć Bożego działania. Jednak Panu Jezusowi w niczym to nie przeszkadza, bo nikt, nigdy, w żaden sposób nie zdoła ani ciut umniejszyć Jego mocy i władzy, choć tak wielu wydaje się dzisiaj, że są bogami…

Zasłuchajmy się dzisiaj jeszcze uważniej, jeszcze ufniej w Słowa Chrystusa i uwierzmy, że Jego Słowo naprawdę ma moc oczyścić, uwolnić i uzdrowić nasze serca, ciała i umysły z wszelkiej niemocy, z wszelkiego lęku, wątpliwości, żalu.

Uwierzmy prawdziwie Bogu Wszechmocnemu! On zawsze chce dla nas tego co najlepsze.

Wierzę w Ciebie Boże żywy,
w Trójcy Jedyny, prawdziwy.
Wierzę w coś objawił Boże,
Twe Słowo mylić nie może.

Błogosławionego wieczoru ❤️+