Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów – rzekł do paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje nosze i idź do swego domu! Mk 2, 10-11

Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach, żyj wyprostowany.  św. Jan Paweł II

Wstań! Jakże dzisiaj to wezwanie jest nam wszystkim potrzebne! Tak wielu różnorakich paraliży doświadczamy, a każdy jest niezmiernie bolesny, ograbiający z sił, wtrącający w pustkę, doprowadzający często do skrajnego wyczerpania…

Po raz kolejny uświadamiam sobie, jak ważna jest troska o tych, którzy błądzą, którzy nie widzą swojego grzechu, swojego paraliżu, którzy tak bardzo się zagubili, zatracając i rozmieniając na drobne swoją tożsamość dziecka Bożego, którym wystarczają strąki, albo resztki spod uginającego się, przygotowanego na ich cześć stołu…

Mam świadomość, że czasem to jest bardzo trudna miłość, że wiele przychodzi wycierpieć, a rany zadawane przez najbliższych najbardziej bolą. Ciągle doświadczam takiej bezradności… ale wciąż przynoszę do Pana Jezusa tych moich pogubionych, a tak bardzo ukochanych bliskich i ufam, że ta moja modlitwa, wytrwałość, determinacja, przyczynią się do uwolnienia ich z duchowego paraliżu. I o to właśnie warto powalczyć 💪 najlepiej przed Najświętszym Sakramentem 🙏 albo na Różańcu.

Idźmy do swoich domów i kochajmy tych, których Pan Bóg postawił i wciąż stawia na naszej drodze!

Cudnego, pełnego ufności i nadziei dnia Wam życzę 😍 🌞 ❤️+

Autor: Katechizm Kościoła Katolickiego

Przez sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego [chrzest, bierzmowanie, Eucharystia] człowiek otrzymuje nowe życie w Chrystusie. Przechowujemy jednak to życie “w naczyniach glinianych” (2 Kor 4, 7). Obecnie jest ono jeszcze “ukryte z Chrystusem w Bogu” (Kol 3, 3). Jesteśmy jeszcze w “naszym przybytku doczesnego zamieszkania” (2 Kor 5, 1), poddani cierpieniu, chorobie i śmierci. To nowe życie dziecka Bożego może ulec osłabieniu, a nawet można je utracić przez grzech. Nasz Pan Jezus Chrystus, lekarz naszych dusz i ciał, który odpuścił grzechy paralitykowi i przywrócił mu zdrowie ciała, chciał, by Kościół mocą Ducha Świętego kontynuował Jego dzieło uzdrawiania i zbawiania… Jest to celem dwóch sakramentów uzdrowienia: sakramentu pokuty i namaszczenia chorych.

“Cała skuteczność pokuty polega na przywróceniu nam łaski Bożej i zjednoczeniu nas w przyjaźni z Bogiem”. Celem i skutkiem tego sakramentu jest więc pojednanie z Bogiem. U tych, którzy przyjmują sakrament pokuty z sercem skruszonym i z religijnym nastawieniem, “zwykle nastają po nim pokój i pogoda sumienia wraz z wielką pociechą duchową”. Istotnie, sakrament pojednania z Bogiem daje prawdziwe “zmartwychwstanie duchowe”, przywrócenie godności i dóbr życia dzieci Bożych. Najcenniejszym z tych dóbr jest przyjaźń z Bogiem (por. Łk 15,32).

Sakrament pokuty jedna nas z Kościołem. Grzech narusza lub zrywa wspólnotę braterską. Sakrament pokuty naprawia ją lub przywraca. W tym sensie nie tylko leczy on powracającego do komunii kościelnej, lecz także ożywia życie Kościoła, który cierpiał z powodu grzechów jednego ze swych członków. Grzesznik przywrócony do komunii świętych lub utwierdzony w niej, zostaje umocniony przez wymianę dóbr duchowych między wszystkimi pielgrzymującymi jeszcze żywymi członkami Ciała Chrystusa… Penitent, który uzyskał przebaczenie, jedna się z samym sobą w głębi własnego ja, odzyskując wewnętrzną prawdę; jedna się z braćmi, w jakiś sposób przezeń skrzywdzonymi i znieważonymi; jedna się z Kościołem, jedna się z całym stworzeniem

Źródło: §1420-1421, 1468-1469 (http://www.katechizm.opoka.org.pl)

Autor: Papież Franciszek

Cierpienie przypomina nam, że posługa wiary dobru wspólnemu jest zawsze posługą nadziei, która patrzy przed siebie, wiedząc, że tylko u Boga, w przyszłości ofiarowanej przez zmartwychwstałego Jezusa, nasze społeczeństwo może odnaleźć mocne i trwałe fundamenty. W tym sensie wiara łączy się z nadzieją, ponieważ nawet jeśli niszczeje przybytek naszego doczesnego zamieszkania, istnieje wieczne mieszkanie, które Bóg już otworzył w Chrystusie, w Jego ciele (por. 2 Kor 4, 16 – 5, 5). Dynamika wiary, nadziei i miłości (por 1 Tes 1, 3; 1 Kor 13, 13) sprawia zatem, że bliskie są nam troski wszystkich ludzi, na naszej drodze prowadzącej do tego miasta, „którego architektem i budowniczym jest sam Bóg” (Hbr 11, 10), ponieważ „nadzieja zawieść nie może” (Rz 5, 5).

W jedności z wiarą i miłością, nadzieja kieruje nas ku pewnej przyszłości, która wpisuje się w perspektywę inną niż iluzoryczne propozycje bożków tego świata, a która daje nam nowy zapał i nową siłę do codziennego życia. Nie pozwólmy, by nam skradziono nadzieję, nie pozwólmy, żeby zniszczyły ją natychmiastowe rozwiązania i propozycje, które blokują nas na drodze, „rozpraszają” czas, przemieniając go w przestrzeń. Czas zawsze przewyższa przestrzeń. W przestrzeni krystalizują się projekty, czas natomiast zawsze kieruje ku przyszłości i pobudza do tego, by iść z nadzieją.

Źródło: Encyklika „Lumen fidei”, § 57 (trad. © Libreria Editrice Vaticana)

Spróbuję przecisnąć się przez tłum ludzi, który oblega Jezusa. Wejdę do domu, gdzie naucza. Stanę najbliżej jak potrafię. Będę kontemplował Jezusa nauczającego (ww. 1-2).

Czy jest we mnie pragnienie Słowa? Czy znajduję siły, aby „przedrzeć się” przez tłoczące się codziennie sprawy i znaleźć czas na rozmowę z Jezusem, na „smakowanie” Ewangelii.

Zwrócę uwagę na determinację „czterech”, którzy docierają do Jezusa z paralitykiem (ww. 3-4). Będę podziwiał ich wiarę. Spuszczają go przez otwór w dachu na miejsce, gdzie nauczał Jezus.

Pomyślę o tym, co mnie paraliżuje i nie pozwala mi żyć w pełni. Czy szukam z determinacją Jezusa jak owi „czterej”? Czy potrafię stawać przed Nim z moim paraliżem, przyznawać się do Niego?

Jezus zwraca uwagę chorego na źródło paraliżu. Jest nim grzech. Chce najpierw uzdrowić go z grzechu. Ma władzę leczenia z największych grzechów (ww. 5-10). Czy w to wierzę? Jakie myśli przeważają w moim sercu?

Czy nazwałem już po imieniu grzech, który jest źródłem moich największych nieszczęść? Czy potrafię się do niego przyznać? Czy wyznałem Go Jezusowi?

Zbliżę się do Jezusa, który patrzy na mnie z miłością i mówi stanowczo: „Wstań…!” (w. 11).

Chce, abym podniósł się z łoża moich słabości. Będę powtarzał żarliwie: „Jezu, pomóż mi wstać!”.

Ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator