”Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”. Mk 2, 17 b

Człowiek, który odkrywa swą zdolność przekształcania i w pewnym sensie stwarzania świata własną pracą, zapomina, że zawsze dzieje  się to w oparciu o pierwszy dar, otrzymany od Boga na początku w postaci rzeczy przezeń stworzonych. św. Jan Paweł II

Wciąż zbyt polegamy na własnych siłach (my ludzie, my stworzenie). Wszystko chcemy ogarnąć po swojemu, często zbyt pochopnie, krótkowzrocznie, karłowato… Już wielokrotnie o tym pisałam, ale to się przecież dzieje nieustannie… Traktujemy innych wedle swoich norm, swojego spojrzenia – wybiórczo, czasem z wyrachowaniem, lub interesownością. Boimy się uwag i ocen innych, ale sami bardzo ochoczo przyklejamy łatki, krytykujemy i wydajemy jedyne słuszne osądy i opinie, nie podlegające żadnym analizom ani negocjacjom…

Celowo piszę w liczbie mnogiej, bo jakoś trudno mi się przyznać, że wciąż postępuję tak samo…

Aż strach pomyśleć co będzie, jeśli Pan Bóg potraktuje nas w taki sam sposób…

Dzisiejsza Ewangelia zaprasza do przemiany, do pozostawienia “starego człowieka” w komorze celnej swoich przyzwyczajeń, do odstąpienia od zgubnych nawyków, naleciałości i grzechu. Pan Jezus powołuje, zaprasza i daje WSZYSTKO nowe, choć doskonale zna moje możliwości i słabości, choć wie, że moja droga kręta i wyboista, a charakterek trudny 😉

A jednak ryzykuje i zaprasza mnie do współpracy 😇

Ależ jestem wzruszona… ależ ja kocham mojego Boga! Wszechmocnego, Wszechwiedzącego, w Trójcy Jedynego! I mam pewność, że ze wzajemnością 💞✝️😇

Trwają rekolekcje naszej Wspólnoty. Niestety nie mogę w nich uczestniczyć, ale serce i dusza wyrywa się, bym mogła odetnąć od moich obowiązków i powinności, bym mogła odpocząć od zgiełku i niepokoju, i zaczerpnąć sił do dalszej, coraz trudniejszej drogi. Westchnijmy wspólnie do Bożego Ducha, by czynił rzeczy nowe w naszej Wspólnocie, w naszych wspólnotach parafialnych, w naszych rodzinach, w naszej Ojczyźnie i na całym świecie 💖

Przyjdź Duchu Święty! Odnawiaj nas, przemieniaj, powołuj, ucz pełnić wolę Ojca, tak jak On tego pragnie 💖🔥 I uzdrawiaj nasze spojrzenie, nasze myślenie, nasze wyobrażenia, wszystko co jest w nas chore i grzeszne… Przyjdź Duchu Święty!

Bożego dnia i odważnych decyzji 😍 🔥 ❤️+

Autor: Św. Katarzyna ze Sieny (1347-1380), tercjarka dominikańska, doktor Kościoła, współpatronka Europy

O najsłodszy Ojcze, gdy rodzaj ludzki leżał chory z powodu grzechu Adama, zesłałeś mu lekarza, Syna twego, Słowo miłości. I kiedy chorzałam w niedbalstwie i w wielkiej niewiedzy. Ty najsłodszy i najmilszy lekarzu, Boże wieczny, dałeś mi miłe i słodkie, i gorzkie lekarstwo, aby mnie uleczyć i dźwignąć z choroby.

Było miłe, gdyż z miłością i miłosierdziem ukazałeś się mnie; było mi słodkie ponad wszystkie słodycze, gdyż oświeciłeś oko intelektu mojego światłem najświętszej wiary. W Świetle tym, według tego, co spodobało Ci się mnie ukazać, poznałam wzniosłość i łaskę, której udzieliłeś rodzajowi ludzkiemu, oddając mu całego siebie, prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka, w mistycznym ciele świętego Kościoła […] O miłości niewymowna! Odsłaniając mi to, dałeś mi słodkie i gorzkie lekarstwo, abym podźwignęła się z choroby niedbalstwa i niewiedzy, i z całą gorliwością i pełnym niepokoju pragnieniem, uciekała się do Ciebie!

Ukazując mi dobroć twoją i zniewagi wyrządzone Tobie przez różnych ludzi, a w szczególności przez twoich kapłanów, chciałeś, abym nad sobą, biedną grzesznicą i nad tymi zmarłymi, którzy żyją tak nikczemnie, wylała rzekę łez płynących z poznania twej wielkiej dobroci. Nie chcę więc, Ojcze wieczny, ogniu niewymownej miłości, abym przestała choć na chwilę pragnąć chwały twojej i zbawienia dusz!

Źródło: Dialog o Opatrzności Bożej, nr 134 (Wyd. “W drodze”)

Autor: Św. Piotr Chryzolog (ok. 406-450), biskup Rawenny, doktor Kościoła

Siedząc w swojej komorze celnej, ten nieszczęsny celnik był w gorszej sytuacji, niż paralityk, o którym wam opowiadałem innego dnia – ten, który spoczywał na swoim łożu (Mk 2,1nn). Pierwszy był sparaliżowany na ciele, a drugi na duszy. U pierwszego wszystkie członki ciała były zdeformowane, u drogiego w nieładzie był cały jego osąd. Pierwszy leżał, więzień swego ciała, drugi siedział, uwieziony w ciele i w duszy. Sparaliżowany cierpiał, lecz nie z własnej woli, drugi dobrowolnie był niewolnikiem zła i grzechu. Ten ostatni, niewinny we własnych oczach, był oskarżony o chciwość przez bliźnich, pierwszy, wśród swoich ran, wiedział, że jest grzesznikiem. Jeden gromadził zysk za zyskiem, a wszystkie były grzechami, drugi zmazywał swoje grzechy jękami cierpienia. To dlatego słowa, skierowane do paralityka, były sprawiedliwe: „Odwagi, moje dziecko, twoje grzechy są ci odpuszczone”, ponieważ cierpienie kompensowało winy. Co do celnika, usłyszał te słowa: „Pójdź za Mną”, to znaczy: „Dokonasz zadośćuczynienia, idąc za Mną, bo się zagubiłeś, idąc za pieniędzmi”.Ktoś powie: dlaczego celnik, pozornie bardziej winny, otrzymuje większy dar? Wkrótce zostaje apostołem […] Otrzymał przebaczenie i innym odpuszcza grzechy; całą ziemię rozjaśnia blaskiem głoszonej Ewangelii. Co do paralityka, zaledwie jest godzien otrzymania odpuszczenia grzechów. Wiesz, dlaczego celnik otrzymał więcej łask? Ponieważ, według słowa apostoła Pawła „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5,20)

Źródło: Kazanie 30 (© Evangelizo.org)

O co proszę? O głębokie spotkanie ze spojrzeniem i słowem Jezusa w mojej codzienności.

Pójdę z Jezusem nad jezioro, gdzie gromadzą się tłumy. Chcą Go słuchać. Czy jest we mnie pragnienie słuchania Jezusa? Co mogę powiedzieć o moich osobistych spotkaniach z Jezusem? Czy na co dzień znajduję przestrzeń ciszy na słuchanie Słowa?

Stanę przy komorze celnej Lewiego. Jest cały pochłonięty przez swoje interesy. Wyobrażę sobie, jak nagle jego wzrok
spotyka się z oczami przechodzącego Nauczyciela. Spojrzenie i słowo Jezusa diametralnie zmieniają jego życie.

Spróbuję nazwać po imieniu spojrzenie Jezusa, które noszę w moim sercu. Jakie przeżycia we mnie wywołuje? Do czego wzywa? Czy pamiętam spojrzenie i słowa Jezusa, które pociągły mnie jak Lewiego? Przywołam je w sercu. Jak jest teraz?

Pójdę z Jezusem do domu Lewiego. Siądę przy stole obok Niego razem z grzesznikami, którymi inni gardzą. Będę obserwował, jak przekonują się do Jezusa, jak pociąga ich Jego mowa, serdeczność.

Wyobrażę sobie, że Jezus przychodzi do mojego domu. Siada ze mną przy jednym stole obok tych, od których na co dzień uciekam. Chce, abym zaprosił Go do moich najtrudniejszych relacji, abym nie odrzucał siebie i innych. On odrzuca grzech, ale nie grzesznika!

Każdy ma prawo do Jezusa. Czy nie ma we mnie oporu i buntu faryzeuszów? Czy w moim sercu nie słyszę szemrania przeciw sobie lub innym? Powiem o tym Jezusowi. Usłyszę, jak mówi do mnie: „Wiem, że masz się źle. Chcę uleczyć ciebie i tych, których trudno ci kochać”.

Położę moją głowę na sercu Jezusa i będę powtarzał: „Jezu, ulecz moje serce, abym potrafił kochać Twoją miłością.”

Ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator

Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów – rzekł do paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje nosze i idź do swego domu! Mk 2, 10-11

Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach, żyj wyprostowany.  św. Jan Paweł II

Wstań! Jakże dzisiaj to wezwanie jest nam wszystkim potrzebne! Tak wielu różnorakich paraliży doświadczamy, a każdy jest niezmiernie bolesny, ograbiający z sił, wtrącający w pustkę, doprowadzający często do skrajnego wyczerpania…

Po raz kolejny uświadamiam sobie, jak ważna jest troska o tych, którzy błądzą, którzy nie widzą swojego grzechu, swojego paraliżu, którzy tak bardzo się zagubili, zatracając i rozmieniając na drobne swoją tożsamość dziecka Bożego, którym wystarczają strąki, albo resztki spod uginającego się, przygotowanego na ich cześć stołu…

Mam świadomość, że czasem to jest bardzo trudna miłość, że wiele przychodzi wycierpieć, a rany zadawane przez najbliższych najbardziej bolą. Ciągle doświadczam takiej bezradności… ale wciąż przynoszę do Pana Jezusa tych moich pogubionych, a tak bardzo ukochanych bliskich i ufam, że ta moja modlitwa, wytrwałość, determinacja, przyczynią się do uwolnienia ich z duchowego paraliżu. I o to właśnie warto powalczyć 💪 najlepiej przed Najświętszym Sakramentem 🙏 albo na Różańcu.

Idźmy do swoich domów i kochajmy tych, których Pan Bóg postawił i wciąż stawia na naszej drodze!

Cudnego, pełnego ufności i nadziei dnia Wam życzę 😍 🌞 ❤️+

Autor: Katechizm Kościoła Katolickiego

Przez sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego [chrzest, bierzmowanie, Eucharystia] człowiek otrzymuje nowe życie w Chrystusie. Przechowujemy jednak to życie “w naczyniach glinianych” (2 Kor 4, 7). Obecnie jest ono jeszcze “ukryte z Chrystusem w Bogu” (Kol 3, 3). Jesteśmy jeszcze w “naszym przybytku doczesnego zamieszkania” (2 Kor 5, 1), poddani cierpieniu, chorobie i śmierci. To nowe życie dziecka Bożego może ulec osłabieniu, a nawet można je utracić przez grzech. Nasz Pan Jezus Chrystus, lekarz naszych dusz i ciał, który odpuścił grzechy paralitykowi i przywrócił mu zdrowie ciała, chciał, by Kościół mocą Ducha Świętego kontynuował Jego dzieło uzdrawiania i zbawiania… Jest to celem dwóch sakramentów uzdrowienia: sakramentu pokuty i namaszczenia chorych.

“Cała skuteczność pokuty polega na przywróceniu nam łaski Bożej i zjednoczeniu nas w przyjaźni z Bogiem”. Celem i skutkiem tego sakramentu jest więc pojednanie z Bogiem. U tych, którzy przyjmują sakrament pokuty z sercem skruszonym i z religijnym nastawieniem, “zwykle nastają po nim pokój i pogoda sumienia wraz z wielką pociechą duchową”. Istotnie, sakrament pojednania z Bogiem daje prawdziwe “zmartwychwstanie duchowe”, przywrócenie godności i dóbr życia dzieci Bożych. Najcenniejszym z tych dóbr jest przyjaźń z Bogiem (por. Łk 15,32).

Sakrament pokuty jedna nas z Kościołem. Grzech narusza lub zrywa wspólnotę braterską. Sakrament pokuty naprawia ją lub przywraca. W tym sensie nie tylko leczy on powracającego do komunii kościelnej, lecz także ożywia życie Kościoła, który cierpiał z powodu grzechów jednego ze swych członków. Grzesznik przywrócony do komunii świętych lub utwierdzony w niej, zostaje umocniony przez wymianę dóbr duchowych między wszystkimi pielgrzymującymi jeszcze żywymi członkami Ciała Chrystusa… Penitent, który uzyskał przebaczenie, jedna się z samym sobą w głębi własnego ja, odzyskując wewnętrzną prawdę; jedna się z braćmi, w jakiś sposób przezeń skrzywdzonymi i znieważonymi; jedna się z Kościołem, jedna się z całym stworzeniem

Źródło: §1420-1421, 1468-1469 (http://www.katechizm.opoka.org.pl)

Autor: Papież Franciszek

Cierpienie przypomina nam, że posługa wiary dobru wspólnemu jest zawsze posługą nadziei, która patrzy przed siebie, wiedząc, że tylko u Boga, w przyszłości ofiarowanej przez zmartwychwstałego Jezusa, nasze społeczeństwo może odnaleźć mocne i trwałe fundamenty. W tym sensie wiara łączy się z nadzieją, ponieważ nawet jeśli niszczeje przybytek naszego doczesnego zamieszkania, istnieje wieczne mieszkanie, które Bóg już otworzył w Chrystusie, w Jego ciele (por. 2 Kor 4, 16 – 5, 5). Dynamika wiary, nadziei i miłości (por 1 Tes 1, 3; 1 Kor 13, 13) sprawia zatem, że bliskie są nam troski wszystkich ludzi, na naszej drodze prowadzącej do tego miasta, „którego architektem i budowniczym jest sam Bóg” (Hbr 11, 10), ponieważ „nadzieja zawieść nie może” (Rz 5, 5).

W jedności z wiarą i miłością, nadzieja kieruje nas ku pewnej przyszłości, która wpisuje się w perspektywę inną niż iluzoryczne propozycje bożków tego świata, a która daje nam nowy zapał i nową siłę do codziennego życia. Nie pozwólmy, by nam skradziono nadzieję, nie pozwólmy, żeby zniszczyły ją natychmiastowe rozwiązania i propozycje, które blokują nas na drodze, „rozpraszają” czas, przemieniając go w przestrzeń. Czas zawsze przewyższa przestrzeń. W przestrzeni krystalizują się projekty, czas natomiast zawsze kieruje ku przyszłości i pobudza do tego, by iść z nadzieją.

Źródło: Encyklika „Lumen fidei”, § 57 (trad. © Libreria Editrice Vaticana)

Spróbuję przecisnąć się przez tłum ludzi, który oblega Jezusa. Wejdę do domu, gdzie naucza. Stanę najbliżej jak potrafię. Będę kontemplował Jezusa nauczającego (ww. 1-2).

Czy jest we mnie pragnienie Słowa? Czy znajduję siły, aby „przedrzeć się” przez tłoczące się codziennie sprawy i znaleźć czas na rozmowę z Jezusem, na „smakowanie” Ewangelii.

Zwrócę uwagę na determinację „czterech”, którzy docierają do Jezusa z paralitykiem (ww. 3-4). Będę podziwiał ich wiarę. Spuszczają go przez otwór w dachu na miejsce, gdzie nauczał Jezus.

Pomyślę o tym, co mnie paraliżuje i nie pozwala mi żyć w pełni. Czy szukam z determinacją Jezusa jak owi „czterej”? Czy potrafię stawać przed Nim z moim paraliżem, przyznawać się do Niego?

Jezus zwraca uwagę chorego na źródło paraliżu. Jest nim grzech. Chce najpierw uzdrowić go z grzechu. Ma władzę leczenia z największych grzechów (ww. 5-10). Czy w to wierzę? Jakie myśli przeważają w moim sercu?

Czy nazwałem już po imieniu grzech, który jest źródłem moich największych nieszczęść? Czy potrafię się do niego przyznać? Czy wyznałem Go Jezusowi?

Zbliżę się do Jezusa, który patrzy na mnie z miłością i mówi stanowczo: „Wstań…!” (w. 11).

Chce, abym podniósł się z łoża moich słabości. Będę powtarzał żarliwie: „Jezu, pomóż mi wstać!”.

Ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator

 A ludzie zewsząd schodzili się do Niego. Mk 1, 45b

Człowiek jest powołany do odnoszenia zwycięstwa w Jezusie Chrystusie. św. Jan Paweł II

Szukamy tak daleko szczęścia. Poszukujemy, wybieramy, przebieramy, rozeznajemy… i tak można całe życie… Czasem dokonujemy zupełnie nietrafnych wyborów. Choć zdają się dogłębnie przemyślane, wyprowadzają nas na manowce. A czasem jest zupełnie odwrotnie – prędko podjęta decyzja okazuje się pełnym sukcesem.

Jak znaleźć złoty środek? Jak właściwie odczytać, czy te moje koncepcje, zamierzenia i wybory rzeczywiście są trafne i miłe Panu Bogu?

Ano trzeba wpierw przyjść do Pana Jezusa. Upaść przed Nim na kolana i spytać czy zechce oczyścić mój umysł i ciało ze wszystkiego co nie pochodzi od Ojca. Trzeba się uniżyć. Trzeba czasem pokonać wielkie swoje ograniczenia, bariery, przełamać stereotypy i może nawet wykrzyczeć swój ból, żal i prośbę…

Ale najpierw trzeba przyjść. Wszystko zaczyna się dialogu, od relacji. Będąc biernym obserwatorem możesz tak przestać życie, wegetując w kąciku swego własnego istnienia, obserwując i komentując czyjeś poczynania, a samemu tylko się przypatrywać, bo po co się wysilać…

Pan Jezus pragnie dotykać każdego z nas swoją uzdrawiającą mocą 🔥 w Jego Obecności naprawdę WSZYSTKO wygląda inaczej i WSZYSTKO jest możliwe 😍

Idziemy?!

Pięknego dnia 🌞 ❤️+

Autor: Benedykt XVI, papież od 2005 do 2013

Podobnie jak działanie również i cierpienie przynależy do ludzkiej egzystencji. Pochodzi ono z jednej strony z naszej skończoności, a z drugiej strony z ogromu win, jakie nagromadziły się w ciągu historii i jakie również obecnie bez przerwy narastają.

Oczywiście należy robić wszystko, co w naszej mocy, aby cierpienie zmniejszyć: zapobiec, na ile to możliwe, cierpieniom niewinnych, uśmierzać ból, pomagać w przezwyciężeniu cierpień psychicznych. Są to obowiązki wynikające zarówno ze sprawiedliwości, jak i z miłości, które wchodzą w zakres podstawowych wymagań chrześcijańskiej egzystencji i każdego życia prawdziwie ludzkiego. W walce z bólem fizycznym udało się poczynić wielkie postępy. Tymczasem cierpienia niewinnych, jak również cierpienia psychiczne raczej nasiliły się w ciągu ostatnich dziesięcioleci.

Tak, musimy zrobić wszystko dla pokonania cierpienia, ale całkowite usunięcie go ze świata nie leży w naszych możliwościach – po prostu dlatego, że nie możemy zrzucić z siebie naszej skończoności i dlatego, że nikt z nas nie jest w stanie wyeliminować mocy zła, winy, która – jak to widzimy – nieustannie jest źródłem cierpienia. To mógłby zrobić tylko Bóg: jedynie Bóg, który stając się człowiekiem sam wchodzi w historię i w niej cierpi. Wiemy, że ten Bóg jest i że dlatego moc, która «gładzi grzech świata» (J 1, 29) jest obecna na świecie. Wraz z wiarą w istnienie tej mocy pojawiła się w historii nadzieja na uleczenie świata.

Źródło: Encyklika „Spe salvi”, § 36 (trad. © copyright Libreria Editrice Vaticana)