13 października 1917 roku w Fatimie Matka Boża po raz szósty ukazała się trojgu portugalskim pastuszkom. Dzieciom towarzyszył ogromny tłum. Ludzie pobożni przyszli z nakazu sumienia, inni ze zwykłej ciekawości. Niektórzy znaleźli się tam z obowiązku służbowego. Trzy miesiące wcześniej Maryja zapowiedziała: W październiku powiem wam, kim jestem i czego chcę oraz dokonam cudu, który wszyscy zobaczą, aby uwierzyli. Wezwania Matki Bożej skierowane do ludzi oraz tajemnice, które otrzymały dzieci miały uzyskać potwierdzenie, które powinno przekonać każdego co do prawdziwości objawień. 


13 października 1917 r. w pobliżu Hiacynty, Franciszka i Łucji zgromadził się kilkudziesięciotysięczny tłum. Niektórzy szacują liczbę świadków cudu słońca w Fatimie na ponad 100 tys. ludzi. Nic dziwnego, że wysłane przez władze prześladujące Kościół oddziały wojskowe nie powstrzymały napierającego tłumu, który starał się dostać jak najbliżej pastuszków. 

W pewnym momencie dzieci jak przy poprzednich objawieniach dostrzegły błysk światła, po którym Matka Boża pojawiła się nad krzewem. Scenę rozmowy Maryi z dziećmi oraz sam cud słońca zwięźle opisał w swojej książce „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei” Antonio A. Borelli:

ŁUCJA: Czego Pani sobie życzy ode mnie? 

MATKA BOŻA: Chcę ci powiedzieć, aby wybudowano tu kaplicę na moją cześć. Jestem Matką Bożą Różańcową. Odmawiajcie w dalszym ciągu codziennie Różaniec. Wojna się skończy, a żołnierze wkrótce wrócą do swoich domów. 

ŁUCJA: Miałam prosić Panią o wiele rzeczy, o uzdrowienie kilku chorych, nawrócenie niektórych grzeszników, etc. 

MATKA BOŻA: Jednych uzdrowię, innych nie. Trzeba, aby się poprawili i prosili o przebaczenie swoich grzechów. I ze smutnym wyrazem twarzy dodała: Niech nie obrażają więcej Boga naszego Pana, który już i tak jest bardzo obrażany. 

Następnie, rozchylając dłonie, Najświętsza Maryja Panna zaczęła odbijać się w słońcu, podczas gdy unosiła się, odbicie Jej światła cały czas padało na słońce. 

Wtedy to Łucja wykrzyknęła: Spójrzcie na słońce! 

Po tym jak Najświętsza Maryja Panna znikła w bezmiarze nieboskłonu, wizjonerzy byli świadkami trzech następujących scen: pierwsza z nich symbolizowała tajemnice radosne różańca, następna tajemnice bolesne, a ostatnia tajemnice chwalebne (tylko Łucja widziała te trzy sceny; Franciszek i Hiacynta widzieli tylko pierwszą z nich). 

Obok słońca zobaczyli pojawiającego się świętego Józefa z Dzieciątkiem Jezus oraz Matkę Bożą Różańcową. Była to Święta Rodzina. Maryja była ubrana w białe szaty i w niebieski płaszcz. Święty Józef także był ubrany na biało, natomiast Dzieciątko Jezus miało okrycie w jasnoczerwonym kolorze. Święty Józef pobłogosławił tłum wykonując trzykrotnie znak krzyża. Dzieciątko Jezus uczyniło to samo. Następna była wizja Matki Boskiej Bolesnej i Chrystusa Pana obarczonego cierpieniem w drodze na Kalwarię. Jezus pobłogosławił lud czyniąc znak krzyża. Matka Boża nie miała w piersi miecza. Łucja widziała jedynie górną część ciała Pana Jezusa. Ostatnia była chwalebna wizja Matki Bożej Karmelitańskiej, ukoronowanej na Królową Nieba i Ziemi oraz trzymającej w swych ramionach Dzieciątko Jezus. 

Podczas gdy obrazy te ukazywały się jeden po drugim oczom wizjonerów, wielki tłum złożony z kilkudziesięciu tysięcy osób był świadkiem cudu słońca. Podczas całego trwania objawienia padał deszcz. Przy końcu spotkania Łucji i Najświętszej Maryi Panny, w chwili gdy Maryja zaczęła się unosić, a dziewczynka wykrzyknęła słowa „Popatrzcie na słońce!”, chmury się rozpierzchły odsłaniając słońce, które wyglądało jak ogromny srebrny dysk. Lśniło tak intensywnie, jak jeszcze nigdy, lecz jego blask nie oślepiał. Trwało to tylko chwilę. Ta ogromna kula zaczęła jakby „tańczyć”. Słońce było jakby gigantycznym ognistym kołem, kręcącym się szybko. Zatrzymało się na jakiś czas, zanim znów zaczęło kręcić się wokół swojej osi z oszałamiającą prędkością. Następnie zaczęło przybierać różowy kolor na krawędziach i ślizgać po niebie, wirując i rozsypując czerwone snopy płomieni. Światło to odbijało się na ziemi, na drzewach i krzewach, a także na twarzach ludzi i na ich ubraniach, przyjmując świetliste różnobarwne odcienie. Trzykrotnie ożywiona szaleńczym ruchem kula ognia zaczęła drżeć i trząść się. Wydawało się, że opadając ruchem zygzakowatym spadnie na przerażony tłum. Wszystko to trwało około dziesięciu minut. Na końcu słońce wspięło się znów wijącym ruchem do punktu, z którego zaczęło opadać, na nowo przyjmując swój spokojny wygląd i odzyskując zwykłą jasność swego światła. 

Cykl objawień zakończył się. 

Wielu ludzi zauważyło, że ich ubrania przemoknięte deszczem, od razu wyschły. Cud słońca został także zaobserwowany przez wielu świadków znajdujących się poza miejscem objawień, w promieniu około czterdziestu kilometrów.

Łk 11, 37-41

Zaproszony Pan Jezus przychodzi na własnych warunkach – tak, jak chce. To przecież On jest Bogiem i może łamać wszelkie utarte normy i stereotypy.

A my ciągle zbyt mocno skupiamy się na literze prawa, na detalach, na powierzchowności, na tym, co zewnętrzne. Często w swoim pedantycznym, a może wręcz sterylnym podejściu do pewnych sfer życia, gubimy sens, wartość i radość życia. Przywiązanie do tylko nam znanego porządku może okaleczać i niszczyć nasze rodziny, relacje, znajomości, aż wyniszczy i zakłamie całe wnętrze… – bo ktoś kubeczek w innym miejscu postawi, skarpety nie w tej szufladzie, co trzeba, a może nawet, o zgrozo, nie od tej pary! 

Można by mnożyć te przykłady naszych zupełnie absurdalnych manier czystości i ładu. Nie, żebym miała coś przeciwko ogólnie przyjętemu porządkowi ;), ale to przecież prawo jest dla człowieka, a nie człowiek ma być niewolnikiem praw i zasad.

Nieumyte ręce nijak nie przeszkodzą nam w kontakcie z Panem Bogiem, choć oczywiście mogą zaszkodzić naszemu zdrowiu, szczególnie teraz, kiedy wirus coraz mocniej się rozkręca. 

Może warto dzisiaj zwrócić większą uwagę na swoje wnętrze, oczywiście nie zaniedbując i nie bagatelizując zaleceń sanitarnych na ten czas. Pan Jezus patrzy na nasze serca i dusze, więc zatroszczmy się o nie, byśmy mogli piękni i czyści przybliżać się do Bożych obietnic.

Dobrego popołudnia ❤️+

Zerwaliście z Chrystusem wszyscy, którzy szukacie usprawiedliwienia w Prawie; wypadliście z łaski. Ga 5, 4

Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? Łk 11, 40

Człowiek nie może być tylko wychowywany. Musi wychowywać samego siebie, być dla siebie wychowawcą. św. Jan Paweł II

“Nie wszystko złoto co się świeci”, jeśli patrzysz tylko na opakowanie, możesz się pomylić… jeśli trzymasz się sztywno ustalonych reguł, a nie widzisz człowieka i jego problemu, możesz pobłądzić…

Nie może pochodzić od Boga to, co plugawi, niszczy i zabija! Nie może być Boże to, co odbiera dziecku ojca, lub matkę, co zmusza rodziny do życia w rozłące, co odbiera tożsamość i spycha na margines, co pozbawia relacji i więzi, co daje tylko substytut szczęścia – może i na bogato, ale nie da się wszystkiego kupić za pieniądze…

Pan Bóg nikogo nie odtrąci, nikomu nie odmówi swojej łaski. Nie zasłaniaj się więc dekretami, przepisami, formułami, szablonami – żyj z Bogiem, żyj w Bogu, a On zatroszczy się o WSZYSTKO 😍

Coraz więcej nas choruje – na covida, na różnorakie powikłania wynikające z utrudnionego dostępu i możliwości leczenia. Nie dajmy się temu strachowi, który paraliżuje ciało i umysł! Walczmy o swoje nieśmiertelne dusze, pamiętając, że uzdrowienie i prawdziwa wolność jest TYLKO w Jezusie Chrystusie! Wspierajmy się jak to tylko jest możliwe, bo dobre słowo, zainteresowanie i modlitwa, naprawdę mogą podnosić do życia.

Na dobre zmiany jest zawsze świetna pora 🙂

Zapraszam Cię Duchu Święty, zapraszam Cię Niepokalana Panienko! Pomóżcie mi przemieniać moje płytkie i małostkowe przywiązania, zastępując je pokojem i radością płynącymi z wnętrza Bożego Serca. Panie Jezu, przemieniaj mnie w siebie, bym umiała patrzeć głębiej, bym nie skupiała się na skorupce i opakowaniu, ale dostrzegała bogactwo i piękno ukryte pod łachmanami i brudem, zakryte goryczą wielkiego cierpienia i poczucia opuszczenia. Pozwól mi z całą szczerością spojrzeć na swoje wnętrze i wyzbywać się wszelkich namiętności, które oddalają mnie od Twojej miłości. Amen!

Błogosławionego dnia! ❤️+

Autor: Św. Rafał Arnáiz Barón (1911-1938), trapista hiszpański

Gdyby świat, który szuka Boga, wiedział! Gdyby ci mędrcy, szukający Boga w poznaniu rozumem i próżnych dyskusjach, wiedzieli! Ilu wojen można by uniknąć, ile pokoju byłoby na świecie, ile dusz zostałoby uratowanych. Nierozsądni i głupi jesteście wy, którzy szukacie Boga tam, gdzie Go nie ma! Słuchajcie i zdziwcie się: Bóg jest w sercu człowieka, ja to wiem. Ale, widzicie, Bóg żyje w sercu człowieka, kiedy to serce jest obojętne na wszystko, co nie jest Nim, kiedy zdaje sobie sprawę, że Bóg puka do jego drzwi (Ap 3,20) i, zamiatając i sprzątając swoje wnętrze, jest gotowe przyjęć Tego, który prawdziwie może nasycić.

Jak słodko jest żyć w taki sposób, z Bogiem w głębi serca; co za wielka słodycz, widząc się pełnym Boga!… Jak mało kosztuje, lub raczej nic nie kosztuje, robienie wszystkiego, co On pragnie, ponieważ miłuje się Jego wolę i nawet ból i cierpienie stają się pokojem, bo cierpi się z miłości. Tylko Bóg nasyca duszę i napełnia ją całkowicie… Niech przyjdą mędrcy z pytaniem, gdzie jest Bóg: Bóg jest tam, gdzie mędrzec, z całą swoją zuchwałą wiedzą, nie może dojść.

Źródło: Pisma duchowe, 04/03/1968 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Rafał Arnáiz Barón (1911-1938), trapista hiszpański

Bóg znajduje się w sercu wolnym od przywiązań, w ciszy i modlitwie, w cierpieniu jako dobrowolnej ofierze, w pustce świata i jego stworzeniach. Bóg jest w krzyżu i dopóki nie umiłujemy krzyża, nie ujrzymy Go, nie poczujemy go. Zamilknijcie, ludzie, którzy nie przestajecie hałasować!

Ach, Panie, jakże jestem szczęśliwy w moim zaciszu, jakże Cię kocham w mojej samotności, jakże chciałbym ofiarować Ci to, czego już nie posiadam, bo wszystko dałem Tobie! Poproś mnie, Panie. Ale co mogę Ci ofiarować? Moje ciało już posiadasz, jest Twoim; moja dusza, Panie, do kogo wzdycha, jeśli nie do Ciebie, abyś ostatecznie ją wziął? Moje serce jest u stóp Maryi, płaczące z miłości, niepragnące nic więcej, prócz Ciebie. Moja wola: czy przypadkiem, Panie, pragnę to, co Ty pragniesz? Powiedz mi to, powiedz mi Panie, jaka jest Twoja wola, a ja dostosuję moją. Kocham wszystko, co mi posyłasz i dajesz, zarówno zdrowie, jak i chorobę, równie dobrze bycie tu, jak i tam, tę rzecz lub inną; weź moje życie, Panie, kiedy tylko zechcesz. Jakże nie być szczęśliwym w taki sposób?

Gdyby świat i ludzie wiedzieli. Ale nie dowiedzą się: są zbyt zajęci swoimi sprawami, ich serca są pełne rzeczy, które nie są Bogiem. Świat żyje dla ziemskiego kresu, ludzie marzą o tym życiu, w którym wszystko jest marnością i w ten sposób nie mogą znaleźć prawdziwego szczęścia, jakim jest miłość Boża. Być może można pojąć to szczęście, ale żeby je odczuć, to niewielu zapiera się samych siebie i bierze krzyż Jezusa (Mt 16,24), nawet wśród ludzi konsekrowanych. Panie, do jakich rzeczy dopuszczasz! Twoja mądrość wie, co robi. Trzymaj mnie w Twoje dłoni i nie pozwól, aby moja stopa się pośliznęła, bo prócz Ciebie, kto mi przyjdzie z pomocą? A „jeżeli Pan domu nie zbuduje” (Ps 127,1)… Ach, Panie, jakże Cię kocham! Aż do kiedy, Panie?

Źródło: Pisma duchowe, 04/03/1938 (© Evangelizo.org)