Łk 5,27-32

Któż z nas jest bez grzechu? 

Zawsze porusza mnie ta Ewangelia, bo uświadamiam sobie, jak przekonujące i pełne miłości było spojrzenie Chrystusa. Przecież doskonale wiedział, kim jest Lewi i znał wszystkie ciemne strony jego pracy, jego życia. A jednak zaprosił go, by poszedł za Nim.

Pan Jezus widzi moje nieuporządkowanie, widzi najdrobniejsze mankamenty, niemoce, złe przywiązania, zgubne nawyki, nieczyste intencje. Widzi to wszystko, co staram się skrzętnie ukrywać przed światem i przed samą sobą. A jednak zaprasza i mnie! A jednak pragnie nadać mi nową tożsamość i spędzić ze mną czas! 

Spojrzenie Chrystusa naprawdę zmienia wszystko! Daj się zaprosić i pójdź za Panem Jezusem!

Pójdź przed Najświętszy Sakrament i zapatrz się w tę Miłość, która chce dotykać każdej Twojej niemocy, każdej choroby i ograniczenia. Pójdź i pozwól, aby Pan Jezus mógł Cię przemieniać. Aby mógł ogrzewać i roztapiać w zdroju swojej miłosiernej Miłości wszelkie Twoje wątpliwości, poczucie krzywdy i niezrozumienia, różnorakie żale czy tęsknoty. 

Tylko On może przemienić Twoją rzeczywistość! Tylko czy masz odwagę zaryzykować i pójść za Panem Jezusem? Ja zaryzykowałam i codziennie doświadczam niezwykłej mocy miłującego spojrzenia mojego Pana i Mistrza.

Bądź uwielbiony, Panie Jezu, w każdym sercu, które właśnie otwiera się na Twoją przemieniającą, uzdrawiającą i zbawczą Miłość. 

AMEN!

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i zbliżenie

Łk 5, 27-32

Komentarz z mojego archiwum 📘

Jezus widzi Cię jak Lewiego, przy Twoich codziennych zajęciach. Spotyka Cię, kiedy może nie jesteś szczególnie zachwycony tym, co robisz i w jakim miejscu swojego życia jesteś, albo kiedy praca stała się Twoim bożkiem i ucieczką od rzeczywistości. Dziś właśnie do Ciebie Jezus zwraca się: „Pójdź za Mną”, ogarnij się, zrób coś ze swoim życiem!

Tylko On dostrzega Twój niepokój, nerwowość, bezradność, frustrację, a może nawet wstyd. Widzi Twój wysiłek, który, mimo wielkiej rzetelności i kompetencji, nie jest doceniany. Widzi Twoje niewykorzystane zdolności. Widzi też pasję, która, dobrze ukierunkowana, może przysporzyć chwały Jego Imieniu i stać się potężnym narzędziem w budowaniu Bożego królestwa na ziemi.

Bóg chce, abyś radykalnie zmienił swoje życie, abyś przewartościował je i skupił się na tym, co naprawdę istotne, ważne, co przyczyni się do Twojego zbawienia i pomoże innym odnaleźć drogę do Niego.

Zaproś Jezusa do swojego domu, zaproś do swojego serca. Jemu nie przeszkadza, że tam jeszcze nie ma (i może nigdy nie będzie) idealnego, sterylnego porządku. Pozwól, aby Twoi znajomi, dzięki Twojej nowej relacji z Panem Bogiem i z Jego Świętym Duchem, też mieli szansę poznać, zachwycić się, zaprzyjaźnić i pokochać Jezusa. Zapewne nie wszystkim spodoba się Twoja zażyłość z Trójjedynym Bogiem, może nawet nazwą Cię szalonym, a może będą wciąż widzieć w Tobie Lewiego, lecz Ty przecież już jesteś Mateuszem!

Dla Pana Boga jesteś ważny, jesteś najważniejszy i kocha Cię bez względu na oceny i osądy innych. On widzi to, co zakryte dla ludzkich oczu. On widzi Twoje wnętrze, zna intencje i starania. Jesteś Jego dzieckiem, jesteś dzieckiem Boga. Jakże mógłby Cię odtrącić albo porzucić?

Mój Boże, Tatusiu, staję przed Tobą z całą swoją nędzą i obciążeniem, z całą swoją niedoskonałością i grzesznością. Chcę pójść za Tobą, tylko czy potrafię…? Uzdolnij mnie Panie do tego, co chcesz zdziałać we mnie i przeze mnie.

Jezu, ufam Tobie!

Jeśli u siebie usuniesz jarzmo, przestaniesz grozić palcem i mówić przewrotnie, jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem. Iz 58, 9b-10

Nadzieja zawiera w sobie światło mocniejsze od ciemności, jakie panują w naszych sercach. św. Jan Paweł II

Jeśli… a jeśli nie? Jeśli ciągle boisz się podjąć ważne decyzje, jeśli ciągle tkwisz w starych układach, może nawet niezbyt wygodnych, ale przecież już oswojonych i jakoś tam zaakceptowanych przez otoczenie relacjach, to właśnie to JEŚLI jest do Ciebie!

Naprawdę tak niewiele trzeba, by pozwolić Bożemu Duchowi na nowo odnaleźć i rozbudzić w sobie tożsamość dziecka Bożego. Wystarczy decyzja woli – tak Panie, chcę abyś mnie przemieniał, abyś rozświetlał mroki i ciemne chmury, które przeinaczają i wypaczają mi prawdziwy obraz Pana Boga, które okłamują i odciągają od tego, co rzeczywiście jest ważne i wartościowe. Tak Panie, chcę widzieć Twą światłość, chcę byś pouczał mnie, prowadził, ożywiał, bym nieustannie mogła czerpać ze zdroju Twego niewyczerpalnego miłosierdzia i łaski, by Twoje Prawo było moją radością, a nie przykrym nakazem ograniczającym moją wolność.

Drogi Boże, przez Święte Imię Twojego Syna Jezusa Chrystusa, z pomocą Twojego Ducha Ożywiciela, zostawiam “starego człowieka” w komorze celnej i idę za Tobą, rozpoczynając nowy etap, nowy rozdział, nową historię swojego życia, do której Ty sam stworzyłeś przed wiekami idealny scenariusz. Niech dobro, które we mnie tchnąłeś procentuje, owocuje i wydaje miłe Tobie i użyteczne dla świata plony. Najświętsza Panienko czuwaj nade mną. Mój Stróżu Aniele, strzeż mnie i trzymaj za rękę, prowadząc tylko ku dobremu, dla chwały mojego Boga, i ku wiecznej radości w niebie! Amen!

Jasnego, rozświetlonego Bożą miłością dnia 😍😇👼 Basia Kumor ❤️+

Obraz może zawierać: chmura, ocean, niebo, na zewnątrz, woda i przyroda

Autor: Św. Rafał Arnáiz Barón (1911-1938), trapista hiszpański

Są dni, kiedy samoloty przecinają niebo z zawrotną prędkością, przelatując nad klasztorem. Hałas ich silników przeraża małe ptaszki, które mają gniazda w cyprysach przy naszym cmentarzu. Na wprost klasztoru biegnie droga asfaltowa, przecinająca pola, którą przejeżdżają nieustannie ciężarówki i samochody turystyczne, których nie interesuje widok klasztoru. Jedna z głównych linii kolejowych Hiszpanii także przecina ziemie klasztoru… Mówi się, że to wszystko, to wolność… Ale człowiek, który rozważa to wszystko, zobaczy, że świat się myli pośrodku tego, co nazywa wolnością…

Gdzie się zatem znajduje wolność? Jest w sercu człowieka, który kocha tylko Boga. Jest w człowieku, którego dusza nie jest przywiązana ani do ducha, ani do materii, ale jedynie do Boga. Jest w tej duszy, która nie jest poddana egoistycznemu “ja”; jest w duszy, która wznosi się ponad własne myśli, uczucia, własne cierpienia i radości. Wolność jest w tej duszy, której jedyną racją egzystencji jest Bóg, której życie jest Bogiem i niczym więcej niż Bogiem.

Duch ludzki jest mały, zredukowany, jest poddany tysiącom zmian, wzlotom i upadkom, depresjom, rozczarowaniom itp., a ciało jest takie słabe. Wolność jest zatem w Bogu. Można powiedzieć o duszy, która przechodzi naprawdę ponad wszystkim i pokłada swoje życie w Nim, że cieszy się wolnością, w miarę możliwości dla tego, który jest jeszcze na tym świecie.

Źródło: Pisma duchowe, 15/12/1936 (© Evangelizo.org)

Czyż nie jest raczej postem, który Ja wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić na wolność uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; dzielić swój chleb z głodnym, do domu wprowadzić biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków. Iz 58, 6-7

Nie ma pokoju bez sprawiedliwości, nie ma sprawiedliwości bez przebaczenia. św. Jan Paweł II

Zupełnie świadomie i z wielką premedytacją łączę post z przebaczeniem. Tak sobie myślę, że na nic będą wszelkie umartwienia i najbardziej rygorystyczny post, jeśli w sercu będzie bałagan, będzie rana i nieprzebaczenie.

Jakże często żyjemy w więzieniach swoich przyzwyczajeń, w zamkniętych, czasem wręcz autystycznych wnętrzach, poranieni przez innych, ale przede wszystkim przez siebie… Nie chodzi mi o rozpamiętywanie – co, kto, kiedy i dlaczego – ale o takie szczere spojrzenie na swoje braki, na wady, nawyki, na to co sprawia, że w jakiś tam sposób czujesz się ograniczony i zniewolony, a co z kolei powoduje permanentną frustrację, poczucie że jesteś kimś gorszym, niegodnym.

Dopóki sam sobie nie przebaczysz, dopóki nie pozwolisz Panu Bogu oczyścić i opatrzyć swoich zranień, dopóki nie wykrzyczysz i nie wyznasz całej swoje winy obmywając się w sakramencie pokuty i niewyczerpalnych pokładach Bożego miłosierdzia, dopóty możesz trwać gdzieś pomiędzy – w jakichś pozorach i wyobrażeniach, które niestety w ostatecznym rozrachunku żadnej korzyści nie przyniosą. (O jejku, jakie dłuuugie zdanie 😉 przepraszam)

Życzę Ci (i sobie oczywiście też), aby ten Wielki Post był naprawdę czasem przemiany i odkrywania na nowo relacji z Panem Bogiem. Niech Boży Duch nas umacnia! Przenajświętsza Panienko, Matko Miłosierdzia, prowadź nas do swojego Syna i ucz właściwie, i roztropnie wykorzystywać dany nam czas. Amen!

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba

Autor: Św. Jan Paweł II (1920-2005), papież

Wśród praktyk pokutnych, jakie proponuje nam Kościół w tym czasie Wielkiego Postu, jest post. Polega na szczególnej powściągliwości w przyjmowaniu pokarmów, z wyjątkiem niezbędnych dla naszego organizmu. To tradycyjna forma pokuty, która nie straciła swego znaczenia i którą nawet należy odkryć na nowo, szczególnie w tej części świata i w tym środowisku, gdzie nie tylko jest obfitość jedzenia, ale także spotyka się choroby spowodowane jego nadmiarem.

Oczywiście post pokutny różni się od terapeutycznych diet pokarmowych. Ale w pewien sposób można widzieć w nim terapię dla duszy. Praktykowany bowiem jako znak nawrócenia, ułatwia wewnętrzny wysiłek, żeby nadsłuchiwać słów Boga. Pościć to potwierdzić samemu sobie, co Jezus odpowiedział Szatanowi, który kusił Go przez czterdzieści dni na pustyni: „Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4,4). Dzisiaj, szczególnie w naszych społeczeństwach dobrobytu, trudno jest zrozumieć sens tego ewangelicznego słowa. Konsumpcyjne społeczeństwo, zamiast zaspokoić nasze potrzeby, tworzy wciąż nowe, powodując nadmierny aktywizm… Innymi słowy, post pokutny ma dokładnie na celu pomóc nam odnaleźć życie wewnętrzne.

Wysiłek umiaru w pożywieniu rozciąga się także na inne rzeczy, które nie są potrzebne i przynosi wsparcie w życiu duchem. Powściągliwość, skupienie i modlitwa są razem połączone. Możemy zastosować ten przykład do korzystania ze środków masowego przekazu. Są one niezaprzeczalnie pożyteczne, ale nie mogą stać się „panami” w naszym życiu. W ilu rodzinach telewizor zdaje się zastępować, zamiast ułatwiać, dialog między osobami! Pewien „post”, także w tej dziedzinie, może być zbawczy, żeby poświęcić więcej czasu na rozmyślanie i modlitwę, albo na pielęgnowanie relacji międzyludzkich.

Źródło: Anioł Pański, 10 marca 1996 r. (© Evangelizo.org)

Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Łk 9, 23

Chrześcijanin winien  żyć w perspektywie wieczności. św. Jan Paweł II

Krzyż dnia codziennego… często znienawidzony i nierozumiany, czasem zdawałoby by się zbyt ciężki by jedna osoba mogła go udźwignąć…

Pan Jezus nie obiecuje, że będzie łatwo, lekko i przyjemnie. Zobacz jak ciężki, bezwzględny, bezlitosny jest ciężar Jego Krzyża. Ty i ja też przyczyniliśmy się do Jego brzemienia. Wszelkie nieposłuszeństwo, pycha, obmowa, plotki, drogi na skróty-byle szybciej, niecierpliwość, nieumiarkowanie, wszechobecny chaos, niewierność, wypaczona miłość… sporo tego, a to tylko namiastka tego, co nasz Odkupiciel musiał ponieść, byśmy mogli mieć życie w obfitości.

Jakże możesz mówić, że masz już dość, że Cię przerasta Twój krzyż?! Ano tak… sam chcesz go dźwigać… sam nie uciągniesz, sam nie podołasz!

Różne mamy granice bólu i wytrzymałości, więc i nasze krzyże mają zupełnie różny ciężar. Pewne jest jednak, że bez Bożej pomocy, bez Jego miłosiernej miłości potkniesz się o pierwszy wystający korzeń zwątpienia i przeciwności …

Spróbuj dzisiaj, na początku tego świętego czasu Wielkiego Postu spojrzeć inaczej na swój krzyż, na swoje cierpienie, niezrozumienie. Poproś Pana Jezusa, aby niósł ten Twój krzyż razem z Tobą, aby umacniał Cię mocą swojego Ducha, aby napełniał Cię pokojem i pewnością, że razem z Nim największy ciężar staje się puchem, że wszystko możesz w Tym, Który Cię umacnia.

Panie Jezu, Tobie oddaję każde moje utrapienie, obciążenie i niemoc. Tobie się zawierzam, przez Ręce Twej Niepokalanej Mamy. Staję mężnie na mojej, naszej wspólnej drodze krzyżowej, i mam pewność, że mnie NIGDY NIE ZAWIEDZIESZ!

Dobrego dnia 😇💞 Basia Kumor ❤️+

Obraz może zawierać: chmura, niebo i na zewnątrz, tekst „oczamiserca”

Autor: Św. Franciszek Salezy (1567-1622), biskup Genewy, doktor Kościoła

Miłość, którą mamy do siebie… jest tkliwa i rzeczywista. Rzeczywista miłość to ta, która rządzi tymi wielkimi, żądnymi zaszczytów i bogactw, którzy nabywają tak wiele dóbr i którzy nigdy nie są zadowoleni z ich nabycia: ci, jak mówię, bardzo się kochają tą rzeczywistą miłością. Ale są też inni, którzy kochają się bardziej z miłością tkliwą: są bardzo czuli wobec siebie i nigdy nie robią nic, tylko się rozpieszczają, dbają o siebie i umacniają; boją się tak bardzo wszystkiego, co mogłoby im zaszkodzić, że wzbudzają litość…

Ta kruchość jest jeszcze bardziej nie do zniesienia dla rzeczy duchowych niż dla rzeczy cielesnych; zwłaszcza jeśli jest to na nieszczęście praktykowane lub utrzymywane przez osoby najbardziej duchowe, które chciałyby być święte na pierwszy rzut oka, bez żadnego wysiłku, nawet bez zmagań, które wywołuje pożądliwa część duszy przez swoją odrazę do rzeczy sprzecznych z naturą…

Brzydzić się naszymi odrazami, uciszyć nasze upodobania, umartwić nasze upodobania, umartwić osąd i wyrzec się własnej woli to coś, na co rzeczywista i czuła miłość, jaką mamy dla siebie, nie może sobie pozwolić bez wołania: O, ile to nas kosztuje! I w ten sposób nic nie robimy…

Lepiej jest nieść mały krzyżyk ze słomy, który został nałożony na moje ramiona bez mojego wyboru, niż iść i wyciąć znacznie większy z drewna z dużą ilością pracy, a następnie nosić go z wielkim trudem. A ja będę milszy Bogu z krzyżem ze słomy niż z tym, który zrobiłbym dla siebie z większym bólem i potem, i który nosiłbym z większą satysfakcją, z powodu poczucia własnej wartości, które jest tak zadowolone ze swoich pomysłów, a tak mało z tego, że po prostu pozwalam się prowadzić i sobą rządzić.

Źródło: Konferencje (© Evangelizo.org)