Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby jego uczynki nie zostały ujawnione. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki zostały dokonane w Bogu. J 3, 20-21

Nadzieja zawiera w sobie światło mocniejsze od ciemności, jakie panują w naszych sercach. św. Jan Paweł II

Pamiętam jak będąc dzieckiem bałam się ciemności, zresztą ten strach towarzyszył mi długo, także już w młodzieńczym i dojrzałym wieku. I zapewne nie jestem odosobnionym przypadkiem, bo przecież ciemność stwarza poczucie lęku, strachu, niepewności, grozy. Nie potrafię powiedzieć kiedy ciemność przestała mnie przerażać, ale teraz taktują ją po prostu jako brak światła 🙂

Taka mnie naszła refleksja, że w sumie strach przed ciemnością dobrze świadczy o bojących się 🙂 bo to znaczy, że wolimy światło, a skoro Pan Jezus jest Światłością świata, instynktownie wybieramy właściwie 🙂 Niestety, u niektórych ten lęk przed ciemnością przerodził się w obsesyjny, chorobowy paraliż i nie zasną bez jakiegoś światełka. Bywa też tak, że nieczyste sumienie upomina się o sprzątanie, powodując bezsenność i uczucie pustki. W nocy wszystko wygląda jeszcze bardziej groźnie i strasznie. I jak mówi przysłowie “w nocy wszystkie koty są czarne” czyli bardzo łatwo się pomylić i wybrać niewłaściwie.

Dlatego kochani idziemy w stronę Światła, dlatego wybieramy prawdę, dobro, szlachetność. Dlatego podtrzymujemy siebie nawzajem, kiedy trzeba upominając, by wspólnie się budować i podążać we właściwym kierunku, w Bożym kierunku!

Aż do znudzenia będę przypominać o sakramentach, bo to jest nasza gwarancja właściwego porządku, bo tylko dzięki trwaniu w łasce uświęcającej możemy naprawdę chodzić w światłości. Tutaj nie ma mowy o żadnych kompromisach! Albo wybierasz Pana Jezusa, czyli DROGĘ, PRAWDĘ i ŻYCIE, albo staczasz się w ciemność wybierając grzech.

Duchu Święty, rozpraszaj i rozdmuchuj to, co zniekształca i przysłania prawdę o nas samych. Oświecaj nas nieustannie i pouczaj, jak dokonywać właściwych wyborów, miłych Panu Bogu, jak trwać w Światłości. Przenajświętsza Panienko, Oblubienico Ducha Świętego ucz nas trwać przy Twoim Synu.

Któż jest tak mądry, aby to pojął, i tak rozumny, aby to rozważył? Bo drogi Pańskie są proste; kroczą nimi sprawiedliwi, lecz potykają się na nich grzesznicy. Oz 14, 10

Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem.  Mk 12, 29b

Na wiele sposobów usiłuje się zagłuszyć głos Boga w ludzkich sercach, a Jego samego uczynić “wielkim nieobecnym” w kulturze i społecznej świadomości narodów. św. Jan Paweł II

Chyba ciągle zbyt mocno skupiamy się na zmysłowym pojmowaniu świata. Emocje towarzyszą nam w każdej przestrzeni życia, czy to w domu, w pracy, w szkole. Byle błahostka potrafi człowieka wybić z właściwych, Bożych torów, że już nie wspomnę o przesolonej zupie 😉

Strasznie sobie komplikujemy życie. Stawiamy wymagania, mając wielkie oczekiwania w związku z nimi, a często nie rozmawiamy, nawet nie próbujemy wspólnymi siłami (człowiek-człowiek-Bóg) dojść do jakichś sensownych kompromisów. Niestety zbyt często nie słuchamy siebie nawzajem. Dopiero kiedy przychodzi jakieś wielkie załamanie, jakiś potężny kryzys, uzmysławiamy sobie, że przecież docierały już nieme krzyki rozpaczy, które jednak wszechobecny hałas i pęd życia zagłuszył i zepchnął na dalszy plan. A potem przychodzi płakać nad rozlanym mlekiem i załamywać ręce – no jakże to mogło się wydarzyć, taka porządna, z dobrego domu… I dalejże dokopać, ponabijać się, poniżyć jeszcze bardziej, albo o zgrozo – ja wiedziałem, że tak będzie! Ciebie to już nic dobrego nie spotka, nic z Ciebie nie będzie!

Jeśli ktoś tak Ci mówi, jeśli ktoś tak z Tobą postępuje, to to raczej nie jest Boży człowiek. Odetnij się od takich słów i nie pozwól więcej sobą pomiatać. Hm… jasne, dobrze się mówi, ale jak to zrobić w praktyce? Pewnie wiele jest recept, psychologicznych analiz, jednak wszystko sprowadza się do prawa miłości, do pragnienia miłości i ciągłej tęsknoty by czuć się potrzebnym i kochanym.

Pomyśl dzisiaj jak bardzo krzywdzisz Pana Boga swoim brakiem miłości, swoim ociąganiem się, opieszałością, ciągłą pretensjonalnością i wymaganiami. Pomyśl, jak często stawiasz się na miejscu Pana Boga, jednocześnie zabraniając Jemu dostępu do siebie. Jak często zamykasz się na zbawczą moc Jego Bożego Ducha, a oczekujesz nie wiadomo czego, bo przecież Ci się należy… A co należy się Twojemu Bogu?!

Wróć do korzeni. Wróć do początku. Postaraj się wyciszyć i słuchaj co Pan Bóg do Ciebie mówi. Zostaw wszystkie “ALE”, wszystkie wczoraj i jutro. Słuchaj DZISIAJ, TERAZ.

“Mów Panie, bo sługa Twój słucha”.