Autor: Św. Wincenty a Paulo (1581-1660), kapłan, założyciel zgromadzeń zakonnych

Miłujmy Boga, bracia, miłujmy Boga, ale wysiłkiem naszych ramion i potem na naszych obliczach. Ponieważ często tyle aktów miłości Bożej, przypodobania się, życzliwości oraz innych, podobnych skłonności i praktyk zewnętrznych czułego serca, chociaż są dobre i pożądane, to jednak są podejrzane, kiedy nie pojawia się rzeczywista praktyka miłości. „Ojciec mój przez to dozna chwały – mówi Pan, że owoc obfity przyniesiecie” (J 15,8).

I oto czego powinniśmy się strzec, bo jest kilku, którzy na zewnątrz sprawiając dobre wrażenie, a wewnątrz są pełni pobożnych uczuć, zatrzymują się na tym i kiedy przychodzi okazja do działania, pozostają bezczynni. Gratulują sobie obfitej wyobraźni; zadowalają się słodkimi spotkaniami z Bogiem w modlitwie; mówią o tym nawet jak aniołowie; ale kiedy trzeba wyjść poza to, kiedy trzeba pracować dla Boga, cierpieć, umartwiać się, nauczać ubogich, szukać zaginionej owcy (Łk 15,4nn), kochać w niedostatku, znosić choroby lub inną niełaskę, to niestety! Nie ma nikogo, brakuje im odwagi. Nie, nie, nie łudźmy się: naszym zadaniem jest przejście do czynów.

Źródło: Rozmowy duchowe z Misjonarzami, fragment 171 (© Evangelizo.org)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *