Autor: Św. Hilary (ok. 315-367), biskup Poitiers, doktor Kościoła
Fakt, że ze wszystkich pasażerów łodzi tylko Piotr ośmiela się odpowiedzieć i prosi o pozwolenie przyjścia do Pana po wodzie, wskazuje na dyspozycję jego serca w chwili Męki. Wówczas on sam, idąc śladami Pana bez względu na poruszenia świata, podobne do poruszeń morza, towarzyszył Mu z tą samą odwagą, pogardzając śmiercią. Ale jego brak pewności odsłania słabość w pokusie, która go oczekiwała; bo chociaż ośmielił się iść po falach, to zaczął tonąć. Słabość ciała i obawa śmierci popchnęły go aż do zaparcia się. Jednakże wydaje okrzyk i prosi Pana o wybawienia. Ten krzyk to jęczący głos jego skruchy…
Jest jedna rzecz, którą trzeba brać pod uwagę u Piotra: wyprzedził innych swoją wiarą, bo gdy oni trwali w niewiedzy, on pierwszy odpowiedział: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16,16). Pierwszy odrzucił Mękę, sądząc, że była nieszczęściem (Mt 16,22); pierwszy obiecał, że umrze, ale się nie wyprze (Mt 26,35); pierwszy odmówił umycia stóp (J 13,8); także on wyciągnął swój miecz przeciw tym, którzy aresztowali Jezusa (J 18,10). Spokój, którego doznały wiatr i morze, kiedy Pan wszedł do łodzi, jest przedstawiany jako pokój i ukojenie wiecznego Kościoła, które nastąpi w czasie Jego chwalebnego przyjścia. Ponieważ, podczas gdy przybędzie, objawiając się, słuszne zdziwienie każe im powiedzieć: „Naprawdę, Ty jesteś Synem Bożym”. Wszyscy ludzie wtedy wyznają jasno i publicznie, że Syn Boży przywrócił pokój Kościołowi, już nie w uniżeniu ciała, ale w chwale nieba.
Każdy, kto w dniu 2 sierpnia nawiedzi swój kościół parafialny, spełniając zwykłe warunki (pobożne nawiedzenie kościoła, odmówienie w nim Modlitwy Pańskiej i wyznania wiary oraz sakramentalna spowiedź i Komunia św. wraz z modlitwą w intencjach papieża – nie za papieża, ale w intencjach, w których on się modli; ponadto wykluczone przywiązanie do jakiegokolwiek grzechu), zyskuje odpust zupełny.
Trochę historii
Dlaczego święto Matki Bożej Anielskiej Porcjunkuli? Otóż ma to związek z kościołem Matki Bożej Anielskiej pod Asyżem. Według podania, była to pierwotnie kapliczka ufundowana w VI w. (2 km na południe od Asyżu) przez pielgrzymów wracających z Ziemi Świętej. Mieli oni przywieźć grudkę ziemi z grobu Matki Bożej. Za czasów św. Franciszka kapliczka ta miała już nazwę Matki Bożej Anielskiej. Była ona wówczas w stanie ruiny, dlatego też św. „Biedaczyna” z Asyżu w zimie 1207/1208 r. odbudował ją i tam zamieszkał. Wkrótce przyłączyli się do niego towarzysze. Nie jest wykluczone, że ona sam nadał jej nazwę Matki Bożej Anielskiej, bo jak głosi legenda, słyszano często nad kapliczką głosy anielskie. W tym czasie kapliczka wraz z przyległą posesją stanowiła jeszcze własność benedyktynów z pobliskiej góry Subasio, jednak wkrótce (1211 r.) odstąpili ją św. Franciszkowi i jego współbraciom, którzy wybudowali sobie tam ubogie szałasy – domy. W kilka lat później, dokładnie 2 sierpnia 1216 r., miało miejsce uroczyste poświęcenie (konsekracja) kapliczki-kościółka.
W tym też czasie funkcjonowała w stosunku do ww. kościółka druga nazwa – Porcjunkula, być może również wprowadzona przez św. Franciszka. Etymologicznie oznacza ona tyle, co kawałeczek, drobna część. Prawdopodobnie nawiązywała ona do bardzo małych rozmiarów kościółka i przyległego terenu. Tak więc Porcjunkula stała się macierzystym domem zakonu św. Franciszka.
Dwieście lat później – w roku 1415 św. Bernardyn ze Sieny osadził tu swoich synów duchowych – obserwantów, którzy wystawili tu spory klasztor wraz z okazałym kościołem. W latach 1569-1678 wybudowano świątynię, w środku której znajduje się w stanie surowym zachowany pierwotny kościółek-kapliczka Porcjunkula. Przy końcu bocznej nazwy jest cela, w której mieszkał i dokonał życia św. Franciszek. 11 kwietnia 1909 r. papież Pius X podniósł kościół Matki Bożej Anielskiej w Asyżu do godności Bazyliki patriarchalnej i papieskiej.
Skąd odpust Porcjunkuli?
Łączy się on z legendą. Głosi ona, że pewnej nocy latem 1216 r. św. Franciszek usłyszał w swojej celi głos: „Franciszku, do kaplicy!” . Kiedy tam się udał, ujrzał Pana Jezusa siedzącego nad ołtarzem, a obok z prawej strony Najświętszą Maryję Pannę w otoczeniu aniołów. Usłyszał głos: „Franciszku, w zamian za gorliwość, z jaką ty i bracia twoi, staracie się o zbawienie dusz, w nagrodę proś mię dla nich i dla czci mego imienia o łaskę, jaką zechcesz. Dam ci ją, gdyż dałem cię światu, abyś był światłością narodów i podporą mojego Kościoła” . Franciszek upadł na twarz i rzekł: „Trzykroć Święty Boże! Ponieważ znalazłem łaskę w Twoich oczach, ja który jestem tylko proch i popiół, i najnędzniejszy z grzeszników, błagam Cię z uszanowaniem, na jakie tylko zdobyć się mogę, abyś raczył dać Twoim wiernym tę wielką łaskę, aby wszyscy, po spowiedzi odbytej ze skruchą i po nawiedzeniu tej kaplicy, mogli otrzymać odpust zupełny i przebaczenie wszystkich grzechów”. Następnie św. Franciszek zwrócił się do Najświętszej Maryi Panny: „Proszę błogosławionej Dziewicy, Matki Twojej, Orędowniczki rodzaju ludzkiego, aby poparła sprawę moją przed Tobą”. Maryja poparła modlitwę Franciszka. Wtedy Chrystus Pan powiedział: „Franciszku, to, o co prosisz, jest wielkie. Ale otrzymasz jeszcze większe łaski. Daję ci odpust, o który usilnie błagasz, pod warunkiem jednak, że będzie on zatwierdzony przez mego Namiestnika, któremu dałem moc związywania i rozwiązywania tu na ziemi”. Podanie głosi, że następnego dnia św. Franciszek udał się do Perugii, gdzie przebywał wówczas papież Honoriusz III, który faktycznie udzielił odpustu zupełnego na dzień przypadający w rocznicę poświęcenia kapliczki Porcjunkuli, tj. 2 sierpnia. Początkowo więc odpust zupełny można było uzyskać jedynie w kościele Matki Bożej Anielskiej w Asyżu i to jedynie 2 sierpnia.
Od XIV w. papieże zaczęli podobny odpust na ten dzień przyznawać poszczególnym kościołom franciszkańskim. Dostępować go mieli wszyscy ci wierni, którzy tego dnia nawiedzą któryś z kościołów franciszkańskich. W 1847 r. Papież Pius IX poszedł jeszcze dalej i przywilej odpustu rozszerzył na wszystkie kościoły parafialne i inne, przy których jest III Zakon św. Franciszka. W 1910 r. papież Pius X udzielił na ten dzień tego odpustu wszystkim kościołom, jeśli tylko biskup uzna to za stosowne. W rok później św. Pius X przywilej ten rozszerzył na wszystkie kościoły.
By uzyskać wspomniany odpust, należy jednak spełnić następujące warunki, a więc:
– pobożnie nawiedzić kościół,
– odmówić w nim Modlitwę Pańską oraz Wyznanie Wiary,
– przystąpić do spowiedzi świętej,
– przyjąć Komunię świętą,
– pomodlić się według intencji Ojca Świętego,
– wykluczyć przywiązanie do jakiegokolwiek grzechu.
Warto więc tego dnia skorzystać ze „skarbca Bożego Miłosierdzia” i uzyskać za przyczyną Matki Bożej Anielskiej i św. Franciszka odpust zupełny, czyli darowanie kary doczesnej za popełnione grzechy. (źródło Niedziela.pl)
Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. Mt 4, 4b
Zbyt często ludzkie życie rozpoczyna się i kończy pozbawione radości i pozbawione nadziei. św. Jan Paweł II
Wyobrażam sobie zaskoczenie uczniów kiedy Pan Jezus łamał i podawał im chleb, by nakarmili rzesze jakie za nimi szły. Zapewne też wielu co szli za Jezusem miało świadomość, że uczestniczą w czymś niezwykłym, bo skądże na pustkowiu nagle tyle jedzenia?
A my, czy zadziwiamy się Bożym działaniem, czy przechodzimy do porządku dziennego bez zachwytu i podziękowania za cuda i łaski jakich doświadczamy? Bardzo łatwo i wygodnie przyjąć postawę, że jako Bożym dzieciom WSZYSTKO nam się należy. Może i byłoby w tej logice trochę racji, ale to WSZYSTKO powinno działać w obie strony, a my chyba tylko chcielibyśmy brać, bo w sumie to cóż możemy dać wszechmocnemu, wszechwładnemu Bogu? I chyba można się tu troszkę pogubić… Oczywiście, że nic co jesteśmy w stanie ofiarować Bogu, niczego nie dołoży do Jego Majestatu, jednak nasza obojętność i postawa roszczeniowa wobec Pana Boga, niewątpliwie rani Jego Ojcowskie Serce…
Może spróbujmy jednak więcej dawać, bez kalkulowania i oczekiwania na pochwały i rewanże. Pan Bóg naprawdę troszczy się o detale i trzeba być totalnym ignorantem i ślepcem, by nie dostrzegać jak bardzo zabezpiecza nasz byt, jak troskliwie opiekuje się i strzeże nas we dnie i w nocy. Czy to mało? Czy trzeba manny z nieba, byśmy naprawdę uwierzyli w Jego pieczę, hojność i władzę?!
Pan Jezus uzdrawiał i karmił. Opatrywał rany ciał, serc i dusz. Pochylał się nad każdą biedą i niedostatkiem, a przecież wielu odwróciło się od Niego…
A ja, gdzie jestem? Czy tylko ciągle na coś liczę, czy daje tyle ile mogę w danym momencie i sytuacji, nawet gdyby zdawało się, że dla mnie nie starczy… no własnie, to się tylko zdaje 🙂 “A z tego, co pozostało, zebrano dwanaście pełnych koszy ułomków.”
Panie, naucz mnie dawać! Duchu Święty pokazuj mi jak jeszcze piękniej i doskonalej dzielić się każdym bogactwem jakie z Bożej hojności staje się moim udziałem!
Dziś mamy wyjątkową niedzielę, bo wspominamy Matkę Boską Anielską z Porcjunkuli. Można zyskać odpust zupełny i przebaczenie wszystkich grzechów. Spieszmy do swoich świątyń, bo to niezwykle ważny dzień!
Autor: Św. Hilary (ok. 315-367), biskup Poitiers, doktor Kościoła
Wziąwszy pięć chlebów, Pan zwrócił swoje spojrzenie w stronę nieba, aby uczcić Tego, od którego pochodził Jego byt. Nie musiał spoglądać w stronę Ojca oczami ciała; chciał dać do zrozumienia obecnym, od kogo otrzymał moc dokonywania czynu o takiej mocy. Następnie dał chleby swoim uczniom. To nie przez rozmnożenie te pięć chlebów staje się wieloma. Kawałki następują po sobie, jakby były już pokrojone, wprowadzając w błąd łamiących. Materia kontynuuje swój rozwój…
Nie dziw się zatem, że płyną źródła, że są grona na szczepach winnych, że strumienie wina płyną z gron. Wszystkie zasoby ziemi rozprzestrzeniają się według niezmiennego, dorocznego rytmu. Takie rozmnożenie chlebów pochodzi od działania Stwórcy wszechświata. Zazwyczaj taki wzrost ma swoje granice; Stworzyciel zna prawa materii. W widzialnym stworzeniu dokonuje się niewidzialna praca. Tajemnica obecnego dzieła jest dziełem Pana tajemnic niebieskich. Moc Tego, który działa, przekracza naturę, a metoda tej Mocy wykracza poza zrozumienie faktu. Pozostaje jedynie podziw dla tej mocy.
Sumienie jest dla każdego człowieka sprawą o zasadniczym znaczeniu. Jest ono jego wewnętrznym przewodnikiem i jest także sędzią jego czynów. św. Jan Paweł II
Co tak mocno ściskasz? Co tak kurczowo trzymasz? Z czym nie możesz się rozstać? W co się uwikłałeś, że straciłeś poczucie dobrego smaku i oddaliłeś się od swego Stwórcy? Czy aż tak jesteś ślepy, że nie widzisz swojego ograniczenia i grzechu?! Pewnie, że dla świętego spokoju wielu idzie na dziwaczne kompromisy, ale ten święty spokój nie ma nic wspólnego ze świętością…
Proszę Cię Drogi Boże o odwagę w nazywaniu rzeczy po imieniu. Proszę o mądrość i rozwagę w podejmowaniu decyzji. Proszę o pokorę i umiejętność przyjmowania słów upomnienia, które kierujesz do mnie przez innych ludzi, z wielkiej, bezwarunkowej miłości.
Niepokalane Serce Maryi, zbolałe i umęczone widokiem tych co bezczelnie odrzucają miłość Twojego Syna, pragnę wynagradzać Ci za te udręki, delikatnie i cichutko przytulając się do Twej Matczynej piersi.
Najświętsze Serce Jezusa, cierpliwe i wielkiego miłosierdzia, zmiłuj się nad nami! Niepokalane Serce Maryi, ucieczko grzesznych, módl się za nami!
Przed Piłatem Jezus wyjaśnia, że „przyszedł na świat, aby dać świadectwo prawdzie” (J 18, 37). Chrześcijanin nie powinien „wstydzić się… świadectwa Pana” (2 Tm 1, 8). W sytuacjach, które wymagają świadectwa wiary, chrześcijanin powinien wyznać ją bez dwuznaczności, za przykładem św. Pawła, wobec swych sędziów. Powinien zachować „czyste sumienie wobec Boga i wobec ludzi” (Dz 24,16).
Obowiązek uczestniczenia w życiu Kościoła przynagla chrześcijan do postępowania jako świadkowie Ewangelii i do zobowiązań, które z niej wypływają. Świadectwo to polega na przekazywaniu wiary w słowach i czynach. Jest ono aktem sprawiedliwości, który potwierdza albo daje poznać prawdę: „Wszyscy… wyznawcy Chrystusa, gdziekolwiek żyją, są zobowiązani… ukazywać świadectwem słowa i przykładem życia nowego człowieka, przyobleczonego przez chrzest i działanie Ducha Świętego, który umocnił ich w sakramencie bierzmowania” (Sobór Watykański II).
Męczeństwo jest najwyższym świadectwem złożonym prawdzie wiary; oznacza ono świadectwo aż do śmierci. Męczennik daje świadectwo Chrystusowi, który umarł i zmartwychwstał, z którym jest zjednoczony przez miłość. Daje świadectwo prawdzie wiary i nauki chrześcijańskiej. Ponosi śmierć w wyniku użycia wobec niego siły… Kościół z wielką troską zebrał wspomnienia o tych, którzy oddali życie, by zaświadczyć o swojej wierze. Są to akta męczenników. Stanowią one świadectwo prawdy, zapisane krwawymi literami… „Błogosławię Cię, że uznałeś mnie godnym tego dnia i tej godziny, gdy zaliczony do Twoich męczenników…, Ty jesteś Bogiem prawdziwym i nieznającym kłamstwa. Dlatego wielbię Cię za wszystko, błogosławię Tobie i wysławiam Cię przez wiecznego i niebieskiego Arcykapłana Jezusa Chrystusa, Twego umiłowanego Syna, przez którego Tobie, Jemu samemu oraz Świętemu Duchowi niech będzie chwała na wieki wieków” (św. Polikarp).