Umierasz Jezu… świat, chociaż na krótką chwilę zatrzymuje się w bezruchu…

Maryjo, przytulam się do Ciebie i ocieram Twoje łzy… płaczę razem z Tobą Mamo… płaczę z tymi, którzy teraz płaczą z różnych powodów…

WYKONAŁO SIĘ…

Jezu, niech umrze we mnie to, co oddala mnie od Ciebie. Niech skonają we mnie moje złe przyzwyczajenia, moje zgubne nawyki, chore pragnienia…

Niech to wszystko za co umarłeś Jezu, naprawdę umrze we mnie, by Twoja śmierć nie poszła na marne, by Twoja śmierć zrodziła nowego człowieka we mnie!

KOCHAM CIĘ MÓJ JEZU i dziękuję Ci z całego serca, najpiękniej jak potrafię, za to, że mogę Ci towarzyszyć…

Dzięki Ci, Boże mój za ten KRZYŻ, który Jezus cierpiał za mnie…

Nowennę tę kazał Pan Jezus siostrze Faustynie zapisać w sierpniu 1937 roku, polecając odprawianie jej przed Świętem Miłosierdzia, począwszy od Wielkiego Piątku.

Pragnę, abyś przez te dziewięć dni sprowadzała dusze do zdroju mojego miłosierdzia, by zaczerpnęły siły i ochłody, i wszelkiej łaski, jakiej potrzebują na trudy życia, a szczególnie w śmierci godzinie. W każdym dniu przyprowadzisz do serca mego odmienną grupę dusz i zanurzysz je w tym morzu miłosierdzia mojego. A ja te wszystkie dusze wprowadzę w dom Ojca mojego. Czynić to będziesz w tym życiu i w przyszłym. I nie odmówię żadnej duszy niczego, którą wprowadzisz do źródła miłosierdzia mojego. W każdym dniu prosić będziesz Ojca mojego przez gorzką mękę moją o łaski dla tych dusz.

Odpowiedziałam: Jezu, nie wiem, jak tę nowennę odprawiać i jakie dusze wpierw wprowadzić w najlitościwsze Serce Twoje. – I odpowiedział mi Jezus, że powie mi na każdy dzień, jakie mam dusze wprowadzić w Serce Jego. (1209)

Wielki Piątek
DZIEŃ 1
Dusze grzeszników i cała ludzkość
Dziś sprowadź mi ludzkość całą, i zanurzaj ją w morzu miłosierdzia Mojego. A tym pocieszysz mnie w gorzkim smutku, w jaki mnie pogrąża utrata dusz.

Jezu najmiłosierniejszy, którego właściwością jest litować się nad nami i przebaczać nam, nie patrz na grzechy nasze, ale na ufność naszą, jaką mamy w nieskończoną dobroć Twoją, i przyjmij nas do mieszkania najlitościwszego Serca swego, i nie wypuszczaj nas z niego na wieki. Błagamy Cię przez miłość Twoją, która Cię łączy z Ojcem i Duchem Świętym.

O wszechmocy miłosierdzia Bożego,
Ratunku dla człowieka grzesznego,
Tyś miłosierdziem i litości morze,
Wspomagasz tego, kto Cię uprasza w pokorze.

Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na ludzkość całą – a szczególnie na biednych grzeszników – która jest zamknięta w najlitościwszym Sercu Jezusa, i dla Jego bolesnej męki okaż nam miłosierdzie swoje, abyśmy wszechmoc miłosierdzia Twego wysławiali na wieki wieków. Amen. (1210-1211)

Koronka do Miłosierdzia Bożego

Był to dzień Przygotowania Paschy, około godziny szóstej. I rzekł do Żydów: Oto wasz król! A oni krzyczeli: Precz! Precz! Ukrzyżuj Go! Piłat powiedział do nich: Czyż króla waszego mam ukrzyżować? Odpowiedzieli arcykapłani: Poza cezarem nie mamy króla. Wtedy więc wydał Go im, aby Go ukrzyżowano. J 19, 14-16

Krzyż stał się dla całego narodu i dla Kościoła opatrznościowym źródłem błogosławieństwa, znakiem pojednania między ludźmi. Nadał sens i wartość cierpieniom, chorobie, bólowi. I dziś, jak w przeszłości, krzyż nie przestaje być obecny w życiu człowieka. św. Jan Paweł II

Tyle słów ciśnie się na usta, tyle żalu w sercu… Tak wielu wciąż nie zna Ciebie Jezu. Tak wielu dryfuje z prądem tego świata… UKRZYŻUJ GO!

Jakże to musi boleć… Twoje ukochane dzieci nie chcą Cię znać – mataczą, depczą, spychają na margines, wyrzucają zupełnie ze swojego życia… zabijają… PRECZ, UKRZYŻUJ GO!

Ach mój Jezu, to moje lenistwo duchowe, to moja oziębłość, bierność, bylejakość, to te ciągłe podejrzenia i wymówki, to ścieżki na skróty i nierzetelność, to egoizm, nieposłuszeństwo i brak wrażliwości, to poczucie samowystarczalności, to spowszednienie grzechu – przecież teraz tak wszyscy żyją… ZNÓW CIĘ KRZYŻUJĘ MÓJ JEZU…

To nie gwoździe Cię przebiły lecz mój grzech… moja pycha, moja obojętność…

Słowa nie wyrażą żalu… PRZEPRASZAM CIĘ MÓJ JEZU!

Pozostanę w ciszy i skupieniu, trwając w tym świętym czasie razem z Twoją i moją Matką, pod krzyżem tęsknoty, ograniczenia, przyzwyczajenia, niezrozumienia… trwając na modlitwie za cierpiących z różnych powodów na duszy i ciele, błagając o Twe miłosierdzie dla zatwardziałych grzeszników, dla konających i dla dusz czyśćcowych.
Przytulam się Panie Jezu do Twojego Krzyża, niosąc swój własny, jakże mizerny wobec ogromu Twojego cierpienia, a jednak czasem bardzo dokuczliwy i zdawało by się ponad siły… Z Twojego Krzyża Jezu, płynie moc i męstwo, w Nim jest nasze, moje zwycięstwo!

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami ✝🙏

Autor: Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła

„Na początku było Słowo” (J, 1,1). Jest ono identyczne w sobie samym, na zawsze jest tym, czym jest; nie może się zmienić, jest bytem. To imię, które dał poznać swemu słudze Mojżeszowi: „JESTEM, KTÓRY JESTEM” i „Tak powiesz synom Izraela: JESTEM posłał mnie do was” (Wj 3,14)… Kto może to zrozumieć? Lub kto mógłby dojść do Niego – zakładając, że używa wszystkich sił swego ducha, by dotrzeć jako tako do Tego, który jest? Porównałbym go do wygnańca, który z daleka spogląda na swoją ojczyznę: morze go od niej oddziela. Wie, którędy trzeba iść, ale nie ma ku temu sposobu. Także my chcemy dojść do naszego ostatecznego portu, gdzie przebywa Ten, który jest, bo jedynie On jest zawsze ten sam, ale ocean tego świata zagradza nam drogę…

Aby dać nam sposobność powrotu Ten, który nas wzywa, przyszedł stamtąd; wybrał drzewo, byśmy przebyli morze. Tak, nikt nie może przebyć oceanu jeśli nie jest niesiony krzyżem Chrystusa. Nawet niewidomy może objąć ten krzyż. Jeśli nie widzisz dobrze, gdzie idziesz, to nie puszczaj go, on sam cię poprowadzi. Oto, bracia, co chciałem wprowadzić do waszych serc: jeśli chcecie żyć w duchu pobożności, w duchu chrześcijańskim to przywiążcie się do Chrystusa takiego, jakim się dla nas stał, żeby następnie do Niego dołączyć takim, jakim jest i jakim zawsze był. To dlatego zstąpił do nas, bo stał się człowiekiem, żeby nosić ułomnych, pomóc im przepłynąć morze i powrócić do ojczyzny, gdzie nie potrzeba już statku, bo nie ma oceanu do przepłynięcia.

Obyśmy mogli, dla naszego szczęścia, widzieć, dokąd idziemy i jednocześnie trzymać się kurczowo statku, który nas unosi…! Niektórym się to udało i widzieli Go takim, jakim jest. Jan tak powiedział dlatego, że ujrzał: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo”. Oni Go ujrzeli, a żeby dojść do tego, co widzieli z daleka, przywiązali się do krzyża Chrystusa, nie pogardzili Jego pokorą.

Źródło: Kazanie do Ewangelii św. Jana, nr 2 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Amadeusz z Lozanny (1108-1159), cysters, następnie biskup

„Prawdziwie Tyś Bogiem ukrytym” (Iz 45,15). Dlaczego ukryty? Ponieważ nie zostało w Nim ani blasku, ani piękna, chociaż moc była w Jego dłoniach. Tam jest ukryta jego siła.

Czy nie był ukryty, kiedy oddawał swoje dłonie żołdaków, a Jego garście zostały przebite? Dziury po gwoździach rozsadzały dłonie, a niewinny bok wystawiał się na rany. Stopy Jego zakuli w kajdany, żelazo przebiło stopy, które zostały przybite do drzewa. Takie oto rany Bóg wycierpiał dla nas, w swoim własnym domu i z ręki swoich. Och! Jakże są szlachetne te rany, które uzdrowiły rany świata! Jakże są zwycięskie te rany, przez które zabił śmierć i pokonał piekło!… O Kościele, o gołębico, masz zagłębienie skały i szczelinę w murze, by się ukryć…

I co zrobisz…, kiedy nadejdzie na obłokach z wielką mocą i majestatem? Zstąpi w pożodze niebios i ziemi, a żywioły znikną w strachu przed Jego przyjściem. Kiedy nadejdzie, znak krzyża pojawi się na niebie, Umiłowany pokaże blizny swoich ran i miejsce gwoździ, którymi, w Jego własnym domu, Go przygwoździłeś.

Źródło: Homilia maryjna V, SC 72 (© Evangelizo.org)

O co proszę? O łaskę kontemplacji Ukrzyżowanego i przemianę mojego serca.

Postaram się zaplanować moją medytację w kaplicy lub w kościele przy ciemnicy. Jeżeli będzie to możliwe, najlepiej o godz. 15.00. Będę chciał towarzyszyć Jezusowi w godzinach Jego męki, konania i śmierci. Wpatrzę się w Ukrzyżowanego.

Skupię się na Jego konaniu i śmierci. Stanę pod krzyżem razem z Maryją. Przytulę się do Niej i będę prosił, aby pomogła mi w ciszy kontemplować umierającego Jezusa. Będę razem z Nią zgłębiał ostatnie Jego słowa.

„Niewiasto, oto Syn Twój” (ww. 19, 26). Spotkam się ze spojrzeniem Jezusa. Patrzy na mnie z miłością, omdlały. Kona i myśli o mnie. Oddaje mnie swojej Matce. Będę kontemplował Jego miłość.

„Oto Matka twoja” (w. 27). Jezus żyje w cierpiącym sercu Maryi. W Niej mogę zawsze Go odnaleźć. Wpatrzę się z miłością w Maryję i z Nią będę wpatrywał się w Jezusa.

„Pragnę” (w. 28). Zatrzymam się dłużej przy wezwaniu Jezusa. Będę je zgłębiał i prosił Go, aby objawiał mi swoje pragnienie, bym się nim nasycał i żył według Jego pragnienia. Oddam Mu moje złe przyzwyczajenia, z powodu których cierpi i kona.

„Wykonało się” (w. 30). Utkwię mój wzrok w Jezusie, który skonał. Zobaczę Jego przebite serce (w. 34). Będę trwał przez dłuższy czas w skupieniu i powtarzał w sercu: „To wszystko uczynił dla mnie!”. Potem: „Kocham Cię, Jezu”.

Podejdę do Maryi, która tuli w ramionach martwego Jezusa. Będę prosił Ją, aby przytuliła mnie razem z Nim. Wyznam: „Matko, naucz mnie wierności i miłości do Jezusa aż po śmierć”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)