Autor: Św. Klaudiusz La Colombiere (1641-1682), jezuita

Wyobraźcie sobie rozpacz biednego pasterza, któremu zagubiła się owca. W okolicznych stronach słychać tylko głos tego nieszczęśnika, który, porzuciwszy stado, biega po lasach i wzgórzach, przedziera się przez zarośla i krzaki, rozpaczając i wołając ze wszystkich sił. Nie może się zdecydować na powrót, dopóki nie znajdzie swojej owcy i nie zaprowadzi jej do owczarni.

Oto co uczynił Syn Boży, kiedy ludzie wymknęli się, przez nieposłuszeństwo, opiece ich Stworzyciela. On zstąpił na ziemię i nie szczędził ani troski, ani trudu, by odnowić nas w tym stanie, z jakiego upadliśmy. Tak jeszcze czyni codziennie dla tych, którzy oddalają się od Niego przez swoje grzechy – On idzie za nimi, można powiedzieć, że depcze im po piętach i nieustannie wzywa ich, aż postawi ich na drodze zbawienia. To pewne, gdyby nie postępował w ten sposób, to wiecie, co by się z nami stało po pierwszym grzechu śmiertelnym – nie moglibyśmy powrócić. Trzeba, aby to On wpierw przyszedł, okazał nam swoją łaskę, ścigał nas, wzbudzał w nas litość nad nami samymi, bo bez tego nigdy byśmy się nie ośmielili prosić Go o miłosierdzie…

Zapał, z jakim Bóg za nami idzie, jest bez wątpienia efektem wielkiego miłosierdzia, ale łagodność, która towarzyszy temu zapałowi, cechuje godniejsza podziwu dobroć. Pomimo ogromnego pragnienia naszego powrotu, nigdy nie używa siły, stosuje jedynie łagodne środki. W całej historii Kościoła nie widzę żadnego grzesznika, który by nie został wezwany do pokuty inaczej, jak przez łagodność i dobrodziejstwa.

Źródło: Kazanie wygłoszone we Londynie przed księżną Yorku (© Evangelizo.org)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *