Autor: Św. Bernard z Clairvaux (1091-1153), mnich cysterski, doktor Kościoła

Gdzie nasza kruchość może znaleźć spoczynek i bezpieczeństwo, jeśli nie w ranach Chrystusa? Przebywam tam z tym większą ufnością, że Jego zbawcza moc jest największa. Świat się chwieje, ciało ciąży, diabeł zastawia sidła: nie upadam, bo jestem postawiony na solidnej skale… Czego mi brak z mojej winy, biorę to z miłosiernego łona Pana, ponieważ Jego ciało zostało tyle razy przebite, że cała miłość się przelewa.

Przebili Jego dłonie i stopy, a także bok włócznią (J 19,34). Dzięki tym otwartym ranom mogę skosztować miodu z opoki (Ps 81,17) i oliwy, która wypływa z twardej skały, to znaczy, mogę zobaczyć i skosztować słodyczy Pana (Ps 34,9). On zamyślał zamiary pełne pokoju, ale ja o tym nie wiedziałem (por. Jr 29,11)… Ale gwóźdź, wbity w Niego, stał się dla mnie kluczem, który otwiera mi tajemnicę Jego zamiarów. Jakże nie widzieć przez te rany? Gwoździe i rany wołają, że w osobie Chrystusa Bóg prawdziwie pojednał ze sobą świat (2Kor 5,19). Żelazo przebiło Jego osobę i dotknęło serca, aby potrafiło współczuć mojej kruchej naturze. Sekret Jego serca jest odkryty w ranach jego ciała, widać tę tajemnicę nieskończonej dobroci, tą „serdeczną litość naszego Boga, przez którą Wschodzące Słońce nawiedziło nas z wysoka” (Łk 1,78). Jakże to serce nie miałoby się objawić przez te rany? Jak dobitniej pokazać, Panie, że przez te rany jesteś łagodny, współczujący i miłosierny? Ponieważ nie ma większego współczucia niż oddanie swego życia za tych, którzy są przeznaczeni śmierci (por. J 15,13).

Źródło: Kazania do Pieśni nad Pieśniami, nr 61 (© Evangelizo.org)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *