(Mk 10, 46-55)

Czy i Ty nie siedzisz dzisiaj przy drodze jak Bartymeusz?
Mijają Cię tłumy spieszących gdzieś ludzi – zdrowych, silnych, dobrze ubranych i zapatrzonych w siebie i swoje sprawy. A Ty samotny, smutny, zatroskany, chory, a może przemęczony i rozgoryczony pragniesz aby ktoś dostrzegł twoją „biedę” i pomógł Ci zmienić coś w życiu. Krzyczysz swoim wyglądem (strojem, makijażem), swoim zachowaniem (niewyszukanym słownictwem lub niechlubnym czynem) aby ktoś zatrzymał się chwilkę przy Tobie i pochylił nad tym konkretnym problemem, który tak bardzo Ci dokucza, że upośledza zdolność właściwego postrzegania. A przecież tam głęboko we wnętrzu wciąż jesteś wrażliwym, ciepłym i subtelnym człowiekiem, który tak bardzo pragnie podzielić się swoim bogactwem, tylko nie wie jak… Ślepota duchowa i nieumiejętność podejmowania właściwych decyzji uczyniła z Ciebie kalekę, zaciemniając, zniekształcając i przeinaczając Twoje patrzenie.

Jezus dzisiaj słyszy Twoje wołanie, słyszy ten krzyk rozpaczy i chce przemienić Twoją rzeczywistość. Pyta tylko „Co chcesz, abym ci uczynił?”. Czy potrafisz nazwać swój problem i przyznać się co tak naprawdę Ci dolega?

Przecież On wie! Bóg doskonale zna Twoje wnętrze, ale chce byś sam opowiedział co przeszkadza Ci w nawiązaniu głębszej relacji z Nim i z drugim człowiekiem.

Stań dzisiaj przed Bogiem, krzycz, płacz, śmiej się – jakkolwiek jesteś w stanie na chwilę obecną przedstawić swoją potrzebę. Stań jak dziecko przed kochającym tatą i proś z wiarą, ale i pewnością, że tylko On może zaradzić i przemienić twoje cierpienie w radość, że tylko On wysłucha bez słowa krytyki i znajdzie najlepsze rozwiązanie, abyś na nowo czuł się pięknym, wartościowym, potrzebnym i kochanym człowiekiem.

Jezus powiedział „Ja jestem drogą, prawdą i życiem”(J 14,6). Idź drogą wskazaną przez Pana – za Jezusem, z Jezusem. Z Nim wszystko jest proste, bo On uczy patrzeć oczami serca i duszy.
I chociaż problemy pewnie nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, to silna wiara, życie w prawdzie o samym sobie i pewność Bożych obietnic niech będzie Ci nieustannym drogowskazem w wędrówce przez życie.

Pięknego czasu odnajdywania własnego miejsca i powołania zgodnie w Bożą wolą.

 Łk 5, 22-23

Jakże łatwo i ochoczo oceniam postępowanie innych – słowa, uczynki, na szczęście myśli nie jestem w stanie usłyszeć…
Patrząc ludzkimi oczami nie dostrzegam piękna i bogactwa wnętrza swojego brata czy siostry. Jak ten faryzeusz trzymam się litery prawa, bądź “dobrych obyczajów”.
Jezus spojrzał głębiej, dostrzegając mój główny problem i pokazując, że to nie paraliż-choroba, niemożność chodzenia, biegania, czy też mnóstwo innych prozaicznych czynności odbiera mi radość życia. Jezus pokazał mi, że ten paraliż to skutek niewłaściwych relacji z Nim, a może ich brak… Poprzez ewangeliczne odpuszczenie grzechów Jezus wskazuje, jaka płaszczyzna mojego życia wymaga naprawy w pierwszej kolejności. Nie muszę przedzierać się przez tłum, ani wchodzić przez dach. Wystarczy, że w sakramencie pokuty wyznam grzech, a odrętwienie i paraliż ustępuje. Przychodzi radość i pokój serca. Podnoszę się, wstaję i zaczynam nowe życie! Łoże boleści, już nie przysparza takiego cierpienia, bo chociaż biorę je pod pachę i muszę zmagać się z codziennością, to wiem że Jezus w każdej mojej słabości jest przy mnie. I wiem, że kiedyś spotkam Go w Domu Ojca.