Autor: Św. Matka Teresa z Kalkuty (1910-1997), założycielka Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości

Słuchaj w ciszy. Bo twoje serce przepełnione jest tysiącem rzeczy i nie możesz w nim usłyszeć głosu Boga. Ale jak tylko zaczniesz szukać Jego głosu w twoim uspokojonym sercu, zaraz się ono wypełni Bogiem. To wymaga wielu poświęceń, ale jeśli zamierzamy i chcemy się modlić, to musimy się na to teraz przygotować. Chodzi tutaj o pierwsze etapy w stronę modlitwy, ale jeśli się do ich nie zabierzemy z determinacją, to nigdy nie dojdziemy do ostatniego etapu – obecności Boga.

Oto, czego trzeba się uczyć na początku: zacząć słuchać głosu Boga w swoim sercu, a w ciszy serca Bóg zaczyna przemawiać. Następnie, z obfitości serca przemawiają usta. Następuje zjednoczenie. W ciszy serca Bóg przemawia, a ty musisz słuchać. Wreszcie, jak tylko twoje serce będzie w obfitości, bo będzie wypełnione Bogiem, miłością, współczuciem i wiarą, twoje usta będą mogły przemawiać.

Pamiętaj, że zanim zaczniesz mówić, najpierw trzeba słuchać i tylko wtedy, z głębi szczęśliwego serca, możesz mówić, a Bóg cię usłyszy.

Źródło: No Greater Love (Nie ma większej miłości) (© Evangelizo.org)

O co proszę? O wewnętrzną prawość i uczciwość.

Zbliżę się do Jezusa jak uczeń do Mistrza i jak przyjaciel do przyjaciela. Usiądę przy Nim, aby w skupieniu słuchać Jego uwag i porad. Zanim zacznę wsłuchiwać się w Jego słowa, poproszę Go, aby usposobił moje serce do przyjęcia Jego nauki.

Jezus jest światłem świata, a ja jestem Jego lampą. Jeśli chcę być Jego uczniem, muszę zgodzić się być „lampą na świeczniku”, aby „wchodzący do mnie” widzieli światło (w. 16).

Jakie cechy mojej osobowości są światłem dla innych, a których z nich się wstydzę? Czy przeżyłem takie momenty, w których ktoś dziękował mi za moją postawę wiary, za świadectwo życia? Przypomnę sobie szczegóły tego wydarzenia.

Każde najmniejsze dobro, które jest we mnie, nie pozostanie w ukryciu (w. 17). Jawne jest przed Bogiem i ujawni się także w moich postawach wobec innych. Podobnie jest ze złem. Bóg zna moje wnętrze i sumienie. Nawet to, co najbardziej ukrywam, wyjdzie na jaw.

Popatrzę na swoje życie „od zewnątrz” i „od wewnątrz”. Co mogę powiedzieć o przejrzystości i prostolinijności mojego życia na co dzień? Stanę przed Jezusem w całej szczerości mojego sumienia. Poproszę Go, aby pomógł mi zobaczyć siebie Jego oczami aż do samej głębi.

„Uważajcie więc, jak słuchacie” (w. 18). Słuchanie całym sobą – umysłem, sercem i wolą – może uczynić mnie w życiu bardzo bogatym. Zwłaszcza słuchanie słowa Bożego. I odwrotnie. Słuchanie bez skupienia uczyni ze mnie człowieka powierzchownego.

W gorącej modlitwie będę prosił Jezusa, aby otworzył mój umysł, serce i wolę na słuchanie Jego słowa; aby pokazał mi moją powierzchowność i zarozumiałość i strzegł przed życiem „na pozór dobrym”. Zawierzę Mu uczciwość i prawość mojego sumienia.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

„Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam”. Mt 20, 4

Proszę Was (…) abyście nigdy nie wzgardzili tą miłością, która jest największa, która się wyraziła przez krzyż, a bez której życie ludzkie nie ma ani korzenia, ani sensu. św. Jan Paweł II

Pan Jezus znowu zaprasza nas do współpracy! Nie ważne w jakiej porze dnia swojego życia teraz jesteś. Nie ważne czy to dopiero młodzieńczy poranek, czy już południowa dojrzałość, a może wieczorny schyłek. On zaprasza Cię właśnie w tym momencie! I obiecuje, że nagrodzi Cię za rzetelne wykonanie powierzonej pracy.

Mogłoby się zdawać, że nasz Bóg nie jest sprawiedliwy, że jednakowo traktuje tego kto całe życie jest bogobojny i ofiarny w służbie na rzecz Bożego królestwa, i tego kto przez całe życie, czyli cały ewangeliczny dzień ma w nosie Boże sprawy, jednak pod koniec życia dostaje łaskę nawrócenia i przemiany. Oczywiście my patrzymy po ludzku i zupełnie nie mamy pojęcia, jakie ograniczenia i przeszkody stanęły w tym drugim przypadku…

Bardzo porusza mnie to Słowo, bo oto kolejny raz Pan Jezus przypomina, że dla KAŻDEGO jest miejsce w Jego winnicy, w Domu Jego Ojca. Dla KAŻDEGO, który w jakimkolwiek momencie życia otworzy swoje serce na Bożą łaskę i zechce pracować dla Nieba, i zacznie się dzielić Dobrą Nowiną, i będzie żyć po Bożemu, według Bożych praw i przykazań. Pewnie, że nie każdy jest powołany do głoszenia i nauczania, ale każdy przez moc sakramentu Chrztu św. jest zobowiązany do świadczenia o swojej przynależności.

I zapytam znowu przekornie – czy to dużo? Czy to takie wielkie poświęcenie? Widzimy jak wielka jest dobroć i hojność Gospodarza – naszego Boga. Czemu zatem porównujemy się do innych, zazdroszcząc i umniejszając ich zasługi? Cóż my wiemy o sobie? Tylko tyle co widzimy i co inni nam opowiedzą, a te oceny i ploteczki zwykle są mylne i krzywdzące…

Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy (…) Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry? Mt 20, 13. 15

Dobry Boże, najsprawiedliwszy i najhojniejszy Gospodarzu, proszę, naucz mnie patrzeć na KAŻDEGO Twoimi oczami!

Błogosławionej niedzieli Przyjaciele  😍 ❤️+

Autor: Św. Jan Chryzostom (ok. 345-407), kapłan w Antiochii, potem biskup Konstantynopola, doktor Kościoła

Jest oczywiste, że ta przypowieść dotyczy nawrócenia ludzi do Boga: jednych od najmłodszych lat, innych nieco później i wreszcie niektórych w starości. Chrystus tłumi pychę pierwszych wezwanych, aby nie czynili wyrzutów tym z jedenastej godziny, pokazując im, że nagroda jest jednakowa dla wszystkich. Jednocześnie podsyca zapał ostatnich, wskazując, że mogą zasłużyć na tę samą zapłatę, co pierwsi. Zbawiciel właśnie skończył mówić o rezygnacji z bogactw, pogardzie dóbr – cnoty, które wymagają wielkiego serca i odwagi. W tym celu trzeba podsycać żar duszy pełnej młodości. Pan zapala zatem w nich płomień miłości i umacnia ich odwagę pokazując, że nawet ci, którzy przybyli ostatni, otrzymują zapłatę za cały dzień…

Mówiąc jaśniej, niektórzy mogliby tego nadużywać i popaść w obojętność i rozprężenie. Uczniowie ujrzą wyraźniej, że ta hojność jest efektem miłosierdzia Bożego, który sam jeden ich wesprze, aby zasłużyć na tak wspaniałą nagrodę… Wszystkie przypowieści Jezusa: o pannach, sieci, cierniach, bezowocnym drzewie, zapraszają nas do ujawnienia naszych cnót w czynach… Jesteśmy wezwani do życia czystego i świętego. Życie święte kosztuje więcej nasze serce niż zwyczajna czystość wiary, ponieważ jest to nieustanna walka, niestrudzony znój.

Źródło: Homilie do Ewangelii św. Mateusza, nr 64,4

Autor: Św. Efrem (ok. 306–373), diakon w Syrii, doktor Kościoła

Ci ludzie byli gotowi do pracy, ale „nikt ich nie najął”. Byli pracowici, lecz bezczynni, gdyż brakowało im pracy i gospodarza. Potem głos najął ich, słowo wyprawiło ich w drogę, a oni w swojej gorliwości nie uzgodnili wcześniej wynagrodzenia, tak jak uczynili to pierwsi robotnicy. Gospodarz mądrze ocenił ich pracę i wypłacił im tyle, co pozostałym. Nasz Pan opowiedział tę przypowieść, aby nikt nie mówił: „Ponieważ nie wezwał mnie, gdy byłem młody, nie mogę być przyjęty.” Pokazał, że niezależnie od tego, kiedy człowiek się nawraca, każdy jest przyjęty… „Wyszedł wczesnym rankiem, około godziny trzeciej, szóstej, dziewiątej i jedenastej”. Jest to oczywiste od samego początku Jego nauczania, poprzez przykład Jego życia, aż do śmierci krzyżowej, gdyż właśnie o „jedenastej godzinie” dobry łotr wszedł do raju (Łk 23,43). Aby nie obwiniano łotra, nasz Pan pokazuje swoją wolę – jeśli zostałby najęty, pracowałby, ale „nikt nas nie najął”.

Ofiarujemy Bogu to, co nie jest Go godne, podczas gdy to, co On nam daje, jest dużo lepsze. Zatrudnia nas do pracy w zależności od naszych sił, jednocześnie proponując wynagrodzenie dużo wyższe niż to, na które zasługujemy naszą pracą… Czyni tak samo pierwszym, jak i ostatnim. „Każdy otrzymał po srebrnej monecie” noszącej wizerunek Króla. Oznacza ona chleb życia (J 6,35), który jest jednakowy dla wszystkich ludzi; jednakowe lekarstwo dające życie dla wszystkich, którzy je przyjmują.

W winnicy Pana nie można wymawiać gospodarzowi jego dobroci i zarzucać czegokolwiek jego sprawiedliwości. On daje w swojej sprawiedliwości, tak jak postanowił, i w swojej dobroci okazuje miłosierdzie, tak jak zamierzał. Nasz Pan opowiedział tę przypowieść, by nas pouczyć o tym, i podkreślił tę naukę słowami: „Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę?”

Źródło: Diatessaron, 15, 15-17

Jezus wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym. Łk 8, 1

Dobry przykład działa nie tylko zewnętrznie, lecz przenika do głębi i sprawia w drugim bardzo cenne i bardzo aktywne dobro, jakim jest umocnienie się w swoim powołaniu chrześcijańskim. św. Jan Paweł II

Za kim, za czym ja dzisiaj podążam, wędruję? Co mnie absorbuje, pochłania, kreuje moją teraźniejszość? Czy w moich codziennych obowiązkach jest miejsce na modlitwę, na świadectwo wiary, na zainteresowanie losem drugiego człowieka?

Cóż nam z bogactw, cóż z dobytku, jeśli zamykamy swoje oczy, serca i portfele na potrzeby najbiedniejszych? Niczego nie zabierzemy ze sobą, bo tak naprawdę nic nie jest naszą własnością. Jakże to wyraźnie widać w twarzach udręczonych cierpieniem, które rozpromieniają się dzięki jednemu życzliwemu słowu i uśmiechowi…

Są takie chwile, są takie miejsca, gdzie czas się zatrzymuje… Nie ma tytułów, rywalizacja, udawania… Jest tylko trwanie pod Krzyżem Chrystusa… Wspólnie, ale jednak każdy ze swoim balastem, swoją bidą, na swojej drodze krzyżowej…

Pamiętajmy dziś w modlitwie o tych, co się gorzej mają, co tracą siłę do walki o swoją godność, którzy toczą nierówną walkę z chorobami nowotworowymi i wszelakim choróbskiem czy uzależnieniem ograbiającym z radości życia. Bądźmy dla siebie nawzajem wsparciem w trudnej drodze ku wieczności, ku świętości, która przecież jest naszym celem.

Jezu ufam Tobie!

Błogosławionego dnia 💓+

Autor: Św. Jan Paweł II (1920-2005), papież

O, gdybyś znała dar Boży” (J 4,10) — mówi Jezus do Samarytanki podczas jednej z tych zadziwiających rozmów, które ukazały, jak wielki szacunek Chrystus żywi dla godności każdej kobiety i dla powołania, poprzez które może ona uczestniczyć w Jego mesjańskim posłannictwie… W Roku Maryjnym Kościół pragnął złożyć dzięki Najświętszej Trójcy za „tajemnicę kobiety” i za każdą kobietę — za to, co stanowi odwieczną miarę jej godności kobiecej, za „wielkie dzieła Boże”, jakie w niej i przez nią dokonały się w historii ludzkości. W rzeczy samej czyż nie w niej i przez nią spełniło się największe wydarzenie w historii człowieka na ziemi: Bóg sam stał się człowiekiem?

Kościół dziękuje więc za wszystkie kobiety i za każdą z osobna: za matki, siostry, żony; za kobiety poświęcone Bogu w dziewictwie, za te, które oddają się posłudze tylu ludziom czekającym na bezinteresowną miłość drugich; za te, które czuwają nad człowiekiem w rodzinie będącej podstawowym znakiem ludzkiej wspólnoty; za kobiety wykonujące pracę zawodową, za te, na których ciąży nierzadko wielka odpowiedzialność społeczna…

Kościół składa dzięki za wszystkie przejawy kobiecego „geniuszu” w ciągu dziejów, pośród wszystkich ludów i narodów; składa dzięki za wszystkie charyzmaty, jakie Duch Święty udziela niewiastom w historii Ludu Bożego… Kościół prosi równocześnie, by te nieocenione przejawy Ducha (por. 1 Kor 12,4 nn)… były należycie uznane i dowartościowane dla dobra Kościoła i ludzkości.

Źródło: List apostolski „Mulieris dignitatem” § 31

Autor: Św. Grzegorz Wielki (ok. 540–604), papież, doktor Kościoła

„Do skóry przylgnęły mi kości, kiedy zniszczało moje ciało” (Hi 19,20 Wlg). Kości wskazują na siłę ciała, a ciało na jego słabość. Ponieważ Chrystus i Kościół są jedną osobą, co mogą reprezentować kości? Pana? Ciało? Uczniów, którzy w godzinie Jego męki znali tylko mądrość słabych. A skóra, która jest zewnętrzna w stosunku do ciała i pozostaje na ciele, reprezentuje święte kobiety, które – gotowe do pomocy cielesnej – usługiwały Panu.

Kiedy Jego uczniowie, wciąż tak słabi, głosili ludziom wiarę w prawdę, byli ciałem połączonym z Jego kośćmi. A kiedy święte niewiasty przygotowywały to, czego potrzebował na zewnątrz, były jak skóra, która przylega do ciała. Kiedy jednak nadeszła godzina krzyża, Jego uczniów ogarnął strach z powodu prześladowań ze strony Żydów: jeden po drugim uciekali, ale kobiety pozostały. Jego ciało zostało zniszczone, ale kości Pana wciąż pozostały przytwierdzone do Jego skóry, ponieważ Jego moc, w obliczu ucieczki uczniów w chwili męki, znalazła te kobiety bardzo blisko Niego. […] Kobiety nie bały się, nie uciekły, a nawet, jak świadczy Pismo Święte, trzymały się przy Nim aż do złożenia do grobu.

Dlatego Pan może powiedzieć: „Do skóry przylgnęły mi kości, kiedy zniszczało moje ciało”. To znaczy ci, którzy powinni być najbardziej przywiązani do mojej siły, przestraszyli się w czasie mojej męki, a te, którym powierzyłem zewnętrzne usługi, znalazłem w czasie mojej męce, nieustraszone, wiernie przywiązane do mnie.

Źródło: Księga XIV, SC 212 (© Evangelizo.org)

Zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Ef 4, 1-2

Gdy Jezus wychodził z Kafarnaum, ujrzał człowieka siedzącego w komorze celnej, imieniem Mateusz, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. Mt 9, 9

Służyć Chrystusowi to wolność. św. Jan Paweł II

Nasz cudowny Bóg nie zważa na Twój status społeczny, na stan Twojego konta, ani nawet na stan Twojego ducha. On chce dziś, teraz, NATYCHMIAST spotkać się z Tobą. Naszemu Bogu nie przeszkadza Twoja niegotowość, niedyspozycja, ani nawet grzech. On chce Cię takiego, jakim jesteś w tym momencie 😊 NASZEMU BOGU ZALEŻY NA TOBIE! Mojemu Bogu zależy na mnie 😍

Jednak przed naszym Bogiem nikogo nie jesteśmy w stanie udawać. Tzn. udawać możemy, ale marny to popis 😉 wszak Stwórca zna każde swoje DZIEŁO z najdrobniejszymi szczególikami.

Jakie jest zatem Twoje powołanie? Czy próbujesz uciekać i migać się od swoich obowiązków i powinności, a może wręcz przeciwnie jesteś zbyt pedantyczny i uzależniony od pracy? Może Twoja chęć bycia najlepszym uprzykrza życie Twoim najbliższym i wpędza ich w kompleksy, bądź frustracje, wywołując zupełnie niepotrzebne napięcia i kłótnie…

Pozwól innym działać po swojemu. Inaczej wcale nie znaczy gorzej – tylko inaczej 😀

Panie Jezu, uzdalniaj nas mocą Twojego Ducha do właściwych i mądrych decyzji, do trafnych i wartościowych wyborów, do dobrego rozeznawania swojego powołania i trwania w nim, zgodnie z Bożym zamysłem – z radością, cierpliwością, ofiarnością i prawdziwą, szczerą miłością i poświęceniem – najpiękniej jak potrafimy, wedle darów otrzymanych od Ciebie.

Błogosławionego dnia ❤️+

O co proszę? O dogłębne odczucie uzdrawiającej miłości Jezusa.

Wyobrażę sobie Jezusa, który zbliża się do Mateusza zajętego pracą w komorze celnej. Będę kontemplował twarz Mistrza i Jego pełne miłości spojrzenie na Mateusza. Ujrzał go i powołał (w. 9).

Wyobrażę sobie reakcję zaskoczonego celnika: jego gesty, zdziwienie na twarzy i zakłopotanie (w. 9). Osoba Jezusa, Jego spojrzenie i słowa musiały głęboko poruszyć serce Mateusza, skoro nagle zostawia swoje dotychczasowe zajęcie i idzie za Nim.

Czy przypominam sobie taką sytuację w moim życiu, kiedy poczułem się oczarowany i głęboko poruszony osobą Jezusa? W jakich okolicznościach się to stało? Przypomnę sobie szczegóły tego wydarzenia i opowiem je z wdzięcznością Jezusowi.

Wyobrażę sobie następną scenę, która dla faryzeuszów była szokująca i gorsząca: Jezus otoczony celnikami i grzesznikami (ww. 10-11). Będę kontemplował Jezusa, który siada między ludźmi z marginesu.

Jakie odczucia budzą się we mnie, gdy przedstawiam sobie ten obraz? Czy mogę sobie wyobrazić Jezusa, który spotyka się i je posiłki z ludźmi powszechnie uważanymi za gorszych? Czy odczuwam radość, czy wewnętrzny sprzeciw. Zwierzę się szczerze Jezusowi z moich odczuć.

Zatrzymam się dłużej nad słowami Jezusa: „Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (w. 13). Pomyślę, że Jezus mówi te słowa osobiście do mnie. Zachęca mnie, abym przychodził do Niego z prostotą, zwłaszcza wtedy gdy czuję się obciążony grzechem.

Zaproszę Jezusa w te wszystkie miejsca mojego życia, w których czuję się najbardziej słaby i chory. Będę Go prosił, aby mnie uzdrowił.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)