W łączności z Kościołem w Polsce 🙏💒
Month: marzec 2020
Rozgniewał się Naaman i odszedł ze słowami: «Przecież myślałem sobie: Na pewno wyjdzie, stanie, następnie wezwie imienia Pana, Boga swego, poruszy ręką nad miejscem chorym i odejmie trąd». 2 Krl 5, 11
Cierpienie bowiem zawsze jest próbą, czasem nad wyraz ciężką próbą, której poddane zostaje człowieczeństwo. św. Jan Paweł II
Jakież my mamy poukładane scenariusze, jakże chcielibyśmy aby wszystko wokół toczyło się według naszych pomysłów i na naszych warunkach. A tymczasem Boski scenariusz jest zupełnie inny… I nic nie da gniewanie się na Pana Boga, czy na opieszałość, lub zaniedbania ludzkie…
Oczywiście, że Pan Bóg może jednym słowem, jednym gestem zatrzymać to co się w tej chwili dzieje złego na świecie. To nie podlega żadnemu kwestionowaniu. Jednak po to dał nam rozum i wolną wolę, byśmy ich używali, byśmy słuchając słyszeli to, co naprawdę jest ważne. Wiec, jeśli mówią siedź w domu – to siedź! Jeśli tylko możesz, bo niektórzy przecież muszą pracować.
Naaman po strzeleniu focha, posłuchał porad swoich towarzyszy i spełnił polecenie Proroka, a Pan Bóg nagrodził Go łaską uzdrowienia.
Może trzeba dzisiaj naprawdę lepiej słuchać i wypełniać polecania ludzkie, bo przecież Pan Bóg posługuje się ludźmi. Czas jest naprawdę trudny, a trąd choroby, który teraz przybrał postać niezwykle groźnego koronawirusa sieje spustoszenie na całym świecie… Nie ma jednak co panikować, czy wpadać w skrajne emocje. Zachowajmy roztropność i rozsądek, nie popełniając błędów tych, co ignorują troskę o bezpieczeństwo swoje i innych ludzi.
Trwajmy na modlitwie, by świat zachłyśnięty wolnością i głuchy na wszelkie Boże upomnienia, wyciągał wnioski ze swoich nieodpowiedzialnych decyzji i zaczął wreszcie przestrzegać Bożego prawa.
O mój Jezu, przebaczenia i miłosierdzia, przez zasługi Twoich świętych ran!
Maryjo, Matko Miłosierdzia, módl się za nami!
Autor: Św. Jan Chryzostom (ok. 345-407), kapłan w Antiochii, potem biskup Konstantynopola, doktor Kościoła
Ubodzy przed kościołem proszą o jałmużnę. Ile dać? To wy o tym decydujecie; nie wyznaczę sumy, abyście nie byli zakłopotani. Kupujcie według waszych możliwości. Macie jednego pieniążka? Kupcie niebo! Nie dlatego, że niebo jest tanie, ale dobroć Pana wam na to zezwala. Nie macie pieniędzy? Dajcie szklankę świeżej wody (Mt 10,42)…
Możemy kupić niebo, a nie robimy tego! W zamian za ofiarowany chleb otrzymujemy raj. Ofiarujcie nawet rzeczy mało wartościowe, a otrzymacie skarby; podarujcie rzeczy nietrwałe, a otrzymacie nieśmiertelność; dajcie dobra zniszczalna, a otrzymacie w zamian niezniszczalne… Jesteście przewidujący, kiedy chodzi o dobra zniszczalne; dlaczego okazujecie taką obojętność, kiedy chodzi o życie wieczne?… Możemy zresztą ustalić podobieństwo między tymi misami napełnionymi wodą, które znajdują się przy drzwiach kościołów, aby oczyścić ręce i ubogimi, siedzącymi na zewnątrz budynku, abyście mogli oczyścić dusze dzięki nim. Umyliście dłonie wodą, podobnie obmyjcie wasze dusze jałmużną…
Wdowa, znajdująca si w głębokim ubóstwie, gościnnie przyjęła Eliasza (1Krl 17,9nn), jej bieda nie przeszkodziła jej przyjąć go z wielką radością. Wtedy, na znak wdzięczności, otrzymała liczne dary, które oznaczały owoc jej gestu. Być może ten przykład sprawia, że macie ochotę przyjąć Eliasza. Dlaczego Eliasza? Proponuję wam Pana Eliasza, a wy nie przyjmujecie Go w gościnę… Oto co mówi Chrystus, Pan wszechświata: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40).
Źródło: Homilie o nawróceniu, nr 3, O jałmużnie (© Evangelizo.org)
A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany. Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdy jeszcze byliśmy bezsilni. Rz 5, 5-6
„Nadchodzi jednak godzina, nawet już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli szuka Ojciec. Bóg jest duchem; trzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie”. J 4, 23-24
Pełnię modlitwy osiąga człowiek nie wtedy, kiedy najbardziej wyraża siebie, ale wtedy, gdy w niej najpełniej staje się obecny sam Bóg. św. Jan Paweł II
Bardzo wymowne jest dzisiaj Słowo, szczególnie w kontekście tego czego doświadczamy…
Naczytałam się różnych mądrych, mniej mądrych i całkiem głupiutkich, wręcz naiwnych wpisów. Ludzie kochani! Jeśli Kościół zachęca, by pozostać w domu, to trzeba słuchać! Dla swojego własnego dobra, dla dobra tych, których kochamy! I to wcale nieprawda, że zamach na wiarę, zamach na Eucharystię! Czasem mam wrażenie, że niektórzy to chcieliby być bardziej święci niż sam Pana Bóg…
Ja pozostaję w domu. Z posłuszeństwa, z rozsądku, z troski o moich domowników, którzy są bardzo schorowani i w starciu z tym wirusem mieliby marne szanse. Czyli pozostaję w domu w imię miłości bliźniego.
Moje serce krwawi, a łzy same lecą z oczu… Pragnienie spotkania z Panem Jezusem i przyjęcia Go pod postacią Chleba, jest przeogromne… Ale to nie ja mam się czuć komfortowo! Ja mam zapewnić komfort i bezpieczeństwo osobom, z którymi mieszkam. Dlatego będę dzisiaj stawać w swojej izdebce, uczestnicząc we Mszy św. online i przyjmując Pana Jezusa w komunii duchowej.
A Pan Jezus będzie przechadzał się między naszymi domostwami, mieszkaniami, zatrzyma się niczym przy studni w Sychar, by zaspokajać nasze pragnienia, dawać nadzieję, wlewać otuchę i pokój w nasze udręczone, zalęknione serca i dusze… Pozostań w domu i czekaj na Pana Jezusa… tak trzeba… w posłuszeństwie i roztropności…
Jezu, Jezu, przyjdź do duszy mej. Obdarz ją łaskami swymi i bądź Królem jej!
Błogosławionej, rodzinnej niedzieli 😇
Autor: Św. Jakub z Sarug (ok. 449-521), mnich i biskup syryjski
Widok pięknej Racheli dodał Jakubowi sił – mógł unieść wielki kamień znad otworu studni i napoić trzodę (Rdz 29,10)… Poślubiając Rachelę, widział w niej symbol Kościoła. Dlatego, kiedy ją ucałował, rozpłakał się w głos (w. 11), wyrażając jakby przez swój ślub cierpienia Syna… O ileż piękniejsze są zaślubiny królewskiego Oblubieńca od ślubu jego posłańców! Jakub płakał dla Racheli, nasz Pan okrył Kościół swoją krwią, wybawiając go. Łzy symbolizują krew, gdyż wypływają wśród bólu . Płacz sprawiedliwego Jakuba jest symbolem wielkich cierpień Syna, przez które cały Kościół został zbawiony.
Kontemplujmy naszego Mistrza – On od Ojca przyszedł na świat, ogołocił samego siebie, aby wypełnić swoją drogę w pokorze (Flp 2,7)… Widział całe narody, które były jak pragnące wody trzody, ale źródło życia zostało zamknięte przez grzech, jak studnia przykryta kamieniem. Widział Kościół podobny do Racheli, więc ruszył w jej kierunku i odrzucił ciężki kamień grzechu. Otworzył dla swojej oblubienicy chrzcielnicę, aby mogła się w niej zanurzyć. Zaczerpnął ze studni, dał pić wszystkim narodom, niczym swoim stadom. W swojej wszechmocności odrzucił ciężki kamień grzechu, całemu światu dał poznać źródło słodkiej wody…
Dla swojej Oblubienicy – Kościoła nasz Pan poddał się wielkim mękom. Z miłości, Syn Boży oddał swoje cierpienia, aby za cenę swoich ran poślubić opuszczoną Oblubienicę. Dla tej, która oddawała cześć bożkom, On cierpiał na krzyżu. Dla niej został wydany, aby ona była cała dla niego, nieskalana (Ef 5,25-27). Zgodził się paść całą trzodę ludzkości, za laskę pasterską mając krzyż. Nie odmówił żadnych cierpień. Zgodził się paść wszystkie rasy, narody, plemiona, ludy, aby mieć w zamian dla siebie Kościół – swoją jedyną oblubienicę (Pnp 6,9).
Źródło: Homilia o naszym Panie i Jakubie oraz o Kościele i Rachel
Może się przydać…
Łk 15,1-3.11-32
Przypowieść o synu marnotrawnym jest uważana za jedną z najpiękniejszych przypowieści Jezusa. On to, wędrując i nauczając w przypowieściach, posłany przez Ojca – jedyny Syn, nie pogardzał żadnym człowiekiem. Dla każdego, kto zwracał się do Niego, znajdował czas, okazywał miłosierdzie i dawał łaskę przebaczenia.
Ewangeliczny syn marnotrawny nie chce dłużej korzystać z dobroci i przychylności ojca. Zabiera, co według prawa się mu należy, nie prosząc, lecz żądając, i odchodzi, aby układać życie po swojemu, aby cieszyć się wolnością i kosztować wszystkich jej smaków. Ta wolność tak kusi i mami, że żadne obowiązki ani powinności wobec rodziny nie są istotne. Można powiedzieć, że to przecież naturalne, gdy dorosłe dziecko chce się usamodzielnić i decydować samo o sobie, ale widzimy, że nie o taką samodzielność chodzi w tym przypadku. Same pieniądze nie wystarczą, by godnie żyć, nie są wyznacznikiem szczęścia, a tym bardziej dojrzałości. Czyż nie widzimy ludzi zamożnych bądź dobrze sytuowanych bardzo pogubionych, pokiereszowanych wewnętrznie, którym wydaje się, że mogą być, kim chcą, że mogą wszystko? A tymczasem kozetki, leżanki czy fotele u terapeutów różnego rodzaju nie stygną, bo pomimo tego, co mają, nie potrafią odnaleźć swojej prawdziwej tożsamości, przynależności, nie mogą kupić miłości, tej prawdziwej, bezinteresownej i bezwarunkowej. Taką miłość może dać tylko Bóg Ojciec.
Kiedy nasz „bohater” zreflektował się, że już nic nie ma, że dobro otrzymane od ojca roztrwonił w całości, zatęsknił za bezpieczeństwem i stabilnością, które ojciec mógł mu zapewnić.
Spójrz na siebie w kontekście syna marnotrawnego. Ile masz z niego w sobie? Czy Twoi rodzice nie czekają z utęsknieniem, kiedy ich odwiedzisz albo chociaż zadzwonisz…? Czy nie wypatrują po nocach, wsłuchani w każdy szelest, kiedy wrócisz cały i zdrowy…? Czy tak bardzo zachłysnąłeś się światem i doczesną ułudą, że nie widzisz, jak rozbryzgujesz błoto, którym jesteś już cały utaplany, brudząc, niszcząc i depcząc wszelkie obyczaje i normy moralne? Czy nie widzisz, że te frykasy, którymi się karmisz, to zwyczajne strąki zapakowane w eleganckie i błyszczące puzdereczka?
Otrząśnij się, Ojciec czeka! Jak długo jeszcze będziesz wystawiać Jego cierpliwość na próbę?
Nieważne, z jak dalekiej drogi powracasz, nieważne, ile głupot i haniebnych uczynków popełniłeś w swoim egoizmie i zapatrzeniu tylko w siebie. Nieważne, jak bardzo się poobijałeś, jak mocno zostałeś upokorzony, jak wielka jest Twoja rana i Twój grzech. Bóg, kochający Tatuś, czeka na Ciebie z otwartymi rękoma. Nie musisz zasługiwać na Jego miłość, jak wydawało się starszemu bratu. Miłość Boża jest bezwarunkowa i zawsze taka sama, bo Bóg jest Miłością!
Wracaj do domu! Wracaj do Ojca! Wyznaj swój grzech i proś o wybaczenie, a Ojciec obdarzy Cię nową szatą, nowym sercem, obsypie obfitością swojej łaski i zaprosi na ucztę, gdzie będziesz miał zaszczytne miejsce.
Boże Ojcze, tak wielu z nas powraca co dzień do Ciebie z bardzo daleka, może nawet z marginesu i samego dna swojego istnienia. Proszę Cię, Tatusiu, Abba Ojcze, posyłaj Twojego Ducha, który nauczy mnie, jak powstawać, jak odnajdywać drogę do Ciebie, jak nie pogubić się w tym pędzie za wolnością i samorealizacją. Boże, potrzebuję Ciebie! Oto jestem, Panie, wybacz moją małość i przywróć radość z oglądania Twojego Boskiego Oblicza.
Lecz on mu odpowiedział: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, do ciebie należy. A trzeba było weselić się i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się” Łk 15, 31-32
Nawrócenie jest najbardziej konkretnym wyrazem działania miłości i obecności miłosierdzia w ludzkim świecie. Właściwym i pełnym znaczeniem miłosierdzia nie jest samo choćby najbardziej przenikliwe i najbardziej współczujące spojrzenie na zło moralne, fizyczne czy materialne. W swoim właściwym i pełnym kształcie miłosierdzie objawia się jako dowartościowywanie, jako podnoszenie w górę, jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku. św. Jan Paweł II, “Encyklika Dives in misericordia”
Zbyt często odmawiamy innym prawa do miłosierdzia. Trwając w jakiej takiej relacji z Panem Bogiem, oburzamy się kiedy na łono Kościoła powraca ktoś, kto siał zgorszenie i zamęt. A kimże Ty jesteś, by dysponować i rozporządzać Bożym miłosierdziem?! Teoretycznie wystartowaliśmy z tej samej pozycji, ale któż z nas nie zaliczył falstartów, któż z nas nie potykał się jak na torze przeszkód, w pogoni przez swoje życie… Ta sama pozycja, wcale nie oznacza tyle samo, tak samo. Jesteśmy tak nieprawdopodobnie różni od siebie, chociaż tak bardzo podobni… A każdy z nas pragnie być kochany, lecz kochać już nie każdy potrafi…
Ależ mnie wzięło na wspomnienia… Tyle bólu, tyle zranień, wyimaginowany, zakłamany obraz ojca, wygórowane ambicje, przerośnięte ego, grzech rodzi grzech… a Pan Bóg jednym gestem, jednym słowem podnosi z tego całego bagna i nie boi się, że się pobrudzi… a Ty nie chcesz wyciągnąć ręki do zgody, a Ciebie nie stać na zwykłe przepraszam, bo uważasz, że to przecież Ty masz rację, że to Ty jesteś ciągle pokrzywdzony… Czy aby na pewno?
Dramat starszego brata nie polegał na tym, że nie był kochany, że ojciec czegokolwiek mu odmawiał. Przecież WSZYSTKO co należało do ojca, było również jego własnością. Jego problemem była być może znieczulica i egoizm, które okradły go ze zdolności szczerego kochania drugiego człowieka, które zazdrośnie patrząc na jakąkolwiek niepożądaną konkurencję, wmówiły mu, że to przecież on jest pępkiem świata.
Ile masz w sobie postawy starszego brata? Ile masz tej ślepoty i zapatrzenia w siebie?
Jak dobrze, że nasz miłosierny Ojciec, nie mierzy naszą miarą. Jak dobrze, że nasz kochany, cudowny Tata dla KAŻDEGO ma tyle samo miłości, uwagi, troski, cierpliwości. Jak dobrze, że nasz wszechmocny Bóg, kocha jednakowo, niezmiennie, bezwarunkowo i na zawsze!
Pamiętaj, Pan Jezus umarł za KAŻDEGO z nas. “Każdy jest ocalony, tylko nie każdy chce to przyjąć” (A. Lenczewska).
Nie odmawiaj innym miłosierdzia, tylko przyprowadzaj do Zdroju Łaski, pokazując swoim świadectwem życia, jak Dobry jest Bóg. A teraz, w tym trudnym czasie jaki dotyka Polskę i cały świat, w imię miłosierdzia i miłości bliźniego pozostań w domu, bo tak trzeba… Może to będzie dobry czas na ożywienie, pogłębienie relacji w swoim własnym domu.
Pozdrawiam cieplutko i przytulam wirtualnie 😉 tak jest bezpiecznie…
Autor: Św. Roman Pieśniarz, zwany Romanem Melodosem (? – ok. 560), kompozytor hymnów
Liczni są ci, którzy dzięki pokucie, zasłużyli na Twoją miłość, którą obdarzasz człowieka. Usprawiedliwiłeś skruszonego celnika i płaczącą grzesznicę (Łk 18,14; 7,50), ponieważ w uprzednio ustalonym zamiarze przewidujesz i udzielasz przebaczenia. Nawróć mnie razem z nimi, skoro jesteś bogaty w różnorakie miłosierdzia i pragniesz, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni.
Moja dusza splamiła się, przyodziewając tunikę moich win (Rdz 3,21). Ale Ty spraw, żeby z moich oczu popłynęły fontanny, abym mógł ją oczyścić moją skruchą. Ubierz mnie w jaśniejącą szatę, godną Twojej uczty weselnej (Mt 22,12), ponieważ pragniesz, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni…
Zlituj się nad moim wołaniem, jak zrobiłeś dla marnotrawnego syna, Ojcze niebieski, ponieważ także i ja rzucam się do Twoich stóp i wołam, jak on wołał: „Ojcze, zgrzeszyłem”! Nie odpychaj mnie, Twego niegodnego dziecka, mój Zbawicielu, ale spraw, żeby aniołowie rozradowali się też z mojego powodu, dobry Boże, który pragniesz, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni.
Bo uczyniłeś mnie Twoim synem i dziedzicem dzięki łasce (Rz 8,17). Ale ja, obraziwszy Cię, stałem się więźniem, niewolnikiem sprzedanym grzechowi, nieszczęśnikiem! Zmiłuj się nad Twoim obrazem (Rdz 1,26) i wezwij go z wygnania, Zbawicielu, który pragniesz, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni…
Teraz jest czas skruchy… Słowo Pawła przynagla mnie do wytrwałości w modlitwie (Kol 4,2) i w oczekiwaniu na Ciebie. Dlatego modlę się z ufnością, ponieważ dobrze znam Twoje miłosierdzie. Wiem, że pierwszy przychodzisz do mnie i wołam o pomoc. Jeśli się spóźniasz, to po to, aby dać mi zapłatę za wytrwałość, ponieważ pragniesz, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni.
Źródło: Hymn 55; SC 283 SC (© Evangelizo.org)
Chciałam napisać dzisiaj rozważania do wszystkich stacji drogi krzyżowej, ale nijak nie mogę się skupić…
Po tym doświadczeniu tęsknoty (w poniższym rozważaniu) Pan Jezus przypomniał mi o komunii duchowej, która może zaspokajać pragnienie naszych serc…
Stacja 12
Śmierć Pana Jezusa na krzyżu.
Zdaje się, że to koniec… świat się zatrzymuje, wstrzymuje oddech… zaiste Ten był Synem Bożym…
W środę na porannej modlitwie w kaplicy seminaryjnej, Pan Jezus dał mi odczuć wielką tęsknotę, która wstrząsnęła moje ciało szlochem, jakby rozrywając moje serce na kawałeczki. Już miałam wychodzić, ale jeszcze westchnęłam za chorych na koronawirusa, szczególnie tych, którzy zostali pozbawieni pomocy i za tych, którym pozamykano kościoły… i nagle ta tęsknota… W pierwszym momencie pomyślałam, że to te osoby, które pragną przyjąć Pana Jezusa, a zostały pozbawione tej możliwości z powodu bardzo radykalnych środków ostrożności, ale zaraz przyszła myśl, że człowiek nie tęskni tak bardzo za Panem Jezusem… tęsknota Pana Jezusa za spotkaniem z nami, jest niewyobrażalna…
I teraz, dzisiaj, Pan Jezus znowu umiera z tęsknoty za człowiekiem…
Trwajmy pod krzyżem ograniczeń, które teraz trzeba w posłuszeństwie, dla ochrony zdrowia i życia swojego i swoich bliskich ponieść. To będzie trudne, ale tak trzeba…
Panie Jezu, z pokorą przyjmuję te wszystkie nakazy i zakazy, choć serce krwawi…
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.