„Panie, jeszcze na ten rok go pozostaw, aż okopię go i obłożę nawozem; i może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz go wyciąć”. Łk 13, 8-9

Być człowiekiem sumienia to znaczy wymagać od siebie, podnosić się z własnych upadków i ciągle na nowo się nawracać. św. Jan Paweł II

 Ileż było już tych ostatnich szans… Jakaż nieprawdopodobna jest Boża cierpliwość i wyrozumiałość..

A ja wciąż pochopnie oceniam, wydaje wyroki, podcinając korzenie swoimi osądami i ograniczając innym możliwość czerpania ze źródła miłosierdzia… Czasem nawet niewiele wiem o człowieku, ale przecież inni mówią, że on jest taki i taki… Ileż w ten sposób mogłam skrzywdzić ludzi… Nie zdołam pewnie ich przeprosić…

Jak dobrze Panie, że Ty w swym niezgłębionym miłosierdziu, dajesz mi łaskę spojrzenia na siebie Twoimi oczami, że dajesz mi zobaczyć w którym miejscu obumieram i obkładasz mnie balsamem Twojego Słowa i niegasnącej Miłości.

Dziękuję Kochany Tato, że mogę swoim codziennym, zwyczajnym życiem, wynagradzać Tobie za to, czego brakuje mojej miłości ku Tobie – za każde uchybienie, zaniedbanie dobra, opieszałość w służeniu, marnowanie Twojej łaski, obsychanie w wierze… Przepraszam Cię Tato… I dziękuję, że znowu mnie przytulasz, dajesz kolejną szansę i nowe siły!

Bądź uwielbiony mój Boże! Bądź uwielbiony Ojcze, Synu i Duchu!

Jakże jestem poruszona i wzruszona Twoją hojnością! Mam świadomość, że niczym na nią nie zasłużyłam… a Ty jednak dajesz bez miary… czymże się odpłacę?

Oto jestem! Poślij mnie! Niech się dzieje Twoja święta wola Panie 🙏

Niech Twoja wola mój Boże, wypełnia się w życiu każdego człowieka. O mój Panie, jakże bardzo świat potrzebuje teraz kolejnej szansy…jakże bardzo potrzebuje pokoju, który możesz dać tylko Ty, Wszechmocny Boże!

Nawracajcie się, bliskie jest królestwo niebieskie.

Spokojnej, błogosławionej niedzieli ❤️+

Autor: Julianna z Norwich (1342 – po 1416), pustelnica angielska

Grzech jest najbardziej ciętym biczem, jaki może uderzyć każdą wybraną duszę. Kruszy każdego, mężczyznę czy kobietę, tak bardzo uniżając go we własnych oczach, że zdaje mu się nie zasługiwać na nic więcej niż upadek do piekła, aż do momentu, kiedy dotknięty Duchem Świętym, ogarnia go skrucha i widzi swoją gorycz zamieniającą się w ufność w miłosierdzie Boże. Wtedy jego rany zaczynają się zasklepiać, a jego dusza odżywa, jak tylko zwróci się w stronę życia świętego Kościoła. Duch Święty prowadzi go do spowiedzi, aby wyznać tam dobrowolnie swoje grzechy, bez osłonek i z całkowitą szczerością, ze smutkiem i wstydem za zbrukanie pięknego obrazu Boga. Otrzymuje pokutę od spowiednika za każdy grzech, jak jest ustanowione w świętym Kościele przez naukę Ducha Świętego. I taka pokora bardzo podoba się Bogu…

Nasz Pan zachowuje nas z wielką pieczołowitością, nawet kiedy zdaje się nam, że jesteśmy opuszczeni, odrzuceni ze względu na nasze grzechy i widzimy, że zasłużyliśmy na to. Pokora, którą nabywamy przez takie postępowanie, uszlachetnia nas w oczach Boga. Boża łaska wzbudza tak wielką skruchę, współczucie i prawdzie pragnienie Boga, że grzesznik, nagle uwolniony od grzechu i trudu, wznosi się aż do szczęśliwości, tak samo, jak święci.

Źródło: Objawienia o Bożej miłości, rozdz. 39 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła

Zatrzymywały mnie zupełne głupstwa, skończone marności, moje stare przyjaciółki. Chwytały mnie za szatę cielesną i szeptały: „Opuścisz nas? I od tej chwili już przenigdy nie będziemy z tobą? I od tej chwili już przenigdy nie będzie ci wolno tego czy tamtego?”… Co miały na myśli, Boże mój? Niechże Twoje miłosierdzie odwróci od sługi; Twego tę ohydę, tę hańbę, jaką mi raiły. Ale głosy te wydawały się już mniej niż w połowie tak głośne, jak były niegdyś… Lecz mówiło już drżącym głosem. Odsłaniała się już bowiem – ilekroć w tamtą drugą stronę spojrzałem – za tą granicą, którą lękałem się przekroczyć, szlachetna piękność umiarkowania, jaśniejąca radością niezbrukaną, skromnie przyzywająca mnie do siebie, abym wreszcie przyszedł, abym już dłużej się nie wahał. Wyciągała miłujące ramiona, aby mnie ogarnąć nimi i uścisnąć, a ręce jej były pełne dobrych przykładów, które mi ukazywała…: „Nie stać cię na to, na co było stać tych mężczyzn i te kobiety? A czyż oni w sobie samych znajdują siłę? O, nie, nie w sobie, lecz w Panu Bogu swoim! To przecież Pan Bóg ich obdarzył mną. Czemu na sobie samym się opierasz – i upadasz? Rzuć się ku Niemu! Nie obawiaj się – On się nie cofnie, abyś upadł. Rzuć się z całą ufnością, On przygarnie cię i uleczy”…

Takie to się kłębiły walki w moim sercu -nie o kogokolwiek innego, lecz o mnie samego, przeciwko mnie samemu. Alipiusz zaś, nie odstępując ode mnie, w milczeniu czekał na wynik tak niezwykłego boju. A skoro dociekliwa myśl zgarnęła z najskrytszych ostępów duszy całą moją nędzę i wyciągnęła ją na powierzchnię, przed oczy mego serca, wtedy się wreszcie zerwała we mnie burza, niosąc deszcz łez rzęsisty. Aby się wypłakać, podniosłem się i odszedłem od Alipiusza. A ja rzuciłem się gdzieś na ziemię, u stóp drzewa figowego. Już nie powstrzymywałem łez, które zaraz popłynęły z moich oczu strumieniem – ofiara, jaka Ty łaskawie przyjmujesz. I nie takimi wprawdzie słowami, ale w takiej myśli przemawiałem do Ciebie: „O Panie, czemu zwlekasz? Dokądże, Panie? Wciąż gniewać się będziesz? Zapomnij o dawnych nieprawościach naszych!” (Ps 6,4; 78,5) Czułem bowiem, że to one, te nieprawości, mnie więżą, więc krzyczałem z głębi niedoli: „Jak długo, jak długo jeszcze? Ciągle jutro i jutro?”

I nagle słyszę dziecięcy głos z sąsiedniego domu, nie wiem, czy chłopca, czy dziewczyny, jak co chwila powtarza śpiewnie taki refren: „Weź to, czytaj! Weź to, czytaj!” Ocknąłem się i w wielkim napięciu usiłowałem sobie przypomnieć, czy w jakimkolwiek rodzaju zabawy dzieci śpiewają taką piosenkę. Nie przychodziło mi do głowy, żebym to kiedyś przedtem słyszał. Zdusiwszy w sobie łkanie, podniosłem się z ziemi, znajdując tylko takie wytłumaczenie, że musi to być nakaz Boży, abym otworzył książkę i czytał ten rozdział, na który najpierw natrafię… Spiesznie więc wróciłem do tego miejsca, gdzie Alipiusz przez cały czas siedział. Pamiętałem, że zostawiłem tam, odchodząc, tom pism apostoła. Chwyciłem książkę, otworzyłem i czytałem w milczeniu słowa, na które najpierw padł mój wzrok: „…nie w ucztach i pijaństwie, nie w rozpuście i rozwiązłości, nie w zwadzie i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa, a nie ulegajcie staraniom o ciało i jego pożądliwości” (Rz 13,13nn). Ani nie chciałem więcej czytać, ani nie było to potrzebne. Ledwie doczytałem tych słów, stało się tak, jakby do mego serca spłynęło strumieniem światło ufności, przed którym cała ciemność wątpienia natychmiast się rozproszyła.

Źródło: Wyznania, 8

Autor: Św. Cyprian (ok. 200-258), biskup Kartaginy, męczennik

Umiłowani bracia, Jezus Chrystus, nasz Pan i Bóg nie zadowolił się nauczaniem cierpliwości słowami, ale ukazał ją także czynami… W chwili Męki i krzyża – ileż obraźliwych zniewag wysłuchał cierpliwie, ile raniących kpin wycierpiał. Został opluty ten, który własną śliną otworzył oczy niewidomemu (J 9,6)…; ukoronowany cierniem, który koronuje męczenników wiecznym kwieciem, bity dłońmi po twarzy, który przyznaje prawdziwe palmy zwycięzcom; obnażony z szat, który przyodziewa innych nieśmiertelnością; karmiony goryczą, który daje pokarm niebieski; napojony octem, który pozwala pić z kielicha zbawienia. On – niewinny, On – sprawiedliwy, lub raczej On – sama niewinność i sprawiedliwość, jest zaliczony w poczet złoczyńców. Fałszywe świadectwa tłamszą Prawdę; sądzi się Tego, który ma sądzić; Słowo Boże jest prowadzone na ofiarę, milcząc. Następnie, gdy gwiazdy znikają, żywioły się burzą, ziemia się trzęsie… On nie mówi, nie rusza się, nie objawia swego majestatu. Aż do końca znosi wszystko z niewyczerpaną stałością, żeby pełna i doskonała cierpliwość znalazła swoje dopełnienie w Chrystusie.

Po tym przyjmuje jeszcze łotrów, jeśli się nawracają i powracają do Niego; dzięki cierpliwości…, nikomu nie zamyka swego Kościoła. Tych przeciwników, tych bluźnierców, wiecznych wrogów Jego imienia nie tylko ogarnia przebaczeniem, jeśli żałują za swoje winy, ale i przygarnia ich do Królestwa niebieskiego. Co można by zacytować bardziej cierpliwego lub życzliwego? Ten sam, który przelał krew Chrystusa jest ożywiony krwią Chrystusa. Taka jest cierpliwość Chrystusa, a gdyby nie była tak wielka, to Kościół by nie miał apostoła Pawła.

Źródło: Dobrodziejstwa cierpliwości, 7

O co proszę? O silną wolę nawrócenia i przemiany życia.

Stanę przed Jezusem z prostotą serca, w uniżeniu i w pokorze. Poproszę o łaskę dogłębnego odczucia mojej grzeszności.

Zwrócę uwagę, z jakim przejęciem Jezus wzywa ludzi, by uznali swój grzech i nie zwlekali z nawróceniem. Kilkakrotnie powtarza: „Jeśli się nie nawrócicie… zginiecie” (ww. 1-5).

Jezus demaskuje u ludzi brak poczucia grzeszności. Prowadzi ona do śmierci. Nawrócenie jest niemożliwe bez uświadomienia sobie i przeżycia własnej grzeszności. Życie bez nawrócenia jest tylko pozorem: jak drzewo zasadzone w winnicy, które nie owocuje (ww. 6-9).

Będę prosił o wnikliwe poznanie złości grzechu i o dogłębną świadomość jego siły. Jakie uczucia budzą się we mnie, gdy próbuję rozmyślać o szpetocie mojego grzechu? Powiem o nich Jezusowi.

Grzech przetrzymywany w sercu osłabia życie: wyjaławia pragnienia, niszczy wypracowane wcześniej owoce dobra i zabija życie. Czy trwam w grzechu? Czy nie odkładam i nie zaniedbuję spowiedzi? Czy nie żywię w sercu ukrytego podziwu dla jakiegoś grzechu?

Jeśli nie odczuwam większej potrzeby spowiadania się, jest to być może symptomem tego, że zapleśniałem w grzechu. Poproszę, aby Jezus odnowił we mnie zrozumienie grzechu i ożywił potrzebę dobrej spowiedzi.

Zaplanuję sobie i wyznaczę czas na wielkopostne spotkanie z Jezusem w Sakramencie Pokuty. Już teraz będę Go prosił, aby posłał mi Ducha Prawdy, który przekona mnie o moim grzechu i natchnie pragnieniem głębokiego spotkania z Jezusem w spowiedzi świętej. Będę mówił do Niego: „Jezu, pomóż mi się nawrócić całym sercem”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator

Oddanie się w opiekę świętemu Józefowi

Ojcze ubogich, o Józefie święty, oto my, ubodzy w święte skarby nieba, my ubodzy w cnoty i łaski, po Maryi błagamy Ciebie, Patronie przemożny u Boga. Wyjednaj nam odpuszczenie grzechów i wstręt do grzechów. Wyproś nam zamiłowanie cnoty, pobożności, cierpliwości i bojaźni Bożej.

Uproś nam pomnożenie wiary mocnej i stałej, nadziei niezłomnej i miłości najgorętszej Boga i bliźniego. Jak Józef egipski był wybawicielem swego ludu i kraju, tak i Ty, Patronie, bądź ochroną naszą, pomocą naszą, wybawicielem naszym we wszystkich potrzebach tak duszy jak i ciała. Osłaniaj Kościół nasz święty katolicki, chroń Ojczyznę naszą, broń wszystkie chrześcijańskie stany, a szczególnie broń maluczkich oraz młodzież naszą. Daj nam chleba naszego, daj nam życie czyste, daj śmierć świętą i zbawienie wieczne. Amen.

><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Akt poświęcenia się świętemu Józefowi

Święty Józefie, mój najmilszy Ojcze, po Jezusie i Maryi najdroższy mojemu sercu, Tobie się powierzam i oddaję, jak powierzyli się Twej opiece Boży Syn i Jego Przeczysta Matka. Przyjmij mnie za swoje dziecko, bo ja na całe życie obieram Cię za Ojca, Opiekuna, Obrońcę i Przewodnika mej duszy. O mój najlepszy Ojcze, święty Józefie, prowadź mnie prostą drogą do Jezusa i Maryi. Naucz mnie kochać wszystkich czystą miłością i być gotowym do poświęceń dla bliźnich. Naucz walczyć z pokusami ciała, świata i szatana i znosić w cichości każdy krzyż, jaki mnie spotka. Naucz pokory i posłuszeństwa woli Bożej. O najdroższy święty Józefie, bądź Piastunem mej duszy, odkupionej Krwią Chrystusa. Czuwaj nade mną, jak strzegłeś Dzieciątka Jezus, a ja Ci przyrzekam wierność, miłość i całkowite posłuszeństwo, bo ufam, że za Twym wstawiennictwem będę zbawiony. Nie patrz na moją nędzę, ale dla miłości Jezusa i Maryi przyjmij mnie pod swą Ojcowską opiekę. Amen.

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Ofiarowanie swego serca świętemu Józefowi

Święty Józefie, najmilszy Bożemu Sercu, Ty złożyłeś Bogu najdoskonalszą ofiarę z samego siebie i najgoręcej pragniesz pozyskać wszystkie serca dla Chrystusa. Z głęboką pokorą przynoszę do Ciebie moje nędzne i grzeszne serce i składam je w Twoje błogosławione ręce, w objęciu których tak miłośnie biło Boskie Serce Dzieciątka Jezus. O święty Józefie, najukochańszy mój Ojcze, weź moje biedne serce, uproś mu całkowite oczyszczenie z grzechów i doskonałe oderwanie się od wszystkich marności tej ziemi. Niech za Twą przyczyną rozpali je ogień miłości Bożej, zmiękczy, przemieni i ukształtuje na wzór Twego serca, aby znalazło w nim upodobanie Boskie Serce Jezusa. Złóż je na ofiarę Najsłodszemu Zbawicielowi i Jego Przeczystej Matce, aby będąc ich wyłączną własnością na tej ziemi, w niebie także wielbiło i kochało Jezusa i Niepokalaną Maryję i z Tobą, święty Józefie, chwaliło Boga w Trójcy Jedynego na wieki wieków. Amen.

Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Łk 2, 46-47

Wiara i szukanie świętości jest sprawą prywatną tylko w tym sensie, że nikt nie zastąpi człowieka w jego osobistym spotkaniu z Bogiem, że nie da się szukać i znajdować Boga inaczej niż w prawdziwej wewnętrznej wolności. św. Jan Paweł II

Jakże mi ostatnio brakuje tego słuchania, zasłuchania… Tak wiele pytań zadaję, ale jakbym bała się tego co usłyszę, jakbym nie chciała znać odpowiedzi, bojąc się, że nie zrozumiem, że będą zbyt trudne…

Oczywiście przychodzę do Pana Jezusa i ufam Jemu bezgranicznie, ale w tej lawinie próśb, bolączek, pragnień jakimi Go zasypuje, brakuje właśnie tego zasłuchania… bo jakże słuchać, kiedy usta ciągle coś szepczą, kiedy umysł nie godzi się z tym co widzą oczy, a serce rozdarte niepokojem, żalem, niezrozumieniem…

Ach, Jezu mój, pragnę przysiąść dzisiaj przy Tobie, razem z Maryja i św. Józefem, i zasłuchać się, i chłonąć każde Twoje Słowo. To nic, że nie wszystko zrozumiem, to nic, że ciągle gdzieś się zagubiam, że mam kiepską pamięć i taka jestem chaotyczna… wiem, że mnie kochasz i nigdy nie braknie Ci cierpliwości, aby po raz kolejny tłumaczyć to samo, aby upominać, przypominać i z wielką czułością przyprowadzać mnie do Ojca.

Jakże ja Cię kocham MÓJ JEZU! Jakże ja Ci dziękuję, że mnie odnalazłeś w tym tłumie, że mną wstrząsnąłeś i ciągle przypominasz mi, co naprawdę jest ważne i o co warto zabiegać na wieczność.

Mów Panie, bo sługa Twa słucha…

Św. Józefie, patronie dnia dzisiejszego, proszę opiekuj się jeszcze mocniej nami wszystkimi, bo świat okrutnie zagubiony… Św. Józefie, módl się za nami!

Życzę Ci spokojnego, błogosławionego dnia 💓+

Brak opisu.

Autor: Św. Bernardyn ze Sieny (1380-1444), franciszkanin

Kiedy dobroć Boża powierza komuś szczególną łaskę, to daje mu wszystkie niezbędne charyzmaty, co zwiększa jego duchowe piękno. Sprawdziło się to w przypadku św. Józefa, legalnego ojca naszego Pana, Jezusa Chrystusa, i prawdziwego małżonka Królowej świata i Władczyni aniołów. Ojciec przedwieczny wybrał go na karmiciela i wiernego opiekuna jego cennych skarbów, to znaczy, jego Syna i jego małżonki – to zadanie wypełnił z wielką sumiennością. To dlatego Pan powiedział: „Dobrze, sługo dobry i wierny! … Wejdź do radości twego pana” (Mt 25,21).

Jeżeli porównasz Józefa do reszty Kościoła Chrystusowego, to czyż nie jest on człowiekiem szczególnie wybranym, przez którego Chrystus pojawił się na świecie w sposób legalny i czcigodny? Jeśli zatem cały święty Kościół jest dłużnikiem wobec Dziewicy Maryi, ponieważ mu podarowała przyjmowanie Chrystusa, to po niej Kościół winien jest świętemu Józefowi uznanie i szacunek bez miary.

On jest w istocie konkluzją Starego Testamentu; w nim godność patriarchów i proroków otrzymuje obiecany owoc. On jeden posiadł w rzeczywistości to, co dobroć Boża im obiecała. To pewnie i nie wolno w to wątpić: zażyłość i szacunek, jakie Chrystus okazywał Józefowi za swego ziemskiego życia, jak syn ojcu, i nie wyparł się tego w niebie – raczej wzbogacił i uzupełnił. Dlatego Pan dorzucił: „Wejdź do radości twego pana”.

Wspomnij na nas, błogosławiony Józefie, wstawiaj się za nami za pomocą modlitwy u twego przybranego Syna; uzyskaj nam łaskawość błogosławionej Dziewicy, twojej oblubienicy, bo ona jest matką Tego, który z Ojcem i Duchem Świętym żyje i króluje przez wszystkie wieki wieków.

Źródło: Homilie o św. Józefie (© Evangelizo.org)

Autor: Liturgia bizantyjska

Na własne oczy Józef, mąż Maryi, ujrzał wypełnienie się proroctw. Wybrany do najchwalebniejszego małżeństwa, otrzymał objawienie z ust aniołów, którzy śpiewali: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Łk 2,14).Ogłaszaj Józefie Dawidowi, przodkowi Człowieka-Boga, cuda, które kontemplowały twoje oczy: widziałeś dziecko spoczywające w ramionach Dziewicy, adorowałeś je razem z mędrcami, oddałeś chwałę Bogu z pasterzami, według słów anioła. Proś Chrystusa, naszego Boga, aby nasze dusze zostały zbawione.

Ty Józefie, trzymałeś w ramiona nieograniczonego Boga, przed którym drżą boskie moce, kiedy On narodził się z Dziewicy i w ten sposób zostałeś uświęcony. To dlatego czcimy cię.

Twoja dusza słuchała rozkazów Bożych. Niezrównanie czysty, zasłużyłeś, aby otrzymać za żonę tę, która jest nieskazitelna i niepokalana wśród kobiet. Ty byłeś opiekunem tej Dziewicy, kiedy zasłużyła, aby stać się tabernakulum Stworzyciela…

Ten, który jednym słowem utworzył niebo, ziemię i morze, został nazwany „synem cieśli” (Mt 13,55), to znaczy twoim, godny podziwu Józefie! Zostałeś nazwany ojcem Tego, który nie ma początku i otoczył cię chwałą jako zarządcę tajemnicy, przewyższającej wszelkie zrozumienie. Opiekunie święty błogosławionej Dziewicy, razem z nią śpiewałeś tę pieśń: „Wszystkie Pańskie dzieła, błogosławcie Pana, chwalcie i wywyższajcie Go na wieki! Amen” (Dn 3,57).

Źródło: Menaion (© Evangelizo.org)

O co proszę? O łaskę tęsknoty za Jezusem i pragnienie bliskiego spotkania z Nim.

Wejdę do domu Jezusa, Maryi i Józefa. Poproszę ich, aby pozwolili mi pobyć razem z nimi w Nazarecie, abym mógł nasycać się klimatem ich prostego życia. Będę kontemplował zwyczajność ich życia, pokój i ciepło rodzinnych więzi.

Zobaczę radość Jezusa, który przygotowuje się do swojej pierwszej pielgrzymki do Jerozolimy – do domu modlitwy swego Ojca. Każdego roku widział, jak udawali się tam Maryja i Józef. Teraz idą razem (ww. 41-42). Muszą przejść ok. 150 kilometrów.

Dołączę do nich. Zobaczę ich radość i zmęczenie. Wsłucham się w ich rozmowy. Z Maryją i z Józefem będę rozmawiał o Jezusie, z Jezusem – o Jego więzi z Ojcem.

Będę wpatrywał się w Jezusa, który pierwszy raz przekracza mury świątyni. Mija tłumy pielgrzymów. Jest święto Paschy. Patrzy, jak na ołtarzu kapłan zabija ofiarnego baranka. Widzi zapowiedź swojej męki. Wie o tym tylko On i Ojciec. Pobędę z Nim w świątyni.

Zobaczę przerażenie rodziców, gdy spostrzegli, że zgubili Jezusa (ww. 43-45). Szukają Go z bólem serca (w. 48). Będę im towarzyszył w ich niepokoju.

Czy w moim życiu przeżyłem utratę Jezusa? Co wtedy działo się ze mną? Czy kiedykolwiek szukałem Jezusa z bólem serca? Czy dzisiaj szukanie Jezusa jest dla mnie ważne?

Wrócę z Maryją i Józefem do Jerozolimy, aby przeżyć razem z nimi moment odnalezienia Jezusa. Zobaczę ich radość. Wsłucham się w ich rozmowę z Jezusem (ww. 45-50).

Zatrzymam się na pytaniu: „Czemuście mnie szukali?” (w. 49). Co jest najczęstszym powodem mojego gubienia Jezusa? Będę szczerze rozmawiał o tym z Jezusem. Będę powtarzał słowa: „Jezu, nie dozwól, bym Cię utracił!”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator