J 7, 40-53

Jakże często oceniamy według pozorów, według pochodzenia, urody, czy majętności. Kreujemy sobie obraz człowieka, którego wcale nie znamy, o którym nic nie wiemy, tylko coś tam zasłyszeliśmy.

Tłumy idące za Jezusem zdążyły Go poznać, lecz mimo cudów, które widzieli, których doświadczyło wielu, znaleźli się i tacy, co kwestionowali dzieła Jezusa, choćby tylko ze względu na Jego pochodzenie.

Takie uprzedzenia pokutują i dzisiaj. Sama we wczesnej młodości doświadczyłam niejednokrotnie szykan i gorszego traktowania w związku z tym, że pochodzę z ubogiej, wielodzietnej rodziny. Wiem jak czuje się osoba niesłusznie osądzana tylko na podstawie innego, ekstrawaganckiego wyglądu, czy stroju. Każdy z nas jest inny i każdy ma swoją, oryginalną historię życia, ale to nie znaczy, że moja, czy Twoja jest lepsza, bądź gorsza. Zdarza się, ze człowiek „dziwnie” wyglądający może okazać się wspaniałym kompanem i serdecznym przyjacielem.

Jezus przyciągał do siebie ludzi z najróżniejszych środowisk. On nie gardził żadnym człowiekiem. Dlatego nawet strażnicy dostrzegli Jego wyjątkowość, wiedzę i pasję z jaką nauczał.

Dziś też mamy takich przewodników, którzy w Imię Jezusa nauczają i uzdrawiają. I analogicznie wielu dzięki Ich posłudze poznaje, doświadcza i zakochuje się w Chrystusie. Ale jeśli tylko jakiś cień padnie na takiego człowieka, zostaje on napiętnowany i oskarżany. Lubimy krytykować i obmawiać, szczególnie kapłanów, którzy będąc na „świeczniku” nie są przecież chodzącą świętością, bo tak jak my są ludźmi ułomnymi i narażonymi na pokusy i zagrożenia płynące ze świata. Jakże krzywdzimy słowem i niewiarą, potępiamy bez wysłuchania, bez analizy argumentów, jakby sam osąd przynosił nam satysfakcję…

A Jezus, cichy i pokorny czeka, gdzie będzie dla Niego miejsce, które serce zechce trwać w zachwycie Jego nauką i bronić z miłością tego co cały czas jest aktualne.

Obraz może zawierać: tekst

Błogosławieni, którzy w sercu dobrym i szlachetnym zatrzymują słowo Boże i wydają owoc dzięki swojej wytrwałości. Łk 8,15

Nie przestawajcie nigdy wołać w języku, który był językiem waszych przodków – nie przestawajcie nigdy wołać do Boga: “Abba Ojcze”! św. Jan Paweł II

Może znowu dopada Cię zniechęcenie, może znowu nic nie idzie po Twojej myśli… przecież tyle było cudnych planów, tyle rzeczy do zrobienia, a tu w domu trzeba siedzieć… A może trzeba przestawić myślenie 🙂 może trzeba przekierować swoje skupienie w zupełnie innym kierunku, może trzeba wyłączyć na chwile tv i nie trzymać się kurczowo tego, co nie daje pokoju serca i nie prowadzi ku Najwyższemu.

Może Ciebie też lekceważą jak Chrystusa. Może nawet pogardzają Tobą… To znak, że idziesz w dobrym kierunku 🙂 Nie wstydź się przyznawać do swojej Galilei, nie wyrzekaj się swoich korzeni i pochodzenia. Bądź dumny z tego, że Twoim Panem jest Jezus Chrystus, bo ta duma i wierność Jego nauczaniu doprowadzi Cię do wieczności i uczyni naprawdę błogosławionym Twoje życie.

Wspierajmy się w tej naszej ziemskiej wędrówce, bo trudności, pułapek i pokus, by zmienić kierunek jest mnóstwo. Szczególnie teraz, kiedy lęk, niepokój, niepewność, zwątpienie, a może i beznadzieja wyzierają z każdego możliwego kąta, bądźmy wytrwali i czujni, błogosławiąc jedni drugich. Prośmy Bożego Ducha, by stał na straży naszego języka, abyśmy niepotrzebnym słowem nie ograbiali bliźniego z Jego godności.

Miłosierny Panie, umacniaj nas w tym trudnym czasie – podnoś, opatruj, pielęgnuj, ocieraj łzy, płacz z tymi, którzy płaczą… ucz nas błogosławić, ucz jak rozsiewać woń Twojego miłosierdzia, jak nieść nadzieję, jak trwać wiernie w zapatrzeniu na Twój Krzyż, nie wypierając się i nie buntując przeciwko swojemu krzyżowi. Przenajświętsza Panienko wspieraj nas i przyprowadzaj przed Oblicze Twojego Syna, wskazując jak pokornie – bez ociągania, zniechęcenia czy irytacji – nieść krzyż naszych ograniczeń i ułomności.

“Ty wyzwoliłeś nas, Panie, z kajdan i samych siebie, a Chrystus, stając się bratem, nauczył nas wołać do Ciebie: Abba Ojcze!” Abba Tatusiu! Tak bardzo potrzebujemy teraz Twojego wyzwolenia, Twojego miłosierdzia, Twojego błogosławieństwa!

Dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata. Amen!

Obraz może zawierać: 1 osoba, stoi, niebo i na zewnątrz

Autor: Sobór Watykański II

Chrystus ustanowił to nowe przymierze, a mianowicie nowy testament we krwi swojej (por. 1 Kor 11,25), powołując spośród Żydów i pogan lud, który nie wedle ciała, lecz dzięki Duchowi zróść się miał w jedno i być nowym Ludem Bożym. Albowiem wierzący w Chrystusa, odrodzeni nie z nasienia skazitelnego, lecz z nieskazitelnego przez słowo Boga żywego (por. 1 P 1,23), nie z ciała, lecz z wody i Ducha Świętego (por. J 3,5-6), ustanawiani są w końcu „rodzajem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym…, co niegdyś nie był ludem, teraz zaś jest ludem Bożym” (1 P 2,9-10).

Lud ów mesjaniczny ma głowę Chrystusa, „który wydany został za grzechy nasze i zmartwychwstał dla usprawiedliwienia naszego” (Rz 4,25), a teraz, posiadłszy imię, które jest ponad wszelkie imię, chwalebnie panuje w niebie. Udziałem tego ludu stała się godność i wolność synów Bożych, w których sercach Duch Święty mieszka jak w świątyni. Prawem jego stało się przykazanie nowe miłowania, jak Chrystus nas umiłował (por. J 13,34). Celem jego wreszcie – Królestwo Boże, zapoczątkowane na ziemi przez samego Boga i mające się dalej rozszerzać, aż na końcu wieków dopełnione zostanie również przez Boga, gdy objawi się Chrystus, życie nasze (por. Kol 3,4), a „samo stworzenie będzie wyzwolone z niewoli skażenia na wolność chwały synów Bożych” (Rz 8,21). Toteż ów lud mesjaniczny, choć nie obejmuje aktualnie wszystkich ludzi, a nieraz nawet okazuje się małą trzódką, jest przecież potężnym zalążkiem jedności, nadziei i zbawienia dla całego rodzaju ludzkiego. Ustanowiony przez Chrystusa dla wspólnoty życia, miłości i prawdy, używany jest również przez Niego za narzędzie zbawienia wszystkich i posłany jest do całego świata, jako światłość świata oraz sól ziemi (por. Mt 5,13-16)…

Mając rozprzestrzenić się na wszystkie kraje, Kościół wchodzi w dzieje ludzkie, wkraczając równocześnie poza czasy i granice ludów. Idąc zaś naprzód poprzez doświadczenia i uciski, krzepi się Kościół mocą obiecanej mu przez Pana łaski Bożej, aby w słabości cielesnej nie odstąpił od doskonałej wierności, lecz pozostał godną oblubienicą swego Pana i pod działaniem Ducha Świętego nieustannie odnawiał samego siebie, póki przez krzyż nie dotrze do światłości, która nie zna zmierzchu.

Źródło: Konstytucja dogmatyczna o Kościele „Lumen Gentium ” § 9

Autor: Orygenes (ok. 185-253), kapłan i teolog

Znajdujemy w Chrystusie cechy tak ludzkie, że nic z nich nie pozwala Go odróżnić od słabości właściwej nam śmiertelnikom; a jednocześnie cechy tak boskie, które przystoją jedynie zwierzchniej i niewypowiedzianej naturze boskiej. W obliczu tego rozum ludzki, zbyt wąski, jest uderzony takim podziwem, że nie wie, co o tym myśleć, ani gdzie iść. Czuje on Boga w Chrystusie, a jednak widzi Go umierającego. Uważa Go za człowieka, a oto powraca ze świata zmarłych ze zdobyczą zwycięstwa, zniszczywszy imperium śmierci. Dlatego nasza kontemplacja tym bardziej powinna ćwiczyć się z tak wielkim respektem i bojaźnią, że uznaje w Jezusie prawdę dwóch natur, nie przypisując niewypowiedzianej istocie bożej rzeczy, które są jej niegodne lub do niej nie pasują, i nie widząc w wydarzeniach historycznych jedynie złudnych pozorów.

Naprawdę, ogłosić takie rzeczy uszom ludzkim, próbować je wyrazić słowami przekracza znacznie nasze siły, talent i język. Myślę, że przekracza to nawet miarę apostołów. Nawet więcej, wytłumaczenie tej tajemnicy przewyższa prawdopodobnie wszelki porządek mocy anielskich.

Źródło: Traktat o zasadach, ks. 2, rozdz. 6,2 (© Evangelizo.org)