Autor: Św. Jan Chryzostom (ok. 345–407), kapłan w Antiochii, potem biskup Konstantynopola, doktor Kościoła

Jezus Chrystus, pogardzany i obrażany przez swoich wrogów, jeszcze bardziej stara się czynić dobro… Przemierza miasta, wioski, synagogi, ucząc nas, jak odpowiadać na oszczerstwa, nie innymi oszczerstwami, ale dobrymi uczynkami. Jeżeli, czyniąc dobrze twojemu bliźniemu, masz na celu sprawienie przyjemności Bogu, a nie ludziom, to cokolwiek ludzie czynią, ty nie przestawaj w czynieniu twoich dobrych dzieł; a twoja nagroda będzie tym większa… Oto dlaczego Chrystus nie czekał na przybycie chorych; sam wychodził im naprzeciw, przynosząc im jednocześnie dwa podstawowe dobra: Dobrą Nowinę o Królestwie i uzdrowienie ich dolegliwości.

Ale nawet to Mu nie wystarcza: w inny sposób objawia jeszcze swoją pomoc. „A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce niemające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo»”. Zauważ jeszcze raz Jego dystans od próżnej chwały. Nie chcąc pociągnąć wszystkich za sobą, posłał swoich uczniów. Ponieważ chce ich formować nie tylko w celu walk, które stoczą w Judei, ale także do walk, które będą miały miejsce na całej ziemi. […]

Jezus dał swoim uczniom moc uzdrawiania ciał, oczekując na moment, kiedy powierzy im równie ważną moc uzdrawiania dusz. Zauważ, jak ukazuje jednocześnie łatwość i potrzebę tego dzieła. Co właściwie mówi? „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało”. To nie na zasiew was posyłam, ale na żniwo… Przemawiając w ten sposób, Pan dodawał im ufności i ukazywał, że najważniejsza praca już została dokonana.

Źródło: Homilie do Ewangelii św. Mateusza, nr 32 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Wincenty a Paulo (1581-1660), kapłan, założyciel zgromadzeń zakonnych

Są ludzie, którzy na zewnątrz dbają o harmonię, a wnętrze wypełniają duchowymi uniesieniami i poprzestają na tym; zadowalają się słodkim spotkaniem z Bogiem w modlitwie… Nie trwajmy w błędzie: nasze zadanie polega na przejściu do czynów. To jest tak prawdziwe, że apostoł Jan nam oznajmia, że tylko nasze czyny nam towarzyszą w przyszłym życiu (Ap 14, 13). Pomyślmy nad tym; tym bardziej że obecnie wielu wydają się cnotliwi, i tacy są rzeczywiście, ale mają skłonność do kroczenia drogą łagodną i bez wysiłku, a nie idą w stronę pracowitej i solidnej pobożności.

Kościół jest porównany do żniw, które wymagają robotników, ale robotników pracujących. Nic jest bardziej zgodne z Ewangelią – gromadzić z jednej strony światło i siły dla duszy na modlitwie, w lekturze i samotności, a następnie iść podzielić się tym pokarmem duchowym z innymi ludźmi. W ten sposób naśladujemy naszego Pana i jego apostołów. W ten sposób łączymy posługę Marty i Marii, naśladujemy gołębicę, która trawi połowę pokarmu, a drugą karmi dziobem swoje małe. Tak oto powinniśmy czynić, tak powinniśmy świadczyć Bogu naszą miłość – naszymi dziełami. Naszym zadaniem jest przejście do czynów.

Źródło: Listy do Misjonarzy (© Evangelizo.org)

O co proszę? O głęboką ufność i miłość do Jezusa zatroskanego o moje życie.

Wejdę w tłum ludzi, który wpatruje się w Jezusa wyrzucającego złego ducha z opętanego niemowy (w. 32). Nagle ludzie słyszą, jak niemowa przemawia. Zwrócę uwagę na poruszenie zdumionego tłumu. Wsłucham się w okrzyki podziwu (w. 33).

Jakie poruszenia budzą się we mnie pod wpływem tej sceny? Czy przechowuję w moim sercu jakieś wydarzenia z życia, w których wyraźnie zobaczyłem cudowne działanie Jezusa, które wprawiło mnie w zdumienie? Wrócę z Jezusem do tych momentów.

Zwrócę uwagę na zachowanie faryzeuszów, którzy zakłopotani cudownym wydarzeniem i reakcją tłumu atakują Jezusa. Zobaczę ich zimne, wątpiące twarze. Nie potrafią uwierzyć Jezusowi. Uciekają się nawet do szalonego oskarżenia Go (w. 34).

Stanę blisko faryzeuszów. Jakie myśli, uczucia budzą się we mnie, gdy obserwuję ich zachowanie i słyszę słowa oskarżenia? Wczuję się w ich opór. Czy przypominają mi one jakieś sytuacje i zachowania z mojego życia? Powiem o tym Jezusowi.

Będę z bliska towarzyszył Jezusowi, który wchodzi do wiosek, miast i naucza (w. 35). Zobaczę tłumy, które zewsząd ściągają do Niego. Zobaczę szczęście na ich twarzach. Wielu doświadcza cudownego uzdrowienia i wyzwolenia z niemocy.

Jezus nauczał i uzdrawiał z wszelkiej choroby i niemocy (w. 35). Jak długo kroczę za Jezusem? Czy wierzę, że żyję blisko Tego, który wszystko może? Co jest obecnie moją największą niemocą? Czy zwierzałem się z niej Jezusowi.

Jezus przejmuje się mną do głębi (ww. 36-37). Będę wpatrywał się z miłością w Jego przejętą twarz. Spocznę na Jego ramieniu powtarzając: „Jezu, uzdrawiaj mnie Twoją miłością!”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Mówiła bowiem sobie: «Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa». Mt 9, 20-21

Uzdrówcie rany przeszłości miłością. Niech wspólne cierpienie nie prowadzi do rozłamu, ale niech spowoduje cud pojednania. św. Jan Paweł II

Cudna jest ta dzisiejsza Ewangelia!

Wbrew logice, wierzyć i ufać. Wbrew diagnozom, opiniom lekarskim i temu co widzą oczy, zawierzać naszemu Bogu swoje życie i osób nam najdroższych.

Czy to takie trudne? Czy to rzeczywiście ponad siły, kiedy sił już prawie nie ma i nadzieja zdaje się całkiem została wyczerpana? Ostatnie słowo ZAWSZE należy do naszego Boga 💖

Ciężko patrzeć na ludzi, którzy w swoim cierpieniu i utrudzeniu pozostają sami, bo pomimo wielu zatroskanych o ich los osób, nie potrafią otworzyć się na bezwarunkową i darmową głębię Bożej miłości, tkwiąc ciągle w swoim żalu i pretensjach. Jakież to musi być straszne doświadczenie krzywdy, pustki, beznadziei…

Panie, przymnóż nam wiary! Niech to co po ludzku już przesądzone, przemieni się w zdroju Twojego miłosierdzia i łaski! Duchu Święty, ucz nas patrzeć Bożymi oczami i zawierzać naszemu Ojcu każdą najdrobniejszą, czy też niezmiernie krwawiącą przestrzeń naszego życia. Bez Twojego tchnienia nie starczy nam odwagi, by podejść tak blisko, by dotknąć, by obmyć się i zanurzyć w tym niewyczerpalnym oceanie Bożej łaski. Duchu Święty, módl się w nas, szczególnie kiedy rozum i wątpliwości zagłuszają Boży głos…

Ożywiaj nas Panie! Podnoś z mar jednym Twoim dotknięciem, jednym słowem! Tak bardzo potrzebujemy Twojej Obecności! DZISIAJ!

Jezu mój, ufam Tobie!

Pozdrawiam, przytulam 😊 błogosławię ❤️+

Autor: Bł. Karol de Foucauld (1858-1916), pustelnik i misjonarz na Saharze

Wiara to to, co sprawia, że wierzymy w głębi duszy… we wszystkie prawdy, które przekazuje nam religia i w rezultacie w zawartość Świętego Pisma i nauk Ewangelii, wreszcie, w to, co nam proponuje Kościół. Sprawiedliwy żyje naprawdę z tej wiary (Rz 1,17), ponieważ zastępuje mu ona większość zmysłów natury. Tak wszystko przekształca, że zaledwie stare zmysły mogę służyć duszy, która przez nie dostrzega tylko mylne pozory, a wiara pokazuje jej rzeczywistość.

Oko pokazuje jej ubogiego, a wiara — Jezusa (por. Mt 25,40). Uchem słyszy obrazy i prześladowania; a wiara mu śpiewa: „Cieszcie się i radujcie” (Mt 5,12). Przez dotyk czuje uderzenia kamieni, wiara nam mówi: „Weselcie się, że staliście się godnymi cierpienia dla imienia Chrystusa” (por. Dz 5,41). Smakiem kosztujemy kadzidła, wiara nam mówi, że prawdziwym kadzidłem są „modlitwy świętych” (Ap 8,4).

Zmysły nas uwodzą stworzonym pięknem, wiara myśli o stworzonym pięknie i lituje się nad wszystkimi stworzeniami, które są nicością i prochem obok tych cudów. Zmysły boją się bólu; wiara go błogosławi jak koronę małżeńską, która jednoczy ją z Umiłowanym, jak drogę z Oblubieńcem, ręka w boskiej ręce. Zmysły buntują się przed obrazą, wiara ją błogosławi: „Błogosławcie tym, którzy was przeklinają” (Łk 6,28)…; uważa, że słodko jest dzielić los Jezusa… Zmysły są ciekawe, wiara o niczym nie chce wiedzieć; pragnie skryć się i spędzić całe życie nieruchomo u stóp tabernakulum.

Źródło: Rekolekcje w Nazarecie 1897 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła

„Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego” (J 5,28). Widzimy w Ewangelii trzech zmarłych, wskrzeszonych przez naszego Pana i to nie bez powodu: dzieła Pana są nie tylko faktami, ale i znakami… Jesteśmy pełni podziwu wobec historii o wskrzeszeniu Łazarza (J 11), ale jeśli zwrócimy naszą uwagę na jeszcze wspanialsze dzieła Chrystusa, to ujrzymy, że każdy wierzący zmartwychwstanie. A gdy poważnie się zastanowimy, to pojmiemy, że są straszniejsze śmierci i każdy człowiek, który ulega grzechowi, doświadcza śmierci.

Wszyscy ludzie obawiają się śmierci ciała, niewielu śmierci dusz… Człowiek robi wszystko, żeby ujść śmierci, której nie można uniknąć i ten sam człowiek, powołany do życia wiecznego, nie robi nic, aby uniknąć grzechu… Och, gdybyśmy mogli obudzić ludzi z ich apatii i sami obudzili się z nimi, aby umiłować życie wieczne z takim samym żarem, jakim miłują to ulotne życie! Gdyby poradzić komuś, żeby przepłyną morze, aby uniknąć śmierci, to czy się zawaha? Gdyby zalecić, aby starał się nie umrzeć, czy pozostanie z założonymi ramionami? Oto Bóg zaleca nam rzeczy łatwiejsze, aby otrzymać życie wieczne, a my nie chcemy tego słuchać…

Jeśli zatem nasz Pan, dzięki swojej wielkiej łasce i wielkiemu miłosierdziu, wskrzesza nasze dusze, aby je uratować od śmierci wiecznej, to słusznie widzimy w trzech zmarłych, którym wskrzesił ciało, symbol i zapowiedź zmartwychwstania dusz, dokonanego dzięki wierze.

Źródło: Kazania do Ewangelii św. Jana, nr 49, 1-2 (© Evangelizo.org)

O co proszę? O dar głębokiej wiary w bezgraniczną moc Jezusa.

Zbliżę się do Jezusa i Jaira, aby przysłuchać się ich rozmowie. Będę wpatrywał się w Jaira. Usłyszę jego płacz. Przed chwilą umarło jego dziecko. Wsłucham się w jego słowa. Jest przekonany, że Jezus może wrócić jej życie.

Wrócę na chwilę do historii mojego życia. Uświadomię sobie, że całe moje życie było, jest i pozostanie w rękach Jezusa. Nawet moja śmierć w Jego rękach staje się życiem. Poproszę Go, aby położył swą rękę na wszystko, co w mojej codzienności wydaje się trudne, a nawet beznadziejne.

Wrócę do sceny ewangelicznej. Będę wpatrywał się w cierpiącą na krwotok kobietę. Dwanaście lat walki z chorobą nie zdusiło w niej nadziei. Jest przekonana, że odzyska zdrowie, jeśli uda jej się dotknąć Jezusa.

Stanę przed Jezusem z krwawiącymi ranami. Co jest moją największą raną? Zbliżę się do Jezusa. Będę Go prosił z wiarą, aby dotknął moich ran i aby pozwolił mi doświadczyć mocy Jego słów: „Ufaj, Twoja wiara cię ocaliła”.

W dalszej części modlitwy będę kontemplował Jezusa, który zbliża się do martwego dziecka. Będę wpatrywał się w każdy Jego ruch i gest. Przez dłuższy czas zatrzymam się na scenie wskrzeszenia. Zobaczę, jak Jezus ujmuje zmarłą za rękę, jak wraca jej życie i podnosi ją.

Wyznam wiarę w Boską moc Jezusa. W serdecznej rozmowie zaproszę Go do mojego życia. Będę Go błagał, aby ożywił moją wiarę, nadzieję i miłość, aby wziął mnie za rękę i wyrwał mnie z przeciętności, oziębłości duchowej, aby tchnął życie we wszystkie martwe miejsca mojej osobowości. O to samo pomodlę się dla najbliższych z mojej rodziny i wspólnoty.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony». I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Mk 6, 4-6a

Wyznanie wiary wiele kosztuje, ale wy nie możecie przegrać miłości. św. Jan Paweł II

Dla mnie ta Ewangelia to z jednej strony niesamowita lekcja pokory, której doświadczył sam Chrystus, wskutek ogromnego lekceważenia ludzi, wśród których się wychował i wzrastał, a którzy teraz podważają Jego nauczanie, widząc w Nim TYLKO cieślę…

Jakże takie oceny mogą podcinać skrzydła… Pan Jezus dziwił się ich niedowiarstwu, krótkowzroczności, a może było Mu zwyczajnie po ludzku przykro…

Tak to już niestety jest, że najtrudniej mówi się o Bożych sprawach do swoich krewnych, bliskich, do tych którzy znają nas z różnych życiowych sytuacji – niekoniecznie tych dobrych i pięknych, którym wydaje się, że przecież wszystko o nas wiedzą, a domysły i ploteczki dołożą resztę…

Zapewne i dzisiaj Pan Jezus dziwi się patrząc na nasze – moje niedowiarstwo, wątpliwości, ciągłe analizowanie i gdybanie… Szukamy Jezusa nie wiadomo gdzie, bo ktoś tam mówił, że w tym, czy w tamtym kościele to jest „fajna” Msza, „fajny” ksiądz, czy „fajne” modlitwy.

Ejże! Fajne to mogą być nowe buciki czy torebka!😁

Pan Jezus tak samo mówi i działa w maleńkim, wiejskim kościółku, gdzie przychodzi kilka starszych, pobożnych parafianek, jak i w olśniewającym sanktuarium, gdzie codziennie tłumnie przybywają pielgrzymi. Oczywiście, że są miejsca kultu, gdzie ta Boża Obecność jest jakby namacalna i nijak nie zamierzam tego kwestionować 😊, myślę jednak, że jeśli pozwolimy Bogu działać po swojemu, doświadczymy Go w naszej zwyczajnej, może nawet nudnej czy też niemiernie skomplikowanej codzienności.

Być może jest tak, że za bardzo skupiamy się właśnie na tej całej otoczce, na emocjach, a sam Pan Jezus nam spowszedniał…, bo przecież jest…, bo zawsze był i będzie…, a tak naprawdę wcale nie zależy nam na głębszej relacji, na prawdziwym poznaniu Jezusa, na doświadczeniu Jego namacalnej Obecności…

Zachwyć się dzisiaj razem ze mną Panem Jezusem. Zachwyć się cudem, który nieustannie dokonuje się na KAŻDEJ MSZY ŚWIĘTEJ. Nie lekceważ, nie powątpiewaj, nie odkładaj na później tej relacji. Ważne jest DZISIAJ, TERAZ, a o jutro Jezus sam się zatroszczy, jeśli tylko pozwolisz Jemu działać w swoim życiu – bez warunków i granic.

Pozostań Panie, bo potrzebuję Cię jak oddechu, bo jesteś moim oddechem! Pozostań, i bądź, bym mogła opowiadać Ci o swoich radościach i troskach. Bym słuchając Cię, chłonęła i zapamiętywała każde Twoje słowo, i bym umiała przekazywać je dalej, dzieląc się z tymi, co jeszcze nie potrafią Tobie zaufać. Bym w każdym spotkanym człowieku odnajdywała Twoją ukochaną twarz i każdego darzyła należytą uwagą i szacunkiem.

JEZU, UFAM TOBIE!

JEZU, WIERZĘ W CIEBIE!

JEZU, WIERZĘ TOBIE!

I kocham Cię, mój Jezu, całym swoim maleńkim serduszkiem 😍 niech Ci będzie w nim dobrze 💖

KOCHAM CIĘ, MÓJ JEZU!

Błogosławionej niedzieli ❤️+

PS. Postaram się pisać codziennie, bo Pan Jezus mówi dzisiaj do mnie: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny. 2 Kor 12, 9a. 10

Autor: Św. Jan Paweł II (1920-2005), papież

Codziennym wyrazem tej miłości jest w życiu Rodziny nazaretańskiej praca… Ten, o którym mówiono, że jest „synem cieśli” (Mt 13,55), uczył się pracy od swego przybranego ojca. Jeżeli Rodzina z Nazaretu jest w porządku zbawienia i świętości przykładem i wzorem dla ludzkich rodzin, to podobnie i praca Jezusa przy boku Józefa-cieśli… Praca ludzka (w szczególności praca fizyczna) znalazła szczególne miejsce w Ewangelii. Wraz z człowieczeństwem Syna Bożego została ona przyjęta do tajemnicy Wcielenia. Została też w szczególny sposób odkupiona. Józef z Nazaretu, przez swój warsztat, przy którym pracował razem z Jezusem, przybliżył ludzką pracę do tajemnicy Odkupienia.

Ważną rolę w procesie ludzkiego wzrastania Jezusa „w mądrości, w latach i w łasce” (Łk 2,52) odgrywała cnota pracowitości, jako że „praca jest dobrem człowieka”, które „przekształca przyrodę” i sprawia, że człowiek „poniekąd bardziej staje się człowiekiem”.

Ze względu na wielkie znaczenie pracy w życiu człowieka, wszyscy ludzie powinni rozumieć i w pełni przeżywać jej sens, aby przez nią przybliżać się do Boga — Stwórcy i Odkupiciela, uczestniczyć w Jego zbawczych zamierzeniach w stosunku do człowieka i świata, i pogłębiać w swym życiu przyjaźń z Chrystusem, podejmując przez wiarę żywy udział w Jego trojakim posłannictwie: Kapłana, Proroka i Króla. Mowa tu w istocie o uświęceniu życia rodzinnego, które powinno stać się udziałem każdego człowieka wedle jego stanu.

Źródło: Adhortacja apostolska „Redemptoris custos”, 22

O co proszę? O dogłębne doświadczenie prawdy, że Jezus kocha moją codzienność.

Przyłączę się do uczniów, którzy idą z Jezusem do Nazaretu (w. 1). Jezus pragnie spotkać ludzi, z którymi żył przez trzydzieści lat. Z nimi wzrastał, modlił się, pracował.

Będę kontemplował Jezusa w Jego zwykłej codzienności. Wyobrażę Go sobie przy prostych zajęciach dnia, na modlitwie, w rozmowach z rówieśnikami, starszymi, śmiejącego się i smucącego.

Uświadomię sobie, że Jezus kocha moją codzienność i moje zajęcia. Jest ze mną w pracy, na modlitwie, w rozmowach. Codzienne szuka mnie w moim Nazarecie.

Wejdę do synagogi. Zobaczę Jezusa pośród Jego sąsiadów, krewnych. Naucza (w. 2). Nie traktują Go poważnie. Zaczynają się oglądać na siebie, dziwić, spoglądać na Jezusa lekceważąco. Powątpiewają o Nim (ww. 2-3). Co mogę powiedzieć o moich wątpliwościach w wierze?

Życie na co dzień z Jezusem, zwyczajność spotkań, rozmów, częste przebywanie razem sprawiły, że przyzwyczaili się do Niego. Nie oczekiwali od Niego wiele. Był dla nich jednym z wielu sąsiadów. Nie dowierzali Mu (ww. 4-6).

Przyzwyczajenie i duchowa rutyna mogą zamykać mnie na spotkania z Jezusem i sprawić, że Jezus i Jego słowa spowszednieją. Zapytam siebie o moje spotkania z Jezusem. Jak Go słucham? Jak z Nim rozmawiam?

W serdecznej rozmowie z Jezusem będę opowiadał Mu o mojej codzienności, czym teraz żyję, o moich zwykłych sprawach. Będę powtarzał: „Pozostań ze mną, kocham Cię, jesteś moim Bogiem”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)