Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Łk 18, 37b

Do Ciebie, o Chryste, nasze życie i nasz przewodniku, niech się zwróci każdy, kogo dręczy pokusa zniechęcenia i rozpaczy, aby usłyszeć przesłanie nadziei, która nie zawodzi. św. Jan Paweł II

Chyba wszyscy doświadczamy mniejszych czy większych przeciwności i chyba każdy z nas w jakiejś przestrzeni, sferze życia czuje niemoc, ślepotę. Mnie też ostatnio osaczają ciemności i bezradność, które próbują mnie uciszyć, zniechęcić do pracy nad sobą, które wysysają nadzieję, jakby chcąc pozostawić w poczuciu opuszczenia, takiej drętwoty duchowej… Czasem pozostaje tylko niemy krzyk serca, bo usta też nie chcą układać w się w słowa modlitwy “JEZUSIE, ULITUJ SIĘ NADE MNĄ!”.

Jezusie, ulituj się nad nami! Ulituj się jak najprędzej, teraz, dzisiaj! Tak bardzo potrzebujemy Twojej obecności, Twojej troski, Twojego dotknięcia!

Zostaje nadzieja, że On jest obok, że nie dopuści by te demony przejęły kontrolę, że zatrzyma się i przywoła, by dotknąć najbardziej bolesnych, wrażliwych i być może ciągle krwawiących miejsc i ran…

I oto Pan Jezus przystaje przy mnie 💖 Patrzy z czułością, zainteresowaniem, prawdziwą troską, i pyta “czego potrzebujesz?” Zawsze wzrusza mnie to pytanie… Tyle chciałabym powiedzieć, o tyle rzeczy poprosić, tyle intencji w moim sercu, a jeszcze fizyczność coraz mocniej przygniata i tyle spraw mnie przerasta, przytłaczając tym co “muszę”, czego się ode mnie oczekuje…

Pan Jezus to wszystko wie, ale chce bym wypowiedziała swoją prośbę, bym nazwała moje pragnienia, marzenia.

Patrzę z wiarą oczyma serca, które zaczynają coraz wyraźniej widzieć, które przemienione spotkaniem i dotknięciem Miłości, zaczynają dostrzegać i rozróżniać to, co naprawdę jest ważne. I choć wiele ograniczeń wciąż pozostaje, serce z radości woła na cześć Pana!

Dziękuję Ci, mój Boże, za każdą trudność, za każdą kłodę pod nogami, za lata ślepoty i łachmany moich ograniczeń, mojej bezsilności. Dziękuję, że pozwoliłeś mi przejrzeć 😍 dziękuję, że dajesz mi widzieć wszystkimi zmysłami, bo oczęta me jakby coraz słabsze, a przecież oczy serca widzą znacznie więcej niż wzrok może dojrzeć i rozróżnić.

Bądź uwielbiony Miłosierny Boże, Ojcze, Synu i Duchu Święty 💖 Umacniaj nas i przymnóż nam wiary!  

Niech nam się stanie według wiary naszej 🔥Amen!

Błogosławię +

Autor: Św. Grzegorz Wielki (ok. 540-604), papież, doktor Kościoła

Zauważmy, że to w chwili, kiedy Jezus zbliżał się do Jerycha, niewidomy odzyskał wzrok. Jerycho to znaczy „księżyc” i w Piśmie Świętym księżyc jest symbolem ciała, które ma zniknąć; w pewnym okresie miesiąca zanika, symbolizując upadek naszej ludzkiej natury, przeznaczonej na śmierć. Zbliżając się zatem do Jerycha, nasz Pan uzdrowił wzrok niewidomego. Stając się naszym bliźnim w ciele, które przybrał z jego śmiertelnością, oddaje On rodzajowi ludzkiemu światło, które zagubiliśmy. To dlatego, że Bóg przyjmuje naszą naturę, to człowiek dostępuje stanu boskiego.

To właśnie ludzkość jest reprezentowana przez tego niewidomego, siedzącego na skraju drogi i żebrzącego, bo Prawda mówi o sobie: „Ja jestem Drogą” (J 14,6). Ten, który nie zna blasku wiecznego światła, jest niewidomy, ale jeśli zaczyna wierzyć w Odkupiciela, to „siedzi przy drodze”. Jeśli, wierząc w Niego, zaniedbuje błaganie o dar wiecznego światła, jeśli nie chce się do Niego modlić to pozostaje niewidomym na poboczu; nie staje się proszącym… Niech każdy człowiek, który uznaje, że ciemności go zaślepiają i brakuje mu światła wiecznego, woła z głębi swego serca i ducha: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!”

Źródło: Homilia 2 do Ewangelii

O co proszę? O głęboką wiarę w uzdrawiającą moc Jezusa

Usiądę przy drodze obok niewidomego żebraka. Spróbuję wczuć się w jego biedę i bezradność. Wielu ludzi przechodzi obok. Nikt nie może mu pomóc. Zdany jest na łaskę losu (ww. 35-36).

Przypomnę sobie sytuacje z mojego życia, w których czułem się jak „ślepy żebrak” – bezradny i bezbronny. Co dzisiaj jest moją największą ślepotą? Co najbardziej czyni mnie bezradnym?

Zwrócę uwagę na nagłą reakcję ślepca w momencie, gdy dowiaduje się, że obok przechodzi Jezus. Wsłucham się w jego przejmujące wołanie: „Jezusie, ulituj się nade mną!”. Zwrócę uwagę, jak uparcie, coraz głośniej krzyczy, gdy inni mu zabraniają (ww. 37-39).

Jezus przechodzi codziennie blisko mojej biedy i bezradności, chcąc, abym wołał uparcie o Jego miłość. Wyobrażę sobie Jezusa, który zatrzymuje się przy mnie i pyta mnie jak żebraka spod Jerycha: „Co chcesz, abym ci uczynił?” (ww. 40-41). O co chciałbym Go teraz prosić?

Jezus widzi moje wnętrze. Zna moje choroby i może mnie uzdrowić. Szuka jednak w moim sercu wiary. Chce powiedzieć do mnie podobnie jak powiedział do żebraka: „Twoja wiara cię uzdrowiła” (w. 42). Co mogę powiedzieć o mojej wierze w Jego moc?

Stanę znowu przy żebraku. Zwrócę uwagę, jak spotkanie z Jezusem uzdrowiło i przemieniło Jego życie. Jego krzyk zamienił się w radość. Uradowany do głębi, wielbi Boga (w. 43).

W serdecznej rozmowie z Jezusem będę Go wielbił i dziękował Mu za wszystkie spotkania, w których mnie uzdrawiał, zabierał smutek i wracał radość. Pomodlę się do Niego ulubionym psalmem.

Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy na wieki i na zawsze. Dn 12,3

Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli stanąć przed Synem Człowieczym. Łk 21, 36

Kościół, idąc za Chrystusem, naucza prawdy, która nie zawsze jest zgodna z opinią większości. Słucha on głosu sumienia, a nie siły, i w ten sposób broni ubogich i pogardzanych. św. Jan Paweł II

ZAWSZE warto być dobrym, wrażliwym, empatycznym człowiekiem. Nie tylko ubolewać, użalać się i współczuć, ale działać, bronić kiedy dzieje się krzywda. Cieszyć się z małych rzeczy, a i wielkie wspierać swymi umiejętnościami i modlitwą.

Tyle głupoty, zepsucia i beznadziei wokół…

Nasz Bóg posługuje się każdym z nas, by przemieniać czyjeś życie, by rozświetlać mroki zwątpienia, by opatrywać rany, pokaleczone i wciąż krwawiące wspomnienia, by oczyszczać, uzdrawiać i czynić rzeczy nowe, by przywracać tożsamość dziecka Bożego i rozbudzać kolejne serca do służby Bogu i ludziom.

Pewnie, że możesz powiedzieć – to nie mój czas, to nie moja piaskownica i nie moje zabawki, jestem zmęczona, wolę sobie cichutko w kąciku posiedzieć, a tak w ogóle to przecież nie potrafię mówić o Jezusie, ani o mojej z Nim relacji, po co mi to, przecież jest dobrze jak jest… Wymówek znajdzie się mnóstwo…

A ja właśnie pomimo ograniczeń, ułomności, permanentnego przemęczenia i braku czasu, zapierając się siebie – pragnę trwać na czuwaniu, by świecić Bożym blaskiem, by drobnymi kroczkami dążyć do świętości i towarzyszyć w tej drodze tym, którzy zechcą pójść ze mną 😍

Wiem, że wielu czyta te „moje” zapiski, choć nie zostawia śladu po sobie 🤭 łapka w górę nie jest istotna, choć jest swego rodzaju świadectwem i przyznawaniem się do wartości jakimi się dzielę 😀

Nie wstydźmy się naszej przynależności do Jezusa, by i On na końcu czasów mógł nas rozpoznać i zaprosić do radości nieba 💗

Życzę Ci cudnego, roztropnego i zasłuchanego Dnia Pańskiego 😇 błogosławię ❤️+

O co proszę? O głębokie pragnienie życia z Jezusem na wieczność.

Jezus objawia mi prawdę o końcu świata. Poproszę Go na wstępie medytacji o głębokie przeżycie prawdy o Jego ostatecznym przyjściu. Jest to fakt, który niechybnie nastąpi.

Popatrzę na moją codzienność: na zajęcia, które wykonuję, sprawy, którymi się przejmuję, troski, cierpienia… To wszystko kiedyś się skończy. Liczyć się będzie tylko wieczność. Jak często o tym myślę? Czy mam zdrowy dystans do moich codziennych spraw?

Wyobrażę sobie scenę końca świata, którą opisuje Jezus (ww. 24-27). Będę kontemplował Syna Bożego, który pośród spadających gwiazd i wstrząsów nieba przychodzi w obłokach z mocą i chwałą. Zobaczę, jak wysyła aniołów, aby zebrali Jego wybranych z wszystkich stron świata.

Zwrócę uwagę na przeżycia, jakie wywołuje we mnie to wydarzenie. Jakie uczucia przeważają: oczekiwania, radości, pokoju? A może niepewność i lęk? Jezus przywołuje dla mnie tę scenę, aby pokazać wieczną wartość mojego życia.

Będę prosił mojego Anioła Stróża, aby trwał przy mnie w ostatniej chwili mojego ziemskiego życia; aby przyszedł po mnie, kiedy Jezus wysyłać będzie aniołów po swoich wybranych. Odnowię pragnienie zażyłej więzi modlitewnej z moim Aniołem Stróżem.

Tylko Ojciec wie, kiedy nastąpi przyjście Jego Syna (w. 32). Zostawił mi słowo Jezusa, które nie przemija. Trwanie w Jego słowie pomoże mi odczytać znaki nadchodzącego końca i przygotować się na przyjście Jezusa (ww. 28-32).

W żarliwej modlitwie zwrócę się do Ojca, aby pomógł mi żyć słowem przychodzącego Jezusa. Będę Go prosił, aby posyłał mi codziennie dobrego anioła i budził we mnie pokój i radość oczekiwania na przyjście Pana. Będę wyznawał Mu z miłością: „Poza Tobą nie ma dla mnie dobra” (Ps 16, 2).

Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

Autor: Św. Bernard z Clairvaux (1091–1153), mnich cysterski, doktor Kościoła

Aby osiągnąć pokorę, nie ma nic bardziej bezpośredniego ani lepiej przystosowanego niż spotkanie samego siebie w prawdzie. W tym celu wystarczy niczego nie ukrywać, odrzucić udawanie, stanąć twarzą w twarz ze sobą bez wymówek.

Spoglądając na siebie w taki sposób, w świetle prawdy, dusza odkryje, że jest w „strefie niepodobieństwa”. Wtedy, smutno wzdychając, ponieważ jej rzeczywista nędza nie jest już przed nią zakryta, zawoła do Pana razem z prorokiem: „W Twojej prawdzie uczyniłeś mnie pokornym” (Ps 119,75 Wlg). I jakże by nie czuła się przeniknięta pokorą, kiedy poznała sama siebie w prawdzie? Ponieważ dusza postrzega siebie pod ciężarem grzechu, ślepa, zamknięta w sobie, bezsilna, poddana licznym błędom, narażona na tysiące zagrożeń, zaniepokojona tysiącem obaw, zatroskana o tysiące problemów, nękana tysiącem podejrzeń, zajęta tysiącem potrzeb, z zamiłowaniem do występku i niemocą do cnoty.

Czy mogłaby jeszcze spoglądać z wysoka i podnosić głowę? Kiedy cierpienie staje się tak przeszywające jak cierń, czyż nie do tego zwróci się dusza? To znaczy zwróci się w stronę łez, zwróci się w stronę płaczu i jęku, zwróci się do Pana i zawoła w pokorze: „Uzdrów mnie, bo zgrzeszyłem przeciw Tobie!” (Ps 40,5). Gdy tylko dusza zwróci się do Pana, otrzyma pocieszenie, ponieważ jest On „Ojcem miłosierdzia i Bogiem wszelkiej pociechy” (2 Kor 1,3). Po takim doświadczeniu Bóg objawia się jako Zbawiciel. […]

Poznanie siebie będzie krokiem w kierunku rozpoznania Boga. Poprzez odnowienie Jego obrazu w tobie, On sam stanie się widzialny. Rzeczywiście, kiedy z odsłoniętą twarzą odbijasz chwałę Pana jak w zwierciadle, zostaniesz przemieniony w ten sam obraz, coraz ostrzejszy i wyraźniejszy, jak przystało na działanie Ducha Bożego (por. 2 Kor 3,18).

Źródło: O Pieśni nad pieśniami, kazanie 36, 5-6 (© Evangelizo.org)