Autor: Sobór Watykański II

Niczyjej nie uchodzi uwagi, że wśród wszystkich pism Nowego Testamentu, Ewangelie zajmują słusznie miejsce najwybitniejsze. Są bowiem głównym świadectwem życia i nauki Słowa Wcielonego, naszego Zbawiciela. Kościół zawsze i wszędzie utrzymywał i utrzymuje, że cztery Ewangelie są pochodzenia apostolskiego. Co bowiem Apostołowie na polecenie Chrystusa głosili, to później oni sami oraz mężowie apostolscy pod natchnieniem Ducha Świętego na piśmie nam przekazali, jako fundament wiary, mianowicie czteropostaciową Ewangelię według Mateusza, Marka, Łukasza i Jana.

Święta Matka-Kościół silnie i bardzo stanowczo utrzymywał i utrzymuje, że cztery wspomniane Ewangelie, których historyczność bez wahania stwierdza, podają wiernie to, co Jezus, Syn Boży, żyjąc wśród ludzi, dla wiecznego ich zbawienia rzeczywiście uczynił i tego uczył aż do dnia, w którym został wzięty do nieba (por. Dz 1,1-2). Apostołowie po wniebowstąpieniu Pana to, co On powiedział i czynił, przekazali słuchaczom w pełniejszym zrozumieniu, którym cieszyli się pouczeni chwalebnymi wydarzeniami życia Jezusa oraz światłem Ducha prawdy oświeceni (J 14,26).

Święci zaś autorowie napisali cztery Ewangelie, wybierając niektóre z wielu wiadomości przekazanych ustnie lub pisemnie, ujmując pewne rzeczy syntetycznie lub objaśniając, przy uwzględnieniu sytuacji Kościołów, zachowując wreszcie formę przepowiadania, ale zawsze tak, aby nam przekazać szczerą prawdę o Jezusie. W tej przecież intencji pisali, czerpiąc z własnej pamięci i własnych wspomnień, czy też korzystając ze świadectwa tych, którzy “od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa”, byśmy poznali “prawdę” tych nauk, które otrzymaliśmy (por. Łk 1,2-4).

Źródło: Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym „Dei Verbum”, § 18-19

Autor: Służebnica Boża Madeleine Delbrêl (1904–1964), misjonarka ludzi ulicy

Jeśli rzeczywiście jesteśmy uczestnikami wewnętrznego życia Kościoła, autentyczność i intensywność tego uczestnictwa nie jest tylko kwestią wiedzy. Można być doskonałym teologiem, a mimo to żyć bardzo mało życiem Bożym; można bardzo dobrze wiedzieć, czym jest Kościół, a mimo to być tylko jedną bezkrwistą komórką. W ten sam sposób możemy „żyć wiarą” we wszystkim, co jest Bogiem-nami, a nie żyć nią, a jedynie intelektualnie trzymać się jej we wszystkim, co jest Kościołem-nami. Nawet jeśli żyjemy życiem zjednoczonym z Jezusem, myślę, że musimy zadać sobie pytanie, czy nie czynimy z Niego i Jego miłości czegoś, co jest jeszcze trochę „historyczne”, czy nie widzimy Go przede wszystkim takim, jakim był, a nie takim, jakim jest w Kościele.

Czy zrozumieliśmy, jak Joanna d’Arc, że „Chrystus i Kościół to jedno i to samo”? Czasami mamy wobec Kościoła postawę kogoś, kto chce zaświadczenia o dobrym postępowaniu. Kościół nie prowadzi: on jest, a my jesteśmy w nim. Jest Ciałem Chrystusa, a my jesteśmy w Nim. Jest Ciałem Chrystusa, a my jesteśmy członkami tego Ciała. Nasza zależność od niego i nasze oddanie dla niego, choć wymagają zewnętrznych aktów i znaków, są przede wszystkim wewnętrzną, żywotną zależnością i oddaniem. Nasza zależność od Ciała, którym jest, jest znaczna.

Źródło: Kochać Chrystusa-Kościół (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Grzegorz Wielki (ok. 540–604), papież, doktor Kościoła

Mądrze jest powiedzieć: „Głos uzdolnionym odbierze, rozsądku pozbawi i starców” (Hi 12,20). Słowa te można zastosować bardziej bezpośrednio do Żydów, którzy przed wcieleniem Pana byli rozsądni, ponieważ wierzyli w Jego przyjście i zapowiadali je, ale w dniu, w którym pojawił się w ciele, oświadczyli: to nie jest On.

Tak więc usta rozsądnych, zostały przemienione, ponieważ powiedzieli, że On przyjdzie, a następnie oświadczyli: Nie ma Go tutaj. I rozsądek został odebrany starcom, ponieważ nie podążali w wierze za przepowiedniami, które ich pamięć przechowywała od ich ojców. Wyjaśnia to również Boską obietnicę, że wraz z przyjściem Eliasza zwróci On serca synów z powrotem do ich ojców (por. Ml 3,23-24), tak że wiedza, teraz odebrana z serc Żydów, powróci do nich dzięki miłosierdziu Pana, w dniu, w którym synowie zaczną rozumieć, co ich ojcowie przepowiadali o Panu.

Ale jeśli przez starców rozumiemy również Żydów, którzy, zmyleni przez wypaczoną wiarę, postanowili przeciwstawić się słowu Prawdy, to rozsądek został im odebrany od dnia, w którym został przyjęty przez Kościół. Ten rozsądek to jakby mały chłopiec, przychodzący od pogan, który mówi ustami psalmisty: „Jestem roztropniejszy od starców” (Ps 119,100). Rzeczywiście, to dlatego, że zdobył wiedzę poprzez praktykę, może pokazać, że zrozumiał więcej niż starcy, dodając natychmiast te słowa: „bo zachowuję Twoje postanowienia”. Tak, to właśnie jego gorliwość we wprowadzaniu w życie tego, czego się nauczył, pozwoliła mu zrozumieć to, czego miał nauczać.

Źródło: O Hiobie, księga XI (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Padre Pio z Pietrelciny (1887-1968), kapucyn

Prawdziwa pokora serca jest raczej odczuwana i przeżywana niż widoczna na zewnątrz. To pewne, trzeba zawsze okazywać się pokornym w obecności Boga, ale nie tą fałszywą pokorą, która prowadzi do zniechęcenia, znużenie i braku nadziei. Nie możemy ufać sami sobie, przedkładać nasze sprawy nad sprawy innych i uważać się za gorszych od bliźnich.

Jeśli potrzeba nam cierpliwości, aby znosić ułomności bliźnich, to potrzeba jej jeszcze więcej, aby znosić samych siebie. Wobec twoich codziennych niewierności nieustannie dokonuj aktów pokory. Kiedy Pan Cię ujrzy tak skruszonym, wyciągnie swoją dłoń w twoją stronę i przyciągnie cię do siebie.

Nikt na tym świecie na nic nie zasłużył, to Pan nam wszystko daje, z czystej życzliwości i ponieważ w swej nieskończonej dobroci przebacza nam wszystko.

Źródło: AP; CE 47 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Bernardyn ze Sieny (1380–1444), franciszkanin

Czyż nie uczyłem was, że jałmużnę daje się sercem, słowem i uczynkiem? W tym nigdy nie będziesz miał wymówki: kiedy widzisz potrzebę ubogich, jesteś zobowiązany współczuć im sercem.

Kiedy idziesz do szpitala i nie możesz uleczyć bólu ułomnego, przynajmniej daj mu jałmużnę z serca: zlituj się nad nim. I możesz dać mu inną, która być może będzie mu droższa: słowa. Dobrodziejstwem dwóch słów złagodzisz jego ból. Nigdy nie będziesz usprawiedliwiony za to zaniedbanie. W jakimkolwiek stanie lub kondycji widzisz nieszczęśliwego, możesz go pocieszyć. Jałmużna słowem jest tak przyjemna dla biednych, że natychmiast ich pociesza i uspokaja. Posłuchaj Pisma Świętego: „Czyż upału nie łagodzi rosa? Tak lepsze jest słowo niż podarunek” (Syr 18,16). Czy pamiętasz, co odczuwasz w upalny dzień, gdy rano znajdujesz obfitą rosę? W ten sam sposób, czasami, gdy nie możesz pomóc biednemu człowiekowi za pomocą dóbr tego świata, wspierasz go swoimi słowami; wydaje się odświeżony i pocieszony, mimo że nie uwolniłeś go od jego materialnych potrzeb.

– Ale jeśli jest głuchy, jak mogę dać mu tę jałmużnę?

– Nie jesteś z tego powodu usprawiedliwiony: możesz przynajmniej zaszyć mu ubranie, pomóc mu się ubrać, ogrzać go i zrobić, co w twojej mocy.

Kto będzie zwolniony z obowiązku współczucia potrzebującym? Nikt. Spójrzmy na Księgę Wyjścia (por. Wj 23,5): jeśli zobaczysz upadającego osła, nawet należącego do twojego wroga, masz nakazane pomóc mu się podnieść. Jeśli masz obowiązek pomóc osłu swojego wroga, to co z więźniem? Nie masz usprawiedliwienia przed Bogiem, by mu nie pomóc! Dawaj jałmużnę z radością.

Źródło: „O jałmużnie i o tym, jak należy ją dawać” (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Alfons-Maria Liguori (1696-1787), biskup i doktor Kościoła

Pojmijmy to dobrze, nasze serce będzie należało całkowicie do Boga do dnia, kiedy oddamy Mu całkowicie naszą wolę i zapragniemy jedynie tego, czego On chce. Ten Bóg zresztą pragnie jedynie naszego dobra i szczęścia. „Chrystus umarł – powiedział apostoł Paweł – by zapanować tak nad umarłymi, jak nad żywymi. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana” (Rz 14,8-9). Jezus zechciał umrzeć za nas; co mógł zrobić więcej, aby zdobyć naszą miłość i stać się jedynym Panem naszego serca? Do nas zatem należy pokazanie niebu i ziemi, przykładem naszego życia i śmierci, że nie należymy już do siebie, ale jesteśmy całkowicie zdobyci przez Boga i tylko Jego samego.

Jakże Bóg pragnie ujrzeć serce prawdziwie Mu oddane! Czy nie kocha go żarliwą miłością? Jakich dowodów czułości mu nie składa, nawet na ziemi! Jakich dóbr, jakiego szczęścia, jakiej chwały mu nie szykuje w niebie! […]

Wierne dusze! Idźmy na spotkanie Jezusa. Jeśli ma szczęście posiadania nas, to my mamy szczęście posiadania Jego. Wymiana jest dużo korzystniejsza dla nas, niż dla Niego. „Tereso – powiedział Pan pewnego dnia do tej świętej [z Avila] – aż dotąd nie byłaś całkowicie moja; teraz, kiedy do mnie należysz, wiedz, że Ja jestem cały twój”… Bóg płonie ogromnym pragnieniem zjednoczenia się z nami, ale i my musimy zadbać o zjednoczenie z Bogiem.

Źródło: Szósta mowa na nowennę Bożego Narodzenia (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Klaudiusz La Colombiere (1641-1682), jezuita

Złym chrześcijanom brak wiary, nie wypierają się tego, ale uważają, że mają wymówkę, bo brakuje im powodów, by wierzyć. Stąd tak powszechna mowa w ich ustach: „Gdybym ujrzał cud, to bym uwierzył”. „Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku” (Mt 12,39), źli szukają cudów.

Co w tym jest najbardziej godne podziwu to chociaż już widzieli kilka cudów, choć dzieją się one na ich oczach codziennie i są oni nimi jakby otoczeni, to nie ustają w poszukiwaniach, jak uczeni w piśmie i faryzeusze, którzy chcieli ujrzeć cuda w niebie, obejrzawszy je na ziemi. Ale ani wskrzeszenie zmarłych za życia Pana, ani zaćmienie słońca w chwili śmierci im nie wystarczyły. Ich zawiść się spotęgowała, rozjątrzyła się nienawiść. Jedno i drugie zamieniło się w szał, ale nic nie uleczyło ich niewierności. Podobnie będzie z tymi, którzy, żyjąc źle, oczekują na cuda, by uwierzyć: „Choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą” (Łk 16,31)…

Każda trudność, która zatrzymuje niedowiarków, wszelkie przeszkody w dogmatach wiary, wszelkie pozorne sprzeczności, to, co im się jawi jako nowe zadziwiające, sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, niepojęte, niemożliwe, ich wszystkie argumenty, ich rzekome demonstracje nie poruszają mnie, ale wzmacniają, sprawiają, że staję się niewzruszony w wierze… Wszelkie nowe wątpliwości są dla mnie nowymi powodami, by wierzyć.

Źródło: Rozmyślania chrześcijańskie (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Grzegorz Wielki (ok. 540–604), papież, doktor Kościoła

Nasz Odkupiciel przyjął śmierć, abyśmy nie bali się umierać. Ukazał swoje zmartwychwstanie, abyśmy ufali w pełni, że możemy zmartwychwstać. Dlatego też chciał, aby ta śmierć trwała nie dłużej niż trzy dni: opóźnienie zmartwychwstania w Jego osobie oznaczałoby utratę tej nadziei w nas.

Oto co Prorok mówi o Nim, nie bez mądrości: „Po drodze będzie pił ze strumienia, dlatego głowę podniesie” (Ps 110,7). Rzeczywiście, to był strumień naszego cierpienia, który raczył wypić, nie zatrzymując się, ale w drodze, ponieważ doświadczył śmierci, gdy przechodził, to znaczy w ciągu trzech dni, i w tej śmierci, której doświadczył, nie pozostał, tak jak my, do końca czasu.

Zmartwychwstając trzeciego dnia, pokazuje zatem, co jest zarezerwowane dla Jego ciała, to znaczy dla Kościoła. Swoim przykładem pokazał to, co obiecał jako nagrodę: uznając, że sam zmartwychwstał, wierni będą mieli również nadzieję na nagrodę zmartwychwstania przy końcu świata.

Źródło: Księga XIV (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Jan od Krzyża (1542-1591), karmelita, doktor Kościoła

Nie miejcie innego pragnienia jak tylko, przez miłość do Chrystusa, dojść do oderwania się, pustki i ubóstwa w stosunku do tego wszystkiego, co istnieje na ziemi. Nie odczujecie innych potrzeb jak tylko te, którym poddacie wasze serca. Ubogi w duchu nigdy nie jest szczęśliwszy, niż kiedy znajduje się w potrzebie; serce tego, który nie pragnie niczego, jest zawsze w obfitości.

Ubodzy w Duchu (Mt 5,3) dają z wielką hojnością wszystko, co posiadają. Ich przyjemnością jest wiedzieć, że mogą się bez tego obejść z miłości do Boga i bliźniego… Nie tylko dobra, radości i przyjemności tego świata obciążają nas i opóźniają w drodze do Boga, ale radości i pociechy duchowe są przeszkodami w naszej wędrówce naprzód, jeśli otrzymujemy je lub szukamy ich z duchem posiadania.

Źródło: Przestrogi i sentencje n°355-357, 362 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. John Henry Newman (1801–1890), kardynał, teolog, założyciel Oratorium w Anglii

Kimkolwiek jesteś, Bóg na ciebie patrzy. I „wzywa cię po imieniu” (Iz 43,1). On ciebie widzi i cię rozumie – Ten, który cię stworzył. Zna twoje wnętrze – wszystkie twoje uczucia, myśli, skłonności, gusta, twoje silne i słabe strony… Jesteś nie tylko częścią Boskiego stworzenia, dokonanego ręką Tego, który uczynił nawet wróbla (Mt 10,29)…; jesteś wykupionym i uświęconym dziełem, przybranym synem, obdarzonym częścią tej chwały i tego błogosławieństwa, które odwiecznie spływa przez Jedynego Syna.

Zostałeś wybrany, by być Jego… Jesteś jednym z tych, których Chrystus ofiarował Ojcu w ostatniej modlitwie i których On przypieczętował swoją cenną krwią. Cóż większego mogłoby istnieć dla naszej wiary! Gdy o tym myślimy, nie dziwi reakcja Sary, która roześmiała się ze zdumienia i zmieszania (Rdz 18,12). „Czym jest człowiek”, kim jesteśmy, kim ja jestem, że Syn Boży „się mną zajmuje” (Ps 8,5)? Kim jestem, że stworzył mnie na nowo… i uczynił moje serce swoim mieszkaniem?

Źródło: Kazanie «A Particular Providence as Revealed in the Gospe