💖

Autor: Św. Teresa od Dzieciątka Jezus (1873-1897), karmelitanka, doktor Kościoła

Moja droga siostro, jakże możesz mnie się pytać, czy jest ci możliwym kochanie Boga tak, jak ja Go kocham?… Moje pragnienie męczeństwa jest niczym, to nie daje mi bezgranicznej ufności, którą odczuwam w moim sercu. Szczerze mówiąc, bogactwa duchowe czynią niesprawiedliwym, jeśli się spoczywa na nich z upodobaniem i wierzy się, że są czymś wielkim… Dobrze czuję, że… to, co się dobremu Bogu podoba w mojej małej duszy, to umiłowanie mojej małości i ubóstwa, oraz ślepa nadzieja, którą pokładam w Jego miłosierdziu. Oto mój jedyny skarb…

Moja droga siostro…, zrozum, że żeby kochać Jezusa… im bardziej jest się słabym, bez pragnień ani cnót, tym bardziej stajemy się otwarci na działanie tej Miłości, która nas pochłania i przemienia. Pragnienie ofiary wystarczy, ale trzeba się zgodzić na pozostanie ubogim i bez sił, a to jest prawdziwie trudne, bo: „Gdzie znaleźć prawdziwie ubogiego w duchu? Trzeba daleko szukać”, jak mówi psalmista. Nie mówi, że trzeba szukać między szlachetnymi duszami, ale „daleko”, to znaczy w niskości i nicości.

Trzymajmy się więc z dala od tego, co błyszczy, kochajmy nasze ubóstwo, kochajmy poczucie pustki (duchowej), a wtedy będziemy prawdziwie ubodzy w duchu i Jezus nas odnajdzie; choćbyśmy byli nie wiem jak daleko, to On nas przemieni w płomienie miłości. Och, jakże chciałabym, żebyś zrozumiała, co czuję! To ufność i tylko ufność powinna nas prowadzić do Miłości. Czy bojaźń nie prowadzi do sprawiedliwości? (Do surowej sprawiedliwości, którą przedstawia się grzesznikom, ale nie do tej, którą Jezus zachowuje dla kochających Go). Skoro widzimy drogę, biegnijmy nią razem. Tak, czuję to, Jezus chce nam dać te same łaski, chce nam darmo dać swoje Niebo.

Źródło: List 197 z 17/09/1896 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Matka Teresa z Kalkuty (1910-1997), założycielka Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości

Ubogi nie tylko jest głodny z braku chleba, on jest także spragniony godności ludzkiej. Potrzebujemy miłości i poczucia istnienia dla kogoś innego. Tutaj popełniamy błąd, kiedy odpychamy ludzi na pobocze. Nie tylko odmówiliśmy ubogim kawałka chleba, ale, uznając ich za nic, porzucając ich na ulicy, odmawiamy im tej godności, którą pełnoprawnie posiadają, będąc dziećmi Bożymi. Dzisiejszy świat pragnie nie tylko chleba, ale i miłości; chce się czuć upragniony, kochany. Ludzie pragną czuć obecność Chrystusa. W wielu krajach posiada się dobra w obfitości, oprócz tej obecności, tej życzliwości.

W każdym kraju są ubodzy. Są kontynenty, gdzie ubóstwo jest raczej duchowe niż materialne — ubóstwo złożone z samotności, zniechęcenia, braku sensu. Ale widziałam także, w Europie lub w Ameryce, ludzi w ogromnym ogołoceniu, śpiących w kartonach, w szmatach, na ulicy. Paryż, Londyn czy Rzym znają tę formę ubóstwa. Łatwo jest mówić lub przejmować się ubogimi, którzy są daleko. Trudniej jest, co może jest większym wyzwaniem, dostrzec i zatroszczyć się o ubogiego, który mieszka dwa kroki od nas.

Ryż, chleb, które daję głodnemu, zabranemu z ulicy, zaspokoją jego głód. O ile trudniej jest zaspokoić głód kogoś, kto żyje na marginesie społeczeństwa, odczuwa brak miłości i wielki strach. Wy, którzy mieszkacie na Zachodzie, znacie bardziej ubóstwo duchowe niż materialne i dlatego wasi ubodzy są pośród najuboższych. Wśród bogatych są często osoby bardzo ubogie duchowo. Uważam, że łatwo jest nakarmić głodnego lub dać posłanie bezdomnemu, ale pocieszać, wymazać gorycz, gniew i poczucie izolacji, które pochodzą z niedostatku duchowego, wymagają dużo więcej czasu.

Źródło: No Greater Love, str. 93 (© Evangelizo.org)

Pan miłuje tych, którzy dają radość 💖

Autor: Św. Teresa od Dzieciątka Jezus (1873-1897), karmelitanka, doktor Kościoła

Zauważyłam (i jest to zupełnie naturalne), że im któraś z sióstr jest bardziej święta, tym więcej jest kochana; że szuka się sposobności do rozmowy z nią, oddaje się jej przysługi, o które nawet nie prosiła… Z duszami niedoskonałymi jest przeciwnie, ich towarzystwa nikt nie poszukuje; wprawdzie zachowuje się wobec nich normy zakonnej grzeczności, ale unika się ich towarzystwa… Wyciągam stąd taki oto wniosek: powinnam w czasie rekreacji czy też rozmów, na które jest pozwolenie, poszukiwać towarzystwa sióstr najmniej mi miłych i wobec tych dusz zranionych pełnić rolę dobrego Samarytanina.

Jedno słowo, jeden miły uśmiech wystarczą, by rozweselić duszę smutną; jednak absolutnie nie w tym celu chcę praktykować miłość bliźniego, zniechęciłabym się bowiem bardzo szybko; słowo wypowiedziane w najlepszej intencji może być zupełnie przeciwnie zinterpretowane. Toteż, by nie narazić się na stratę czasu, chcę być przyjemna dla wszystkich (a szczególnie dla sióstr, które są mniej miłe) w tym celu, by rozradować Jezusa i wypełnić radę, którą dał w Ewangelii w tych oto mniej więcej słowach: „Kiedy urządzasz ucztę, nie zapraszaj swych krewnych ani przyjaciół, z obawy, by oni z kolei nie zaprosili ciebie i byś w ten sposób nie otrzymał swojej zapłaty; ale zapraszaj ubogich, chromych, paralityków, a będziesz szczęśliwy, bo oni nie będą mogli odwdzięczyć ci się, a Ojciec twój, który widzi w skrytości, nagrodzi cię”. Jakąż ucztę może sprawić karmelitanka swoim siostrom, jeśli nie ucztę duchową, złożoną z miłości wdzięcznej i radosnej?

Innej uczty nie znam i chcę naśladować św. Pawła, który weselił się z weselącymi. Prawda, że i płakał z płaczącymi, toteż na uczcie, którą chcę wyprawić, winny pojawić się i łzy; zawsze jednak starać się będę, by w końcu łzy te zamieniły się w radość, ponieważ Pan miłuje tych, którzy dają z radością.

(Odniesienia biblijne: Łk 10,33; Łk 14,12-14; Mt 6,4-5; Rz 12,15; J 16,20; 2Kor 9,7)

Źródło: Dzieje duszy, C, 28

Autor: Bł. Kolumban Marmion (1858-1923), opat

Polecam pod szczególną rozwagę…

Miłość jest tym, co odmierza ostatecznie wartość naszych uczynków, nawet tych najzwyklejszych. Toteż Święty Benedykt wskazuje jako pierwsze „narzędzie” miłości Boga: „Przede wszystkim kochać Pana z całej duszy, z całego umysłu, z całego serca”. Może też nam powiedzieć: „”Umieść miłość w swoim sercu ponad wszystko; niech miłość tobą kieruje i prowadzi cię w twoich działaniach; to miłość ma włożyć w twoje ręce wszystkie inne narzędzia dobrych uczynków, to ona sprawi, że najnieznaczniejsze szczegóły twojego dnia nabiorą wielkiej wartości. Małe rzeczy, mówi św. Augustyn, są nieznaczne w sobie, ale stają się wielkie dzięki wiernej miłości, która je wykonała (De doctrina christiana 1.IV, rozdz 18)…

Ideał, do którego powinniśmy dążyć…, to dokładność miłości, a nie skrupuły czy obawa pomyłki albo pragnienie powiedzenia: „Oby nigdy mnie nie złapano na błędzie”, bo to jest pycha. Z serca tryska życie wewnętrzne, a jeśli je posiadacie, to staracie się wypełniać z miłości wszelkie zalecenia, z czystą intencją i wielką starannością…

Prawdziwa wartość rzeczy znajduje się w stopniu jedności, jaką jej nadajemy z Chrystusem dzięki wierze i miłości. Wszystko trzeba wykonać, ale z miłości do Ojca niebieskiego i w jedności, przez wiarę, z naszym Panem. Nigdy nie zapomnijmy: źródło wartości naszych uczynków znajduje się w naszej jedności z Chrystusem Jezusem, dzięki łasce, w miłości, z jaką wykonujemy nasze dzieła. W tym celu, jak mówi św. Benedykt, musimy skierować naszą intencję do Boga przed każdym dobrym zamiarem, z wielką intensywnością wiary i miłości.

Źródło: „Narzędzia dobrych uczynków” (© Evangelizo.org)

Autor: Benedykt XVI, papież od 2005 do 2013

Historia miłości między Bogiem a człowiekiem polega właśnie na fakcie, że ta wspólnota woli wzrasta w jedności myśli i uczuć, i w ten sposób nasza wola i wola Boga stają się coraz bardziej zbieżne: wola Boża przestaje być dla mnie obcą wolą, którą narzucają mi z zewnątrz przykazania, ale staje się moją własną wolą, która wychodzi z fundamentalnego doświadczenia tego, że w rzeczywistości Bóg jest mi bardziej bliski niż ja sam (św. Augustyn). W konsekwencji wzrasta nasze oddanie Bogu i Bóg staje się naszą radością (por. Ps 73[72], 23-28)…

Dzięki temu staje się możliwa miłość bliźniego w sensie wskazanym przez Biblię, przez Jezusa. Miłość bliźniego polega właśnie na tym, że kocham w Bogu i z Bogiem również innego człowieka, którego w danym momencie może nawet nie znam lub do którego nie czuję sympatii. Taka miłość może być urzeczywistniona jedynie wtedy, kiedy jej punktem wyjścia jest intymne spotkanie z Bogiem, spotkanie, które stało się zjednoczeniem woli, a które pobudza także uczucia. Właśnie wtedy uczę się patrzeć na inną osobę nie tylko jedynie moimi oczyma i poprzez moje uczucia, ale również z perspektywy Jezusa Chrystusa. Jego przyjaciel jest moim przyjacielem… Patrzę oczyma Chrystusa i mogę dać drugiemu o wiele więcej niż to, czego konieczność widać na zewnątrz: spojrzenie miłości, którego potrzebuje.

Źródło: Encyklika „Deus caritas est” § 17 – 18

Autor: Św. Bonawentura (1227-1274), franciszkanin, doktor Kościoła

Ten, który zwraca zdecydowanie i całkowicie swoje oczy w stronę Chrystusa, spoglądając na Niego, wiszącego na krzyżu, z wiarą, nadzieją i miłością, pobożnością, podziwem, uwielbieniem, wdzięcznością, pochwałą i radością, ten świętuje Paschę razem z Nim, to znaczy, że rusza w drogę poprzez Morze Czerwone, dzięki łasce krzyża (por. Wj 14,16). Opuszczając Egipt, wkracza na pustynię, by tam kosztować „ukrytej manny” (Ap 2,17) i spoczywać z Chrystusem w grobie, jakby martwy na zewnątrz, ale doświadczający – w takiej mierze, w jakiej jego postępy mu pozwalają – co zostało powiedziane na krzyżu do łotra, towarzysza Chrystusa: „Dziś ze Mną będziesz w raju” (Łk 23,43)…

Podczas tej przeprawy, jeśli chce się być doskonałym, ważne jest, by pozostawić wszelkie spekulacje rozumu. Każda cząstka pragnienia powinna być przeniesiona i przemieniona w Boga. Oto tajemnica, której „nikt nie zna oprócz tego, kto ją otrzymuje” (Ap 2,17)… Jeśli pragniesz zrozumieć, jak to się dzieje, zapytaj się łaski, a nie wiedzy; twojego głębokiego pragnienia, a nie rozumu; jęków twojej modlitwy, a nie twojej pasji czytania. Zapytaj się Oblubieńca, a nie nauczyciela; Boga, a nie człowieka.

Źródło: Droga duszy do Boga, VII, 1-2,4,6 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Ambroży (ok. 340-397), biskup Mediolanu, doktor Kościoła

Niech płaczą ci, którzy nie mają nadziei na zmartwychwstanie; to nie wola Boża ich jej pozbawia, ale surowość tego, w co wierzą. Trzeba, aby istniała różnica między sługami Chrystusa a poganami. Oto ona: ci, którzy płaczą nad swoimi, o których sądzą, że są martwi na zawsze, nie mogą ukoić łez, nie znajdują żadnego spoczynku w ich smutku… podczas gdy dla nas śmierć nie jest końcem naszej egzystencji, ale końcem naszego życia. Skoro nasza egzystencja jest odnowiona lepszym stanem, niech zatem przybycie śmierci rozproszy nasze łzy…

O ileż większa jest nasza pociecha, kiedy wierzymy, że nasze dobre uczynki zapowiadają lepsze nagrody po śmierci. Poganie mają swoją pociechę: myśl, że śmierć jest spoczynkiem dla naszych nieszczęść. Ponieważ sądzą, że ich zmarli są pozbawieni radowania się życiem, myślą także, że są pozbawieni wszelkiej zdolności odczuwania i wolni są od bólu ciężkich i licznych trosk, który znosimy w tym życiu. Ale my, podobnie jak powinniśmy mieć wzniosły umysł ze względu na oczekiwaną nagrodę, musimy także lepiej znosić nasz ból, dzięki temu pocieszeniu… Nasi zmarli zostaną wysłani niedaleko nas, ale przed nami – i śmierć ich nie zabierze, ale przyjmie ich wieczność.

Źródło: O śmierci brata, I, 70-71 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Teresa od Dzieciątka Jezus (1873-1897), karmelitanka, doktor Kościoła

Siostra Maria od Eucharystii chciała zapalić świece na procesję; nie miała zapałki, ale zobaczyła lampkę przy relikwiach, w której maleńki knot zaledwie się tlił. Zbliżyła do niego świecę i od niej zapalono wszystkie świece całego zgromadzenia. Ta ledwo tląca się lampka dała piękny płomień i za pomocą tego słabego światełka można by było zapalić cały świat. A wszystko dzięki małej lampce.

Podobnie jest z obcowaniem świętych. Zdaje się nam nieraz, że łaski i światła Boże otrzymujemy za pośrednictwem błyszczących świec; ale skąd te świece mają płomień? Być może, że mają go dzięki modlitwie duszy pokornej a bardzo ukrytej, pozornie pozbawionej blasku, nieuznawanej za cnotliwą, małej w oczach własnych, prawie gasnącej. Ileż ujrzymy tajemnic w przyszłości! Nieraz myślałam, że wszystkie łaski, które otrzymałam, zawdzięczam być może błaganiom jakiejś ukrytej duszy, którą poznam dopiero w Niebie. Pan Bóg chce, by dusze na świecie udzielały sobie za pomocą modlitw darów niebieskich i aby kiedyś w ojczyźnie wiecznej mogły się nawzajem miłować uczuciem pełnym wdzięczności, bez porównania silniejszym od miłości rodzinnej, najidealniejszej na ziemi. Tam nie spotkamy już obojętnych spojrzeń, bo wszyscy Święci będą sobie coś nawzajem zawdzięczać. Nie zobaczymy więcej spojrzeń zazdrosnych; szczęście każdego z wybranych będzie szczęściem wszystkich.

Źródło: Ostatnie spotkania, 15/07/1897

Autor: Św. Jan Kasjan (ok. 360–453), założyciel klasztoru w Marsylii

Bóg nie stworzył człowieka po to, by zginął, ale po to, by żył wiecznie. Gdy tylko dostrzeże w nas najmniejszą iskierkę dobrej woli lub gdy sam sprawi, że wypłynie ona z twardego kamienia naszego serca, Jego dobroć troskliwie się nią opiekuje. Stymuluje ją i wzmacnia swoją inspiracją. Albowiem „by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2;4).

„Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych” (Mt 18,14) – mów Pan. […] Bóg jest prawdomówny i nie kłamie, gdy przysięga: „Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył” (Ez 33,11). Jego wolą jest, aby nie zginął ani jeden z tych maluczkich: czy naprawdę możemy myśleć, bez ogromnego świętokradztwa, że nie chce zbawienia wszystkich, ale tylko niektórych? Każdy, kto jest zgubiony, jest zgubiony wbrew swojej woli. Każdego dnia woła do nich: „Zawróćcie, zawróćcie z waszych złych dróg! Czemuż to chcecie zginąć, domu Izraela?” (Ez 33,11). I znowu: „Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swe pisklęta zbiera pod skrzydła, a nie chcieliście” (Mt 23,37). Albo: „Dlaczego ten lud Jeruzalem odwrócił się ode mnie tak uparcie? Skamieniały ich czoła; nie chcieli wrócić” (Jer 8,5; 5,3 Wlg).

Łaska Chrystusa jest dla nas zawsze dostępna. Ponieważ „pragnie On, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2;4), wzywa też wszystkich bez wyjątku: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11;28).

Źródło: O Bożej opiece (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Teodor Studyta (759–826), mnich z Konstantynopola

Przechodząc przez ten czas życia dzień po dniu, ocalicie swoje życie (por. Łk 21,19) poprzez swoje cnoty, już teraz starajcie się o królestwo niebieskie i gromadźcie niewyobrażalne dobra, które nam obiecano.

Droga Boża jest wąska i ciasna (por. Mt 7,14), ale miejsce odpoczynku, które ma być wam ofiarowane, jest szerokie i przestronne (por. Mt 7,13): pokusy diabła następują po sobie i w jakiś sposób rozpalają wasze duchowe mieszkanie, ale rosa Ducha gasi te ognie i przygotowuje dla was wodę tryskającą ku życiu wiecznemu (por. J 4,14). […] Dalej, moje dzieci, wytrwajmy mężnie w tych nielicznych dniach, albo, mówiąc lepiej, w tych dniach, które są nam dane na walkę, i przepaszmy się wieńcem sprawiedliwości (por. 2Tm 4, 8 ). […]

Proszę was, z lekkim sercem stawajmy w obliczu obecnych utrapień (por. 2Kor 4,17): są one niczym i jak sen lub cień szybko przemijają! Niech nic was nie drży ani nie wzdryga, ale z nową gorliwością wprowadzajmy w życie przykazania Pana. Nie pozwólcie się zasmucić zniewagą, odwrócić od siebie uwagi zniewagą, sprowadzić na manowce wyrzutem, przygnębić irytacją, dręczyć pogardliwą postawą! Spuśćmy oczy, podnieśmy dusze, bądźmy dla siebie życzliwi, wyrozumiali, wytrwali, cierpliwi. […]

Teraz wy, którzy jesteście nauczani przez Boga, nauczyliście się tego wszystkiego. Czyńcie to, co się Jemu podoba (por. J 8,29); i wreszcie, moje dzieci, znoście te dni z odwagą!

Źródło: Katecheza 82. (© Evangelizo.org)