Autor: Benedykt XVI, papież od 2005 do 2013

Zagadnienie rozwoju jest dzisiaj mocno związane również z powinnościami wynikającymi ze stosunku człowieka do środowiska naturalnego. Bóg dał je wszystkim, a za korzystanie z niego jesteśmy odpowiedzialni wobec ubogich, przyszłych pokoleń i całej ludzkości… Wierzący dostrzega w przyrodzie cudowny owoc stwórczego działania Boga, z którego człowiek może korzystać w sposób odpowiedzialny, aby zaspokoić swe słuszne potrzeby — materialne i niematerialne — z poszanowaniem wewnętrznej równowagi samego stworzenia. Jeśli brak takiej wizji, człowiek traktuje naturę jak nietykalne tabu albo — przeciwnie — dopuszcza się wobec niej nadużyć. Obydwie te postawy nie są zgodne z chrześcijańską wizją natury, będącej owocem stworzenia Bożego.

Natura jest wyrazem zamysłu miłości i prawdy. Ona jest uprzednia w stosunku do nas i została nam dana przez Boga jako środowisko życia. Mówi nam o Stwórcy (por. Rz 1, 20) i o Jego miłości do ludzkości. Ma ona zostać «zjednoczona» w Chrystusie u końca czasów (por. Ef 1, 9-10; Kol 1, 19-20). A więc i ona jest «powołaniem». Natura jest do naszej dyspozycji nie jako «stos przypadkowo rozrzuconych odpadków», ale jako dar Stwórcy, który ustanowił jej wewnętrzne prawa, aby człowiek czerpał z nich odpowiednie wskazówki, by «ją uprawiać i doglądać» (por. Rdz 2, 15) […]

Człowiekowi wolno sprawować odpowiedzialną władzę nad naturą, by jej strzec, uzyskiwać z niej korzyści i pielęgnować ją także na nowe sposoby i stosując nowe zaawansowane technologie, tak by mogła ona godnie przyjąć i wyżywić zamieszkującą ją ludność. Na tej naszej ziemi jest miejsce dla wszystkich: na niej cała rodzina ludzka powinna znaleźć bogactwa konieczne do godnego życia. Powinniśmy jednak uznać za nader poważny obowiązek to, by nowym pokoleniom przekazać ziemię w takim stanie, aby również i one mogły godnie ją zamieszkiwać i dalej uprawiać.

Źródło: Encyklika „Caritas in veritate”, § 48-50 (© copyright Libreria Editrice Vaticana)

Autor: Św. Efrem (ok. 306-373), diakon w Syrii, doktor Kościoła

Zacheusz tak się modlił w swoim sercu: „Błogosławiony, który jest godzien przyjąć tego Sprawiedliwego w swoim domu”. Nasz Pan mu powiedział: „Zacheuszu, zejdź prędko!”. Ten, widząc, że Pan zna jego myśli, powiedział sobie: „Skoro o tym wie, to i zna moje uczynki”. Dlatego oznajmił: „Jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”.

„Zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Dzięki tej drugiej sykomorze — zwierzchnika celników, pierwsza – Adamowa – popada w zapomnienie, a także imię Adama jest zapomniane dzięki sprawiedliwemu Zacheuszowi… „Dziś życie pojawiło się w tym domu”… Przez swoje posłuszeństwo wczorajszy złodziej staje się dobroczyńcą, poborca podatków – uczniem.

Zacheusz porzucił stare prawo; wspiął się na nieruchome drzewo, symbol głuchoty jego ducha. Ale to wspinanie się jest symbolem jego zbawienia. Porzucił on niskości, wspiął się, aby ujrzeć boskość na wysokościach. Nasz Pan skłania go do opuszczenia tego wyschłego drzewa, jego starego sposobu bycia, ażeby nie pozostał głuchy. Miłość, która płonęła w nim do naszego Pana, spaliła starego człowieka i ukształtowała nowego.

Źródło: Diatessaron, XV, 20-21

Autor: Św. Grzegorz Wielki (ok. 540-604), papież, doktor Kościoła

Zauważmy, że to w chwili, kiedy Jezus zbliżał się do Jerycha, niewidomy odzyskał wzrok. Jerycho to znaczy „księżyc” i w Piśmie Świętym księżyc jest symbolem ciała, które ma zniknąć; w pewnym okresie miesiąca zanika, symbolizując upadek naszej ludzkiej natury, przeznaczonej na śmierć. Zbliżając się zatem do Jerycha, nasz Pan uzdrowił wzrok niewidomego. Stając się naszym bliźnim w ciele, które przybrał z jego śmiertelnością, oddaje On rodzajowi ludzkiemu światło, które zagubiliśmy. To dlatego, że Bóg przyjmuje naszą naturę, to człowiek dostępuje stanu boskiego.

To właśnie ludzkość jest reprezentowana przez tego niewidomego, siedzącego na skraju drogi i żebrzącego, bo Prawda mówi o sobie: „Ja jestem Drogą” (J 14,6). Ten, który nie zna blasku wiecznego światła, jest niewidomy, ale jeśli zaczyna wierzyć w Odkupiciela, to „siedzi przy drodze”. Jeśli, wierząc w Niego, zaniedbuje błaganie o dar wiecznego światła, jeśli nie chce się do Niego modlić to pozostaje niewidomym na poboczu; nie staje się proszącym… Niech każdy człowiek, który uznaje, że ciemności go zaślepiają i brakuje mu światła wiecznego, woła z głębi swego serca i ducha: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!”

Źródło: Homilia 2 do Ewangelii

Autor: Św. Bernard z Clairvaux (1091–1153), mnich cysterski, doktor Kościoła

Aby osiągnąć pokorę, nie ma nic bardziej bezpośredniego ani lepiej przystosowanego niż spotkanie samego siebie w prawdzie. W tym celu wystarczy niczego nie ukrywać, odrzucić udawanie, stanąć twarzą w twarz ze sobą bez wymówek.

Spoglądając na siebie w taki sposób, w świetle prawdy, dusza odkryje, że jest w „strefie niepodobieństwa”. Wtedy, smutno wzdychając, ponieważ jej rzeczywista nędza nie jest już przed nią zakryta, zawoła do Pana razem z prorokiem: „W Twojej prawdzie uczyniłeś mnie pokornym” (Ps 119,75 Wlg). I jakże by nie czuła się przeniknięta pokorą, kiedy poznała sama siebie w prawdzie? Ponieważ dusza postrzega siebie pod ciężarem grzechu, ślepa, zamknięta w sobie, bezsilna, poddana licznym błędom, narażona na tysiące zagrożeń, zaniepokojona tysiącem obaw, zatroskana o tysiące problemów, nękana tysiącem podejrzeń, zajęta tysiącem potrzeb, z zamiłowaniem do występku i niemocą do cnoty.

Czy mogłaby jeszcze spoglądać z wysoka i podnosić głowę? Kiedy cierpienie staje się tak przeszywające jak cierń, czyż nie do tego zwróci się dusza? To znaczy zwróci się w stronę łez, zwróci się w stronę płaczu i jęku, zwróci się do Pana i zawoła w pokorze: „Uzdrów mnie, bo zgrzeszyłem przeciw Tobie!” (Ps 40,5). Gdy tylko dusza zwróci się do Pana, otrzyma pocieszenie, ponieważ jest On „Ojcem miłosierdzia i Bogiem wszelkiej pociechy” (2 Kor 1,3). Po takim doświadczeniu Bóg objawia się jako Zbawiciel. […]

Poznanie siebie będzie krokiem w kierunku rozpoznania Boga. Poprzez odnowienie Jego obrazu w tobie, On sam stanie się widzialny. Rzeczywiście, kiedy z odsłoniętą twarzą odbijasz chwałę Pana jak w zwierciadle, zostaniesz przemieniony w ten sam obraz, coraz ostrzejszy i wyraźniejszy, jak przystało na działanie Ducha Bożego (por. 2 Kor 3,18).

Źródło: O Pieśni nad pieśniami, kazanie 36, 5-6 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. John Henry Newman (1801-1890), kardynał, teolog, założyciel Oratorium w Anglii

Nasz Pan i Zbawiciel zgodził się żyć w świecie, który się Go wyrzekł, żył w nim, aby umrzeć za niego w oznaczonej godzinie. Przyszedł na świat jako wyznaczony kapłan, aby złożyć ofiarę za tych, którzy nie uczestniczyli w żadnym akcie adoracji… Umarł i zmartwychwstał trzeciego dnia, On – Słońce sprawiedliwości (Ma 3,20), ukazując cały swój splendor, które ukrywał za chmurami poranka. Zmartwychwstał i powrócił do nieba, po prawicy Ojca wyprasza przebaczenie dla nas przez swoje święte rany. Tam króluje i prowadzi swój lud odkupiony, wylewa na niego obfite błogosławieństwa z swego przebitego boku. Wstąpił tam, aby zejść w wyznaczonym czasie i sądzić świat, który odkupił… Wyniósł ze sobą naturę ludzką…, ponieważ człowiek nas odkupił, człowiek został wywyższony ponad wszelkie stworzenie, tworząc jedno z naszym Stworzycielem i człowiek będzie sądził ludzi w dniu ostatecznym (Dz 17,31).

Ta ziemia jest o tyle uprzywilejowana, że nasz sędzia nie jest jej obcy, ale nam podobny, broniący naszych interesów i w pełni współczujący naszym niedoskonałościom. Ten, który nas umiłował aż do śmierci za nas, jest miłosiernie wyznaczony do ustalenia ostatecznej miary i wartości swego własnego dzieła. Ten, który nauczył się własną słabością bronić słabego, który chce zebrać wszelki owoc swojej Męki, oddzieli zboże od słomy, tak, że nie spadnie ani jedno ziarno na ziemię (por. Mt 3,12). Ten, który pozwolił nam uczestniczyć w swojej własnej naturze duchowej, od którego przyjęliśmy życiodajną krew naszych dusz, Ten, który jest naszym bratem, będzie decydował o swoich braciach. Oby w tym drugim przyjściu mógł sobie przypomnieć o nas w swoim miłosierdziu i czułej litości, On jest naszą jedyną nadzieją, naszym jedynym zbawieniem!

Źródło: Kazanie „The Incarnation”, PPS, tom 2 nr 3 (© Evangelizo.org)

Autor: Naśladowanie Jezusa Chrystusa, traktat duchowy z XV w.

„Królestwo Boże jest w was” – mówi Pan. Nawróć się ku Panu całym sercem i porzuć lichą świetność świata, a dusza twoja odnajdzie spokój. Ucz się odsuwać od siebie rzeczy zewnętrzne i oddaj się cały życiu wewnętrznemu, a zobaczysz, jak wchodzi w ciebie Królestwo Boże. Bo „Królestwo Boże to pokój i radość w duchu” (Rz 14,17).

Ta radość jest niedostępna żyjącym bez Boga. Przyjdzie do ciebie Chrystus i przyniesie ci swoje ukojenie, jeżeli przygotujesz mu w swej wewnętrznej głębi mieszkanie. Cała jego chwała i blask pochodzą z głębi, tam lubi On przebywać. Człowiek zwrócony do wnętrza pozna Jego częste nawiedziny, czułe rozmowy, tkliwe ukojenie, spokój bezmierny, Jego zadziwiającą bliskość. Pośpiesz się, duszo, przygotuj serce dla ukochanego, niech przyjdzie do ciebie i raczy w tobie zagościć. Tak bowiem mówi: „Jeśli mnie kto miłuje, będzie chował moje słowa, a przyjdziemy do niego i przebywać u niego będziemy” (J 14,23).

Źródło: II, rozdz. 1, 1-2 (http://kempis.prv.pl)

Autor: Św. Matka Teresa z Kalkuty (1910-1997), założycielka Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości

Nie troszczcie się poszukiwaniem przyczyny wielkich problemów ludzkości; zadowalajcie się robieniem tego, co możecie zrobić, aby je rozwiązać, pomagając potrzebującym. Niektórzy mówią mi, że okazując miłosierdzie innym, odciążamy państwo z jego odpowiedzialności za potrzebujących i ubogich. Nie martwi mnie to zbytnio, bo państwo generalnie nie ofiaruje miłości. Robię po prostu to, co mogę, a reszta nie jest w moich kompetencjach. Bóg był tak dobry z nami! Pracować z miłością jest zawsze sposobem do zbliżenia się do Niego. Spójrzcie, co Chrystus zrobił podczas swojego ziemskiego życia! Czynił dobro (Dz 10,38). Przypominam moim siostrom, że spędził trzy lata swojego życia publicznego na pielęgnowaniu chorych, trędowatych, dzieci i innych. To dokładnie to, co robimy, głosząc Ewangelię naszym działaniem. Uważamy, że służyć innym to przywilej i staramy się w każdej chwili to robić z całego serca. Wiemy, że nasze działanie to kropla wody w morzu, ale bez naszego dzieła tej kropli by zabrakło.

Autor: Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła

„Powypędzał wszystkich ze świątyni”. Św. Paweł mówi: „Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście” (1 Kor 3,17), to znaczy wy, którzy w Niego wierzycie i to do tego stopnia, że Go kochacie… Ci, którzy tak wierzą, są żywymi kamieniami, które budują świątynię Bożą (1 P 2,5); są jak drzewo żywiczne, z którego została zbudowana arka, a wody potopu nie mogły zatopić (Rdz 6,14). Ta świątynia – lud Boży i sami ludzie – to miejsce, gdzie Bóg nas wysłuchuje, kiedy się tam modlimy. Ci, którzy modlą się do Boga poza tą świątynią, nie mogą być wysłuchani w kwestii pokoju górnego Jeruzalem, nawet jeśli są wysłuchani, prosząc o pewne dobra materialne, które Bóg przyznaje także poganom… Ale to inna rzecz – być wysłuchanym w rzeczach dotyczących życia wiecznego; jest to przyznane tym, którzy się modlą w świątyni Bożej.

Bo ten, który się modli w świątyni Boga, modli się w pokoju Kościoła, w jedności Ciała Chrystusa, bo to Ciało jest zbudowane z mnogości wierzących na całej ziemi… A ten, który się modli w pokoju Kościoła, czyni to „w Duchu i prawdzie” (J 4,23), bo stara Świątynia była tylko symbolem. Po to, aby nas pouczyć, Pan wygnał z tej Świątyni ludzi, którzy szukali jedynie swojego zysku i szli tam, aby kupować lub sprzedawać. Jeśli dawna Świątynia musiała być oczyszczona, to jest oczywiste, że także w Ciele Chrystusa, prawdziwej świątyni, znajdują się kupujący i sprzedający pomiędzy modlącymi się i „szukają własnego pożytku, a nie – Chrystusa Jezusa” (Flp 2,21)… Przyjdzie czas, kiedy Pan wyrzuci na zewnątrz wszystkie te grzechy.

Źródło: Kazanie do psalmu 131 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Jan Maria Vianney (1786-1859), kapłan, proboszcz z Ars

Świat przemija, my przemijamy razem z nim. Królowie, cesarze, wszystko przemija. Zanurzamy się w wieczność, skąd się nie powraca. Chodzi tylko o jedną rzecz: zbawić swoją biedną duszę. Święci nie byli przywiązani do dóbr ziemskich; pragnęli tylko dóbr z nieba. Ludzie tego świata myślą jedynie o czasie obecnym.

Trzeba działać jak królowie. Zanim zostaną strąceni z tronu, posyłają naprzód swoje skarby, które na nich czekają. Podobnie dobry chrześcijanin posyła swoje dobre dzieła do bram nieba. […]

Ziemia jest mostem, żeby woda mogła płynąć; służy podtrzymaniu naszych stóp… Jesteśmy na tym świecie, ale nie jesteśmy z tego świata, skoro codziennie mówimy: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie…” Należy zatem oczekiwać na nagrodę, kiedy będziemy „u siebie”, w domu Ojca…

Źródło: Wybrane myśli świętego proboszcza z Ars (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Jan Maria Vianney (1786-1859), kapłan, proboszcz z Ars

Postępowanie Jezusa Chrystusa w czasie Jego śmiertelnego życia pokazuje nam ogrom miłosierdzia wobec grzeszników. Widzimy, że towarzyszą Mu, a On ich nie odpycha i nie oddala się od nich. Wręcz przeciwnie, wszelkimi sposobami pragnie się znaleźć pośród nich, aby ich pociągnąć do Ojca. Szuka ich za pomocą wyrzutów sumienia, przyprowadza ich, dzięki łasce i zdobywa swoimi miłosnymi sposobami. Traktuje ich z taką dobrocią, że nawet broni ich przed uczonymi w piśmie i faryzeuszami, którzy chcą ich oskarżać i zdają się ich nie tolerować przy Jezusie Chrystusie.

Jezus posuwa się jeszcze dalej, pragnie usprawiedliwić się z postępowania wobec nich, opowiadając przypowieść, która im opisuje, w znakomity sposób, ogrom Jego miłości do grzeszników: „Dobry pasterz miał sto owiec, a zgubiwszy jedną, pozostawia inne…”. I dorzuca jeszcze przypowieść o kobiecie, która, mając dziesięć drachm i zgubiwszy jedną, zapala lampę, aby jej szukać we wszystkich zakamarkach swego domu, a znalazłszy ją, zaprasza wszystkie przyjaciółki, by się z nią radowały… Widzimy dokładnie, że Jezus Chrystus stosuje te żywe obrazy ogromu Jego miłosierdzia wobec grzeszników.

Ach, co za szczęście, że wiemy, iż miłosierdzie Boga jest nieskończone! Jakie gwałtowne uczucie nie powinno się w nas zrodzić, żeby iść i rzucić się do stóp Boga, który nas przyjmie z taką radością! Nie, jeśli się potępiamy, nie znajdziemy wymówek, kiedy Jezus Chrystus sam nam pokaże, że Jego miłosierdzie zawsze było wielkie, by nam wybaczyć, niezależnie od naszego grzechu… O mój Boże! Jak można przyzwolić na potępienie, skoro tak mało trzeba, by być zbawionym, a Jezus Chrystus tak bardzo pragnie naszego zbawienia?…

Źródło: Wdzięczność Bogu (© Evangelizo.org)