Autor: Sobór Watykański II

To do Was, młodzi chłopcy i dziewczęta Sobór kieruje swoje ostatnie przesłanie. Bo to Wy przejmiecie pałeczkę z rąk starszego pokolenia i będziecie żyć w chwili największych przekształceń w historii świata. To Wy, przyjmując najlepsze z przykładu i nauk waszych rodziców i mistrzów, będziecie kształtować przyszłe społeczeństwo: uratujecie się lub zginiecie razem z nim.

Kościół przez cztery lata pracował nad odmłodzeniem swojego oblicza, aby lepiej wypełnić zamysły swego Założyciela, wielkiego Żyjącego, Chrystusa wiecznie młodego. A na końcu tej ogromnej “rewizji życia” Kościół zwraca się do Was. To dla Was, młodych, przede wszystkim dla Was, zapalił światło poprzez swój Sobór: światło, które oświetla przyszłość, waszą przyszłość.

Kościół troszczy się, aby to społeczeństwo, którego będziecie częścią, szanowało godność, wolność, prawa ludzi, którymi jesteście Wy. Troszczy się nade wszystko, aby społeczeństwo pozwoliło na rozwój tego skarbu – wciąż starego i ciągle nowego – jakim jest wiara, i żeby wasze dusze mogły swobodnie zanurzać się w jej dobroczynnych promieniach. Kościół ufa, że znajdziecie taką siłę i radość, że nie będziecie kuszeni, jak niektórzy ze starszego pokolenia, do poddania się urokowi filozofii egoizmu i przyjemności lub rozpaczy i nicości; że w obliczu ateizmu, zjawiska znużenia i starości będziecie umieć wyznać waszą wiarę w życie i to, co nadaje sen życiu: pewność, że istnieje Bóg dobry i sprawiedliwy.

Źródło: Orędzie do młodzieży

O co proszę? O głębokie doświadczenie prawdy, że Jezus pragnie mojego świadectwa.

Wsłucham się uważnie w Jezusa, który daje wskazówki Dwunastu. Powierza im pierwsze zadania apostolskie. Spróbuję odnaleźć siebie w gronie uczniów posyłanych przez Mistrza.

Jezus chce, abym był świadkiem bliskości Jego królestwa (w. 7). On sam jest uosobieniem tej bliskości. Żyje we mnie, w mojej codzienności. Jest w Słowie, w Eucharystii.

Czy żyje we mnie doświadczenie bliskości Jezusa? W jakich wydarzeniach i znakach najbardziej doświadczam Jego bliskości? Czy w tej chwili coś mnie od Niego oddala?

Jezus pragnie dzisiaj dokonywać przeze mnie tych samych dzieł, o których czytam w Ewangelii: pragnie uzdrawiać, wyzwalać ze śmierci, oczyszczać, wypędzać złe duchy (w. 8). Czy w to wierzę?

Jezus przestrzega mnie przed poleganiem na własnych zabezpieczeniach (ww. 9-10). Popatrzę na moje codzienne decyzje, przedsięwzięcia, plany apostolskie. Co jest moim największym oparciem? Co jest pierwszym punktem odniesienia w moim rozeznawaniu?

W moim świadczeniu o Jezusie mam kierować się wolnością i pokojem (ww. 11-13). Tylko wolność otwiera człowieka i przynosi mu pokój. Czy jest we mnie pokój i wolność wobec tych, którzy nie szanują moich religijnych przekonań?

W serdecznej rozmowie z Jezusem oddam Mu wszystkie miejsca, w których żyję, które odwiedzam, osoby, relacje. Będę prosił za siebie: „Jezu, uczyń mnie narzędziem Twojej wolności i pokoju”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

Autor: Św. Jan Kasjan (ok. 360–453), założyciel klasztoru w Marsylii

Jedno z błogosławieństw wywyższonych ustami naszego Zbawiciela czyni tę prawdę dla nas jasną: „Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię” (Mt 5,4). Nie mamy innego sposobu na posiadanie naszej ziemi, to znaczy na podporządkowanie naszemu imperium buntowniczej ziemi naszego ciała, niż przez pierwsze ugruntowanie naszej duszy w łagodności cierpliwości; w bitwach, które namiętność wznosi przeciwko naszemu ciału. Triumf odniesiemy tylko wtedy, gdy założymy broń łagodności: „Cisi – mówi prorok – posiądą ziemię” i „będą mieszkać na niej na zawsze” (Ps 36, 11.29).

Następnie, w dalszej części psalmu, uczy nas, jak podbić tę ziemię: „Miej nadzieję w Panu i strzeż Jego drogi, a On cię wyniesie, abyś posiadł ziemię” (Ps 37,34). Oto niezmienna prawda: nikt nie wejdzie w posiadanie tej ziemi z wyjątkiem tych, którzy zachowują stanowczo drogi i przykazania Pana poprzez niezmienną łagodność i cierpliwość. Jego ręka wyciągnie ich z bagna cielesnych namiętności i wywyższy ich. „Cisi posiądą ziemię” i nie tylko ją posiądą, ale „będą się rozkoszować wielkim pokojem” (Ps. 37,11).

Przeciwnie, ten, kto pozostaje poddany w swoim ciele wojnom pożądliwości, nie będzie cieszył się tym pokojem w sposób stabilny. […] Ale kiedy Pan, narzuciwszy milczenie wojnom, uwolni go od wszystkich szaleństw ciała, osiągnie taki stan czystości, że zniknie zamieszanie, które wzbudziło w nim obrzydzenie do samego siebie, to znaczy dla jego ciała, kiedy z nim walczył, i zacznie się nim rozkoszować, jak w bardzo czystym przybytku. […] Zasługa jego łagodności da mu ziemię jako dziedzictwo, a co więcej, „będzie się rozkoszować wielkim pokojem”. Nie jest bowiem powiedziane: „będzie się rozkoszować pokojem”; ale „wielkim pokojem” (Ps 37,11).

Źródło: O czystości (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Gertruda z Helfty (1256-1301), mniszka benedyktyńska

Teraz, o moja miłości, mój Królu i mój Boże, teraz, o umiłowany Jezu, weź mnie w opiekę miłosierną Twego boskiego serca. Tu, tutaj, żebym cała żyła dla Ciebie, przywiąż mnie do Twojej miłości. Teraz zatem zanurz mnie w szerokim morzu głębokiego miłosierdzia. Tu, tutaj, powierz mnie wnętrzu Twojej przeobfitej dobroci. Och, teraz wrzuć mnie do nieposkromionego ognia Twojej boskiej miłości. Tu, tutaj, pomóż mi przeniknąć w Ciebie, aż spłonę i zamienię w popiół moją duszę i ducha. A w godzinie śmierci poddaj mnie opatrzności Twojej ojcowskiej miłości.

Tu, tutaj, o mój słodki Zbawicielu, pociesz mnie widokiem Twojej tak słodkiej obecności. Tutaj umocnij mnie smakiem drogocennego okupu, jaki za mnie zapłaciłeś. Tu, tutaj, wezwij mnie do siebie żywym głosem Twojej pięknej miłości. Tutaj, tchnieniem łagodności Ducha, aromatem słodyczy, przyciągnij mnie do Ciebie samego, wciągnij mnie w siebie i pociągnij mnie. Tam, w pocałunku doskonałego zjednoczenia, zanurz mnie w odwieczne radowanie się Tobą i pozwól mi Cię ujrzeć, Cię posiadać, radować się Tobą na zawsze w największym szczęściu, ponieważ moja dusza jest w Tobie zakochana, o Jezu, najdroższy ze wszystkich, którzy są drodzy. Amen

Źródło: Ćwiczenia IV, SC 127 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Bonawentura (1227-1274), franciszkanin, doktor Kościoła

Żołnierze przebili nie tylko dłonie Jezusa, ale i stopy; włócznia ich złości przebiła także Jego bok, aż do głębi, gdzie Serce było już przebite włócznią miłości.„

Zraniłaś me serce, siostro ma, oblubienico, zraniłaś me serce!” mówi (PnP 4, 9). O kochający Jezu, Twoja oblubienica, Twoja siostra zraniła Twoje serce, czy trzeba było jeszcze, by wrogowie je dodatkowo ranili? A wy, wrogowie, co czynicie? Jeśli jest już zranione lub raczej, ponieważ już jest zranione serce słodkiego Jezusa, to dlaczego ranicie Go po raz wtóry? Czy nie wiecie, zatem, że przy pierwszej ranie serce gaśnie i staje się w pewien sposób niewrażliwe?

Serce słodkiego Pana Jezusa jest martwe, ponieważ zostało zranione; rana miłości ogarnęła serce Jezusa, naszego Oblubieńca; ogarnęła go śmierć miłości. Jakże mogłaby nastąpić druga śmierć? „Bo jak śmierć potężna jest miłość” (Pnp 8,6) ; co więcej, tak naprawdę jest silniejsza od samej śmierci.

Nie można przepędzić pierwszej śmierci, to znaczy umiłowania tylu martwych dusz z serca, które w nim mieszka, ponieważ ta wielka rana je zdobyła. Z dwóch przeciwników o podobnej sile, z których jeden jest w domu, a drugi na zewnątrz, kto zwątpiłby, że ten w środku odniesie zwycięstwo? Zobacz zatem jak miłość, która mieszka w sercu i zabija Go raną miłości, jest silna, i to prawda nie tylko w przypadku Pana Jezusa, ale i Jego uczniów.

W ten oto sposób zostało najpierw zranione, a potem umarło serce Pana Jezusa, „traktowane jak owce na rzeź przeznaczone” ( Ps 44, 23). Śmierć cielesna jednak nastąpiła, odniosła zwycięstwo i została pokonana na wieczność.

Źródło: Mistyczny krzew winny nr 2 (©Evangelizo)

Autor: Benedykt XVI, papież od 2005 do 2013

Historia miłości między Bogiem a człowiekiem polega właśnie na fakcie, że ta wspólnota woli wzrasta w jedności myśli i uczuć, i w ten sposób nasza wola i wola Boga stają się coraz bardziej zbieżne: wola Boża przestaje być dla mnie obcą wolą, którą narzucają mi z zewnątrz przykazania, ale staje się moją własną wolą, która wychodzi z fundamentalnego doświadczenia tego, że w rzeczywistości Bóg jest mi bardziej bliski niż ja sam (św. Augustyn). W konsekwencji wzrasta nasze oddanie Bogu i Bóg staje się naszą radością (por. Ps 73[72], 23-28)…

Dzięki temu staje się możliwa miłość bliźniego w sensie wskazanym przez Biblię, przez Jezusa. Miłość bliźniego polega właśnie na tym, że kocham w Bogu i z Bogiem również innego człowieka, którego w danym momencie może nawet nie znam lub do którego nie czuję sympatii. Taka miłość może być urzeczywistniona jedynie wtedy, kiedy jej punktem wyjścia jest intymne spotkanie z Bogiem, spotkanie, które stało się zjednoczeniem woli, a które pobudza także uczucia. Właśnie wtedy uczę się patrzeć na inną osobę nie tylko jedynie moimi oczyma i poprzez moje uczucia, ale również z perspektywy Jezusa Chrystusa. Jego przyjaciel jest moim przyjacielem… Patrzę oczyma Chrystusa i mogę dać drugiemu o wiele więcej niż to, czego konieczność widać na zewnątrz: spojrzenie miłości, którego potrzebuje.

Źródło: Encyklika „Deus caritas est” § 17 – 18 (Copyright: http://www.vatican.va/…/hf_ben-xvi_enc_20051225_deus-carita…)

Autor: Św. Jan Maria Vianney (1786–1859), kapłan, proboszcz z Ars

Widzimy, że Bóg stworzył nas z takimi pragnieniami, że nic stworzonego nie jest w stanie nas zaspokoić. Przedstaw duszy wszystkie bogactwa i skarby świata, a nic jej nie zaspokoi: Bóg, stworzywszy ją dla siebie, tylko On jest w stanie zaspokoić wszystkie jej ogromne pragnienia. Tak, moi bracia, nasza dusza może kochać Boga, co jest największym z wszelkiego szczęścia!

Kochając Go, mamy wszystkie dobra i przyjemności, których możemy pragnąć na ziemi i w niebie (por. Ps 73,25). Wciąż możemy Mu służyć: innymi słowy, uwielbiać Go w każdym działaniu naszego życia. Nie ma najmniejszej rzeczy, którą robimy, a przez którą Bóg nie byłby uwielbiony, jeśli robimy to z myślą o podobaniu się Jemu. Nasze zajęcie, gdy jesteśmy na ziemi, nie różni się niczym od zajęcia aniołów, którzy są w niebie: jedyną różnicą jest to, że widzimy wszystkie te dobra tylko oczami wiary. […]

Tak, moi bracia i siostry, nasza dusza będzie wieczna w przyszłości, podobnie jak sam Bóg. Nie, nie, moi bracia, nie idźmy dalej; gubimy się w tej otchłani wielkości.

Źródło: Kazanie na 9. niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego (© Evangelizo.org)

Autor: Katechizm Kościoła Katolickiego

Podstawowa prawda, której Pismo święte i Tradycja nie przestają nauczać i wysławiać, głosi, że „świat został stworzony dla chwały Bożej” . Bóg stworzył wszystko – wyjaśnia św. Bonawentura – „nie po to, by powiększyć chwałę, ale by ją ukazać i udzielić jej”. Jedynym powodem, dla którego Bóg stwarza, jest Jego miłość i dobroć: „Kluczem miłości otworzył swoją dłoń, by dokonać dzieła stworzenia” (św. Tomasz z Akwinu)…

Chwałą Boga jest to, by realizowało się ukazywanie i udzielanie Jego dobroci, ze względu na które został stworzony świat. Uczynić z nas „przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski” (Ef 1, 5-6) – taki był Boży zamysł życzliwości. „Albowiem chwałą Boga jest człowiek żyjący, a życiem człowieka jest oglądanie Boga. Jeśli zatem objawienie się Boga przez dzieło stworzenia dało życie wszystkim istotom, jakie żyją na ziemi, o ileż bardziej objawienie się Ojca przez Słowo daje życie tym, którzy widzą Boga” (św. Ireneusz). Celem ostatecznym stworzenia jest to, by Bóg, „będący Stwórcą wszystkiego, stał się ostatecznie ‘wszystkim we wszystkich’ (1 Kor 15, 28), zapewniając równocześnie i własną chwałę, i nasze szczęście” (Sobór Watykański II).

Źródło: § 293-294 (http://www.katechizm.opoka.org.pl/rkkkI-2-1.htm)

O co proszę? O dogłębne przeżycie prawdy, że Bóg pragnie dla mnie życia wiecznego.

Wyobrażę sobie, że jestem uczestnikiem rozmowy saduceuszów z Jezusem. Przychodzą do Niego ze swoim odwiecznym problemem wiary w zmartwychwstanie (w. 18). Nie wierzą w życie pozagrobowe.

Jaka jest moja osobista relacja do prawdy o zmartwychwstaniu i o życiu wiecznym? Czy w nią wierzę? Jaki wpływ ma na moje obecne życie? Czy przenika moją codzienność?

Saduceusze jedynie pozornie przychodzą radzić się Jezusa. Odwołują się do Prawa Mojżeszowego i przywołują wymyślony przykład, aby udowodnić Jezusowi swoje racje (ww. 19-23).

Zapytam o moje pytania i wątpliwości co do wiary, powołania, życia. Czy rozmawiam o nich z Jezusem? Czy szukam u Niego odpowiedzi? Czy pozwalam Mu zakwestionować moje racje, przekonania i poddać się Jego słowu?

„Czyż nie dlatego jesteście w błędzie, że nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej?” (w. 24). Zatrzymam się na pytaniu Jezusa. Uświadamia mi, że wiele moich życiowych błędów może rodzić się z braku zgłębiania Bożego Słowa i przekonania, że dla Boga wszystko jest możliwe.

Co mogę powiedzieć o mojej zażyłości ze Słowem Bożym? Czy szukam w nim światła dla rozeznawania woli Bożej. Czy w rozeznawaniu duchowym korzystam z pomocy kierownika duchowego?

Jezus przypomina mi jedną z najważniejszych prawd, którą zostawił mi w Biblii: Bóg jest Bogiem żywych, a nie umarłych (w. 27). Tabernakulum jest dla mnie „krzakiem ognistym”, w którym mogę adorować Żywego Boga. Zaplanuję sobie czas na adorację Najświętszego Sakramentu. Będę adorował Go słowami: „W Tobie jest źródło życia!”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

Autor: Św. Piotr Chryzolog (ok. 406–450), biskup Rawenny, doktor Kościoła

Człowieku, dlaczego jesteś tak nikczemny we własnych oczach, skoro jesteś tak cenny w oczach Boga? Dlaczego okrywasz się hańbą, kiedy Bóg tak cię uczcił? Czemu się pytasz, z czego zostałeś stworzony, a nie zastanawiasz się w jakim celu? Czy ten przybytek świata, który widzisz, nie jest całkowicie zbudowany dla ciebie? Dla ciebie wytrysło światło, aby rozproszyć ciemności, dla ciebie wymierzył dzień i noc, dla ciebie niebo jaśnieje blaskiem słońca, księżyca i gwiazd, dla ciebie ziemia pokrywa się kwiatami, lasami, owocami; dla ciebie żyje w powietrzu, na polach, w wodzie cudowne mnóstwo wszelkich zwierząt – z obawy, żeby smutek i samotność nie zaciemniły radości rodzącego się stworzenia.

Bóg ukształtował cię z ziemi (Rdz 2,7), abyś był panem rzeczy ziemskich, dzieląc jednocześnie z nimi wspólną naturę. Jednakże, choć jesteś tak ziemski, Bóg cię nie zniwelował do tego stopnia, żebyś nie był na poziomie niebios, jeśli chodzi o twoją duszę. Abyś miał wspólny rozum z Bogiem, a wspólne ciało ze zwierzętami, Bóg obdarował cię niebiańską duszą i ziemskim ciałem – w ten sposób zawiązuje się nieustanna jedność między niebem a ziemią.

Twój Stworzyciel szuka, co więcej mógłby dorzucić do twojego wyniesienia: posuwa się do złożenia w tobie swojego obrazu (Rdz 1,26), aby ten widoczny obraz uobecnił niewidocznego Stworzyciela na ziemi… Jeśli tak to jest, to dlaczego uważać za hańbę, że Bóg, w swojej dobroci, przyjmuje w sobie samym to, co stworzył w tobie i co pragnie objawiać w rzeczywistości pod postacią człowieka? Dziewica poczęła i porodziła Syna (Mt 1, 23-25).

Źródło: Kazanie 148; PL 52, 596 (© Evangelizo.org)