Mk 12, 28b-34

O miłości napisano już zapewne tony różnorakich dzieł. Jednak przykazania miłości Boga i bliźniego, które są tak ściśle ze sobą powiązane, które niejako wypływają z siebie, pokazują dopiero głębię prawdziwej MIŁOŚCI.

Nie jesteśmy w stanie kochać Boga, nie kochając drugiego człowieka, który jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Nie możemy też całym sercem pokochać drugiego człowieka, nie opierając się na Bożej miłości. Chociaż właściwie pokochać możemy, lecz taka miłość bez zakorzenienia w Bogu może bardzo szybko prysnąć jak bańka mydlana, może stać się interesowana, toksyczna, bez przyszłości.

Widzimy co się dzisiaj dzieje. Coraz więcej związków niesakramentalnych, życia na próbę, bez zaproszenia Boga, bez Bożego błogosławieństwa. Świat odrzucając Bożą miłość, skazuje się na niepowodzenie, na samozagładę, na unicestwienie…

A wystarczy postawić Boga na pierwszym miejscu. Wystarczy zasłuchać się w Jego głos i pozwolić aby Jego miłość, która zawsze była i będzie pierwsza, mogła przemieniać nasze tu i teraz. Pewnie, że ta przemiana nie będzie na zawołanie, że trzeba też coś od siebie dać, troszkę się postarać, popracować nad sobą. Kiedy jednak nasze relacje z Bogiem staną się żywe, to i nasze międzyludzkie więzi, związki, zależności będą też zupełnie inaczej wyglądać.

Panie Jezu, Tobie powierzam wszelkie moje trudne relacje, których doświadczyłam i doświadczam w życiu. Przemieniaj proszę moje serce, abym potrafiła wybaczać, abym każde spotkanie, znajomość, relację zaczynała i opierała na Tobie. Pomóż mi tak zasłuchać się w Twoje Słowo, by MIŁOŚĆ, która z Niego wypływa kształtowała moją miłość względem Boga i ludzi.

Serce Jezusa, dobroci miłości pełne, zmiłuj się nad nami!

Mt 18,21-35

Pewnie każdy z nas na jakimś etapie swojego życia miał, a może wciąż ma problem z przebaczeniem. Sama doświadczyłam wielkich cierpień, które bardzo trudno było mi wybaczyć. I kiedy dzisiaj sięgam pamięcią wstecz, widzę, jak ogromną łaską obdarzył mnie mój Bóg, lecząc moją pamięć i rany mojego serca.

Trudno jest przebaczać, szczególnie gdy przychodzi żyć z tym, kto cię krzywdzi, pod jednym dachem. Ileż takich ludzkich dramatów, których głównym powodem jest uzależnienie, rozgrywa się w w zaciszach domowych. Ile depresji, samobójstw wskutek niepogodzenia, nieakceptacji, nieprzebaczenia innym i samemu sobie. A teraz jeszcze ten czas okrutnej, barbarzyńskiej wojny na Ukrainie, która odciska piętno nie tylko w narodzie Ukraińskim… I jak tu przebaczać bestialskie morderstwa, dokonywane niemalże na naszych oczach…

Przebaczyć nie znaczy zapomnieć, lecz odrzucać od siebie wszelką nienawiść wobec krzywdziciela, by ta pielęgnowana nie zniszczyła nas samych doprowadzając do samozagłady.

W dzisiejszej przypowieści najbardziej przemawiają do mnie dwa słowa – dług i cierpliwość.
Może warto w tym wielkopostnym czasie zastanowić się, wobec kogo mam jakieś długi. Może warto postarać się naprawić i uregulować to, co będąc w drodze ku wieczności, wciąż możemy oddać i zadośćuczynić. A na pewno warto i trzeba prosić naszego Boga o nieustanną cierpliwość, łaskawość, miłosierdzie wobec nas grzesznych, krnąbrnych, krótkowzrocznych i zadufanych w sobie sług, którzy tak pochopnie osądzamy, rozpamiętując krzywdy nam zadane.

Kochany Ojcze, ucz nas przebaczać, zapomnij nam nasze winy, przywołaj, kiedy błądzimy, i wylewaj na nas zdroje Twojej miłosiernej i przebaczającej miłości.

Serce Jezusa, pokoju i pojednanie nasze, zmiłuj się nad nami!

Mt 5, 20-26

Współczesny świat uczy nas, że trzeba walczyć o swoje, że trzeba rozbijać się łokciami i głośno krzyczeć, by nasze racje zostały usłyszane. Generalnie „po trupach do celu”. Okrutnie wybrzmiewa to powiedzenie w obliczu wojny, której jesteśmy świadkami…

Jezus pragnie abyśmy postępowali inaczej.

Skoro gniew na drugiego człowieka podlega sądowi, to któż z nas się ostanie?


Oczywiście, że ludzką rzeczą jest błądzić, ale już szatańską trwać w upadku, zacietrzewieniu, nieprzebaczeniu, w permanentnym fochu na wszystko i wszystkich, w cichych dniach, a wreszcie w ciągłym poniżaniu, dołowaniu i pozbawianiu godności drugiego człowieka, i samego siebie…

Zastanów się, czy rzeczywiście nie zabijasz…

Może postaraj się dzisiaj w szczególny sposób zadbać o swoje relacje z bliźnimi. Przyglądnij się swoim brakom i uchybieniom w tych relacjach. Czasem naprawdę niewiele trzeba, by skostniałe i przez wiele lat obumarłe więzi, na nowo zaczęły tętnić życiem. Dopóki jesteś w drodze, dopóki żyjesz, masz szanse naprawić każdą krzywdę, masz okazję wybaczyć, przeprosić i prosić o wybaczenie. Ale przede wszystkim pogódź się ze swoim Bogiem, który zawsze chce dla Ciebie tego co najlepsze. A potem pogódź się ze sobą. Pokochaj siebie. Wybacz sobie. Spójrz na siebie Bożymi oczami – nie udawaj nikogo innego, bo w ciszy swojego sercu i tak musisz pozostać ze sobą sam na sam.

Mój Jezu, pouczaj mnie, proszę, jak wybaczać, jak prawdziwie stawać się dobrym człowiekiem, jak podnosić z moich własnych upadków i czerpiąc ze zdroju Twojego Miłosierdzia dążyć do świętości.

Jezu cichy i Serca pokornego, uczyń serce moje według Serca Twego!

Mt 6, 7-15

Pan Jezus bardzo często przypominał swoim uczniom o modlitwie. Sam dawał przykład, kiedy długie godziny spędzał na modlitwie, rozmowie z Ojcem.

Myślę, że trzeba by zadać sobie pytanie co to jest modlitwa? Co dla mnie osobiście znaczy modlitwa?

Modlitwa to skierowanie myśli ku Bogu. To oddawanie czasu Panu Bogu. To tracenie czasu dla Pana Boga. To pocałunek oddawany Panu Bogu. To żywa relacja, dialog miłości. To nie ilość odmówionych pacierzy, ale wsłuchanie, zasłuchanie się w Boży głos.

My bardzo często stajemy do modlitwy tylko po to by brać, zupełnie nie skupiając się na relacji, na miłości. A przecież Pan Bóg też chce być obdarowywany. Bóg kocha być kochanym!

I jeszcze jedna bardzo ważna kwestia – czyste serce. Jeśli stajemy do modlitwy i chcemy przytulać się do naszego Taty, a serca nasze pełne gniewu, żalu, zawiści, nieprzebaczenia, to kiepsko wyglądają nasze próby przymilania się, czy zasypywania Pana Boga swoimi pretensjami.

Stańmy dzisiaj przed naszym Bogiem jak dzieci, którymi przecież zawsze będziemy w Jego oczach. Stańmy w obecności Pana Jezusa i Jego Mamy, prosząc Ducha Świętego aby to On sam w nas się modlił.

Nasz kochany Ojcze oddajemy Ci swoje serca, oddajmy swoją wolą, aby Twoja wola, Twój zamysł wypełniał się w naszym życiu. Ty najlepiej wiesz czego nam potrzeba.

Przyjdź królestwo Twe, niech się stanie na ziemi jak w niebie. Abba Ojcze!

Mt 9, 14-15

Warto na początku tego Wielkiego Postu zadać sobie kilka pytań. Jak najbardziej owocnie przeżyć ten wyjątkowy, święty czas? Po co właściwie pościć? Dlaczego i w jakim celu narzucać sobie jakieś ograniczenia?

Dobrze przeżywany post nie może być celem samym w sobie. Nie może być skupianiem się tylko na tym konkretnym wyrzeczeniu czy umartwieniu, ani ciągłym rozmyślaniu jakże mi brakuje tego, z czego DOBROWOLNIE rezygnuję. W poście ważna jest więc intencja, aby ten szczególny czas wyrzeczenia nie został zmarnowany.

Dla mnie post jest bardzo osobistą modlitwą ciała. Często nieporadną, nieudolną, ale jakże wymagającą próbą trwania pomimo własnej ułomności i pychy. Jest wyrazem współcierpienia z moim Panem i Mistrzem, który z miłości dał się za mnie ukrzyżować, pomimo całej mojej nędzy. Jest walką z własnymi ograniczeniami, pokonywaniem tego co utrudnia dojście do celu, co okłamuje, ograbia z radości życia. Jest czasem szczególnego SPOTKANIA. Jest wreszcie drogą do szczęścia, które jeszcze jest niewidoczne.

Prośmy dziś wspólnie Bożego Ducha, aby przeprowadzał nas przez ten święty okres, aby obdarzał nas potrzebnymi darami na ten czas naszych ziemskich prób i umartwień.

Serce Jezusa, cnót wszelkich bezdenna głębino, zmiłuj się nad nami.

Mk 8,34-9,1

Pan Jezus zawsze mówi o rzeczach najważniejszych, najistotniejszych w perspektywie wieczności.

Dzisiaj ukazuje hierarchię wartości, wskazując o co warto zabiegać, choć pozornie może wydawać się, że tracimy prawie wszystko.

Cierpienie można przyjąć, albo buntować się przeciwko niemu. Z perspektywy lat i własnego doświadczenia krzyża, mogę z czystym sercem zaświadczyć, że bunt niewiele daje, a raczej sprawia, iż krzyż staje się jak z ołowiu, a człowiek z takim balastem często nie ma siły nawet w miejscu dreptać…

Zgoda na krzyż nie oznacza cierpiętnictwa, nie wyklucza też przyjęcia łaski uzdrowienia. Wiem jak trudno zapierać się siebie, jak ciężko codziennie brać krzyż na ramiona i to dosłownie. Mam też świadomość, że to co się dzieje jest po coś, że nasz Bóg dopuszczając na nas konkretne trudy, daje też ogrom łaski, by się z nimi mierzyć, aby te utrudzenia, cierpienia były naszą drogą do świętości.

Może warto dzisiaj przytulić się do swojego krzyża. Może warto dać sobie jeszcze szansę na pogodzenie się z tym, czego zmienić nie można, bo każdy z nas ma swój konkretny krzyż. Może warto jeszcze mocniej zaufać Bogu, bo On wie najlepiej co przyniesie duszy korzyść.

Zaufanie jest takim niepojętym rodzajem zrozumienia, które sprawia, że nieogarnięte, niewytłumaczalne, przytłaczające cierpienie, przeżywane razem z Jezusem, w Jezusie staje się radością i błogosławieństwem. No, może z tą radością to trochę zaszalałam ;), ale błogosławieństwem bezsprzecznie jest.

Jezu mój, proszę Cię o łaskę przyjmowania krzyża, o łaskę trwania przy Tobie i świadczenia życiem, że Ty jesteś moim prawdziwym Panem i Bogiem.

Serce Jezusa, przebłaganie za grzechy nasze, zmiłuj się nad nami!

Mk 7, 31-37

Jak to mówią „Syty głodnego nie zrozumie”, zatem analogicznie – ten kto słyszy i może mówić, nigdy nie będzie w stanie pojąć jak wielkim cierpieniem jest życie w świecie ciszy, z bardzo ograniczoną możliwością komunikacji.

W dzisiejszej Ewangelii porusza mnie nie tylko sam fakt uzdrowienia, ale też ludzie, którzy przyprowadzają głuchoniemego, prosząc o modlitwę nad nim. Od razu ciepło robi się na sercu, bo myślę o osobach, które się za mnie modlą, a wiem, że jest ich bardzo wiele. Myślę też o tych, którym obiecałam modlitwę, którzy potrzebują uzdrowienia na duszy i ciele, którzy ogłuchli na wszelkie Boże upomnienia, a ich język daleki jest od słów uwielbienia.

Pan Jezus chce dawać nową jakość życia. Pragnie byś więcej słyszał – by najcichszy i najdelikatniejszy szelest przypominał Ci, że to On jest Stwórcą nowego człowieka w Tobie i dzięki Niemu możesz odbierać dźwięki, które otaczają Cię w dzień w nocy. Jezus pragnie, by każde słowo, które wydają Twoje usta przynosiło Jemu chwałę, by Twój język budował, by podnosił złamanych na duchu, by podtrzymywał wątpiących, by dawał nadzieję cierpiącym, by upominał błądzących.

Mówić prawidłowo to nie tylko posługiwać się pięknym, poprawnym językiem. Po Bożemu mówić prawidłowo, to mówić prawdę, mówić sprawiedliwie – bez kadzenia, przeinaczania, zniekształcania prawdy. Mówić prawidłowo, to nie obmawiać, nie plotkować, nie oceniać.

Słowo, czyli to co wychodzi z Twoich ust ma wielką moc – może dać życie, ale może też przekląć i zniszczyć. Dbaj o to jak się wysławiasz. Nie zmarnuj tego, co właśnie Bóg dokonuje w Tobie. Nie zmarnuj tego cudu i czasu, którym Pan w swej wielkiej hojności Cię obdarowuje.

Dziękuję Ci, mój Jezu, za wszelkie dobro, którego doświadczam, bo przecież Ty zawsze dajesz dobre rzeczy! Proszę, dotykaj moich uszy, mojego języka, aby służyły temu co dobre, godne i sprawiedliwe.

Serce Jezusa, hojne dla wszystkich, którzy Cię wzywają, zmiłuj się nami!

Mk 6, 30-34

I jeszcze jeden komentarz z archiwum

Każda relacja opiera się na rozmowie. Niemalże słyszę pełne euforii opowiadanie Apostołów powracających z ewangelizacji. To wielka radość w imię Jezusa głosić Dobrą Nowinę i czynić znaki. Tak było, jest i będzie, bo przecież codziennie Pan Jezus posyła nowych uczniów, by czynili to samo w Jego imię.

A jak jest z Tobą? Czy chętnie opowiadasz Panu Jezusowi o tym jak Ci minął dzień? Czy analizujesz swoje postępowanie, dziękując za to co się udało dobrego dokonać i wyciągając wnioski z tego co nie wyszło i co zaniedbałeś?

Pan Jezus przypomina, że po pracy trzeba odpocząć, wyciszyć się, zregenerować ciało, umysł i ducha. To jest jak najbardziej naturalna i konieczna potrzeba ludzkiego organizmu. Pan Jezus wręcz nakazuje uczniom aby poszli osobno i to nie byle gdzie, ale na miejsce pustynne. Aż chce się zakrzyknąć – Panie Jezu, przecież na pustyni nie ma warunków do odpoczywania!

Pewnie, że są różne formy i możliwości wypoczywania. Jednak najlepiej odpoczywa się w ciszy, kiedy można odciąć się od bodźców zewnętrznych, przeprowadzić totalny reset umysłu i obolałych członków ciała.

Z drugiej strony, uczniowie Chrystusa muszą być w ciągłym pogotowiu. Muszą prędko odpoczywać  by móc służyć innym. Dlatego tak ważne jest szukanie ciszy i miejsca odosobnienia, choć na chwilę, choć na weekendowe rekolekcje, by odpocząć przy boku Mistrza z Jego Słowem, które jest Życiem.

Czy już pomyślałeś o wielkopostnych rekolekcjach? A może Pan Jezus zaprasza Cię do innej formy spędzenia z Nim czasu. Może dłuższa adoracja Najświętszego Sakramentu, może pielgrzymka – możliwości jest bardzo wiele.

Odnawiaj w nas Panie moc Twojego Ducha i umacniaj nasze słabe ciała, abyśmy zawsze byli gotowi z radością pełnić wolę Twojego Ojca!

Błogosławionego wieczoru ❤️+

Mk 6,30-34

(Pierwszy z obiecanych komentarzy z moich zapisków)

Po skończonej misji Jezus zachęca Apostołów do odpoczynku. Ale czy chodzi tu tylko o odpoczynek fizyczny i regenerację sił? A może po tych wielkich emocjach, wielkich rzeczach, których byli świadkami, po tych cudach, które wydarzyły się też dzięki Ich modlitwie i nauczaniu, trzeba Im ciszy i medytacji. Trzeba Im pustkowia, by przeanalizować, odnowić i udoskonalić relację z Jezusem.

W ciszy można tak wiele usłyszeć…

Lubię ciszę, zwłaszcza tę nocną, kiedy cały dom już śpi, a ja mogę spokojnie porozmawiać z Panem. Kiedy mogę przeanalizować, jak minął dzień, co się udało, co mogłam zrobić lepiej, co znowu zaniedbałam, z czego mogę być dumna, a nad czym trzeba popracować. Co się mogło podobać Panu Bogu, a co było przykre i niegodne miana dziecka Bożego. Co przez ludzką ułomność i hałas świata znowu zagłusza i przeinacza moje relacje z drugim człowiekiem, przedstawiając go w innym świetle niż jest naprawdę.

Wiele tych pytań przychodzi…

Ta cisza, refleksja i odpoczynek pozwalają z rana z nowymi siłami mierzyć się z codziennością. Pozwalają z większą wrażliwością i gorliwością dostrzegać potrzeby ludzi, których Pan Bóg stawia na mojej drodze. Czasem zupełnie zwyczajnych, przypadkowych i obcych, a którzy z czasem stają się mi bliscy i których problemy stają się moimi troskami, a radości i sukcesy cieszą jak moje własne.

Chrystus chce abym w każdym człowieku i o każdej porze, może nawet kosztem należnego odpoczynku i czasu wolnego tylko dla siebie, odnajdywała Jego Oblicze. Abym cierpliwie, spokojnie i z miłością potrafiła towarzyszyć i pomagać tak jak potrafię i tak jak mogę w tym momencie.

Bóg nie wymaga od Ciebie rzeczy niemożliwych. Jeśli tylko zechcesz słuchać co mówi do Ciebie przez Słowo Boże, czy też przez ludzi, którzy żyją blisko Niego, zauważysz jak wiele sam (z Bożą pomocą) możesz zmienić na plus w sobie i wokół siebie.

Czasu jest mało, co dzień coraz mniej.

Proś dzisiaj ze mną Dobrego Boga, aby udzielał nam światła Swego Ducha, byśmy zachęceni przykładem Jezusa umieli „rezygnować z siebie”, byśmy potrafili i chcieli służyć.

Przytulajmy się dzisiaj do Niepokalanego Serca naszej Najświętszej Mamy. Ona najpiękniej nauczy nas jak słuchać i służyć, jak dbać o innych i o siebie. Serce Maryi, zjednoczone z Sercem Jezusa, módl się za nami.

Mk 6, 14-29

Coraz częściej mówi się o osobach, które odchodzą od Kościoła Katolickiego. Ich wyjaśnienia czy też tłumaczenia bywają dziwne i pokrętne. Przeważnie jednak zasłaniają się grzechami ludzi Kościoła, zapominając chyba, że wszyscy jesteśmy ludźmi grzesznymi. I tak swój grzech przysłaniają, zakrywają grzechem cudzym.

Herod ewidentnie miał wyrzuty sumienia. Przecież Jan Chrzciciel wiele razy go upominał. I chociaż z zaciekawieniem przysłuchiwał się Janowym naukom, chociaż szanował i cenił tego wielkiego proroka, to grzech w którym żył zupełnie wypaczył jego postrzeganie, doprowadzając ostatecznie do wydania Jana na śmierć.

Jakże dzisiaj wielu wśród nas takich Herodów… Grzech rodzi grzech – osłabia, otumania, sprawia, że zacierają się granice między dobrem i złem, a skutki, konsekwencje życia w grzechu powodują wyniszczenie, zagłuszanie własnego sumienia, zadawanie ran sobie i innym, uśmiercanie…

Uderzmy się dzisiaj w pierś, bo któż z nas jest bez grzechu. A może przy pierwszym piątku pospieszmy by wynagradzać Najświętszemu Sercu Jezusa za wszelkie zniewagi, obelgi, sprzeniewierzenia, które jak tsunami zalewają świat.

Prośmy razem Dobrego Boga, aby uwrażliwiał, umacniał nasze serca, byśmy nigdy nie wybierali kompromisów ze złem, nawet jeśli wydaje się ono mało szkodliwe.

Jezu cichy i Serca pokornego, uczyń serca nasze według Serca Twego!