Mt 5,43-48

Z mojego archiwum

Tym wezwaniem św. Mateusz mobilizuje nas do nieustannego naśladowania Boga i dążenia do świętości, bo przecież doskonały jest nasz Ojciec, a my, Jego dzieci – stworzone na Jego obraz i podobieństwo, z każdym dniem przybliżamy się do spotkania z Nim. Tylko czy będziemy należycie przygotowani na to spotkanie?

Czy w dzisiejszym szalonym, zabieganym, pełnym frustracji i spraw „na wczoraj” świecie potrafimy kochać bezinteresownie i przebaczać tym, którzy nas krzywdzą? Bo kochać tych, którzy nas kochają, cóż to za sztuka! Czy potrafimy w naszym „nieprzyjacielu” dostrzec Chrystusa? Może choroba, niezrozumienie, brak miłości, akceptacji rodziców i środowiska sprawiły, że „nieprzyjaciel” nasz założył zbroję nienawiści i pogardy wobec świata (patrz: każdego człowieka), aby w taki sposób pokazać, jaki jest silny, aby w kokonie obojętności, złości i nienawiści czuć się bezpiecznie… Niekiedy wystarczy uśmiech i wyciągnięta z miłością, po bratersku ręka – a ten pancerz zacznie pękać. Czasem trzeba wielu lat, by pomaleńku drobnymi gestami „oswajać” naszego „nieprzyjaciela” i pokazywać mu, że świat jest jednakowo dla nas piękny, że słońce jednakowo nad nami wschodzi, a uśmiech i dobre słowo nie bolą.

Trudno jest przebaczać i trzymać wciąż wyciągniętą do pojednania rękę… Ale jaki sens miałaby Chrystusowa ofiara na krzyżu, gdyby nie wybaczył swoim oprawcom – czyli nam wszystkim! Chrystus uczy, że każdy jest godzien miłości – bezwarunkowej i bezkompromisowej. A im kto bardziej grzeszny i błądzący, tym bardziej potrzebuje uwagi, troski i miłości. Tylko czy my dzisiaj w dobie rozwiniętej techniki i mediów społecznościowych chcemy spotykać się z drugim człowiekiem i okazywać (pokazywać) mu nasze zainteresowanie, miłość i przebaczenie? Czy komunikujemy się już tylko lajkami lub emotikonami wyrażającymi emocje…

Niech ten czas Wielkiego Postu pozwoli nam na chwilę refleksji nad naszymi relacjami z drugim człowiekiem. Niech pozwoli nam w każdym człowieku – KAŻDYM bez wyjątku, szukać i dostrzegać naszego Boga. Niech pozwoli nam wspólnie dążyć do doskonałości.

Mt 6, 7-15

Pan Jezus bardzo często przypominał swoim uczniom o modlitwie. Sam dawał przykład, kiedy długie godziny spędzał na modlitwie, rozmowie z Ojcem.

Myślę, że trzeba by zadać sobie pytanie co to jest modlitwa? Co dla mnie osobiście znaczy modlitwa?

Modlitwa to skierowanie myśli ku Bogu. To oddawanie czasu Panu Bogu. To tracenie czasu dla Pana Boga. To pocałunek oddawany Panu Bogu. To żywa relacja, dialog miłości. To nie ilość odmówionych pacierzy, ale wsłuchanie, zasłuchanie się w Boży głos.

My bardzo często stajemy do modlitwy tylko po to by brać, zupełnie nie skupiając się na relacji, na miłości. A przecież Pan Bóg też chce być obdarowywany. Bóg kocha być kochanym!

I jeszcze jedna bardzo ważna kwestia – czyste serce. Jeśli stajemy do modlitwy i chcemy przytulać się do naszego Taty, a serca nasze pełne gniewu, żalu, zawiści, nieprzebaczenia, to kiepsko wyglądają nasze próby przymilania się, czy zasypywania Pana Boga swoimi pretensjami.

Stańmy dzisiaj przed naszym Bogiem jak dzieci, którymi przecież zawsze będziemy w Jego oczach. Stańmy w obecności Pana Jezusa i Jego Mamy, prosząc Ducha Świętego aby to On sam w nas się modlił.

Nasz kochany Ojcze oddajemy Ci swoje serca, oddajmy swoją wolą, aby Twoja wola, Twój zamysł wypełniał się w naszym życiu. Ty najlepiej wiesz czego nam potrzeba.

Przyjdź królestwo Twe, niech się stanie na ziemi jak w niebie. Abba Ojcze!

Mt 16, 13-19

Z mojego archiwum

Kim dla mnie jest Pan Jezus?

Ostatnimi czasy coraz częściej zadaję sobie to pytanie. Kiedyś zupełnie nie zatrzymywałam się nad tym tematem. Pan Jezus to Pan Jezus – Syn Boży, Zbawiciel, Odkupiciel, Dobry Pasterz, Nauczyciel, Mistrz.

Dzisiaj, kiedy moja relacja z Panem Bogiem staje się żywsza i gorliwsza, spojrzenie na „głupstwo krzyża” powala mnie na kolana… Ta nieprawdopodobna i po ludzku niemożliwa do zniesienia ofiara męki i śmierci Chrystusa coraz mocniej uświadamia mi, jak wielką MIŁOŚCIĄ jest Pan Jezus, jak wielką Miłością jest Pan Bóg, który poświęcił Swojego Jedynego Syna, by każdy z nas mógł żyć wiecznie. Myślę, że żadne słowa ani porównania nie są w stanie oddać i należycie nazwać tego, kim dla mnie jest Pan Jezus. Najmocniej chyba jednak uświadamiam sobie potęgę Jego miłości, kiedy po kolejnym potknięciu i upadku podnosi mnie mocą swojego Ducha i przez kapłańskie błogosławieństwo „Ja odpuszczam tobie grzechy, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego” przywraca mi godność dziecka Bożego.

Pan Jezus, nierozerwalnie połączony miłością z Ojcem i Duchem, ciągle pokazuje mi, jak ważna jestem dla Niego, jak bardzo mnie kocha, jak cieszą Go moje radości i smucą sprzeniewierzenia. Pokazuje, że chociaż jestem słaba i grzeszna, nie brzydzi się moją ułomnością i bardzo pragnie, abym swoim świadectwem życia przyprowadzała innych do Miłości, Komunii i relacji z Jego Ojcem i Duchem Świętym.

Czyż to nie jest piękne?! Czyż to nie jest MIŁOŚĆ doskonała?!

A kim dla Ciebie jest Pan Jezus dzisiaj? Może zapisz sobie kilka słów i przeczytaj je za jakiś czas. Ta relacja musi żyć, musi być ciągle ożywiana i pielęgnowana, byś mógł żyć wiecznie.

Panie Jezu, przez Niepokalane Serce Twojej najcudowniejszej Mamy, dziękuję Ci z całego serca za wszystko, czego doświadczam. Chociaż często niewiele rozumiem, mam pewność, że Twoja Miłość zaradzi i uzupełni wszelkie moje braki. DZIĘKUJĘ!

Jezu, ufam Tobie!

Ps. Ta twarz Chrystusa towarzyszy mi do kilku lat. I tak wpatrujemy się w siebie… Zawsze kiedy jest mi trudno, Jego oczy uśmiechają się do mnie i zapewniają – cokolwiek się stanie JESTEŚ KOCHANA i nic tego nie zmieni!
To właśnie jest MIŁOŚĆ! Bóg jest MIŁOŚCIĄ!

Łk 5,27-32

I jeszcze jeden z moich zapisków

Któż z nas jest bez grzechu? 

Zawsze porusza mnie ta Ewangelia, bo uświadamiam sobie, jak przekonujące i pełne miłości było spojrzenie Chrystusa. Przecież doskonale wiedział, kim jest Lewi i znał wszystkie ciemne strony jego pracy, jego życia. A jednak zaprosił go, by poszedł za Nim.

Pan Jezus widzi moje nieuporządkowanie, widzi najdrobniejsze mankamenty, niemoce, złe przywiązania, zgubne nawyki, nieczyste intencje. Widzi to wszystko, co staram się skrzętnie ukrywać przed światem i przed samą sobą. A jednak zaprasza i mnie! A jednak pragnie nadać mi nową tożsamość i spędzić ze mną czas! 

Spojrzenie Chrystusa naprawdę zmienia wszystko! Daj się zaprosić i pójdź za Panem Jezusem!

Pójdź przed Najświętszy Sakrament i zapatrz się w tę Miłość, która chce dotykać każdej Twojej niemocy, każdej choroby i ograniczenia. Pójdź i pozwól, aby Pan Jezus mógł Cię przemieniać. Aby mógł ogrzewać i roztapiać w zdroju swojej miłosiernej Miłości wszelkie Twoje wątpliwości, poczucie krzywdy i niezrozumienia, różnorakie żale czy tęsknoty. 

Tylko On może przemienić Twoją rzeczywistość! Tylko czy masz odwagę zaryzykować i pójść za Panem Jezusem? Ja zaryzykowałam i codziennie doświadczam niezwykłej mocy miłującego spojrzenia mojego Pana i Mistrza.

Bądź uwielbiony, Panie Jezu, w każdym sercu, które właśnie otwiera się na Twoją przemieniającą, uzdrawiającą i zbawczą Miłość. 

AMEN!

Łk 5, 27-32

Komentarz z mojego archiwum 

Jezus widzi Cię jak Lewiego, przy Twoich codziennych zajęciach. Spotyka Cię, kiedy może nie jesteś szczególnie zachwycony tym, co robisz i w jakim miejscu swojego życia jesteś, albo kiedy praca stała się Twoim bożkiem i ucieczką od rzeczywistości. Dziś właśnie do Ciebie Jezus zwraca się: „Pójdź za Mną”, ogarnij się, zrób coś ze swoim życiem!

Tylko On dostrzega Twój niepokój, nerwowość, bezradność, frustrację, a może nawet wstyd. Widzi Twój wysiłek, który, mimo wielkiej rzetelności i kompetencji, nie jest doceniany. Widzi Twoje niewykorzystane zdolności. Widzi też pasję, która, dobrze ukierunkowana, może przysporzyć chwały Jego Imieniu i stać się potężnym narzędziem w budowaniu Bożego królestwa na ziemi.

Bóg chce, abyś radykalnie zmienił swoje życie, abyś przewartościował je i skupił się na tym, co naprawdę istotne, ważne, co przyczyni się do Twojego zbawienia i pomoże innym odnaleźć drogę do Niego.

Zaproś Jezusa do swojego domu, zaproś do swojego serca. Jemu nie przeszkadza, że tam jeszcze nie ma (i może nigdy nie będzie) idealnego, sterylnego porządku. Pozwól, aby Twoi znajomi, dzięki Twojej nowej relacji z Panem Bogiem i z Jego Świętym Duchem, też mieli szansę poznać, zachwycić się, zaprzyjaźnić i pokochać Jezusa. Zapewne nie wszystkim spodoba się Twoja zażyłość z Trójjedynym Bogiem, może nawet nazwą Cię szalonym, a może będą wciąż widzieć w Tobie Lewiego, lecz Ty przecież już jesteś Mateuszem!

Dla Pana Boga jesteś ważny, jesteś najważniejszy i kocha Cię bez względu na oceny i osądy innych. On widzi to, co zakryte dla ludzkich oczu. On widzi Twoje wnętrze, zna intencje i starania. Jesteś Jego dzieckiem, jesteś dzieckiem Boga. Jakże mógłby Cię odtrącić albo porzucić?

Mój Boże, Tatusiu, staję przed Tobą z całą swoją nędzą i obciążeniem, z całą swoją niedoskonałością i grzesznością. Chcę pójść za Tobą, tylko czy potrafię…? Uzdolnij mnie Panie do tego, co chcesz zdziałać we mnie i przeze mnie.

Jezu, ufam Tobie!

Mk 8, 14-21

Można by rzec, że Pan Jezus załamuje ręce słuchając dyskusji swoich uczniów. Kto jak to, ale przecież oni, będący naocznymi świadkami cudów rozmnożenia chleba, zupełnie nie powinni martwić się za mała ilością jedzenia, kiedy mają przy sobie Nauczyciela. A jednak troska o doczesność przysłania im pamięć, okradając ich z radości przebywania z Jezusem.

Iluż takich sytuacji doświadczyliśmy, wciąż doświadczamy w swoim życiu? Niby czujemy Bożą pomoc, troskę, ale jak przychodzi jakiś konkretny kryzys, namacalny brak czegoś, jak rzeczywistość, którą zupełnie inaczej sobie wymarzyliśmy zaczyna nas przerastać – to zwykle popadamy w rozpacz i zwątpienie, zapominając, że Pan Bóg troszczy się o najdrobniejsze szczegóły, jeśli naprawdę pozwolimy Jemu działać.

U progu Wielkiego Postu warto może bardziej skoncentrować się na Bożej obecności. Starać się bardziej dostrzegać Bożą miłość i hojność, uważając i strzegąc swojego języka przed wszelkim malkontenctwem, niezadowoleniem, skupianiem się na swojej niedoli czy ograniczeniu.

Panie Jezu, prosimy Cię, aby Twój Święty Duch nieustanie nas pouczał, aby otwierał nasze oczy, uszy i serca na najcichszy i najbardziej delikatny przejaw Twojej obecności. Aby uczył nas bezgranicznego zaufania Tobie, w każdej sytuacji i okolicznościach, choćby po ludzku zdawało się beznadziejnie.

Jezu, ufam Tobie!

Z mojego archiwum do Ewangelii Łukaszowej o uzdrowieniu trędowatego

Jakże często stajemy w poczuciu niespełnienia. Nasze wyobrażenia o swoim własnym życiu, o życiu swoich dzieci zupełnie rozmijają się z rzeczywistością. A miało być tak pięknie…

Czy trędowaty chciał być trędowaty? Przecież na pewno miał wspaniały plan na życie, a wskutek choroby musiał zostawić wszystko co kochał, bo trąd wykluczył go z życia między zdrowymi ludźmi.

Czy tak czasem nie bywa z nami? Przez swoje często bardzo egoistyczne podejście do życia, sami izolujemy się od innych, popadając w różnego rodzaju uzależnienia, wchodząc w zgubne nawyki, toksyczne związki. Nagle spostrzegamy się, że nasze życie zupełnie wymknęło się spod kontroli, że nie ma awaryjnej drogi wyjścia, że nie ma już dla nas nadziei, że ideał sięgnął bruku…

Wiesz gdzie przebywa Jezus, twoja jedyna Nadzieja! Nie musisz Go szukać przemierzając kolejne miasta i wioski. On czeka na ciebie, szczególnie w zaciszu każdej Świątyni. Wystarczy, że podejdziesz przed Najświętszy Sakrament i zapytasz czy zechce cię oczyścić, bo nie radzisz sobie z tym i tamtym. A Pan Jezus delikatnie zacznie dotykać twoich ran. Zaprosi Cię do krat konfesjonału, nakarmi cię Swoim Ciałem i napoi Swoją Przenajświętszą Krwią. I nagle zobaczysz, że jesteś wolny, że jesteś oczyszczony, że trąd grzechu, który tak bardzo uwierał i ograniczał, jest już tylko trudnym wspomnieniem. Ale Pan Jezus może także uleczyć twoją pamięć!

Nie bój się prosić! Nie wstydź się przyznać do swoich błędów! Miłosierne Serce Jezusa jest niezmiernie czułe na każdą szczerą prośbę.

Jeśli chcesz, możesz zacząć żyć inaczej! Tylko czy zechcesz wykorzystać to subtelne zaproszenie Pana Jezusa?

Dla mnie wybór jest oczywisty! Idę podziękować za wszelkie dobro jakim Pan mnie obdarza, bo On zawsze chce dawać dużo więcej niż ośmielam się prosić.

Bądź uwielbiony Wspaniały Dawco Miłości!

Błogosławionego wieczoru ❤️+

Mk 8, 1-10

Komentarz z archiwum 

Jesteś ciągle w drodze, w nieustannej podróży przez życie, której celem jest wieczność. Chrystus towarzyszy Ci w tej wędrówce i dostrzega Twoje potrzeby zanim sam je nazwiesz i wypowiesz. On widzi Twoje utrudzenie i osłabienie, widzi jak bardzo pragniesz Go spotkać, widzi jak potykasz się i ile przeszkód wokół siebie i w sobie musisz pokonywać by wytrwale iść ku Niemu. Dzisiaj karmi Cię do syta, a obfitość tego czym zastawił stół, starczy jeszcze dla tych, co nie umieją nazwać swojego głodu. Bo dla Boga liczy się każdy człowiek i każda jego nawet najdrobniejsza potrzeba.

Czy Ty widzisz potrzeby innych ludzi? Czy potrafisz podzielić się tym co masz, choćbyś miał niewiele?

Bóg docenia i nagradza otwartość serca. Jeśli Ty kierowany miłością, współczuciem czy litością pochylasz się nad niedostatkiem swojego brata, czy zupełnie obcej osoby, to jakaż jest obfitość Bożych darów od Tego, który jest samą czystą MIŁOŚCIĄ I MIŁOSIERDZIEM.

Jezus oddał się cały dla Twojego i mojego zbawienia. Nauczył uczniów jak łamać chleb, a później Sam stał się Chlebem – pokarmem Eucharystycznym, który zaspakaja głód duszy. Jego Słowo wiecznie żywe buduje i pomnaża Boże Królestwo w tych, którzy karmią się, żyją i dzielą się Jego nauką.

Czy karmisz się Tym Pokarmem? Czy doceniasz wielką łaskę płynąca z każdej Eucharystii? Czy dzielisz się z innymi radością i siłą, którą daje Słowo i Ciało Pańskie?

Boże Ojcze, proszę o serce czyste i otwarte na potrzeby innych, proszę o oczy miłosierne i współczujące, proszę o ręce silne i chętne do pomocy! Panie przymnóż mi wiary i obdarz łaską pokory, byś zawsze Ty był na pierwszym miejscu, nawet tam, gdzie przez ludzką ułomność i niemożność widzenia trudno Cię dostrzec i rozpoznać.

Mk 8, 1-10

Z mojego archiwum

Pan Jezus dostrzega każdy niedostatek, każdy brak, zanim jeszcze sami potrafimy go nazwać. Doskonale zna nasze potrzeby. Widzi też nasze ograniczenia, nieporadność, wątpliwości, zabieganie i cały ten chaos, w którym się poruszamy, zwany przez niektórych artystycznym nieładem 😉

Tak sobie myślę, że Pan Jezus chciałby nam dać dużo, dużo więcej, tylko my – samowystarczalne „samosie”, wcale nie chcemy czerpać ze źródła miłosiernej Bożej miłości.

I zdawać by się mogło, że najprościej jest zaspokoić fizyczny głód,  ale jednak ciało wciąż upomina się o pożywienie, by mogło prawidłowo funkcjonować, by mogło żyć.

Zatem Pan Jezus dzieląc parę chlebów pomiędzy tysiące, pragnie wskazać, że ten kto będzie się posilał Jego pokarmem, kto będzie karmił duszę Jego nauką, nigdy tak naprawdę nie zazna głodu, bo Jego pokarm, którym jest On sam, nigdy się nie wyczerpie. Niestety zbyt często o tym zapominamy, zaspakajając ciało strąkami, a ducha marnej jakości pożywką medialną.

Stań dzisiaj w prawdzie o samym sobie. Spróbuj określić swój głód. Spróbuj zdefiniować swój prawdziwy niedostatek. I pamiętaj, że tylko Pan Jezus obecny w Najświętszym Sakramencie, w tym maleńkim kawałku Eucharystycznego Chleba, może zaspokoić Twój głód serca i duszy, który właśnie udało Ci się nazwać.

Karm nas  Panie i nasycaj, by nasz głód nigdy nie oddalał nas od Ciebie.

Mk 7, 1-13

Doświadczamy ostatnio łamania różnego rodzaju zasad, reguł i ogólnie przyjętego porządku moralnego. Znaczna część społeczeństwa zdecydowania za bardzo skupia się na konsumpcyjnym trybie życia, na swoim własnym wygodnictwie, zupełnie nie licząc się z życiem – szczególnie tym bezbronnym.

Boże prawo jest jednak niezmienne. Bożego prawa nie można zastąpić żadnym kompromisem, żadnym ludzkim widzimisie ani najgłośniejszym krzykiem. Wobec Bożego prawa nie może być nijakiego upraszczania, rozmydlania, przeinaczania, wypaczania, ani naginania. Kto myśli, że uda mu się w jakikolwiek sposób przechytrzyć czy zakrzyczeć Boże nauczanie – niestety bardzo błądzi…

Pan Jezus niezmiennie przypomina, że najważniejsze jest przykazanie miłości.

Warto by może, myśląc już o wielkopostnym czasie nawrócenia i pokuty, przeanalizować swoje własne postępowanie – swoje przywiązania, nawyki, rytuały, które być może stały się już swoistego rodzaju tradycją. Warto może zadbać o pokój serca, o wewnętrzny ład, nie dając się osaczać i otumaniać zupełnie wypaczonej wolności.

Wolność chrześcijanina jest tylko w Jezusie Chrystusie. Kto patrzy na Jego Krzyż z miłością i szacunkiem zawsze będzie stawał po stronie życia. Zawsze będzie bronił każdego życia od poczęcia do naturalnej śmierci, bo trwając w wierności Bożemu Słowu, nie może być innego wyboru.

Panie Jezu, ucz nas patrzeć Twoimi oczami!