J 21, 20-25

I jeszcze jeden komentarz 🙂 takie bogactwo dzisiaj 🙂

Bóg kocha wszystkie swoje dzieci jednakową miłością. Każdy z nas jest wyjątkowy, bo jest Bożym dzieckiem, stworzonym na obraz i podobieństwo Boże. Po co skupiać się na tym, że nie jestem tak uzdolniona jak inni, że nie jestem tak piękna  tak wysoka, tak zgrabna. Bóg dał mi to, co jest mi potrzebne abym dobrze wypełniła zadanie, które jest właśnie dla mnie i widać te wszystkie cechy nie są mi potrzebne (chociaż trochę szkoda 😉 ) abym je dobrze wykonała. Zazdrość w niczym nie pomoże i niczego nie zmieni. To, że inni może mają lepiej, wygodniej, czy zdrowiej wcale mnie nie dyskredytuje w Bożych oczach, bo przecież wszystko co mam od Boga pochodzi. Teraz trzeba prosić, aby umiejętnie i rozważnie wykorzystać to, co Pan Bóg w swej wielkiej hojności zechciał dać.

Naucz się cieszyć z tego co masz. Dziękuj, bo naprawdę tak wiele łaski, danej za darmo, z czystej, bezwarunkowej Bożej miłości codziennie spływa na Ciebie. Uświadom sobie prawdziwy bezmiar tej Bożej łaski i pozwól aby Bóg Cię prowadził. Pozwól, aby Jego Święty Duch uzdalniał Cię i wyposażał na misję, wyznaczoną przez Stwórcę. On najlepiej wie, co i kiedy jest Ci potrzebne.

Kiedyś przyjdzie zdać raport, rozliczyć się z jakości, sumienności i zaangażowania w pracę przydzieloną przez Boga. I będziesz to robił samodzielnie! Bez całego wianuszka popleczników, sprzymierzeńców, czy też osób które skromniej obdarowane (ale jednak wystarczająco dla swojego zadania) nieustannie Ci zazdrościły, rzucając kłody pod nogi, ośmieszając Cię, obmawiając, czy knując kłamliwie na Ciebie. Bóg jest sprawiedliwy i wszystkowiedzący! Przed nim nic się nie ukryje! Więc nie udawaj kogoś innego niż jesteś 🙂 Bóg kocha Cię właśnie takim, bo tak powołał Cię do życia.

Dziękuję Ci Boże za to jaka jestem, dziękuje za niedoskonałość fizyczną, która chroni mnie przed pychą, dziękuje za prostotę i braki w wykształceniu, które motywują mnie do pracy by lepiej poznawać, więcej rozumieć. Dziękuję za ludzi, których stawiasz na mojej drodze, tych którzy przybliżają mnie do Ciebie, ale i tych, którym ja mogę o Tobie opowiadać. Proszę Cię dzisiaj Dobry Ojcze, przez wstawiennictwo św. Jana Apostoła – umiłowanego ucznia Twojego Syna i św. Piotra wybranego na Pasterza Kościoła mimo swoich potknięć i niewierności, aby Twój Święty Duch pouczał mnie i doskonalił, aby obdarzał tym co potrzebne i co przyczyni się do jeszcze lepszego wypełniania Twojej Świętej woli. Aby uwrażliwiał mnie i upominał kiedy zaczynam rozmijać się z Twoimi dla mnie planami, bym mogła wiernie podążać przeznaczoną dla mnie drogą.

J 21, 20-25

(z mojego archiwum)

„Jeśli Ja chcę, aby pozostał, aż przyjdę, cóż tobie do tego”

Pan Jezus ujawnia , że dla każdego z nas przygotowane jest inne (osobiste) powołanie. Wskazuje, że każdy z nas ma swoją wyjątkową i niepowtarzalną ścieżkę, tylko i wyłącznie dla siebie. I aby dążyć do doskonałości należy odważnie iść za swoim powołaniem bez niezdrowej ciekawości o losy innych. Co nie znaczy, że mamy być zapatrzeni tylko w czubek własnego nosa 🙂

W ostatecznym rozrachunku nie będziemy rozliczani z dobrych czy złych uczynków innych, ale z tego co sami wypracujemy na chwałę lub szkodę Królestwa Bożego, bo to jest nasz cel i dom, do którego zmierzamy.
Pan Jezus zaprasza nas do pójścia za nim, do świadczenia o tym, że jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi, do głoszenia Jego miłości, niezmierzonej potęgi i władzy.

Do nas należy tylko (albo aż) wybrać właściwy szlak i spokojnie, ale zdecydowanie podążać za Głosem Pana. Chociaż może niektórzy powiedzą, że to niewłaściwa droga, nie zważajmy zbytnio na „życzliwych”, którzy zwykle wiedzą co jest dla nas lepsze i jakich wyborów powinniśmy dokonywać.

Niech naszym drogowskazem będzie zawsze Krzyż Chrystusa i nasza osobista relacja z Panem Bogiem. Ta droga – chociaż niełatwa, z pewnością zapewni nam świętość w wieczności i należycie przygotuje na powtórne przyjście Pana.

Panie Jezu poślij proszę Twojego Ducha, który nauczy mnie właściwie wybierać ścieżki mego życia, który uzdolni mnie i pozwoli spokojnie bez przesadnego i ciekawskiego zainteresowania podążać (może ramię w ramię) z innym na spotkanie z Tobą.

J 17, 1-11a

Jesteśmy świadkami cudnej modlitwy Pana Jezusa, wprowadzającej nas w uwielbienia Boga Ojca, w Jezusie Chrystusie, Człowieku i Bożym Synu.

A jaka jest moja modlitwa? Jaka jest moja ufność Słowu Pana Jezusa? Czy staram się trwać pomimo tych wszelkich ograniczeń, trudności i niepokojów w wierności Bożym przykazaniom?

Pan Jezus wstawia się za nami w swojej modlitwie do Ojca. Wstawia się za nami wszystkimi, którzy uwierzyliśmy, że On prawdziwie jest Synem Boga. Za nami, którzy trwając w Nim, trwamy w miłości Ojca. Którzy jesteśmy wierni nauce Chrystusa, bez względu na okoliczności, czy panujące mody, na krzyki, oszczerstwa, jawną niesprawiedliwość i kłamstwa. Którzy nie zniechęcamy się porażkami, własnymi i cudzymi upadkami, czy ułomnością.

Chrystus pragnie być uwielbiony w naszych sercach, w naszym życiu. Pragnie, abyśmy należąc do Niego, trwając w Nim, rzeczywiście zanurzali się w głębi Miłości, jaka łączy Go z Ojcem i Duchem Świętym.

Panie Jezu, prosimy o Twojego Ducha! Prosimy o większą gorliwość i ufność w każde Twoje Słowo. Najświętsza Panienko, najcudowniejsza Mamo, ucz nas słuchać, by doskonalej pełnić wolę Twojego Syna, by prawdziwie, autentycznie należeć do Chrystusa i zaświadczać o swojej przynależności.

16,23b-28

(komentarz z mojego archiwum napisany)

Jakże wielkie obietnice niesie dzisiejsze Słowo. Jak wielkie oczekiwania wzbudza w każdym sercu. Oto Jezus, Boży Syn, oznajmia nam, że jeżeli poprosimy Boga Ojca w Jego Imię o cokolwiek, to prośba nasza zostanie spełniona – bezwarunkowo, z miłości. Czyż to nie cudna obietnica!?

Czy masz taką wiarę, by prosić Ojca? Czy masz taką nadzieję, że prośba Twoja może zostać wysłuchana? Czy masz taką miłość, by z uniżeniem i pokorą czekać na cud? I czy w ogóle zwracasz się do Boga? A może pogubiłeś się troszkę w życiu i zapomniałeś jakiego masz wspaniałego Ojca, albo Twój ziemski tato zupełnie wypaczył Ci obraz ojca i totalnie straciłeś zaufanie i chęci na jakiekolwiek rodzinne więzi?

Jezus mówi, że możemy prosić o cokolwiek. Może najpierw poproś, aby ten zniekształcony lub rozmyty przez różne okoliczności (często zupełnie przez Ciebie niezawinione) wizerunek ojca, nabrał właściwego wyrazu. Kiedy już odnowisz, a może dopiero nawiążesz relację z Ojcem, zwróć się do Niego z czystym sercem, z zaufaniem i nadzieją, że obietnice dane przez Jego Syna spełnią się.

Bóg, nasz kochający i troskliwy Tatuś, pragnie abyśmy byli szczęśliwi, abyśmy żyli w dostatku i obfitości, aby radość nasza była pełna. Ciśnie się na usta pytanie: czemu zatem tyle biedy, tyle chorób, cierpienia, niesprawiedliwości, skoro Bóg pragnie szczęścia każdego człowieka?

Przez swoje wybory i decyzje naprawdę tak wiele od nas zależy. Czasem jedno „głupie” postanowienie może mieć wpływ na wiele osób, które tę „głupotę” zaczną powielać i w konsekwencji zlekceważony grzech, stanie się normalnością…

Pan Bóg widzi dużo dalej i szerzej niż my. Wie co i kiedy będzie korzystniejsze dla Twojej duszy, wie która sytuacja, choć może trudna z Twojej perspektywy w tym momencie, uświęci Cię i zapewni zbawienie. Nie trać cierpliwości, nie załamuj się, nawet jeśli nie widzisz efektów swoich próśb, wytrwale zwracaj się do Boga w imię Jezusa Chrystusa. Bóg jest wierny swoim obietnicom, a cokolwiek oznacza WSZYSTKO.

Boże mój, najdoskonalszy i najwierniejszy Ojcze, proszę Cię dzisiaj w imię Syna Twojego Jezusa Chrystusa, aby Twój Święty Duch, który jest sprawcą i dawcą wszelkiego dobra, rozpraszał wszystkie moje wątpliwości i niepokoje. Aby koił moją niecierpliwość, kiedy tak bardzo chcę, aby to, o co proszę już, natychmiast było wysłuchane. Aby Twój Święty Duch troskliwie uczył mnie prosić i oczekiwać, aby oczyszczał moje intencje, aby moje prośby nie były tylko fanaberią rozkapryszonego, tupiącego nogą dziecka. By to „cokolwiek” naprawdę przybliżało mnie do Ciebie Boże i było świadectwem Twojej niewyobrażalnej, bezinteresownej i niegasnącej MIŁOŚCI.

Jezu, ufam Tobie!

Błogosławionego wieczoru i spokojnej nocy 👼

J 16,5-11

Ileż to razy doświadczamy smutku, poczucia opuszczenia, braku Bożej miłości. Nic nie idzie po naszej myśli i wszystko zdaje się sypać. Wydaje się nam, że Pan Bóg nie słyszy naszego głosu, że jest zupełnie nieczuły na naszą modlitwę, na ludzką krzywdę, na cierpienie niewinnych i bezbronnych, na jawną niesprawiedliwość i bezkarność, jakiej dopuszczają się inni. 

Pan Jezus zapowiedział, że będziemy czuć się opuszczeni, że niewiele będziemy rozumieć, dopóki naprawdę nie otworzymy się na działanie Ducha Świętego, którego On po swoim przejściu do Ojca obiecał posłać.

Niestety diabeł ciągle zakłóca, jątrzy i okrada nas z tego, co Boży Duch pragnie wlewać w nasze serca. Jednak Pan Jezus wyraźnie powiedział, że władca tego świata został osądzony, a jego władza nie znaczy nic wobec mocy posyłanego i nieustannie przychodzącego Ducha Świętego.

Trzeba nam więc dzisiaj prosić Ducha Świętego, aby pomagał nam w otwieraniu się na Jego działanie. Trzeba nam zapraszać Go do najprostszych codziennych czynności, do naszej pracy, nauki, wszelakich obowiązków, powinności i do naszego odpoczynku. Kiedy pozwolimy Bożemu Duchowi działać w swoim życiu, kiedy rzeczywiście otworzymy nasze serca i umysły na Jego działanie, wszystko stanie się prostsze. Zobaczymy wszystko w innym, Bożym świetle. Zapewne nie wszystko będzie zrozumiałe, ale dary i charyzmaty Ducha Świętego pozwolą nam zupełnie inaczej patrzeć na te po ludzku nawet beznadziejne okoliczności i sytuacje.

Przychodź, Duchu Święty! Przychodź i przepełniaj nas miłością, wypływającą z przebitego boku Chrystusa! Przychodź i otwieraj nas na głębię Bożej Miłości! 

Zapraszamy Cię, Duchu Boga Ojca, Duchu Jezusa Chrystusa, Duchu Święty! Rozgość się w nas i przemieniaj nasze życie!

J 14, 27-31a

Jakże my dzisiaj potrzebujemy Bożego pokoju. Tego pokoju, który może dać tylko prawdziwe zaufanie i zawierzenie Jezusowi Chrystusowi. Tego pokoju, który rodzi się na modlitwie, który pomimo niesprzyjających okoliczności i wiatrów, nie zostanie zaburzony, rozwiany, ani wykradziony przez chorobę, cierpienie, problemy z pracą, czy troską o byt doczesny.

Więc choć dzisiaj może wielu z nas z wielkim niepokojem, albo wręcz lękiem patrzy w przyszłość, to trzeba nam prawdziwie uwierzyć słowom Pana Jezusa, że pokój który On pragnie nam dać, rzeczywiście zmienia spojrzenie, albo raczej pozwala patrzeć znacznie dalej i głębiej.

Diabeł oczywiście na wszelkie możliwe sposoby wykrada nasz pokój – oszukując, matacząc, zasiewając zwątpienie, przerażenie i nienawiść, podkopując, a nawet zrywając relacje rodzinne i przyjacielskie, wsączając swój jad w kontakty międzyludzkie, co tak mocno ostatnio się uzewnętrznia. Z drugiej jednak strony Pan Jezus nieustanie zapewnia nas o swojej miłości i trosce, przypominając, że kto trwa z Nim, kto trwa w Nim, nie zachwieje się i nie ugnie, bo miłujące i miłosierne ramiona Ojca, stale są otwarte, by przytulać, pocieszać i dawać oparcie, z jakiego już żaden nieprzyjaciel nie będzie w stanie nas okraść.

Duchu Święty, Duchu Boga Ojca, Duchu Jezusa Chrystusa, strzeż w nas Bożego pokoju! Najświętsza Panienko, depczącą głowę węża, módl się za nami i ochraniaj nas płaszczem swojej Matczynej opieki!

oczamiserca

Jeszcze o Matce 💖

Komentarz mojego archiwum

Ta scena spod krzyża jest niezmiernie bolesna, ale też niosąca nadzieję dla całego świata. W obliczu śmierci Jezus powierza swoją Matkę pod opiekę swego ukochanego ucznia Jana, z którym każdy z nas może i powinien się utożsamiać, wcześniej mówiąc Maryi, że oto zyskuje nowego syna. Taka można powiedzieć niewielka pociecha dla Serca Matki udręczonego współcierpieniem męki i konania jedynego dziecka.

Żadne słowa nie oddadzą bólu i dramatu, który wtedy się rozgrywał, i który niestety ciągle trwa… Czy dzisiaj na nowo nie krzyżujemy Jezusa?! Każde sprzeniewierzenie się Bożemu prawu i Bożej woli ponawia okropieństwo Golgoty. A jednak Jezus mimo ewidentnych i rażących występków, mimo grzechu i bagna, w którym utknąłeś i czasem nie chcesz z niego wyjść, oddaje Ci swoją Mamusię za Matkę. To cud Miłości Krzyża, Miłości ofiarnej, bezwarunkowej i nieprzemijającej.

Maryjo, Matko Bolejąca, współczująca i utożsamiająca się z cierpieniem każdego danego Ci pod opiekę dziecka, jakże ciągle jesteś udręczona…Dziękuje Ci Dobry Boże za każdy krzyż, który mimo buntu i niezrozumienia staram się nieść z godnością. Dziękuję, bo wiem i czuję, że nie jestem sama, że zawsze pod krzyżem moich ograniczeń i słabości mogę przytulić się do czułej i zatroskanej Matki mojego Boga, do mojej Mamy Maryi.

Dobrego popołudnia ❤️

J 14, 6-14

Z mojego archiwum

Każdy z nas ludzi wierzących tęskni za Bogiem i szuka Jego oblicza. Bóg złożył w nas taką tęsknotę, wiedząc że tylko w Nim może ona zostać zaspokojona, ponieważ On jest samym szczęściem. Bóg jest miłością, Bóg jest radością, Bóg jest pełnią błogosławieństwa, a człowiek który Go odnajdzie jest świadkiem Rzeczy Wielkich!

Zatem tęsknota za Bogiem jest wpisana w naszą naturę. Wielu jednak nie potrafi jej nazwać, lub nawet przyznać się do niej, szukając szczęścia tam gdzie go nie ma, rozmieniając się „na drobne” w tym poszukiwaniu i pogoni za ułudą, namiastką szczęścia, często oszukując samych siebie i udając radość. A wiadomo – udawanie prowadzi do rozczarowania i kłamstwa…

Pan Jezus daje nam do zrozumienia, że patrząc na Niego widzimy najdoskonalszy obraz Boga. Pokazuje nam, że jedyną istotną wartością , jest uczestnictwo w życiu Bożym – tajemnicy, która jest w Nim ukryta, a którą On sam krok po kroku odkrywa przed nami i przez łaskę pozwala nam jej doświadczać. Każdemu, kto tylko zechce Pan Jezus daje możliwość zobaczenia i rozpoznania Boskiego oblicza. Kto uwierzy – kto tylko zechce zobaczyć, rozpoznać i żyć według Boskiego planu, według miłości której nauczył nas sam Bóg w Swoim Synu Jezusie Chrystusie, temu Pan obiecał dokonywanie dzieł, które On sam dokonywał. Ba, przyobiecał nawet większe cuda, jeśli tylko z wiarą prosić będziesz Boga w imię Jezusa Chrystusa, aby Ojciec otoczony był chwałą w Synu.

Jakież to trudne i cudowne zarazem!

Trudno niektórym dzisiaj zrozumieć, że dzięki tej obietnicy doświadczamy współcześnie coraz więcej cudów, dokonywanych przez ręce kapłanów, ale też i ludzi świeckich, którzy uchwycili się Boskiej obietnicy i z wiarą, w imię Jezusa Chrystusa zwracają się do Ojca. Te cuda dzieją się na naszych oczach! Powstaje wiele wspólnot zbudowanych na mocnym fundamencie Słowa Bożego i żyjących w żywej relacji z Duchem Świętym, a członkowie tych wspólnot obdarowani Jego darami – charyzmatami, posługują na różne sposoby w Kościele. Powinni oni nieustannie troszczyć się o pogłębianie swojej wiary i wiedzy, aby budować siebie nawzajem i życiem codziennym świadczyć o swojej przynależności do Jezusa –„Po owocach ich poznacie.”

Ja również jestem członkiem wspólnoty. Doświadczam i widzę jak Pan Bóg dotyka ludzi bez względu na ich przynależność społeczną, na ich wiedzę, czy wykształcenie. Widzę jak Pan  utula skołatane serca przychodząc z łaską pokoju wewnętrznego i radości, często wyzwalając najpierw potoki łez. Widzę uzdrowienia fizyczne – te Boże dotknięcia, bez najmniejszej naszej zasługi, a tylko dzięki tej Boskiej obietnicy. Wierzę, że będę świadkiem jeszcze wielu pięknych i cudownych Rzeczy, bo nasz Bóg jest Bogiem cudów!

Oczywiście we wszystkim trzeba zachować ostrożność i pokorę, bo fałszywych proroków było już wielu i pewnie wielu jeszcze będzie.

Idźmy więc odważnie w świat rozglądając się i szukając Bożego Oblicza.

Idźmy głosić i w imię Jezusa Chrystusa prosić Ojca o wszystko!

Uczmy się w każdym spotkanym człowieku dostrzegać Chrystusową twarz i każdego traktować z szacunkiem i wrażliwością.

J 10, 22-30

Gorzkie słowa wypowiada Pan Jezus do Żydów którzy nie uwierzyli i nadal nie wierzą Jego nauce. Niby są zainteresowani tym co głosi, ale niestety słyszą co chcą usłyszeć.

Czy tak czasem nie jest z nami? Słuchamy Bożego Słowa, czytamy o cudach, których dokonał Pan Jezus, a tak naprawdę myślimy, że to wydarzyło się kiedyś tam, dwa tysiące lat temu – zamykając się na działanie Pana Jezusa teraz i dzisiaj.

Jeśli naprawę chcemy należeć do Bożej owczarni, jeśli naprawdę chcemy słuchać głosu Pana Jezusa, to trzeba nam szukać ciszy, trzeba nam szukać przestrzeni, w której ten Boży głos nie będzie zagłuszany tysiącem innych mniej lub bardziej potrzebnych dźwięków.

Kiedy zasłuchałam się w głos Pana Jezusa, usłyszałam jak delikatnie zaprasza mnie do jeszcze głębszej relacji, do jeszcze intensywniejszego wsłuchania się w Jego Słowo, do jeszcze większej pokory i zapierania się siebie. I gdybym wtedy zbagatelizowała Jego wezwanie, gdybym nie uwierzyła temu wewnętrznemu głosowi, zapewne nie pisałabym dzisiaj do Was.

A wszystko zaczęło się od przysłuchiwania, słuchania, zasłuchania, od posłuszeństwa i zaufania Temu, który zechciał mnie wezwać po imieniu.

Dziękuję Ci Panie, że ciągle uczysz mnie słuchać, że pozwalasz mi usłyszeć, że dajesz mi siły i odwagę, aby dzielić się tym co rodzi się z zasłuchania w Twoje Słowo.

J 6, 55.60-69

Z mojego archiwum

Problem wiary od zawsze wzbudza wiele kontrowersji. Przez niektórych wiara jest postrzegana jako coś totalnie abstrakcyjnego, nieracjonalnego, nie dającego się usystematyzować ani zamknąć w żadne ramy. Dla innych jest przedmiotem poważnych konfliktów, a nawet tragedii. Wypaczona wiara prowadzi do fanatyzmu.

Warto sobie zadać pytanie: w co ja wierzę, komu wierzę?

Czy moja wiara zbudowana jest na solidnej relacji z Panem Bogiem, wypływającej ze Słowa Bożego i systematycznie pogłębianej, czy jest to tylko „niedzielna pobożność” w rozsądnej dawce, do pewnego punktu?

Nie można pójść za Jezusem, a jednocześnie oglądać się wstecz (no chyba tylko po to by wyciągać wnioski), żyć starymi nawykami i trwać w grzechu. Nie można pójść za Jezusem tak trochę, do pewnych granic, które sam wyznaczasz, a jednocześnie uważać się za człowieka wierzącego. W sumie to można, tylko po co – bo czy to będzie autentyczna wiara, na własnych warunkach?

Istotą wiary jest całkowite i bezwzględne zaufanie, oddanie i powierzenie się Panu Bogu – nawet kiedy rozum się buntuje, a „świat” ośmiesza i marginalizuje prawdy wiary, przedstawiając je jako nielogiczne, staroświeckie i bezwartościowe. Wiara nie polega na dopasowywaniu się do świata i życiu pod dyktando mas-mediów.

Jezus, Bóg-Człowiek ustanowił siebie pokarmem i napojem dającym życie wieczne. Skoro Pan Jezus tak powiedział, to musi być prawda, bo Pan Bóg nie kłamie! Próba zrozumienia tej prawdy, tylko dzięki nauce, czy tradycji nie będzie pełna ani trwała. Tylko dzięki wierze, dzięki łasce danej przez Ojca, w mocy Ducha Świętego możesz zawołać „Jezus jest moim Panem!”

Dziękuję Ci Boże za łaskę wiary. Umacniaj mnie proszę darami Ducha Świętego i pomnażaj je we mnie, aby zawsze prawda Ewangelii była ważniejsza od tego, co „życie i rozum” podszyte lękiem o niepewne jutro próbuje mi wmawiać. Wierzę Twojemu Słowu Boże!

Błogosławionego popołudnia ❤️+