Łk 15,1-3.11-32

Komentarz z mojego archiwum, z 2018 roku

Przypowieść o synu marnotrawnym jest uważana za jedną z najpiękniejszych przypowieści Jezusa. On to, wędrując i nauczając w przypowieściach, posłany przez Ojca – jedyny Syn, nie pogardzał żadnym człowiekiem. Dla każdego, kto zwracał się do Niego, znajdował czas, okazywał miłosierdzie i dawał łaskę przebaczenia.

Ewangeliczny syn marnotrawny nie chce dłużej korzystać z dobroci i przychylności ojca. Zabiera, co według prawa się mu należy, nie prosząc, lecz żądając, i odchodzi, aby układać życie po swojemu, aby cieszyć się wolnością i kosztować wszystkich jej smaków. Ta wolność tak kusi i mami, że żadne obowiązki ani powinności wobec rodziny nie są istotne. Można powiedzieć, że to przecież naturalne, gdy dorosłe dziecko chce się usamodzielnić i decydować samo o sobie, ale widzimy, że nie o taką samodzielność chodzi w tym przypadku. Same pieniądze nie wystarczą, by godnie żyć, nie są wyznacznikiem szczęścia, a tym bardziej dojrzałości. Czyż nie widzimy ludzi zamożnych bądź dobrze sytuowanych bardzo pogubionych, pokiereszowanych wewnętrznie, którym wydaje się, że mogą być, kim chcą, że mogą wszystko? A tymczasem kozetki, leżanki czy fotele u terapeutów różnego rodzaju nie stygną, bo pomimo tego, co mają, nie potrafią odnaleźć swojej prawdziwej tożsamości, przynależności, nie mogą kupić miłości, tej prawdziwej, bezinteresownej i bezwarunkowej. Taką miłość może dać tylko Bóg Ojciec.

Kiedy nasz „bohater” zreflektował się, że już nic nie ma, że dobro otrzymane od ojca roztrwonił w całości, zatęsknił za bezpieczeństwem i stabilnością, które ojciec mógł mu zapewnić.

Spójrz na siebie w kontekście syna marnotrawnego. Ile masz z niego w sobie? Czy Twoi rodzice nie czekają z utęsknieniem, kiedy ich odwiedzisz albo chociaż zadzwonisz…? Czy nie wypatrują po nocach, wsłuchani w każdy szelest, kiedy wrócisz cały i zdrowy…? Czy tak bardzo zachłysnąłeś się światem i doczesną ułudą, że nie widzisz, jak rozbryzgujesz błoto, którym jesteś już cały utaplany, brudząc, niszcząc i depcząc wszelkie obyczaje i normy moralne? Czy nie widzisz, że te frykasy, którymi się karmisz, to zwyczajne strąki zapakowane w eleganckie i błyszczące puzdereczka?

Otrząśnij się, Ojciec czeka! Jak długo jeszcze będziesz wystawiać Jego cierpliwość na próbę?

Nieważne, z jak dalekiej drogi powracasz, nieważne, ile głupot i haniebnych uczynków popełniłeś w swoim egoizmie i zapatrzeniu tylko w siebie. Nieważne, jak bardzo się poobijałeś, jak mocno zostałeś upokorzony, jak wielka jest Twoja rana i Twój grzech. Bóg, kochający Tatuś, czeka na Ciebie z otwartymi rękoma. Nie musisz zasługiwać na Jego miłość, jak wydawało się starszemu bratu. Miłość Boża jest bezwarunkowa i zawsze taka sama, bo Bóg jest Miłością!

Wracaj do domu! Wracaj do Ojca! Wyznaj swój grzech i proś o wybaczenie, a Ojciec obdarzy Cię nową szatą, nowym sercem, obsypie obfitością swojej łaski i zaprosi na ucztę, gdzie będziesz miał zaszczytne miejsce.

Boże Ojcze, tak wielu z nas powraca co dzień do Ciebie z bardzo daleka, może nawet z marginesu i samego dna swojego istnienia. Proszę Cię, Tatusiu, Abba Ojcze, posyłaj Twojego Ducha, który nauczy mnie, jak powstawać, jak odnajdywać drogę do Ciebie, jak nie pogubić się w tym pędzie za wolnością i samorealizacją. Boże, potrzebuję Ciebie! Oto jestem, Panie, wybacz moją małość i przywróć radość z oglądania Twojego Boskiego Oblicza.

Łk 15, 1-3. 11-32

(to jeden z najstarszych komentarzy z 2017 roku, napisany dla profeto)

Któż z nas nie słyszał przypowieści o synu marnotrawnym. To chyba jedna z najczęściej omawianych historii ewangelicznych 🙂 Chociaż właściwie to przypowieść o miłosiernym Ojcu, który z utęsknieniem wyczekuje i z ogromną radością wita syna, którego uważał za umarłego. Syna, który z pełną świadomością i premedytacją, wziąwszy swoją część majątku, prowadził hulaszcze i rozrywkowe życie…

Ile we mnie jest „syna marnotrawnego”?

Każdy grzech, to odejście od Ojca – a jego konsekwencją jest nędza i upokorzenie. I nie ważne ile razy upadniesz, nie ważne kiedy i jak będziesz odchodził, przyciągany i mamiony blaskiem tego świata, ważne abyś powrócił! Nie ważne, że teraz taplasz się w bagnie swoich słabości, karmisz ochłapami i odpadkami, często na marginesie i w szemranym towarzystwie. Może żyjesz w niesakramentalnym związku, skłócony ze swoimi najbliższymi. Może wypadek, choroba, uzależnienie wpędza Cię w błędne koło i nie widzisz żadnej możliwej drogi, nie czujesz się gotowy ani godny, aby powrócić i usiąść z Ojcem jak za dawnych lat…

A On czeka – cierpliwy i miłosierny. Zdolny przebaczyć najcięższy występek i przygarnąć na nowo, obdarzając nową szatą i wspaniałym pierścieniem Swej łaski. Czeka aby przytulić Cię i ugościć przy obficie zastawionym stole!

Tylko czy zechcesz powrócić? Czy potrafisz się przyznać „Ojcze zgrzeszyłem”… przepraszam.

Wszystko zależy od Ciebie! Ta Miłość miłosierna i przebaczająca jest na wyciągnięcie ręki. Znajdź odwagę w sobie i PRZYJDŹ.

Zacznij wszystko od nowa!

Łk 18,9-14

Z mojego archiwum

Modlitwa to spotkanie z samym Stwórcą. Modlitwa to relacja, to dialog, który każdy z nas prowadzi i  przeżywa na swój sposób. 

Bardzo mnie poruszyła niedawna rozmowa z osobą, która na pozór, zdawałoby się, jest daleko od Pana Boga. Na pozór, bo praktyki religijne z różnych względów, na których nie będę się tutaj skupiać, zdają się być marginalne. Ale „pobożny” katolik widzi, co chce widzieć. Nie zagłębiając się w sytuację i powód takiego stanu rzeczy, bezsprzecznie orzeka – pójdziesz do piekła! A tymczasem może się okazać, że ta osoba, która pozornie jest daleko, ma znacznie głębszą relację z Panem Bogiem niż niejeden poprawnie praktykujący katolik. Bo czyż Pan Jezus nie powiedział: „Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień”?

Warto dziś spojrzeć na własne postępowanie, bez porównywania się do kogokolwiek. Warto przeanalizować wydawane przez siebie oceny i wyroki, które być może mają przykryć mój własny grzech, zaniedbanie i ewidentną winę.

Życie pozorami to życie w kłamstwie, w ciemności. A Pan Jezus jest przecież Światłością świata. Przed Nim nikogo nie musisz udawać. Przed Nim nikogo nie jesteś w stanie udawać, bo On zna Cię lepiej niż ty siebie.

Świat się zatrzymał. Świat ma czas i szansę na powrót do Prawdy, do Źródła Życia. Tylko czy potrafimy, czy zechcemy wykorzystać ten czas, tę lekcję pokory i posłuszeństwa, czy nadal będziemy tkwić w pozorach i mierzyć swoją miarą?

Bliskie jest królestwo Boże. Nawracajmy się i wierzmy w Ewangelię.

Dobrego wieczoru i błogosławionej nocy ❤️+

Mt 18,21-35

Pewnie każdy z nas na jakimś etapie swojego życia miał, a może wciąż ma problem z przebaczeniem. Sama doświadczyłam wielkich cierpień, które bardzo trudno było mi wybaczyć. I kiedy dzisiaj sięgam pamięcią wstecz, widzę, jak ogromną łaską obdarzył mnie mój Bóg, lecząc moją pamięć i rany mojego serca.

Trudno jest przebaczać, szczególnie gdy przychodzi żyć z tym, kto cię krzywdzi, pod jednym dachem. Ileż takich ludzkich dramatów, których głównym powodem jest uzależnienie, rozgrywa się w w zaciszach domowych. Ile depresji, samobójstw wskutek niepogodzenia, nieakceptacji, nieprzebaczenia innym i samemu sobie. A teraz jeszcze ten czas okrutnej, barbarzyńskiej wojny na Ukrainie, która odciska piętno nie tylko w narodzie Ukraińskim… I jak tu przebaczać bestialskie morderstwa, dokonywane niemalże na naszych oczach…

Przebaczyć nie znaczy zapomnieć, lecz odrzucać od siebie wszelką nienawiść wobec krzywdziciela, by ta pielęgnowana nie zniszczyła nas samych doprowadzając do samozagłady.

W dzisiejszej przypowieści najbardziej przemawiają do mnie dwa słowa – dług i cierpliwość.
Może warto w tym wielkopostnym czasie zastanowić się, wobec kogo mam jakieś długi. Może warto postarać się naprawić i uregulować to, co będąc w drodze ku wieczności, wciąż możemy oddać i zadośćuczynić. A na pewno warto i trzeba prosić naszego Boga o nieustanną cierpliwość, łaskawość, miłosierdzie wobec nas grzesznych, krnąbrnych, krótkowzrocznych i zadufanych w sobie sług, którzy tak pochopnie osądzamy, rozpamiętując krzywdy nam zadane.

Kochany Ojcze, ucz nas przebaczać, zapomnij nam nasze winy, przywołaj, kiedy błądzimy, i wylewaj na nas zdroje Twojej miłosiernej i przebaczającej miłości.

Serce Jezusa, pokoju i pojednanie nasze, zmiłuj się nad nami!

Mt 23, 1-12

Trudno dzisiaj nadążyć za ciągłymi zmianami w różnego rodzaju przepisach, kodeksach, umowach, aneksach, itp. Prawo Boże jest jednak niezmienne od zarania dziejów, a właściwie od 2 tysięcy lat, kiedy Jezus Chrystus, Syn Boży udoskonalił je i wskazał, że najważniejsze jest przykazanie i prawo miłości.

Należało by się skupić, co dla kogo oznacza miłość. Pewnie definicji byłoby wiele 😊. Jednak Boże prawo miłości jasno i przejrzyście określa właściwą postawę miłości. Jeśli wykorzenisz ze swego serca wszelką obłudę, dwuznaczność, fałszywość, hipokryzję i przestaniesz się skupiać na przysłowiowym czubku własnego nosa, a zaczniesz dostrzegać i reagować na potrzeby drugiego człowieka, to raczej nie grozi Ci posądzenie o faryzejską postawę z dzisiejszej Ewangelii. Jeżeli swoimi czynami i życiem będziesz naśladować Pana Jezusa, będziesz przestrzegał Bożego prawa miłości, to nie będziesz miał problemu z respektowaniem żadnego prawa, bo każdą przestrzeń życia podporządkujesz prawdziwej Miłości, nie tylko na pokaz i od święta, ale nieustannie – tu i teraz, wczoraj, jutro i pojutrze.

Nie możesz wymagać i nakładać obciążeń, jeśli sam ślizgasz się po powierzchni swojego życia stwarzając pozory, żyjąc iluzją, czy czyimś życiem.

Proszę Cię dzisiaj Dobry Ojcze o czyste, otwarte serce, o prawe myśli, o dobre pragnienia. Proszę Cię Panie, aby Twój Święty Duch usuwał ze mnie wszelką dwuznaczność, aby oczyszczał to co we mnie nieprawe, próżne i fałszywe, aby wykorzeniał nawet najdrobniejsze znamiona pychy, chęci wynoszenia się ponad i oceniania innych. Proszę Cię Panie o serce pokorne, by moje słowa i postawa budowały, by przyczyniały się do wzrostu i chwały Twojego królestwa w każdym z nas.

Jezu cichy i Serca pokornego, uczyń serce moje według Serca Twego!

Spokojnej, błogosławionej nocy 💓+

Mt 5,43-48

Zapiski z mojego archiwum

Jezus wzywa Cię dzisiaj do doskonałości, wzywa Cię do świadczenia miłości wokół siebie. Rozejrzyj się, zaglądnij w głąb siebie. Co widzisz? Żyjesz w zgodzie z własnym sumieniem? Aby naprawdę kochać i przebaczać musisz zacząć od siebie. Jak już dojdziesz do ładu z samym sobą, ze swoimi niespełnionymi marzeniami czy oczekiwaniami, bo inaczej się życie potoczyło, to zacznij porządkować relacje w domu i miejscu pracy.

Zobacz, ileż to niedomówień, nieporozumień, wygórowanych ambicji, o jedno słowo za dużo… Zaczyna to narastać, nawarstwiać się, z błahostki robi się wielki problem. Złość, niezrozumienie, pogarda mogą przerodzić się w nienawiść… Może wystarczy zwykłe przepraszam, ciepły uśmiech i wyciągnięta do zgody ręka, a może trzeba wiele czasu i modlitwy, aby naprawić wyrządzoną krzywdę, aby przebaczyć i darować, aby czuć się wolnym. Zranienia, krzywdy i upokorzenia bardzo bolą, któż z nas tego nie doświadczył. Pielęgnowanie ich i rozdrapywanie na nowo starych ran powoduje, że ciągle będą krwawić, aż wreszcie tak zatrują ciało i umysł, że w poczuciu tej krzywdy zaczniesz nienawidzić – a to już prosta droga do zatracenia.

Przebaczenie zaś to zwycięstwo nad swoją ułomnością i niedoskonałością, a takie zwycięstwo niesie radość, wolność i pokój.
Jezus, umierając na krzyżu, pokonał wszelkie zło, przebaczył swoim oprawcom, przebaczył Tobie i mnie, bo umarł za każdego z nas indywidualnie i imiennie, za dobrego i złego, za sprawiedliwego i złoczyńcę. Oddał życie z miłości będąc Miłością doskonałą.

Zostaw więc dzisiaj pod Krzyżem Chrystusa swoją zawziętość i upór, zostaw wszystkie swoje krzywdy i bolączki, zostaw swoje niezrozumienie, wzgardzenie i bezsilność. Z Chrystusowego Krzyża płynie siła, która pozwoli Ci się podnieść i nauczyć na nowo żyć. Ta najdoskonalsza Miłość nauczy Cię na nowo, jak kochać i jak czuć się kochanym.

Boże Ojcze, dziękuję Ci za Krzyż Twojego Syna, dziękuję za moje doświadczenie krzyża, które wskazuje, co jest naprawdę ważne. Dziękuję Ci Panie, że uczysz mnie, jak kochać, że uczysz mnie, jak przebaczać i jak przepraszać, kiedy zawinię. Proszę Cię Boże, udziel mi swojej łaski, aby już nikt nie płakał przez moje nawet niezamierzone uczynki i słowa. Naucz mnie odnajdywać Ciebie w każdym skrzywdzonym, obciążonym i utrudzonym człowieku. Ucz mnie Panie doskonałości, prowadź do świętości!

Jezu cichy i Serca pokornego, uczyń serce moje według Serca Twego.

Błogosławionej nocy 💓+

Mt 6, 7-15

Pan Jezus bardzo często przypominał swoim uczniom o modlitwie. Sam dawał przykład, kiedy długie godziny spędzał na modlitwie, rozmowie z Ojcem.

Myślę, że trzeba by zadać sobie pytanie co to jest modlitwa? Co dla mnie osobiście znaczy modlitwa?

Modlitwa to skierowanie myśli ku Bogu. To oddawanie czasu Panu Bogu. To tracenie czasu dla Pana Boga. To pocałunek oddawany Panu Bogu. To żywa relacja, dialog miłości. To nie ilość odmówionych pacierzy, ale wsłuchanie, zasłuchanie się w Boży głos.

My bardzo często stajemy do modlitwy tylko po to by brać, zupełnie nie skupiając się na relacji, na miłości. A przecież Pan Bóg też chce być obdarowywany. Bóg kocha być kochanym!

I jeszcze jedna bardzo ważna kwestia – czyste serce. Jeśli stajemy do modlitwy i chcemy przytulać się do naszego Taty, a serca nasze pełne gniewu, żalu, zawiści, nieprzebaczenia, to kiepsko wyglądają nasze próby przymilania się, czy zasypywania Pana Boga swoimi pretensjami.

Stańmy dzisiaj przed naszym Bogiem jak dzieci, którymi przecież zawsze będziemy w Jego oczach. Stańmy w obecności Pana Jezusa i Jego Mamy, prosząc Ducha Świętego aby to On sam w nas się modlił.

Nasz kochany Ojcze oddajemy Ci swoje serca, oddajmy swoją wolą, aby Twoja wola, Twój zamysł wypełniał się w naszym życiu. Ty najlepiej wiesz czego nam potrzeba.

Przyjdź królestwo Twe, niech się stanie na ziemi jak w niebie. Abba Ojcze!

Łk 5,27-32

Z mojego archiwum

Któż z nas jest bez grzechu? 

Zawsze porusza mnie ta Ewangelia, bo uświadamiam sobie, jak przekonujące i pełne miłości było spojrzenie Chrystusa. Przecież doskonale wiedział, kim jest Lewi i znał wszystkie ciemne strony jego pracy, jego życia. A jednak zaprosił go, by poszedł za Nim.

Pan Jezus widzi moje nieuporządkowanie, widzi najdrobniejsze mankamenty, niemoce, złe przywiązania, zgubne nawyki, nieczyste intencje. Widzi to wszystko, co staram się skrzętnie ukrywać przed światem i przed samą sobą. A jednak zaprasza i mnie! A jednak pragnie nadać mi nową tożsamość i spędzić ze mną czas! 

Spojrzenie Chrystusa naprawdę zmienia wszystko! Daj się zaprosić i pójdź za Panem Jezusem!

Pójdź przed Najświętszy Sakrament i zapatrz się w tę Miłość, która chce dotykać każdej Twojej niemocy, każdej choroby i ograniczenia. Pójdź i pozwól, aby Pan Jezus mógł Cię przemieniać. Aby mógł ogrzewać i roztapiać w zdroju swojej miłosiernej Miłości wszelkie Twoje wątpliwości, poczucie krzywdy i niezrozumienia, różnorakie żale czy tęsknoty. 

Tylko On może przemienić Twoją rzeczywistość! Tylko czy masz odwagę zaryzykować i pójść za Panem Jezusem? Ja zaryzykowałam i codziennie doświadczam niezwykłej mocy miłującego spojrzenia mojego Pana i Mistrza.

Bądź uwielbiony, Panie Jezu, w każdym sercu, które właśnie otwiera się na Twoją przemieniającą, uzdrawiającą i zbawczą Miłość. 

AMEN!

Mk 10, 28-31

Każdy dzień jest darem Boskiej miłości. Pewnie, że bywają dni, tygodnie, a może nawet lata, które są niezwykle trudnym i niezrozumiałym darem. Jednak każdy poranek, nawet ten po nieprzespanej z bólu czy utrapienia nocy, i każdy zachód słońca po ciężkim i mozolnym dniu, to prawdziwy cud Bożej łaski, hojności, obfitości i wspaniałomyślności.

Pan Jezus przypomina nam, że nic nie może być ważniejszego od podążania za Nim. Jednocześnie zapewnia, że cokolwiek zostawimy dla Jego miłości, cokolwiek uczynimy w imię Jego miłości będzie nam po stokroć wynagrodzone.

A co tam niedospane noce, a co tam trudne doświadczenia czy może nudne, takie prozaiczne, zwykłe codzienne czynności. A co tam niezrozumienie i nieustanne zapieranie się siebie. Jeśli swoje życie przeżywasz z Jezusem, to nic nie zdoła odłączyć Cię od Jego miłości – a Jego miłość zrekompensuje WSZYSTKO.

Pomyśl, co jeszcze zatrzymuje Cię, by jeszcze gorliwiej podążać za Jezusem. Co jeszcze pielęgnujesz, z czym jeszcze trudno Ci się rozstać, albo co tak bardzo Cię ogranicza, że nie chcesz wyjść ze swojej strefy komfortu.

Może to właśnie ten czas, by zostawić wszystkie te obciążenia, ograniczenia, kajdany, balasty i prawdziwie, z czystym i pokornym sercem pójść za Jezusem.

Powiedz dzisiaj razem ze mną – Jezu, Ty jesteś moim Panem, Ty jesteś moim WSZYSTKIM.

Jezu, ufam Tobie.

Błogosławionego wieczoru 💖+

Mk 10,13-16

Z mojego archiwum

Dziecko jest zdolne do bezwzględnej wiary, do wiary ufnej i prawdziwej.

Przysłowie mówi „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”.

Jaką wiarę wyniosłeś z rodzinnego domu? Czy rodzice zabierali Cię do kościoła chociaż jeszcze nie bardzo rozumiałeś co się dzieje i nie zawsze zachowywałeś się jak należy wywołując zgorszone spojrzenia „nazbyt pobożnych” osób?

Każdy z nas kiedyś był dzieckiem  Ja miałam to szczęście, że rodzice i babcia bardzo troszczyli się abym (abyśmy – mam 6 rodzeństwa) regularnie mogła przychodzić do Jezusa. Wiem, że to teraz procentuje, chociaż był czas, że przez różne zawirowania życiowe, nie zawsze było mi po drodze do kościoła.

Dziś mamy kryzys wiary, zwłaszcza w młodym pokoleniu. Wiara i wartości chrześcijańskie są wyśmiewane, nazywane zaściankiem, zabobonami. Dziecięcą psychikę często kształtują wszechobecne reklamy, gry komputerowe, internet, szeroko pojęte mas-media, szkoła i rówieśnicy.

A rodzice? Często zapracowani, zagonieni, przemęczeni, w głowie sprawy do załatwienia na wczoraj… Bywa, że zupełnie nie rozumieją własnych dzieci, nie rozmawiają, stawiają tylko sztywne wymagania jak w korporacjach, a niewywiązywanie się z pokładanych w dziecku swoich nadziejach, czy może niespełnionych młodzieńczych marzeniach, skutkuje podcinaniem skrzydeł i okaleczaniem młodego, wrażliwego wnętrza.

Dla Jezusa KAŻDE dziecko jest ważne! Nie istotne czy masz 5, 15, czy 50 lat. Czy mocno narozrabiałeś w życiu, czy też zawsze byłeś przykładnym katolikiem. Jesteś dzieckiem Boga! On troszczy się o Ciebie każdego dnia, czy chcesz, czy nie  Może nawet nie dostrzegasz jak bardzo uważnie słucha, kiedy coś opowiadasz, jak bardzo pragnie Cię przytulać, kiedy jesteś smutny bo coś poszło nie tak, jak bardzo pragnie abyś był szczęśliwy, rozrzedzając nieprzychylny wiatr, który wieje Ci w oczy. Taki jest Bóg – troskliwy, czuły, cierpliwy, kochający bezinteresowną, niegasnącą, jednakową miłością każde swoje dziecko.

Znasz takiego Boga?

Obudź dziś dziecko w sobie. Przyjdź do Jezusa z tą dziecięcą fascynacją i ufnością, z tą prostotą, pokorą i niekłamaną radością dziecka. Przyjdź ze szczerym i otwartym sercem, powierzając Jego dotknięciu wszystkie troski, trudności, obciążenia i bolączki. On Cię przytuli, pobłogosławi i pomoże odnaleźć się w Twojej bezradności, poczuciu osamotnienia i pustki.

Tylko zaufaj i przyjdź!

Jestem Tatusiu! Wróciłam i pragnę pozostać na zawsze. Nie proszę aby było cukierkowo, niech będzie tak, jak Ty chcesz – bo wiem, że chcesz najlepiej. Niech się dzieje Twoja wola mój Boże.

Jezu, ufam Tobie!

Pięknej soboty 💖+