O co proszę? O dogłębne przekonanie, że moim największym majątkiem jest czynna miłość.

Wyciszę się i usiądę blisko Jezusa, który przebywa ze swoimi uczniami (w. 1). Chce mi opowiedzieć przypowieść o tym, jak żyć, aby nie zmarnować życia. Uczy mnie, jak „wygrać” życie.

W moim życiu jestem jak rządca (w. 1), który otrzymał od Boga majątek: powołanie, talenty, zdolności, bliskich ludzi. Są dwie możliwości: albo pomnażam, albo trwonię majątek. Jak było do tej pory?

Kiedy trwonię życie, Bóg dopuszcza na mnie cierpienie „na opamiętanie” (w. 2). Czy pamiętam takie momenty, w których trudne doświadczenia doprowadziły mnie do rewizji i zmiany życia?

„Co ja pocznę…?” (w. 3). Sytuacje bezradności, w których usuwa mi się grunt pod nogami, przypominają mi, że nie należę jedynie do siebie i że moje życie jest w rękach Boga. Jak zachowuję się w takich momentach?

Największym aktem roztropności jest kierowanie się w życiu miłosierdziem. Dobroć i wrażliwość na innych czynią mnie majętnym: zjednują mi ludzi, a zwłaszcza są radością Boga (ww. 4-8).

Kiedyś na sądzie Bóg zapyta mnie o moje konkretne postawy dobroci. Poproszę Go, aby pomógł zbadać moją ludzką wrażliwość.

W serdecznej rozmowie z Jezusem spojrzę na mój „majątek życia”. Ile jest w nim dobroci, a ile zaniedbania w miłości? Zachowam w sercu usilną prośbę: „Jezu, zabierz mi wszystko, a daj mi miłość bez granic”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

O co proszę? O głębokie doświadczenie prawdy, że Jezus szuka mnie w moim zagubieniu.

Od pierwszych słów dzisiejszej Ewangelii jestem zaproszony, aby zbliżyć się do Jezusa i słuchać Go – zwłaszcza jeśli dręczą mnie obawy celnika i grzesznika (w. 1).

Czy pragnę bliskości Jezusa? Czy nie uciekam od niej? Jakie przeżycia narastają we mnie, gdy myślę o głębszej więzi z Jezusem. Czy nie oskarżam siebie z powodu mojej słabości?

Jezus zna wszystko, co dzieje się w moim sercu. Wyobrażę sobie, jak podchodzi do mnie, z czułością bierze mnie za rękę i opowiada przypowieść o owcy (ww. 4-7). To ja jestem ową owcą, której szuka i bierze z radością na ramiona. Czy wierzę, że tak jest naprawdę?

Zatrzymam się dłużej na obrazie Jezusa rozradowanego (ww. 6-7). Uświadomię sobie, że to ja jestem Jego radością, że cieszy się, ilekroć mnie odzyskuje. Czy wierzę, że Bóg się mną cieszy? Powiem Mu o moich odczuciach i powierzę Mu siebie.

Jezus leczy moje serce jeszcze jedną przypowieścią (ww. 8-9). Skupię się na obrazie kobiety, która cała przejęta szuka swojej zguby. Zobaczę w tym obrazie Jezusa, który szuka mnie, ilekroć się gubię. Jest zawsze głęboko przejęty.

Jezus szuka mnie nieustannie. Kiedy zaczynam się gubić, On zaczyna się martwić i szuka mnie aż odnajdzie. Będę kontemplował spojrzenie Jezusa, który patrzy na mnie z zatroskaniem. Co mówi mi Jezus o obecnym stanie mego życia? Będę Go o to szczerze pytał.

Moje nawrócenie jest powodem radości dla nieba (w. 7.10). Wzniosę mój wzrok w stronę nieba i będę prosił o łaskę prawdziwego nawrócenia: „Jezu, który mnie szukasz, nie dozwól, abym się ukrywał przed Tobą”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

O co proszę? O serce miłujące i wolne od przywłaszczania sobie innych.

Jezus przywołuje mi na pamięć obraz bardzo bliski, wzięty z codzienności (ww. 12-13). Spotkania przy stole są okazją do budowania serdecznych więzi.

Popatrzę na moje spotkania przy stole i posiłkach. Z kim najczęściej i najchętniej zasiadam do stołu? Dlaczego właśnie z nimi? Na jakich kontaktach w życiu zależy mi najbardziej? Jakie wartości pociągają mnie w drugich?

Jezus uwrażliwia mnie na niebezpieczeństwo manipulowania innymi pod pozorem dobra (w. 12). Najbardziej „serdeczne zaproszenia” i zewnętrzna życzliwość mogą być wykorzystywane jako narzędzie do kupowania sobie względów innych.

Czy nie odkrywam w sobie tendencji do budowania „ciepłych” relacji dla osiągania egoistycznych korzyści? Jakie postawy i gesty manipulacji odkrywam w sobie? Kim w życiu manipuluję?

Jezus zwraca moją uwagę na biednych i „odpychających”, którzy żyją blisko mnie (w. 13). Pyta mnie, czy nie stronię od nich. Więcej, czy potrafiłbym zasiąść z nimi do stołu? Zapytam siebie szczerze: Kogo najtrudniej jest mi w życiu przyjąć? Kogo odrzucam? Dlaczego?

Jezus zapewnia mnie, że największe szczęście przeżyję wtedy, gdy będę kochał, nie spodziewając się korzyści (w. 14). Żaden gest dobroci nie umyka Bogu – zwłaszcza ten, którego nie zauważą i nie docenią ludzie. On sam obsypie mnie szczęściem na całą wieczność.

Będę prosił Jezusa o dar głębokiej radości na co dzień z każdego najmniejszego dobra, które uczynię dla innych. Z wdzięcznością przedstawię Mu dobro, którego dokonał przeze mnie w ostatnim czasie.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

O co proszę? O wierność i ofiarność w życiowym powołaniu.

Rozpocznę od gorącej modlitwy do Ducha Świętego, aby wyciszył moje serce i pozwolił mi skupić się na ewangelicznej scenie, którą przedstawia Łukasz. Oddam mu wszystkie moje napięcia i troski, które utrudniają mi skupienie i słuchanie Słowa.

Jezus jest w drodze do Jerozolimy. Wie, że czeka Go męka i śmierć. Będę kontemplował Jezusa stanowczego i wiernego w wypełnianiu swojej misji. Nie cofa się przed niczym, co utrudnia Mu jej wypełnienie.

Spojrzę na moje powołanie, na drogę, którą do tej pory przebyłem. Przypomnę sobie przeżyte próby i kryzysy. Zapytam o cel mojego życia. Dokąd zmierzam? Co jest dla mnie najważniejsze? Czy jestem wierny życiowym wyborom?

Jezus namawiany do ucieczki, pozostaje wierny swojej misji (w. 31). Spojrzę na moje życie. Czy ulegam lękowi i pokusie ucieczki? Przed czym najczęściej uciekam? W co uciekam? Zapytam o moje schronienia. Czy obecnie przed czymś uciekam?

Jezus jest Panem czasu i Panem ludzkiego życia (w. 32). W Nim mogę czuć się wewnętrznie wolny i bezpieczny. Potrafi uzdrowić mnie z każdego lęku i wyrzuć ze mnie demona, który kusi do ucieczek. O co chciałbym prosić Jezusa?

„Muszę być w drodze…” (ww. 33-35). Jezus idzie raz obraną drogą. Nie cofa słowa danego Ojcu. Chce do końca wypełnić Pisma. Uświadomię sobie, że czyni to dla mnie. Będę kontemplował mojego Pana, który dla mojego zbawienia nie cofa się nawet przed śmiercią.

Zapytam: Co jestem gotów uczynić dzisiaj dla Jezusa? Do jakiej ofiary jestem zdolny? Przed czym jeszcze uciekam? Upadnę do nóg Jezusowi i będę Go prosił, aby uczynił moje serce zdolnym do każdej ofiary, której ode mnie zażąda.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator

O co proszę? O głębokie doświadczenie bliskości Jezusa w mojej kruchości.

Poproszę Jezusa, aby „zabrał mnie ze sobą” na górę (w. 12). Będę z Nim w Jego nocnej modlitwie. Rozmawia z Ojcem także o mnie.

Wyobrażę sobie Jezusa, który aż do świtu trwa zatopiony w modlitwie. Potem podnosi się i przywołuje dwunastu. Usłyszę, jak woła ich po imieniu (ww. 13-16). Zobaczę, jak z przejęciem zbliżają się do Niego. Podchodzi także do mnie i wypowiada moje imię.

Wrócę do doświadczenia mojego powołania. Czy pamiętam dzień, słowa, wydarzenia, przez które wyraźniej usłyszałem Jego wolę? Przywołam je przed Jezusem. Powiem Mu także o moich oporach, wątpliwościach, które wtedy lub teraz mi towarzyszą.

Przeczytam z uwagą słowa o Judaszu (w. 16). One także mnie wychowują. Uczą mnie pokory i czujności. Wytrwanie w powołaniu i wierność są łaską. Będę prosił o nią za pośrednictwem dzisiejszych patronów.

Oddam Jezusowi moją przyszłość, której nie znam, zwłaszcza te chwile, które będą szczególną próbą w powołaniu. W Jego rękach jestem zawsze bezpieczny.

Jezus wchodzi w tłum chorych potrzebujących. Uzdrawia ich (ww. 17-18). Uświadomię sobie, że tak jest codziennie. Chce wejść we wszystkie choroby mojego życia, zranienia, chore relacje z ludźmi. Czy chcę, aby mnie uzdrowił? Czy wierzę, że może to uczynić?

Będę kontemplował Jezusa, z którego wychodzi moc (w. 19). Zbliżę się do Niego, aby Go dotknąć. Przyznam się do moich największych życiowych schorzeń. Będę prosił usilnie o uzdrowienie. Wyznam Mu: „Jezu, pragnę Twojej bliskości, bo w niej odnajduję moc życia!”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

O co proszę? O głęboką więź z Jezusem i Duchem Świętym w każdej sytuacji życia.

Wsłucham się uważnie w pouczenia Jezusa. Są radykalne. Uczy mnie jasnych wyborów. Każdy wybór pociąga za sobą dobre lub złe skutki (ww. 8-9). Jezus chroni mnie przed uleganiem pokusie kompromisu, przeciętności.

Spojrzę na moje dotychczasowe wybory życiowe. Co mogę o nich powiedzieć? Czy były jednoznaczne, ewangeliczne? Czy pozostaję konsekwentny w moich wyborach? Jakim wyborom pozostałem wierny do dzisiaj, a jakim nie?

Albo się przyznaję do Jezusa, albo się Go wypieram (ww. 8-9). Nie ma innej drogi. Wrócę do historii mojej relacji z Jezusem. Stanę przed Nim i spróbuję zobaczyć moje życie w świetle dwóch postaw: kiedy się do Niego przyznawałem i kiedy się Go wypierałem.

Jezus przestrzega mnie przed grzechem przeciw Duchowi Świętemu (w. 10). Może zabić mnie duchowo: gdy świadomie odrzucam Jego miłość i natchnienia. Nie może mi niczego dać, nawet przebaczenia, jeśli sam nie chcę.

Zwrócę się do Jezusa z prośbą, aby uczył mnie cierpliwego chodzenia drogami Ducha Świętego; abym stawał się wrażliwszy na Jego codzienne natchnienia.

Jezus obiecuje mi, że Duch Święty nigdy mnie nie zostawi. Jest ze mną zawsze, także w najtrudniejszych chwilach życia. Jest ze mną „w tej właśnie godzinie”, w której czuję się opuszczony, odrzucony (ww. 11-12). Chroni mnie!

Duch Święty będzie mnie uczył, co należy mówić w sytuacjach, gdy nie wiem, co powiedzieć: podczas ważnych spotkań, także na modlitwie. Będę prosił Go usilnie: „Bądź moim natchnieniem!”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

O co proszę? O serce, które żyje do głębi słowem Jezusa.

Z dziecięcą czułością zbliżę się do Maryi. Poproszę Ją, aby była ze mną, gdy będę medytował nad słowem Jezusa z dzisiejszej Ewangelii. Zawierzę Jej czas swojej modlitwy.

Będę towarzyszył Maryi, która pragnie spotkać się ze swoim Synem. Nie może dostać się do Niego z powodu tłumu (ww. 19-20). Zwrócę uwagę na Jej cichość. Zbliżę się do Maryi, aby rozmawiać z Nią o Jej miłości do Jezusa, o matczynym doświadczeniu Jego obecności.

Co mogę powiedzieć o mojej codziennej potrzebie spotkania z Jezusem? W gorącej modlitwie zwrócę się do Maryi, aby uprosiła mi głębokie pragnienie Jezusa i doświadczenie Jego żywej obecności w moim codziennym życiu.

Jezus pokazuje mi szczególne miejsce spotkania z Nim samym. Jest nim słowo Boże (w. 21). Słuchanie Jego słowa zaprowadzi mnie do zażyłej więzi z Jezusem. Słowo Boże może zrodzić we mnie więź z Jezusem, która przekracza najgłębsze ludzkie związki.

Słuchając słów Jezusa (w. 21), będę patrzył na Maryję i kontemplował Jej głęboką więź z Jezusem. Będę podziwiał Jej piękną miłość do Jezusa, która zrodziła się w Niej, odkąd po raz pierwszy przyjęła Słowo Boga w Nazarecie.

Jezus przypomina mi, że słuchanie Jego słowa powinno prowadzić do Jego wypełniania (w. 21). Słowo Jezusa zawiera życie. Chce wypełnić moje życie tak, jak wypełniło do końca życie Maryi. Życie Maryi pokazuje mi, jak piękny staje się człowiek, który żyje słowem Bożym.

W serdecznej rozmowie z Maryją oddam Jej swoje życie, aby strzegła we mnie słowa Jezusa. Będę zwracał się do Niej w tych dniach słowami: „Matko moja, strzeż we mnie słowa Jezusa”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

O co proszę? O wewnętrzną prawość i uczciwość.

Zbliżę się do Jezusa jak uczeń do Mistrza i jak przyjaciel do przyjaciela. Usiądę przy Nim, aby w skupieniu słuchać Jego uwag i porad. Zanim zacznę wsłuchiwać się w Jego słowa, poproszę Go, aby usposobił moje serce do przyjęcia Jego nauki.

Jezus jest światłem świata, a ja jestem Jego lampą. Jeśli chcę być Jego uczniem, muszę zgodzić się być „lampą na świeczniku”, aby „wchodzący do mnie” widzieli światło (w. 16).

Jakie cechy mojej osobowości są światłem dla innych, a których z nich się wstydzę? Czy przeżyłem takie momenty, w których ktoś dziękował mi za moją postawę wiary, za świadectwo życia? Przypomnę sobie szczegóły tego wydarzenia.

Każde najmniejsze dobro, które jest we mnie, nie pozostanie w ukryciu (w. 17). Jawne jest przed Bogiem i ujawni się także w moich postawach wobec innych. Podobnie jest ze złem. Bóg zna moje wnętrze i sumienie. Nawet to, co najbardziej ukrywam, wyjdzie na jaw.

Popatrzę na swoje życie „od zewnątrz” i „od wewnątrz”. Co mogę powiedzieć o przejrzystości i prostolinijności mojego życia na co dzień? Stanę przed Jezusem w całej szczerości mojego sumienia. Poproszę Go, aby pomógł mi zobaczyć siebie Jego oczami aż do samej głębi.

„Uważajcie więc, jak słuchacie” (w. 18). Słuchanie całym sobą – umysłem, sercem i wolą – może uczynić mnie w życiu bardzo bogatym. Zwłaszcza słuchanie słowa Bożego. I odwrotnie. Słuchanie bez skupienia uczyni ze mnie człowieka powierzchownego.

W gorącej modlitwie będę prosił Jezusa, aby otworzył mój umysł, serce i wolę na słuchanie Jego słowa; aby pokazał mi moją powierzchowność i zarozumiałość i strzegł przed życiem „na pozór dobrym”. Zawierzę Mu uczciwość i prawość mojego sumienia.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

O co proszę? O bezgraniczne zaufanie Jezusowi.

Jezus otoczony tłumami ludzi udaje się do Nain. W bramie miasta zastaje kondukt pogrzebowy (ww. 11-12). Będę kontemplował Jezusa i Jego czułą rozmowę z płaczącą matką. Wzrusza się głęboko i pragnie ukoić jej ból (w. 13).

Pomyślę serdecznie o Jezusie, który jest czuły na widok mojego cierpienia. Moje łzy są Jego łzami, moje bóle Jego bólami. Czy bliski jest mi obraz Jezusa współczującego, zatroskanego o mnie?

Zatrzymam się dłużej nad sceną wskrzeszenia młodzieńca (ww. 14-17). Stanę pośród tłumu, by z bliska obserwować to niezwykłe wydarzenie. Zwrócę uwagę na gesty Jezusa, na każde Jego słowo.

Będę patrzył na młodzieńca, który powraca do życia, na tłumy, które ogarnął strach. Będę słuchał, jak wielbią Boga i pełni zachwytu uznają w Jezusie proroka. Wyobrażę sobie radość matki.

Dla Jezusa nie ma nic niemożliwego. Na Jego słowo sprawy po ludzku najbardziej beznadziejne i „pogrzebane” odzyskują moc życia. Czy Jezus jest dla mnie Bogiem wszechmocnym? Wyznam Mu moje najgłębsze odczucia i przeżycia.

Na zakończenie zamienię moją rozmowę z Jezusem w modlitwę uwielbienia. Razem z matką młodzieńca i tłumem będę radował się Jego mocą. Będę powtarzał z ufnością: „Jezu, dla Ciebie wszystko jest możliwe!”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

Trzeba stanąć pod Krzyżem by rozpoznać i zrozumieć MIŁOŚĆ…

Modlitwa do Matki Boskiej Bolesnej

O słodka Panno Maryjo przez miecz boleści, który przeszył Twą duszę, gdyś widziała Syna Twego najdroższego na krzyżu wzniesionego, obnażonego, przybitego do pręgierza hańby, pokrytego ranami i bliznami, uproś nam tę łaskę, aby serce nasze również było mieczem żalu za grzechy przeszyte, i grotem miłości Bożej zranione. O Panno święta! przez te niewypowiedziane cierpienia, któreś bez skargi przeniosła, gdy stojąc pod krzyżem, słyszałaś Syna Twego polecającego Cię Janowi świętemu, wydającego głos wielki i oddającego ducha Swego w ręce Boga Ojca, wspomóż nas przy końcu życia naszego.

Gdy język nasz nie będzie już mógł Cię wzywać, gdy oczy nasze zamkną się na światło, a uszy nasze na wszystkie świata odgłosy, kiedy nas wszystkie siły opuszczą, wspomnij wtedy, o Matko najmiłosierniejsza, o tych modłach, jakie do Boga w Twej obecności wznosimy, Twojej je polecając dobroci! Wspomóż nas w godzinę niebezpieczeństwa strasznego i racz dusze nasze przedstawić Synowi Twemu Boskiemu, aby za przyczyną Twoją ocalił je od wszelkiego cierpienia i wprowadził do wiekuistego w niebieskiej ojczyźnie spoczynku.

O Panno najczystsza! przez te ciężkie westchnienia, które się wyrywały z Twej piersi wezbranej boleścią, gdy przyjmując w Swe ręce Syna ukochanego zdjętego z krzyża, wpatrywałaś się w ciało Jego uwielbione, pokryte ranami i w Oblicze Jego tak przecudnie piękne, a śmiercią tak zeszpecone, spraw, błagamy Cię! abyśmy opłakiwali nasze grzechy, i aby pokuta uleczyła rany tych grzeszników; żeby w chwili, gdy śmierć, ciało nasze przedmiotem wstrętu uczyni dla wszystkich, dusza nasza jaśniejąca pięknością, zasłużyła na przyjęcie jej w objęcia najsłodszego Jezusa Syna Twojego, a Pana naszego. Amen.

św. Bonawentura