Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Łk 14, 27
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie, a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie. św. Jan Paweł II
Bardzo wymagające jest dzisiejsze Słowo, bo piętnuje niejako wygodę, pozory, powierzchowność…
Dla mnie osobiście jest jednak wielkim umocnieniem i zachętą, by krzyż codzienności, który coraz bardziej ciąży i uwiera, nieść z jeszcze większą gorliwością, a nawet radością, pomimo iż czasem łzy same płyną po twarzy…
Doskonale zdaję sobie sprawę jak ciężko godzić się z wolą Bożą i przyjmować ochoczo wszelkie trudności, niemoce, ograniczenia jakie nasz Bóg dopuszcza, by jeszcze bardziej uszlachetniać ludzką duszę. Czasem bunt i odsuwanie krzyża wydaje się najlepszym rozwiązaniem, ale to niestety błędne myślenie i działanie, bardzo krótkowzroczne i może nawet egoistyczne. Choć z drugiej strony mamy tak różną wrażliwość, granicę bólu i odporności na cierpienie, a i miary nasze zupełnie inne…
Wspierajmy się wzajemnie! Sama doznaję wielkiej życzliwości i zapewnień o modlitwie. Wierzcie mi, to nieprawdopodobne dobrodziejstwo i oparcie w trudnych chwilach, których pewnie każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu doświadcza. Ta nasza wzajemna modlitwa to przecież takie minimum, jakie możemy ofiarowywać sobie nawzajem, bez wielkich poświęceń i nakładów finansowych, a które jednak może kiedyś mieć kluczowe znaczenie dla naszego życia wiecznego.
Spieszmy się kochać ludzi! Spieszmy się kochać Boga w każdym udręczonym, obciążonym i w jakikolwiek sposób ograniczonym człowieku – bez oceniania, osądzania, komentowania… co zważywszy na ludzką naturę może być naprawdę wielkim zapieraniem się siebie…
Duchu Święty, prowadź, umacniaj i obdarzaj potrzebnymi na ten czas łaskami!
Błogosławionego dnia +