Autor: Św. Jan Chryzostom (ok. 345-407), kapłan w Antiochii, potem biskup Konstantynopola, doktor Kościoła

Piotr miał otrzymać klucze Kościoła, a nawet więcej, klucze niebios i miało mu zostać powierzone zarządzanie licznym ludem… Gdyby Piotr, ze swoją skłonnością do surowości, pozostał bez grzechu, jakże mógłby dać dowód miłosierdzia dla swoich uczniów? Jednakże, wedle zamysłu bożej łaski, upadł w grzech, tak, że sam doświadczył swojej nędzy i mógł okazać dobroć wobec innych.

Zastanów się dobrze: ten, który popadł w grzech, to Piotr, głowa apostołów, solidny fundament, niezniszczalna skała, przewodnik Kościoła, niezdobyty port, niezachwiana wieża, który powiedział do Chrystusa: „Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie” (Mt 26,35), on, który dzięki objawieniu boskiemu wyznał prawdę: „jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”.

Jednakże Ewangelia przytacza, że tej nocy, kiedy Chrystus został wydany… młoda dziewczyna powiedziała do Piotra: „I ty byłeś wczoraj z tym człowiekiem”, a Piotr jej odpowiedział: „Nie znam tego Człowieka” (Mt 26,69nn)… On, filar, mur obronny wymiguje się wobec podejrzeń kobiety… Jezus utkwił w nim swoje spojrzenie… Piotr zrozumiał, okazał skruchę i zapłakał. A wtedy miłosierny Pan przebaczył mu…

Piotr doświadczył grzechu, aby świadomości winy i przebaczenia, otrzymanego przez Pana, doprowadziły go do przebaczania innym ze względu na miłość. W ten sposób wypełniał opatrznościowy zamysł, zgodny ze sposobem działania Boga. Trzeba było, żeby Piotr, któremu miał zostać powierzony Kościół, filar Kościołów (Ga 2,9), port wiary, ten, który miał nauczać cały świat, okazał się słabym grzesznikiem. Tak, naprawdę, a to w celu, żeby mógł znaleźć w swojej słabości powód do okazywania dobroci innym.

Źródło: Homilia o św. Piotrze i św. Eliaszu, 1; PG 50, 727 (© Evangelizo.org)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *