Pewien zaś Samarytanin, wędrując, przyszedł również na to miejsce. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Łk 10, 33-34

Dobrym Samarytaninem jest każdy i każda  z nas! Z powołania! Z obowiązku! Dobry Samarytanin żyje miłosierdziem. św. Jan Paweł II

W dzisiejszym konsumpcyjnym, pędzącym świecie, w którym ludzie chcą być anonimowi, bardzo łatwo omijać potrzebujących. Boimy się wychylać, boimy się mieć swoje zdanie, a jeśli już, to lepiej się z nim nie afiszować, aby się nie narazić tym, co myślą inaczej. Obserwując ludzi, często dostrzegam taką właśnie postawę bierności, zupełny brak chęci do zaangażowania się, a czasem nawet znieczulicę…

Miłosierny samarytanin zawsze był mi niemiernie bliski, chociaż właściwie to nie wiem dlaczego… Od zawsze byłam nauczona troszczyć się o innych i tak mi zostało 😊

Dzisiaj jednak porusza mnie świadomość, że miłosierny samarytanin dał dużo więcej niż mógł i powinien – tzn. nie chodzi o to, czy było go stać, bo to zupełnie inna kwestia, lecz jego troska o pobitego człowieka, wykroczyła poza “normalne” (tak to nazwijmy) zainteresowanie poszkodowanym. Nie tylko zatroszczył się o teraźniejszość, ale chciał również zadbać o godną przyszłość zupełnie nieznanego mu człowieka.

A my, tak często zwyczajnie nie mamy czasu dla siebie nawzajem, a co tu mówić o jakiejś szczególnej pomocy obcym osobom… Ech… Dokądże my tak pędzimy?! Jakże łatwo w tym pośpiechu ominąć życie, ominąć to, co naprawdę jest ważne i istotne! Jakże łatwo rozmieniamy się na drobne i gubimy niezmiernie cenne, Boskie wskazówki i natchnienia… Odwracamy głowę od tego, co niewygodne dla oczu, co rani naszą wrażliwość, co nie mieści się w naszym uporządkowanym świecie… Przechodzimy na drugą stronę ulicy, udając że nie dostrzegamy człowieka, bo przecież CENNY CZAS trzeba poświęcić na zdawkową rozmowę o niczym…

Wiesz, że nie będzie kolejnego podejścia do życia, że nie będzie egzaminu poprawkowego, ani żadnego wyciągającego pytania…

Drogi Tato, mój Boże, oddaję Ci moje oczy, uszy i usta, moje ręce i nogi, moje serce, wolę i pamięć. I pokornie proszę, aby łaska i moc Twojego Świętego Ducha nieustannie mnie pouczały i ożywiały, aby przynaglały mnie do niesienia miłosierdzia w moim tu i teraz. Choćby to miały być z pozoru nic nie znaczące gesty, wierzę Panie, że Ty z każdej, nawet najbardziej nieudolnej mojej próby niesienia dobra, stworzysz coś cudownego, nietuzinkowego i wartościowego.

Spieszmy się kochać ludzi 💖 Niepozorne dobro okazane dzisiaj, jutro może przynieść tysięczny plon 😍

Błogosławionego Dnia Pańskiego ❤️+

O co proszę? O gotowość i hojność w służeniu samotnym i nieszczęśliwym.

Będę uważnie słuchał rozmowy Jezusa z uczonym w Prawie (ww. 25-28). Jezus chwali go za dobrą znajomość Prawa. Zwraca jednak uwagę, że nie wystarczy „znać” Boże Prawo. „To czyń, a będziesz żył”: trzeba swoje wykształcenie zamienić na postawę miłości.

Zapytam siebie, jak często czytam i rozważam Słowo Boże? Czy Słowo Boże porusza moje serce? Czy zmienia moje życie?

Wysłucham uważnie przypowieści Jezusa (ww. 30-35). Pomyślę, że opowiada ją dla mnie.

Spróbuję sięgnąć pamięcią do najważniejszych wydarzeń mojego życia, w których musiałem udzielić pomocy potrzebującemu. Kto był tym potrzebującym? Przypomnę sobie jego twarz, jego biedę, cierpienie i prośbę o pomoc. Jaką postawę najczęściej zajmowałem: kapłana, lewity, Samarytanina?

Szczerze wyznam przed Jezusem moje największe zaniedbania w miłości wobec bliskich. Zastanowię się, co najczęściej oziębia moją wrażliwość serca (gniew, nienawiść, lenistwo, obojętność, skupianie uwagi na sobie, lęk…)? Kogo najczęściej omijam w moim życiu, kogo lekceważę lub nawet odrzucam? Zawierzę tę osobę Bogu.

Będę śledził uważnie zachowanie Samarytanina. Co z jego postawy pobudza moje pozytywne uczucia? Wypiszę sobie te cechy, które imponują mi w postawie Samarytanina.

„Idź, i ty czyń podobnie!” (w. 37). Gorąco poproszę Jezusa o dar serca wrażliwego na ludzką biedę i o odwagę okazywania dobroci za wszelką cenę. Będę się modlił: „Naucz mnie, Jezu, płakać z płaczącymi!”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)